Ratowały, choć za to groziła śmierć (cz. 1)

O ukrywaniu Żydów, zwłaszcza dzieci, przez Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi w latach II wojny światowej

siostra Teresa Antonietta Frącek RM

Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat

Podejmując temat ratowania Żydów przed zagładą w czasie II wojny światowej, trzeba pamiętać, że zbrojna agresja Niemiec hitlerowskich na Polskę 1 września 1939 r., która wywołała jedną z najokrutniejszych wojen w dziejach ludzkości, miała na celu eksterminację Narodu Polskiego, skolonizowanie jego ziem i ich wchłonięcie przez III Rzeszę w myśl tradycyjnego programu pruskiego militaryzmu „parcia na wschód”, uzupełnionego programem polityki nazistowskiej walki o „przestrzeń życiową”. Niemieccy najeźdźcy nie mogli od razu zniszczyć Narodu Polskiego, realizowali swoje plany etapami poprzez niszczenie elity intelektualnej, grabienie zasobów materialnych, rolnych i przemysłowych; traktowali ziemie polskie jako źródło surowców i taniej siły roboczej.

Ludność żydowska, stanowiąca w okresie międzywojennym ok. 3,5 mln obywateli Polski, padła po agresji niemieckiej ofiarą hitlerowskiego terroru i jego polityki zagłady. Na przełomie 1939/1940 r. Żydzi zostali dotknięci licznymi atakami dyskryminacji ze strony okupanta, jak: usuwanie z pracy, zakaz uczęszczania do szkół, obowiązek noszenia żółtych opasek z gwiazdą, przymus pracy fizycznej. Momentem przełomowym było tworzenie izolowanych żydowskich dzielnic na okupowanych ziemiach Polski, Związku Sowieckiego, Czech, Jugosławii, Grecji, które stanowiły przejściowy etap w akcji totalnej zagłady Żydów, ułatwiały ograbianie ich z majątku, wyniszczanie głodem, uniemożliwienie łączności z ludnością aryjską.

W getcie warszawskim zamknięto jesienią 1940 r. wszystkie osoby uznane za Żydów w rozumieniu ustaw norymberskich, w liczbie ok. 410 tysięcy. W ciągu następnych dwóch lat zmniejszano jego granice, pogarszano warunki egzystencji, przesiedlano ludność żydowską z innych terenów tak, że liczba Żydów w getcie wzrosła do pół miliona, w tym 15 tys. bezdomnych dzieci. Brak źródeł zarobkowania, głód, ciasnota lokalowa, katastrofalne warunki higieniczne sprzyjały szerzeniu się chorób zakaźnych, wskutek których zmarło ok. 100 tys. ludzi. Decyzja masowej zagłady Żydów zapadła w 1941 r., w następnym roku Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy opracował „generalny plan zagłady” 11 mln Żydów w Europie. Na terenach Górnego Śląska, Kraju Warty, a zwłaszcza Generalnej Guberni Niemcy tworzyli obozy masowej zagłady Żydów, dowożonych niemal z całej Europy.


Organizowanie pomocy dla Żydów


Akcja likwidacji getta warszawskiego, rozpoczęta 22 czerwca 1942 r. pod kryptonimem „Akcja Reinhard”, która trwała 9 tygodni, wywołała wstrząsające wrażenie. Tragedia Żydów wzbudziła nie tylko współczucie Polaków, apele polskiego podziemia do państw walczących z III Rzeszą, ale też czynną akcję pomocy. Kierownictwo Walki Cywilnej wydało odpowiednią odezwę, ogłoszoną w prasie podziemnej i powtórzoną przez rozgłośnię radiową BBC w Londynie. Powstało szereg organizacji, stowarzyszeń i ośrodków w celu ratowania Żydów. We wrześniu 1942 r. podjął działalność Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom, przekształcony 4 grudnia 1942 r. w Radę Pomocy Żydom „Żegota”, stanowiącą porozumienie kilku organizacji społecznych i politycznych, która funkcjonowała do końca okupacji.

