Zdolność do miłowania wszystkich ludzi w świetle encykliki Benedykta XVI „Deus caritas est” cz. I


Pobierz Pobierz

Na wstępie warto przypomnieć, że przykazanie miłości bliźniego zostało bardzo
jasno i wyraźnie sformułowane w Piśmie św., zarówno w Starym jak i Nowym
Testamencie. Nakaz miłości bliźniego został już określony w Księdze Kapłańskiej:
"Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu,
ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego" (11,18). Słowa: "będziesz
miłował bliźniego jak siebie samego", w formie dosłownej lub sparafrazowanej,
powtarzają wszyscy Ewangeliści (Mt 5,43; Mk 12,31; Łk 10,27; 1 J 2,10; 3,15.23).
Warto dodać, że na kartach Ewangelii św. Mateusza, ten tekst powraca aż trzy
razy (5,43; 19,19; 22,39). Święty Paweł w Liście do Rzymian stwierdza, że
w przykazaniu miłości bliźniego streszczają się wszystkie przykazania: "Kto
bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż,
nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się
w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Podobne stwierdzenie
znajdujemy w Liście do Galatów: "Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym
nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego" (5,14).
Warto również nadmienić, że w Prawie Starego Testamentu "bliźni" oznaczał Izraelitę.
Chrystus Pan rozszerzył przykazanie miłości bliźniego na wszystkich ludzi,
bez wyjątku (Łk 10,25-37), w tym również na nieprzyjaciół. W Kazaniu na Górze,
sformułował ważny nakaz: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych,
którzy was prześladują" (Mt 5,44). Przykazanie to, tak radykalnie sformułowane,
po ludzku rzecz biorąc, wydaje się nie tylko bardzo trudne, ale dla wielu z
nas, wręcz prawie niewykonalne. Warto więc, być może, najpierw uświadomić sobie,
na jak wielorakie napotykamy trudności, związane z wypełnianiem tego przykazania.

