„Z Ojczyzny jezusa”


Pobierz Pobierz

Pokój i Dobro!

14 maja 1948 r., a więc dokładnie 60 lat temu, została proklamowana niepodległość państwa Izrael. Poprzedziła ją podjęta rok wcześniej decyzja Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych (29.11.1947) o podziale znajdującej się pod mandatem brytyjskim Palestyny na dwa państwa. Nowopowstałe państwa, jedno arabskie a drugie żydowskie, miały być połączone unią ekonomiczną. Decyzję tę odrzuciła Liga Państw Arabskich doprowadzając w konsekwencji do wybuchu pierwszej wojny arabsko-izraelskiej. Od tamtego czasu trwa „konflikt bliskowschodni”. 60 rocznica powstania państwa izraelskiego, jak mówi Nathan Ben Horin, były przedstawiciel Izraela przy Watykanie, to również „60 lat wojny bratobójczej i bezsensownej, ponieważ tak naprawdę obydwa nasze narody pozostaną na tej samej ziemi jeden obok drugiego, a nie jeden zamiast drugiego”.

Z okazji rocznicy są organizowane wielorakie inicjatywy, na które Izrael wyda ponad 26 milionów Euro. Tysiące biało-niebieskich flag z gwiazdą Dawida powiewa wzdłuż ulic i dróg. Znajdują się one niemal na każdym budynku oraz na licznych samochodach z izraelską rejestracją. W miniony czwartek, 8 maja, mieszkańcy Izraela podziwiali niespotykane do tej pory pokazy pirotechniczne, a w Jerozolimie mury Starego Miasta zostały zamienione na gigantyczny ekran spektaklu laserowych świateł. Tej nocy, hymn narodowy Izraela, Ha-Tiqwa, co znaczy „Nadzieja”, był grany i śpiewany jednocześnie w dziesiątkach izraelskich miejscowości oraz wielu wspólnotach żydowskich za granicą. W oficjalnych uroczystościach przewidzianych na 14 maja zapowiedziało swój udział kilkudziesięciu szefów państw i rządów, między innymi prezydent RP, pan Lech Kaczyński. Pytanie jakie się nasuwa w kontekście celebrowanej rocznicy dotyczy przyszłości państwa Izrael. Marzeniem, które na pewno i od zawsze gości w sercu Izraelczyków jest pokój. David Ben-Gurion i ojcowie założyciele nowego państwa w deklaracji niepodległości napisali między innymi: „Państwo Izrael (…) będzie wspierać rozwój kraju dla pożytku wszystkich jego mieszkańców. Zbudowane będzie na podstawach wolności, sprawiedliwości i pokoju – tak jak je widzieli prorocy Izraela”.

Wielu żydowskich intelektualistów, jak np. Izrael Szahak, autor książki: „Żydowskie dzieje i religia”, promuje pokojową wizję głoszoną przez proroków. Uważają oni, że pokój byłby korzystny dla wszystkich krajów Bliskiego Wschodu. Niestety takie rozwiązanie wydaje się być bardzo dalekie. Rozczarowany ambasador Ben Horin mówi o niekończących się rakietowych atakach skierowanych przeciwko izraelskim miejscowościom na Negewie. I dodaje: „Są one odmową uznania milenijnego związku jaki łączy naród izraelski z ziemią swych początków. Taka sytuacja sprowokowała łańcuch wojen, terroryzmu, odwetu, niosących dziesiątki tysięcy ofiar”. Konflikt izraelsko-palestyński nie rokuje szybkiego rozwiązania. Niezbędnym byłoby porozumienie o podziale ziemi. Do tego podziału musi dojść nawet jeśli ceną będą bolesne wyrzeczenia. Dziś potrzeba obu narodom politycznego realizmu. Żadna ze stron nie może domagać się wszystkiego. Palestyńczycy muszą wyrzec się desperackich ataków kamikaze i wojny zaczepnej przy użyciu rakiet Qassam. Izraelczycy natomiast ze swej strony powinni zaprzestać ślepej okupacji, realizowanej przez nowe osiedla na palestyńskich terytoriach oraz masowych zniszczeń dokonywanych przez czołgi z gwiazdą Dawida.