Pomoc Żydom nieśli ludzie z różnych środowisk, ugrupowań politycznych, stanów i zawodów okupowanej Polski. Włączyło się w nią duchowieństwo diecezjalne i zakonne, żeńskie zgromadzenia zakonne, całe rodziny i osoby pojedyncze, realizując w tych nieludzkich czasach ideę chrześcijańskiej miłości bliźniego, niesienia pomocy ludziom znajdującym się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Spośród duchowieństwa zasłużyli się na tym polu ks. abp Adam Sapieha, ks. bp Karol Niemira, ks. Władysław Korniłowicz, ks. Jan Zieja, ks. Marceli Godlewski, ks. Antoni Czarnecki, ks. Ferdynand Machay i wielu innych kapłanów, a także dominikanie, franciszkanie, michalici, misjonarze, salezjanie.

Znane są bohaterskie karty ukrywania Żydów przez siostry zakonne z różnych zgromadzeń: benedyktynki, karmelitanki, niepokalanki, szarytki, szare urszulanki. Za przechowywanie Żydów 8 szarytek poniosło śmierć. Spośród rzeszy zakonnic zaangażowanych w akcji ratowania Żydów, zwłaszcza w Warszawie, „piękne karty zapisało sobie Zgromadzenie SS. Franciszkanek Rodziny Marii, kierowane przez szeroko znaną z tej działalności matkę Getter” (T. Prekerowa, Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie, s. 47). Ile dzieci mogło uratować się w klasztorach? Dotychczasowe obliczenia podające, że w około 200 klasztorach zakonnice uratowały ponad 1500 dzieci żydowskich (por. Ewa Kurek, Dzieci żydowskie w klasztorach…, Lublin 2001), nie są pełne i bardzo zaniżone.

Temat ratowania Żydów przez Polaków nie jest dostatecznie opracowany, wprawdzie próby zebrania dokumentacji, wspomnień i relacji były podejmowane w 1947 r., w 1964 r., a także w latach 70. i 80. przez Katolicki Uniwersytet Lubelski i Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie, ale nie zostały doprowadzone do końca. To jest karta historii w dużym stopniu zaniedbana. Stąd też propaganda, zarzucająca Polakom obojętność wobec tragedii Żydów w czasie II wojny światowej, a nawet antysemityzm, znajduje wolne pole działania. Polacy nieśli różnorodną pomoc Żydom, zarówno klasztory, jak też osoby prywatne, rodziny, całe wsie, i to z narażeniem własnego życia – bo za to groziła śmierć.

Nie jest przesadą, że dla uratowania jednego Żyda potrzeba było pomocy ze strony przynajmniej 10 Polaków. Ukrywanie ich wymagało ogromnego wysiłku, ciągłej troski, nieustannego czuwania, pomocy wielu osób, i to w atmosferze lęku, terroru i ciągłego zagrożenia.

Jako przykład podam wypowiedź Żyda Gustawa Alef-Bolkowiaka, który ranny w potyczce pod Osą w powiecie opoczyńskim, tylko w czasie swojej choroby doznał pomocy 10 osób, także ze strony ks. Jana Gałęzy i s. Stefanii Miaśkiewicz z Rodziny Maryi oraz kilku lekarzy. „Oto ludzie, którzy jesienią 1942 r., w okresie zaostrzonego terroru ze strony okupanta, z narażeniem swojego życia i życia swoich rodzin – pisze autor – przyszli mi z pomocą”. Ten sam płk rezerwy Wojska Polskiego podaje: „W roku 1943 brałem udział w ruchu podziemnym na Lubelszczyźnie. Tysiące uciekinierów z getta lubelskiego i innych rejonów Polski ukrytych było w lasach i po wsiach. Okoliczna ludność nie tylko dostarczała im żywności, ale i aktywnie pomagała w unikaniu obław hitlerowskich. Wielu zapłaciło za to życiem i wiele wsi zostało puszczonych z dymem przez okupanta, który pomoc ukrywającym się Żydom traktował na równi z udziałem w walce zbrojnej przeciwko niemu” (Gustaw Alef-Bolkowiak, ps. „Bolek”, Podnoszę głos protestu, Wiedeń, „Ekspres Wieczorny”, Warszawa, rok 33 (1968), nr 74, 26 marca 1968).