1. Trudności związane z wypełnianiem przykazania miłości bliźniego

Nakaz miłości bliźniego dotyczy, jak wyżej powiedzieliśmy, wszystkich ludzi
bez wyjątku. Mając na uwadze stopień trudności związany z wypełnianiem tego
przykazania, można wyróżnić kilka kategorii osób, wobec których żywimy negatywne
uczucia, poczynając od zwykłej niechęci, czy dezaprobaty, aż do wyraźnej antypatii,
zadawnionego żalu, czy nawet nienawiści i jawnej wrogości.
Pierwsze trudności rodzą się już na płaszczyźnie czysto naturalnej i związane
są z naszą aparycją fizyczną oraz sposobem ubierania się i zachowania. Mówimy
np., że niektórzy ludzie nas "denerwują", ponieważ nie potrafimy zaaprobować
ich sposobu ubierania się, według nas zbyt ekstrawaganckiego, czy dziwacznego.
Wobec takich osób często jesteśmy uprzedzeni. Te odruchy niechęci rodzą się
niekiedy z bagatelnych przyczyn, które dotyczą np. dziwnego – w naszej ocenie
– rodzaju fryzury, czy wyzywającego makijażu. Nie zawsze również mamy do czynienia
z osobami dobrze ułożonymi, miłymi i kulturalnymi. Często nie potrafimy zaaprobować
odmienności innych ludzi, szczególnie wtedy, gdy ich sposób mówienia i zachowania,
wiele pozostawia do życzenia. Wobec takich osób w naszym sercu rodzi się antypatia
i niechęć.
Trudności mnożą się i potęgują, gdy na swej drodze spotykamy bliźnich, którzy
kiedyś w życiu wyrządzili nam dotkliwą krzywdę moralną lub materialną. Zdarza
się, że przez całe lata nosimy w sercu zadawniony żal, rozpamiętując doznane
zło, często przez nas wyolbrzymiane i szukamy sposobności do złego "rewanżu",
a nawet zemsty. Najczęściej unikamy kontaktu z takimi osobami i nie potrafimy
się zdobyć wobec nich na dobre słowo i gest pojednania. Z przykrością należy
stwierdzić, że takie "niezdrowe" relacje utrzymują się często przez całe lata,
między osobami żyjącymi pod jednym dachem; między sąsiadami i krewnymi. W tej
atmosferze, nawet drobne nieporozumienia przeradzają się w zacięte spory i
kłótnie, zatruwające normalne pożycie sąsiedzkie i rodzinne, nierzadko znajdujące
swój finał na wokandzie sądowej. W takich sytuacjach realizacja przykazania
miłości bliźniego napotyka na "mur" niechęci i uprzedzeń, bardzo trudny do
przebycia – niekiedy wręcz niepokonalny.
Największe jednak trudności napotyka realizacja przykazania miłości bliźniego,
gdy spotykamy ludzi niesprawiedliwych, którzy wyrządzają nam zło i jawnie nas
krzywdzą. W sytuacji utrzymującego się wysokiego bezrobocia, walka o miejsce
pracy często bywa okupiona wielkim cierpieniem. Lista nadużyć, stosowanych
przez wielu nieuczciwych pracodawców, nieustannie się wydłuża! Walka o byt
codzienny staje się coraz bardziej nieludzka i bezpardonowa! Świadomość doznanych
krzywd i poniesionych klęsk budzi w nas gorzki żal i głębokie rozgoryczenie.
Człowiek człowiekowi staje się wilkiem!
Relacje międzyludzkie w zakładach pracy, urzędach, szkołach i wyższych uczelniach,
nacechowane są, bardzo często, nieżyczliwością, zazdrością i zawiścią. Jakże
słuszna staje się sentencja, podana przez naszego wieszcza narodowego, Adama
Mickiewicza: "Człowiek dobry szuka kogo by wieńczyć, człowiek zły, szuka kogo
by dręczyć". Ilu dręczycieli znajduje się wśród nas! Potrafimy sobie dokuczać
