fot. PAP/EPA

Formuła 1. Max Verstappen drugi raz z rzędu został mistrzem świta!

Holender Max Verstappen wygrał wyścig Formuły 1 o Grand Prix Japonii na torze Suzuka. Tym samym zapewnił sobie drugi z rzędu tytuł mistrzowski. Drugi był inny kierowca teamu Red Bull, Meksykanin Sergio Perez, a trzeci Monakijczyk Charles Leclerc z Ferrari.


Wyścig zaczął się w strugach deszczu. Wielu kierowców miało problemy z opanowaniem auta w takich warunkach. Już na pierwszym okrążeniu z toru wypadł Carlos Sainz z Ferrari. Uderzył tyłem w bandę bezpieczeństwa, uszkodził samochód i zakończył rywalizację. Problemy miał także czterokrotny mistrz świata Niemiec Sebastian Vettel (Aston Martin) i Fin Valtteri Bottas z Alfa Romeo Racing Orlen.

W tej sytuacji na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa i na trzecim okrążeniu wszyscy kierowcy zjechali do pit stopu, a wyścig został przerwany. Na poprawę pogody czekano ponad dwie godziny. W tym czasie dwukrotnie wyznaczano termin ponownego startu, ale go odraczano. Dopiero na 43 minuty przed końcem trzygodzinnego limitu czasu zdecydowano, że wyścig zostanie wznowiony za samochodem bezpieczeństwa.

Wszyscy kierowcy musieli mieć założone opony deszczowe i po czterech minutach jazdy w nadal padającym, choć mniej intensywnie, deszczu safety car opuścił tor. Pozostało 39 i pół minuty ścigania. Na czele jechał Max Verstappen. Za nim Charles Leclerc oraz Sergio Perez. Kilkanaście sekund straty do czołówki mieli Francuz Esteban Ocon z Alpine i Lewis Hamilton z Mercedesa.

Po kilku minutach, gdy tor zaczął wysychać, kierowcy zaczęli zjeżdżać na zmianę opon z deszczowych na przejściowe. Wtedy to na moment prowadzenie stracił Verstappen, którego wyprzedził Fernando Alonso z Alpine. Gdy Hiszpan zjechał na zmianę opon, sytuacja wróciła do normy i liderem ponownie został obrońca tytułu. 25-letni Holender pojechał doskonale. Jego przewaga nad drugim Leclerkiem rosła z każdą minutą. Ostatecznie w 12. w sezonie triumfie kolejnego rywala na mecie wyprzedził o ponad 25 sekund.

Naciskany przez Pereza Leclerc ściął ostatnią szykanę i choć minął linię mety jako drugi, to sędziowie nałożyli na kierowcę Ferrari pięciosekundową karę, przez co spadł on w klasyfikacji wyścigu na trzecią pozycję.

„To szalone uczucie, gdyż mijając linię mety nie spodziewałem się, że jestem już mistrzem świata” – przyznał Max Verstappen.

I był szczery, bo zamieszanie z klasyfikacją mistrzostw świata trwało ponad kwadrans. Po tym czasie F1 ogłosiła, że Holender może rozpocząć świętowanie drugiego z rzędu tytułu.

„Nasz strateg powiedział, że zabraknie nam punktu, bo nie mieliśmy najszybszego okrążenia. To, co się wydarzyło później było dla nas wszystkich ogromną niespodzianką” – przekazał konsultant Red Bull ds. sportów motorowych, Helmut Marko.

Sędziowie i przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) uznali bowiem, że choć na Suzuce nie przejechano wymaganych 75 procent dystansu, by zgodnie z regulaminem przyznać pełny pakiet punktów, to na takie rozwiązanie ostatecznie się zdecydowano.

Max Verstappen za zwycięstwo otrzymał 25 pkt, Leclerc za trzecie miejsce tylko 15. Gdyby nie kara nałożono na Monakijczyka, to Holender na tytuł mistrza świata musiałby jeszcze poczekać dwa tygodnie, do wyścigu o GP USA w Austin.

PAP

drukuj