Opozycjoniści agresywnej polityki izraelskiej mówią o podwójnym zagrożeniu państwa. Lepiej znanym i nagłośnionym jest oczywiście zagrożenie „zewnętrzne”, czyli konflikt z krajami arabskimi powstały w wyniku utworzenia 60 lat temu państwa Izrael. Obecnie problem ten podsycany jest przez upór Iranu, Syrii i niektórych arabskich ruchów fundamentalistycznych, które nie godzą się na istnienie państwa Izrael. Żydzi, chcąc stworzyć trwałą przyszłość, muszą myśleć także o swej „wewnętrznej” stabilności. Przypomnijmy dla przykładu, że Izrael jest jednym z niewielu krajów na świecie, który nie ma jeszcze konstytucji określającej zasady łączące wszystkich obywateli. Czy konstytucja byłaby jednak w stanie połączyć izraelskich obywateli to znaczy ortodoksyjnych Żydów z obywatelami o laickich przekonaniach, Żydów z Arabami, pierwszych osadników z nowoprzybyłymi emigrantami z Republik byłego Związku Radzieckiego?

Parlament izraelski powołał specjalną komisję, która zajmuje się konstytucją, ale trzeba postawić sobie kluczowe pytanie czy tak naprawdę konstytucja jest rozwiązaniem. Pytanie wydaje się być uzasadnione gdyż na przykład w Wielkiej Brytanii nie ma konstytucji, a państwo funkcjonuje i zapewnia demokratyczne prawa wszystkim swoim obywatelom. W Izraelu istnieje zbiór praw podobnych do konstytucji, lecz tego czego brakuje to tak zwany pierwszy paragraf, określany też preambułą. W rzeczywistości jest on najtrudniejszy do napisania. Sergio Della Pergola, zajmujący się zagadnieniami demograficznymi Izraela, twierdzi: „Myślę, że niemożliwością jest umieszczenie wszystkich komponentów państwa Izrael w tym jednym artykule. Jeśli napiszemy, że państwo Izrael ma być żydowskie to przeciwstawi się temu ludność arabska. Jeśli napiszemy, że nim nie jest to spotkamy się z opozycją Żydów ortodoksyjnych. Myślę, że nie ma właściwego rozwiązania”.

Ibrahim Sarsur, deputowany do parlamentu izraelskiego (Knesset) jako przedstawiciel mniejszości arabskiej w Izraelu, uważa, że „konstytucja nie polepszyłaby obecnej sytuacji mniejszości arabskiej. Istniejące status quo nie jest zadowalające, niemniej jednak jest ono mniej szkodliwe niż posiadanie konstytucji, która nie zabezpieczałaby praw i przywilejów mniejszości arabskiej”. To właśnie współistnienie większości żydowskiej z dość liczną mniejszością arabską, która sięga około 20%, jest kolejnym elementem zagrożenia „wewnętrznego” Izraela. „Zarówno Arabowie jak i Żydzi nie mają żadnego innego miejsca dokąd mogliby się udać – wyjaśnia Sarsur – Izrael nie może wysłać ludności arabskiej do innego kraju ani też Arabowie nie mogą wyrzucić Żydów do morza. Obydwa narody muszą nauczyć się wspólnego życia w pokoju”.

Z okazji rocznicy powstania Izraela wielu intelektualistów podjęło próby analizy historii ostatnich 60 lat. W 1948 roku nowopowstałe państwo liczyło około 650 tys. obywateli. Dzisiaj Izrael ma prawie siedem i pół miliona mieszkańców. Nie jest to jednak jednolite państwo. Istniejący problem mniejszości mógłby zostać częściowo rozwiązany, jeśli weźmie się pod uwagę rewizję granic. Ludność arabska mogłaby zamieszkać w państwie palestyńskim. Ale takiego rozwiązanie nie chcą ani Izraelczycy, ani Palestyńczycy mieszkający w granicach Izraela sprzed 1967 roku.

Abp Fuad Twal, następca patriarchy łacińskiego Jerozolimy, w wywiadzie dla niemieckiej agencji informacyjnej, stwierdził, iż katolickie wspólnoty w Ziemi Świętej nie będą świętowały obchodów 60-lecia powstania państwa Izrael. Palestyńscy chrześcijanie nie mają żadnych powodów do radości. Minione 60 lat to dla nich czas konfliktu, wypędzeń i wojny. „Na Zachodnim Brzegu Jordanu – zaznaczył abp Twal – odczuwa się olbrzymi ciężar okupacji”. Nic więc dziwnego, że izraelski dzień niepodległości (Jom Ha-Acmaut) jest postrzegany przez Arabów jako dzień katastrofy (Jom Al-Nakba). Czy huczne obchody rocznicowe, ignorujące cierpienia palestyńskiego narodu, nie naśladują powszechnego w okresie cesarstwa hasła ludu rzymskiego, „chleba i igrzysk”, wyrażającego żądania ograniczające się do zaspokajania przyziemnych i egoistycznych potrzeb tylko po to, by zapomnieć o tym co najważniejsze?


o. dr Jarzy Kraj

drukuj