nie tylko złym działaniem, ale i złym słowem. Ile szkody wyrządzają złe języki!
Psalmista charakteryzuje takich ludzi następująco: "Jak węże ostrzą swe języki,
jad żmijowy mają pod wargami" (Ps 140,4); "Ostrzą oni jak miecz swe języki,
a zatrute słowa kierują jak strzały" (Ps 64,4); "Jego twarz jest gładsza od
masła, lecz serce ma napastliwe. Jego słowa łagodniejsze od oliwy, a są to
obnażone miecze" (Ps 55,22). Jak trudno jest takich ludzi miłować!
Drodzy Bracia i Siostry! Powyżej scharakteryzowaliśmy, w wielkim skrócie, tylko
niektóre obszary rzeczywistości, w której żyjemy. Szczupłe ramy niniejszej
konferencji nie pozwalają na omówienie zła, związanego np. z mass mediami.
Jakże często i chętnie operuje się tam kłamstwami, pomówieniami i niesprawiedliwymi
insynuacjami! Jak nagminnie wprowadza się półprawdy w miejsce prawdy! Tu warto
zacytować dwa przysłowia dotyczące półprawdy: żydowskie – "Każda półprawda
jest całkowitym kłamstwem" oraz niemieckie – "Półprawda – to najbardziej niebezpieczne
kłamstwo". W konsekwencji, wobec tych wszystkich, którzy służąc "ojcu kłamstwa"
(J 8,44), deformują obraz rzeczywistości, odczuwamy głęboką niechęć, a nawet
odrazę. Przecież człowiek prawy brzydzi się kłamstwem i cierpi moralnie, kiedy
jest wprowadzany w błąd i oszukiwany. Zazwyczaj nie odróżniamy człowieka uwikłanego
w zło, od zła samego w sobie. Z tej racji odrzucając i dezaprobując zło, rozciągamy
swą dezaprobatę na człowieka uwikłanego w zło.
W sumie, mając na uwadze wyżej opisane relacje, musimy stwierdzić, że zachowanie
przykazania miłości bliźniego, w rzeczywistości w której żyjemy, napotyka na
rozliczne trudności. Nasze serca bardzo często przepełnia cała gama uczuć negatywnych,
które żywimy wobec naszych bliźnich. Niektórych ludzi po prostu nie lubimy
z racji ich wyglądu, sposobu bycia i zachowania. Wobec innych, odczuwamy głęboki
żal i pragnienie zemsty. Z tej racji potrafimy nawet cieszyć się z ich niepowodzeń
i nieszczęść. W naszych relacjach międzyludzkich pojawiają się dość często
uczucia niechęci i wrogości, poczynając od antypatii i nieżyczliwości aż do
zazdrości, zawiści, odrazy, nienawiści i zawziętej wrogości. Ten stan rzeczy
nie jest zgodny z naturą człowieka, który stworzony jest do miłości na obraz
i podobieństwo Boga, który jest miłością. Ojciec Święty Benedykt XVI stwierdza
w swej encyklice, że "imperatyw miłości bliźniego został wpisany w samą naturę
człowieka" (31). Człowiek, który nie kocha, postępuje wbrew swej naturze. Kto
porzuca swą naturę, popada w rozliczne cierpienia i udręki. Człowiek który
nienawidzi, jest chory. Jego serce zatruwane jest bezsilną złością i pragnieniem
zemsty. Taki człowiek żyje w samoudręczeniu. Nienawiść i wrogość do innych
odbiera mu radość życia.
Czy można uwolnić się od tych negatywnych uczuć? Czy można odrzucić antypatie,
zawiści i gniewy? Innymi słowy, czy można uwolnić się od udręki jaką sprowadza
brak miłości? Czy istnieje rozwiązanie tego problemu? Należy odpowiedzieć,
że na płaszczyźnie czysto ludzkiej, takie rozwiązanie jest prawie niemożliwe.
Natomiast w pełni jest możliwe na gruncie wiary w Boga, który jest miłością.