Oblicza się szacunkowo, że w akcję ratowania Żydów było zaangażowanych od 300 tys. do 1 mln Polaków, którzy z narażeniem swego życia i życia swoich rodzin udzielali Żydom schronienia, przewozili w bezpieczniejsze miejsca, dostarczali żywności. Uważali tę pomoc za akt ludzkiej życzliwości, obowiązek sumienia, podanie ręki człowiekowi skazanemu przez okupanta na śmierć; „ratował, kto mógł”. Zresztą zdawano sobie sprawę, iż taki los czeka w kolejności także Polaków. Nie mówię tu o marginesie społecznym, który znajdzie się w każdym narodzie, nawet w getcie warszawskim działała osławiona przestępcza żydowska „13”. Ale trzeba pamiętać, że jedynie w Polsce – za udzielenie Żydowi pomocy, podanie kawałka chleba czy też ukrycie – groziła kara śmierci. W żadnym innym kraju europejskim nie było takiej sankcji. Wielu Polaków za ukrywanie Żydów poniosło śmierć z rąk niemieckich.

Tragedia Żydów znalazła po wojnie głośny oddźwięk w całym świecie. Dużo się o tym mówi i pisze, nie zawsze obiektywnie. Ku czci ofiar holokaustu postawiono wiele pomników i tablic pamiątkowych, zaznaczono miejsca ich straceń, ich imionami nazwano wiele placów i ulic, otwarto muzea i izby pamięci, urządza się akademie i wygłasza referaty, organizuje się zjazdy i sympozja, dni pamięci i marsze pokoju – Marsz Żywych. I to jest słuszne. Nie można zapomnieć o tragedii Żydów w latach totalitaryzmu hitlerowskiego, o czym zresztą przypomniała także konferencja w Oslo pod hasłem: „Uratować pamięć holokaustu” – tych, którzy zginęli w latach wojny.

W Instytucie Pamięci Yad Vashem w Jerozolimie płonie wieczny ogień, a w dalszej części muzeum – od siedmioramiennego świecznika odbijają się w lustrzanych płytach tysiączne płomyki symbolizujące ofiary holokaustu. Przy nastrojowej melodii wymieniane są nazwiska pomordowanych, w większości dzieci. Ich imiona są zapisane, a jeśli nawet nie, to świetliste płomyki upamiętniają ich ofiarę.

Od tego miejsca pamięci warto zwrócić myśl ku innym płomykom, ku tysiącom istnień ludzkich, ku Żydom uratowanym przez Polaków. Rozproszeni po całym świecie: w Anglii, Australii, Belgii, Francji, Italii, Izraelu, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, w Polsce, płoną ogniem życia, choć na ich temat niewiele się mówi i pisze, choć oni sami, przeżywszy gehennę wojenną, nie zawsze chcą powracać wspomnieniami do tych koszmarnych lat, nie publikują swoich przeżyć, choć niejednokrotnie okazują wdzięczność za uratowane życie. Mam tu na myśli dzieci uratowane przez Kościół katolicki, przez polskie zgromadzenia zakonne, a zwłaszcza przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi.


Zgromadzenie Sióstr Rodziny Maryi wobec tragedii Żydów


Z akcją ratowania Żydów spotkałam się podczas opracowywania dziejów Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w latach II wojny światowej w 1973, a następnie w 1981 roku. Materiałów do tego zagadnienia prawie nie było. Nasze archiwa spłonęły w czasie Powstania Warszawskiego (1944), a archiwalia lwowskie uległy zniszczeniu podczas wysiedleń, tułaczki, wreszcie repatriacji. Zresztą nikt w czasie wojny nie rejestrował tej akcji. Dopiero zapoznanie się z problemem, po zebraniu ponad 300 relacji od sióstr Rodziny Maryi oraz około 100 relacji od zakonnic z innych wspólnot, księży i osób świeckich, można było poznać nazwiska uratowanych i odnaleźć ich ślad w nielicznych zachowanych księgach ewidencyjnych domów dziecka.

Z przeprowadzonych w latach 1971-1978 badań wynika, że siostry Rodziny Maryi uratowały w czasie okupacji niemieckiej ponad 500 dzieci żydowskich i około 250 dorosłych Żydów. Cyfry te nie są kompletne, raczej zaniżone, ale potwierdzone wiarygodnymi dowodami. Chociaż od wojny upłynęło 60 lat, to jednak nadal zgłaszają się osoby poszukujące miejsca swego ukrycia, których nazwiska dotychczas nie były rejestrowane. W związku z tym zwiększa się ciągle liczba dzieci, którym siostry uratowały życie.

Budzi się pytanie: jak to było możliwe, że siostry Rodziny Maryi uratowały tyle dzieci żydowskich, a także osób starszych? Przecież za to groziła śmierć. Kilka informacji o samym zgromadzeniu i jego działalności ułatwi zrozumienie, wyjaśni przyczyny, a zarazem efekt tej akcji.

