Felieton „Myśląc Ojczyzna”


Pobierz Pobierz

Solidarność a miłosierdzie

Drodzy Telewidzowie, Drodzy Radiosłuchacze! Kochana Rodzino
Radia Maryja!
Od początku września ubiegłego roku ukazuję różne aspekty wezwania do solidarności
w życiu społecznym, a także w życiu Kościoła. Solidarność utożsamia się z miłością
społeczną, a szczególnym wyrazem tej miłości jest miłosierdzie. Dlatego też
pragnę dzisiaj wskazać na ścisły związek wezwania do solidarności z wezwaniem
do miłosierdzia.
Nasz Ojciec Święty Jan Paweł II może być nazywany nie tylko Papieżem solidarności,
ale także Papieżem miłosierdzia. Jego nauczanie – i to od początku pontyfikatu
– jest głęboko przeniknięte wołaniem o solidarność i miłosierdzie zarówno w
skali poszczególnych narodów i społeczeństw, jak i w skali całego świata. Encyklika
"Dives in misericordia" z 1980 roku ukazała nie tylko znaczenie Bożego miłosierdzia,
ale była także wezwaniem do miłosierdzia pomiędzy ludźmi. Natomiast encyklika
"Sollicitudo rei socialis" z 1986 roku ukazała znaczenie solidarności międzyludzkiej.
W swoim przesłaniu do Polaków, podczas pielgrzymek do naszej Ojczyzny, Jan
Paweł II wielokrotnie wskazywał na potrzebę solidarności, ale też stale podkreślał,
że w życiu społecznym potrzebne jest miłosierdzie. Ostania Jego pielgrzymka
z
2002 roku jest dla nas niejako duchowym testamentem, przesłaniem, że konieczna
jest "wyobraźnia miłosierdzia". Można powiedzieć tak: Ojciec Święty chciał
ukazać swoim Rodakom, jak wezwanie do solidarności powinno być odczytywane
jako wezwanie
do miłosierdzia.
Chodzi przede wszystkim o to, że solidarność z ludźmi ubogimi, odsuniętymi
na margines życia, chorymi, potrzebującymi naszej pomocy i opieki, zamienia
się
w posługę miłosierdzia. To w tym duchu odczytywaliśmy tak zwaną "opcję preferencyjną
na rzecz ubogich". Ale ten związek solidarności z miłosierdziem oznacza jeszcze
coś więcej. Jeśli chcemy być prawdziwie solidarni z ludźmi, zwłaszcza z tymi,
którzy wprost potrzebują naszej pomocy, to uświadamiamy sobie naszą słabość
i ograniczoność. W pewnych sytuacjach życiowych możemy odwoływać się jedynie
do
Bożego miłosierdzia i prowadzić innych ludzi do Bożego miłosierdzia. Takim
wymownym przykładem jest nasza solidarność z ludźmi, którzy tkwią w różnych
duchowych
słabościach i grzechach. Jeśli chcemy im prawdzie pomóc, to nie będziemy udawać,
że nie stało się nic złego, tylko pomożemy naszym bliźnim znaleźć drogę do
Bożego miłosierdzia, a więc do przebaczenia grzechów, a więc do nawrócenia
i przemiany
moralnej swego życia.
Podobnie bezsilni w naszej solidarności jesteśmy w obliczu nieuleczalnej choroby
i wielkiego cierpienia. Wtedy nasza solidarność wprost łączy się z wołaniem
o Boże miłosierdzie, a jednocześnie staramy się być narzędziami tegoż miłosierdzia
w opiece paliatywnej i hospicyjnej wobec naszych bliźnich. Solidarność i miłosierdzie
wyraża się wówczas w postawie obecności, w byciu przy tych, którym nie potrafimy
przywrócić zdrowia.
Miłosierdzie jest najwyższym przejawem solidarności, albowiem jest też najgłębszym
wyrazem miłości. Tę prawdę odczytujemy przez odwołanie się do obrazu Boga "bogatego
w miłosierdzie" i do obrazu Chrystusa Miłosiernego. Oto Bóg solidarny z człowiekiem
nie pozostawia go samemu sobie także wtedy, gdy człowiek odchodzi od Boga,
staje się niewierny, gdy przez grzech odmawia posłuszeństwa i zrywa więzi Przymierza.
Solidarność Boga oznacza wówczas, że ogrania On swoją miłością miłosierną każdego
grzesznika. A istotą tej miłości jest podnoszenie człowieka z upadku, przywracanie
mu godności dziecka Bożego. Dlatego też ani solidarność, ani miłosierdzie nie
jest nigdy zgodą na zagubienie godności ludzkiej.
Solidarność i miłosierdzie w życiu codziennym powinny stać się dzisiaj podstawowym
świadectwem życia chrześcijańskiego naznaczonego darem Bożej miłości. Jakże
pięknie pisał o tym Jan Paweł II: "Miłość bliźniego wyrażająca się w najstarszych
i zawsze
nowych dziełach miłosierdzia co do ciała i co do ducha, stanowi najbardziej
bezpośrednią, powszechną i powszednią formę owego ożywiania duchem chrześcijańskim
porządku
doczesnego, co stanowi specyficzne zadanie świeckich. Poprzez praktykowanie
miłości bliźniego świeccy przeżywają i wyrażają swoje uczestnictwo w królewskim
urzędzie
Jezusa Chrystusa, a zatem we władzy Syna Człowieczego, który „nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz żeby służyć” (Mk 10,45). Przeżywają i dają wyraz owej
królewskości w sposób najprostszy, zawsze i dla wszystkich dostępny, a zarazem
w sposób najbardziej
wzniosły, bowiem miłość jest największym darem, dawanym przez Ducha Świętego
dla budowania Kościoła (por. 1 Kor13,13) i dla dobra ludzkości. Miłość bowiem
ożywia i wspiera czynną solidarność, wrażliwą na całokształt potrzeb istoty
ludzkiej" (ChL 41).
Ojciec Święty mówi wyraźnie, że solidarność ożywiona miłością jest wrażliwa
na całokształt potrzeb istoty ludzkiej. Trzeba to mocno podkreślić: tu nie
chodzi
o wrażliwość na niektóre potrzeby ludzkie, ale na wszystkie, które decydują
o życiu godnym człowieka. Takiej wrażliwości nam dzisiaj potrzeba; taka wrażliwość
jest możliwa tylko wtedy, gdy potrafimy dogłębnie odczytać orędzie o Bożym
miłosierdziu,
które jest jednocześnie wezwaniem do ludzi, by byli miłosierni, bo tylko "miłosierni
miłosierdzia dostąpią".
W cytowanej wypowiedzi Ojca Świętego jest także przypomnienie o "dziełach miłosierdzia
co do ciała i co do ducha", a więc do tego, co znamy jeszcze z dawnych katechizmów
jako "uczynki miłosierne co do ciała i ducha". Dzisiaj wyliczenie takich dzieł
miłosierdzia daleko wykracza poza znaną z katechizmu listę, bo przecież chodzi
o zaspokojenie całokształtu potrzeb ludzkich w duchu solidarności i miłosierdzia.
Wypełniając te dzieła miłosierdzia Kościół jako całość i poszczególni chrześcijanie
stale powinni pamiętać: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40).
Pozdrawiam wszystkich. Szczęść Boże.

drukuj