2. Charakterystyka miłości chrześcijańskiej

"Bóg jest miłością" (1 J 4,16). Istoty Boga nie jesteśmy w stanie do końca
pojąć, ani w pełni zrozumieć. Stąd też miłości Boga też nie jesteśmy zdolni
do końca pojąć, ani scharakteryzować. Miłość ta jest tak doskonała, jak doskonały
jest sam Bóg; przewyższa ona wszystko, co człowiek jest w stanie określić ludzkimi
słowami. Z drugiej strony, mając na uwadze doświadczenie miłości weryfikujące
się w historii zbawienia, możemy opisać niektóre konstytutywne elementy Bożej
miłości. Ojciec Święty Benedykt XVI w swej encyklice "Deus caritas est", analizując
przejawy miłości Boga do ludzi, dokonuje pewnych ważnych ustaleń, dotyczących
istoty tej miłości. Jego wywody można pogrupować wokół kilku kluczowych tez.
W potocznym rozumieniu miłość dla wielu kojarzy się z uczuciem. Mając to na
uwadze Ojciec Święty stwierdza, że owszem, miłość jest uczuciem, lecz jej pełny
wymiar sięga daleko szerzej, bo obejmuje wszystkie sfery ludzkiej egzystencji.
"Do dojrzałości miłości – stwierdza Benedykt XVI – należy to, że angażuje wszystkie
potencjalne możliwości człowieka i włącza, by tak rzec, człowieka w swój całokształt"
(17). "Poza tym – pisze Ojciec Święty – miłości nie można nakazać; jest ona
ostatecznie uczuciem, które może być lub nie być, lecz które nie może być stworzone
przez wolę" (16). "W procesie spotkania – pisze dalej Papież – pokazuje się
również wyraźnie, że miłość nie jest tylko uczuciem. Uczucia przychodzą i odchodzą.
Uczucie może być cudowną iskrą rozniecającą, lecz nie jest pełnią miłości"
(17). Spotkanie z Bogiem, stwierdza dalej Ojciec Święty "wymaga jednak również
zaangażowania naszej woli i naszego intelektu. Rozpoznanie Boga żyjącego jest
drogą wiodącą do miłości, a tak naszej woli na Jego wolę łączy rozum, wolę
i uczucie w ogarniający wszystko akt miłości" (17).
Dalsze kluczowe stwierdzenie zamyka się w określeniu "wspólnota" (communitas).
Ojciec Święty stwierdza dalej, że miłość w miarę dojrzewania i wzrostu, przekształca
się we wspólnotę, wyżej wymienionych sfer: wolitywnej, uczuciowej i rozumowej.
"Idem velle atque idem nolle – chcieć tego samego, i nie chcieć tego samego,
to właśnie starożytni uznawali za prawdziwą treść miłości: stać się podobnym
jedno do drugiego, co prowadzi do wspólnoty pragnień i myśli. Historia miłości
między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli
wzrasta w jedność myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają
się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą wolą, którą
narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą" (17).
W powyższych wypowiedziach zawarte jest też stwierdzenie, że proces wzrostu
miłości polega na upodobnieniu, które prowadzi do wzrostu jedności (jednomyślności).
Dalsze bardzo ważne stwierdzenie, dotyczy boskiego charakteru i boskiego źródła
miłości. Pod koniec pierwszej części swej encykliki, Ojciec Święty zamieścił
bardzo ważne zdanie: "Miłość jest Boska, ponieważ pochodzi od Boga i łączy
nas z Bogiem (Amor divinus est, quoniam ex Deo procedit isque nos cum Deo
coniungit)". Miłość ta jawi się jako boska moc Ducha Świętego, która jednoczy
serca wszystkich wierzących z sercem Bożym. "Duch bowiem – pisze Ojciec Święty
– objawia się jako wewnętrzna moc (interior potestas), która harmonizuje serca
[wierzących] z sercem Chrystusa i uzdalnia ich do miłowania braci tak, jak
On ich umiłował" (19). Nieco dalej, Papież powraca do tej myśli, kiedy pisze:
"Duch jest także mocą (vis), która przemienia serce wspólnoty kościelnej, aby
była w świecie świadkiem miłości Ojca, który chce uczynić z ludzkości jedną
rodzinę w swoim Synu" (19). Ta moc Ducha Świętego jest darem, którym Bóg nas
napełnia. Tę prawdę o miłości Bożej, która jest darem, Ojciec Święty wielokrotnie
podkreśla. Już we wstępie do swej encykliki, określając jej cel, pisze: "Dlatego
w pierwszej mojej encyklice pragnę mówić o miłości, którą Bóg nas napełnia
i którą mamy przekazywać innym" (1; por paragrafy: 7, 17, 18). Z tej racji
też, Ojciec Święty podkreśla, że miłość staje się nie tylko przykazaniem, ile
stanowi odpowiedź człowieka na otrzymany dar: "Ponieważ Bóg pierwszy nas umiłował
(por. 1 J 4,10), miłość nie jest już przykazaniem, ale odpowiedzią na dar miłości,
z jaka Bóg do nas przychodzi" (1).
W wymiarze egzystencjalnym prawdziwa miłość, czyli miłość uporządkowana według
mądrości Bożej, weryfikuje się w trzech aspektach: po pierwsze, w pragnieniu
przebywania razem; po drugie, w pragnieniu dzielenia się posiadanymi dobrami;
oraz po trzecie, w gotowości do ofiar i poświęceń, aż do oddania życia za osobę
umiłowaną. Ojciec Święty w swej encyklice zwraca szczególną uwagę na trzeci
z wymienionych aspektów, który najpełniej weryfikuje się w miłości Boga, który
"tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego
wierzy […] miał życie wieczne" (J 3,16; paragraf 1; por. paragrafy: 10, 12,
17). "W Jego śmierci na Krzyżu – pisze Benedykt XVI – dokonuje się owo zwrócenie
się Boga przeciwko samemu sobie, poprzez które On ofiaruje siebie, aby podnieść
człowieka i go zbawić – jest to miłość w swej najbardziej radykalnej formie.
[…] Wychodząc od tego, można zdefiniować czym jest miłość" (12).

3. "Bóg pierwszy nas umiłował i nadal nas kocha jako pierwszy" (17)