Zgromadzenie o nazwie Rodzina Maryi, założone przez bł. ks. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego w Petersburgu w 1857 r., w północnej stolicy imperium rosyjskiego, a przeszczepione na ziemie polskie w 1862 r., szczególną opieką otaczało sieroty, dzieci ubogie i porzucone. „Zgromadzenie pragnęło stać się dla nich nową rodziną, zastąpić im ciepło utraconego ogniska rodzinnego i brak własnego domu”. Przez 50 lat pod zaborem rosyjskim i w samej Rosji siostry prowadziły życie zakonne w ukryciu, działając na zewnątrz poprzez istniejące legalnie zakłady wychowawcze i opiekuńcze. W domach dla sierot, w szwalniach, w szkołach – zatwierdzonych przez władze rosyjskie, siostry prowadziły – obok legalnych programów – tajne nauczanie, chroniły dzieci i młodzież przed rusyfikacją i wynarodowieniem. Poza tym niejednokrotnie ukrywały polskich wygnańców syberyjskich, którzy zbiegli z miejsca zsyłki. Stąd też siostry miały duże doświadczenie na polu tajnych akcji oświatowych, narodowych i patriotycznych.

Przed II wojną światową Zgromadzenie Rodziny Maryi należało do grupy największych rodzin zakonnych w Polsce. Liczyło 1120 sióstr i 160 domów zakonnych (klasztorów), zorganizowanych w trzech prowincjach, z domami głównymi we Lwowie, Warszawie i Poznaniu (miało także osobne prowincje w Rumunii i Brazylii).

W działalności sióstr na czoło wysuwała się ich praca oświatowa i wychowawcza w 60 szkołach, 44 sierocińcach, 58 ochronkach, a także szeroko zakrojona akcja opiekuńcza, pielęgniarska i charytatywna w szpitalach i instytucjach opiekuńczych oraz w ambulatoriach środowiskowych. Duża liczba obszernych zakładów wychowawczych stwarzała dogodne możliwości dla ukrycia w nich zagrożonych działaczy polskiego podziemia i ich rodzin, a także dzieci żydowskich. Wprawdzie zgromadzenie w latach okupacji utraciło wiele domów i miejsc pracy, ale wczuwając się w potrzeby społeczne, zakładało nowe instytucje wychowawcze i opiekuńcze. Na miejsce utraconych sierocińców siostry otworzyły 13 nowych domów dla dzieci, a ogólna liczba ich wychowanków wzrosła z 3500 do 5000.

Poza tym cel, duchowość i charyzmat zgromadzenia, a także patriotyzm, poczucie więzi społecznych ze środowiskiem, którymi przeniknięte były siostry, predysponowały je do ratowania życia zagrożonych osób, także Żydów. W regule zakonnej założyciel zamieścił dwa ewangeliczne wersety, które inspirowały duchowość i działalność sióstr:

„Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć” (Mk 10, 45).

„Kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5).

Siostry realizowały swoje powołanie w duchu służby, na wzór Chrystusa, i wypełniały swoją misję w społeczeństwie poprzez pracę podejmowaną z poświęceniem w celu niesienia pomocy dzieciom opuszczonym i ratowania ich zagrożonego życia.

Wojna pociągnęła za sobą kolosalne zniszczenia materialne, olbrzymie straty personalne, tysiące zabitych i rannych; pozbawiła wielu ludzi dachu nad głową i środków egzystencji. Siostry Rodziny Maryi, chociaż na równi z całym Narodem odczuwały grozę wojny, to jednak nie ograniczały się tylko do troski o własne życie i mienie zakonne, nie zacieśniały swej pracy jedynie do funkcji wykonywanych przed wojną, ale wyszły poza ich obręb. Dostrzegły nowe potrzeby i nie pozostały wobec nich obojętne. Jedną z nich było niesienie pomocy Żydom.

Ratowanie Żydów w warunkach okupacyjnych to bardzo niebezpieczny odcinek działalności sióstr. Tragizm sytuacji powiększał fakt, że za pomoc Żydom – jak już wspomniano – groziła kara śmierci. I nie była to tylko pogróżka, ale realne zagrożenie, które stale wisiało nad domami i siostrami. Ta świadomość towarzyszyła ciągle wszystkim przełożonym i siostrom zaangażowanym w niesienie pomocy Żydom.