Już we wprowadzeniu do swej encykliki Benedykt XVI akcentuje fakt, że "Bóg
pierwszy nas umiłował" (1), odwołując się do słów św. Jana: "W tym przejawia
się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał
Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy" (1 J 4,10). Miłość
Boga do człowieka przejawia się już w dziele stworzenia. Bóg jest – przypomina
Ojciec Święty – "stworzycielem nieba i ziemi, […] cała rzeczywistość, w której
żyjemy, pochodzi od Boga" (9). "To oznacza, że to jego stworzenie jest mu drogie
dlatego właśnie, że przez Niego było chciane, przez Niego uczynione. W ten
sposób pojawia się teraz drugi ważny element: ten Bóg kocha człowieka" (9).
Miłość Boga do człowieka weryfikuje się w historii ludu wybranego. "Bóg jedyny,
w którego wierzy Izrael, miłuje osobiście. Jego miłość ponadto jest miłością
wybrania: spośród wszystkich ludów dokonuje wyboru Izraela i miłuje go – mając
jednak na celu uzdrowienie w ten sposób całej ludzkości" (9). Miłość Boga do
człowieka najbardziej objawia się w dziele odkupienia. Bóg sam "ofiarowuje
siebie, aby podnieść człowieka i go zbawić – jest to miłość w swej najbardziej
radykalnej formie" (12). Bóg tak umiłował człowieka, że w swym oddaniu poszedł
jeszcze dalej, ustanawiając Eucharystię. Boski Logos, odwieczna mądrość "stał
się dla nas prawdziwie pokarmem – jako miłość" (13). "Obraz zaślubin Boga z
Izraelem staje się rzeczywistością w sposób wcześniej niepojęty: to, co było
przebywaniem przed Bogiem, teraz, poprzez udział w Ofierze Jezusa, uczestnictwo
w Jego Ciele i Jego Krwi, staje się zjednoczeniem" (13).
Dzięki tej miłości, jaka Bóg objawił w dziele stworzenia i odkupienia, "miłość
nie jest już przykazaniem, – stwierdza Benedykt XVI – ale odpowiedzią na dar
miłości, z jaką Bóg do nas przychodzi" (1). Bóg ofiarowuje człowiekowi swą
miłość w sposób "tajemniczy i darmowy" (1).

4. "Miłość wzrasta poprzez miłość" (18)

W zakończeniu pierwszej części swej encykliki Benedykt XVI zamieszcza zdanie,
które syntetycznie ujmuje istotę miłości chrześcijańskiej: "Miłość Boga i miłość
bliźniego są nierozłączne: są jednym przykazaniem. Jednak obie te miłości czerpią
życie z miłości pochodzącej od Boga, który pierwszy nas umiłował. Tak więc
nie chodzi tu już o przykazanie z zewnątrz, które narzuca nam coś niemożliwego,
lecz o doświadczenie miłości darowanej z wewnątrz, i tą miłością, zgodnie ze
swoją naturą, należy się dzielić z innymi. Miłość wzrasta poprzez miłość" (18).
Miłość "pochodzi od Boga" (18). Benedykt XVI podkreśla tę prawdę wyrażona przez
św. Jana słowami: "Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z
Boga" (1 J 4,7). Tylko poprzez obcowanie z Bogiem możemy napełniać się Jego
miłością. "Kto chce dawać miłość, sam musi ją otrzymać w darze" (7) – stwierdza
Benedykt XVI. Ojciec Święty wskazuje na przykład Mojżesza, "który wciąż powraca,
wchodzi do świętego namiotu, prowadzi dialog z Bogiem, aby mógł dzięki temu,
wychodząc od Boga, być do dyspozycji swego ludu" (7). Tylko człowiek napełniony
miłością Boga, poprzez obcowanie z Nim, może "otrzymaną" miłość dalej przekazywać,
czyli miłować bliźniego. Miłość bliźniego, stwierdza Ojciec Święty, "może być
urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie
z Bogiem" (18). Miłość do człowieka "karmi się spotkaniem z Chrystusem" (34).
"Modlitwa, jako sposób czerpania wciąż na nowo sił od Chrystusa, staje się
całkiem konkretną koniecznością" (36). Kto nie jest napełniony miłością Boga,
poprzez obcowanie z Nim, ten nie będzie zdolny do autentycznej miłości bliźniego.
Benedykt XVI powyższą prawdę formułuje następująco: "Jeżeli w moim życiu brak
zupełnie kontaktu z Bogiem, mogę widzieć w innym człowieku zawsze jedynie innego
i nie potrafię rozpoznać w nim obrazu Boga" (18). Kto natomiast będzie ciągle
szukał kontaktu z Bogiem, w modlitwie i kontemplacji, ten będzie zdolny miłować
drugiego człowieka, widząc w nim istotę stworzoną na obraz i podobieństwo Boga.
Człowiek napełniony miłością Boga, będzie w stanie patrzeć na drugiego człowieka
z perspektywy Jezusa Chrystusa. Ojciec Święty akcentuje, że tylko "intymne
spotkanie z Bogiem" w miłości staje się źródłem prawdziwej miłości bliźniego.
"Miłość Bliźniego – pisze Ojciec Święty – polega właśnie na tym, że kocham
w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet
nie znam lub do niego nie czuję sympatii" (18). Napełniony miłością Bożą "uczę
się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia,
ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem.
[…] Patrzę oczyma Chrystusa i mogę dać drugiemu o wiele więcej niż to, czego
konieczność widać na zewnątrz: spojrzenie miłości, którego potrzebuje" (18).
Siostry i Bracia!
Pod koniec naszych rozważań warto uświadomić sobie, że całość nauki Ojca Świętego
Benedykta XVI na temat miłości bliźniego, można ująć w trzech głównych punktach:
1. Po pierwsze. Bóg miłuje każdego człowieka. Ta Jego miłość jest odwieczna,
niezmienna i doskonała, tak jak sam Bóg jest doskonały. Bóg pierwszy wychodzi
z inicjatywą miłowania, co Papież podkreśla w słowach: "Bóg pierwszy nas ukochał
i nadal nas kocha jako pierwszy" (17). Szukając analogii do ludzkich spraw,
można powiedzieć, że to Bóg nam się "oświadcza", jak chłopak oświadcza się
dziewczynie!
2. Po drugie. Jeśli pozytywnie odpowiemy na propozycję Boga miłującego nas,
czyli jeśli przyjmiemy "Boże oświadczyny", będziemy tak jak narzeczony szukać
kontaktu z narzeczoną, czyli szukać kontaktu z Bogiem, w modlitwie serca, w
medytacji, w kontemplacji, w Eucharystii i w każdej chwili naszego życia. Przez
obcowanie z Bogiem, zostaniemy napełnieni Bogiem, czyli Bożą miłością, która
jest światłem, ogniem i mocą; światłem dla umysłów, ogniem dla serc oraz mocą
dla naszej woli. Kto się do Boga nie zbliży, kto się nie otworzy na Jego przyjęcie,
ten nie doświadczy Jego miłości – nie będzie nią napełniony!
Gdyby szukać analogii, to można by zobrazować to na prostym przykładzie. Dzisiaj
wszyscy posługują się telefonem komórkowym. Wiemy dobrze, że bateria tego telefonu
potrzebuje ładowania elektrycznego. Bez ładowania prądem telefon nie działa.
Jeśli my nie "podłączymy się do sieci" Bożej miłości, nie będziemy nią napełnieni
i nie będziemy w stanie miłować, jak Bóg miłuje: "sposób, w jaki miłuje Bóg,
staje się miarą ludzkiej miłości" (11) – przypomina Ojciec Święty Benedykt
XVI.
3. Po trzecie. Napełnieni Bożą miłością, Bożym światłem, ogniem i mocą, będziemy
w stanie miłować wszystkich ludzi, tak jak Chrystus wszystkich miłował. Wtenczas
patrząc na innych "oczyma Chrystusa", dostrzeżemy w każdym człowieku "obraz
Boży", dziecko Boże i stworzenie Boże. Napełnieni Bożą miłością potrafimy zaaprobować
każdego człowieka, potrafimy zapomnieć krzywdy, odrzucić urazy i wyciągnąć
rękę do zgody. Mocą ognia miłości "wypalimy" z naszych serc ślady wszelkiej
wrogości i nienawiści – zostaniemy uwolnieni od dławiącej nas żądzy zemsty
i zawziętej wrogości.
Bracia i Siostry!
Cały świat jest jak jeden wielki ogród Boży, w którym obok pięknych kwiatów
i wonnych ziół rosną pokrzywy, ciernie i osty. Tę różnorodność spotykamy wśród
naszych bliźnich: niektórzy z nich są podobni do cudnych lilii i wdzięcznych
róż oraz piwonii, inni – do pokrzyw, cierni oraz ostów. Przyjmijmy Boży ogród
z całym jego bogactwem i różnorodnością! To wszystko co w nim – jest Boże.
Mocą Bożej miłości napełnieni, będziemy w stanie zaaprobować, zaakceptować,
polubić i pokochać wszystkich ludzi.
Błagajmy Ducha Świętego, Ducha Bożego, byśmy potrafili otworzyć się na Bożą
miłość, abyśmy zapragnęli obcować z Bogiem w każdej chwili naszego życia, byśmy
napełnieni mocą Bożej miłości uzyskali zdolność miłowania wszystkich ludzi.
Amen.

drukuj