Akcja ratowania Żydów przez siostry Rodziny Maryi była z jednej strony spontaniczna, z drugiej – zorganizowana, kierowana przez przełożoną generalną matkę Ludwikę Lisównę (1874-1944), zamieszkałą we Lwowie przy ul. Kurkowej 45, i przełożoną prowincjalną matką Matyldę Getter (1870-1968), zwaną powszechnie „Matusią”, która miała swoją siedzibę w Warszawie, w starym drewnianym budynku przy ul. Hożej 53. Przykład przełożonych działał najlepiej. Jednak odgórne inicjatywy władzy zakonnej zostały zrealizowane dzięki ofiarności i bezgranicznemu poświęceniu sióstr, które osobiście, dzień i noc, w domach dziecka i zakładach opiekuńczych dźwigały brzemię odpowiedzialności za bezpieczeństwo ukrywanych Żydów. Za przykładem i aprobatą władz zwierzchnich pomoc Żydom niosły siostry niemal we wszystkich domach zakonnych Rodziny Maryi. Brak informacji o ukrywaniu Żydów przez siostry w kraju Warty i w Prusach Wschodnich. W kraju Warty ich działalność została zniszczona przez Niemców, prowadzone przez siostry zakłady dla dzieci w Szamotułach (159 dzieci) i starców w Wieleniu (700 osób) Niemcy wysiedlili do Warszawy, przejmując te obiekty dla swoich potrzeb, inne zaś domy, łącznie z siedzibą Prowincji w Poznaniu, zlikwidowali, a siostry wywieźli do obozu w Bojanowie.

W Warszawie w akcję ratowania Żydów włączyła się całym sercem matka Matylda Getter, dom na Hożej, siostry i wszystkie wspólnoty zakonne, które znajdowały się w stolicy i w okolicznych miejscowościach. Dzieci żydowskie ukrywane były w domach dziecka prowadzonych przez siostry w Aninie, Białołęce, Brwinowie (2 domy), Międzylesiu (3 domy), Płudach, jak też w placówkach przeznaczonych dla sióstr starszych i chorych, a także umieszczane u rodzin prywatnych.

W akcji ratowania Żydów siostry współpracowały: z Wydziałem Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego m.st. Warszawy, zwłaszcza z dyrektorem Janem Starczewskim, a po jego aresztowaniu z Antonim Chacińskim, z Janem Dobraczyńskim, kierownikiem Sekcji Opieki, i z Jadwigą Piotrowską; z Radą Pomocy Żydom w Warszawie, z Radą Główną Opiekuńczą we Lwowie, Podhajcach, Brzeżanach, Turce, Samborze, z lekarzami szpitali m.in. we Lwowie (z prof. Gröerem i dr Heleną Krukowską), w Krasnymstawie, Mińsku Mazowieckim, w Warszawie przy ul. Płockiej, z ks. prałatem Marcelim Godlewskim, proboszczem parafii Wszystkich Świętych, z wieloma osobami z konspiracji, z księżmi proboszczami na placówkach wiejskich. Współpracowały też z innymi zgromadzeniami żeńskimi i męskimi. Zagrożone dzieci od sióstr niepokalanek z domu warszawskiego przy ul. Kazimierzowskiej s. Stefania Miaśkiewicz przewoziła do domów Rodziny Maryi przy ul. Hożej i Żelaznej.

O ukrywaniu dzieci żydowskich przez siostry Rodziny Maryi pisali: Władysław Smólski w trzech swoich książkach: „Losy dziecka” (1961), „Zaklęte lata” (1964) i „Za to groziła śmierć” (1981), Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna w publikacji „Ten jest z ojczyzny mojej” (1966), Stanisław Wroński i Zofia Zwolakowa w książce „Polacy Żydzi 1939-1945” (1971), Zofia Szymańska w pamiętniku „Byłam tylko lekarzem” (1979). Drobne informacje podali na łamach prasy: Gustaw Alef-Bolkowiak (1968), Jan Dobraczyński (1970), Jan Habdank (1968), Stanisław Podlewski (1967, 1969), Małgorzata Jaworska i Mirosław Machnacki (1978), Aleksandra Mianowska (1981), Andrzej M. Wrzeszcz (1983), Ewa Kurek (2001).

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl