Wspólne mieszkanie małżonków z teściami


Pobierz

Pobierz

Tekst nieautoryzowany z wielu źródeł zebrany i opracowany przez X. Pawła Nowogórskiego

Rdz 2,24 – Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.

Ef 5, 28-33-28 Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. 29 Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, 30 bo jesteśmy członkami Jego Ciała. 31 Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem6. 32 Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła7. 33 W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!

MT 19 4-6 4 – On odpowiedział: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? 5 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”.

Mk 10,2-16

Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.

W dzisiejszych rozmowach poruszamy temat: Wspólne mieszkanie małżonków z teściami, a szczególnie „Bożej wizji małżeństwa w aspekcie „opuści człowiek ojca i matkę…”. To temat bardzo obszerny, jak każdy, który dotyczy wychowania.

Proces wychowania dziecka powinien przygotować do życiowej samodzielności, odpowiedzialności, dojrzałości. Rodzice nie wychowują dziecka dla siebie – jeżeli tak jest, jest to miłość głęboko raniąca (w sytuacji gdy przybywa jedynaków, ryzyko takich zachowań jest dziś duże). Wiele małżeństw się rozpadło, ponieważ mąż nie przestał być ukochanym synkiem swojej mamusi, nie przestał trzymać się jej przysłowiowej „spódnicy”, nie opuścił jej ani zewnętrznie ani wewnętrznie. U matki szuka rady, z nią nieustannie porównuje swoją wybrankę. Jak długo żona nie jest dla męża tą jedyną, najważniejszą i najbliższą osobą, tak długo nie będzie się czuła bezpiecznie w relacji małżeńskiej – zawsze będzie tą „drugą”. Przyjdzie moment, że nie wytrzyma presji i może zdecydować się, by odejść. Oczywiście może dojść też do sytuacji odwrotnej: jeśli żona nie opuści ojca, nie jest otwarta na męża jako partnera, nie będzie w stanie do końca mu zaufać. Jeżeli żyje w zbyt silnej symbiozie z matką, to mąż ma w istocie… jakby dwie żony! Uniezależnienie się od rodziców dotyka nie tylko relacji osobowej. Chodzi również o mentalne oderwanie się od wyniesionych z domu wzorców życia. Bardzo destrukcyjne jest uzależnienie finansowe od teściów – zdarza się, że czują się oni ofiarodawcami, uzurpując sobie tym samym prawo do ingerowania w sprawy ich dzieci. I tak błędne koło się zamyka.

Świadomość toksyczności wspomnianych relacji jest bardzo żywa w naszej tradycji. I tak symbolem odcięcia się od domu są tzw. Oczepiny. Ten symbol  ma zasygnalizować, iż stare więzy zostały przerwane i od tego momentu zaczął się nowy rozdział ich życia.

Zdarza się również i tak, że młodzi w chwili konfliktu biegną do mamy po radę i pomoc i okazuje się, że problem wtedy może się rozrastać. Chociaż myślę, że należy tu mówić nie o winie, a raczej o przyczynach. Najlepiej jest, gdy rodzice prezentują taką postawę: jesteśmy otwarci na to, by wam pomóc, ale nie narzucamy się z tą pomocą i zachowujemy odpowiedni dystans. Dobrze jest, gdy dzieci mają świadomość, że rodzice mogą być dla nich wsparciem. Jednak rodzice nie powinni nieproszeni narzucać się ze swoimi radami, nawet jeśli znają lepsze rozwiązanie. Dziś wiele par skarży się na ten problem. Najczęściej chodzi o matki. Właśnie one wykazują niejednokrotnie daleko idącą niedelikatność. Wszystkie krytyczne uwagi na temat wychowania dzieci, kierowane pod adresem synowych, są niedopuszczalne i czynią wiele złego młodym małżeństwom. Podobnie mąż córki jest nowym członkiem naszej rodziny, co nie oznacza, że mamy go wychowywać. Jego rodzice już to zrobili. Nawet jeśli uważamy, że nie zrobili tego najlepiej, to nie powinniśmy ich poprawiać. Najważniejsze jest zachowanie odpowiednio dużego dystansu i niemieszanie się w sprawy młodych. Z drugiej strony, małżonkowie powinni zastanowić się, czy rodzice są najlepszymi rozjemcami w sporach ze współmałżonkiem. Zazwyczaj nie są obiektywni, trudno im nie stanąć po stronie swojego dziecka. Często młoda żona czy młody mąż wtajemniczają rodziców w małżeńskie problemy, a potem jest tak, że para dawno już rozwiązała swój problem, a rodzice nie mogą tego zapomnieć. W ich mniemaniu ktoś obcy skrzywdził ich dziecko i mimo że młodzi dawno już sobie to wybaczyli, rodzicom trudno jest o tym nie myśleć. Jeżeli czasem potrzebujemy porady, to lepiej zwrócić się do przyjaciół, którzy mają większy staż małżeński lub w poważniejszych sprawach pójść do spowiednika, poradni rodzinnej, a nie do swoich rodziców.

Spójrzmy na teściów, jak wyglądają sprawy. W zdecydowanej większości zięciowie i synowe chwalą swoich teściów. Wyrażają się o nich pozytywnie. Twierdzą, że są przyjaciółmi i darzą się nawzajem wielkim szacunkiem, że nie mogą o nich powiedzieć złego zdania. I to jest prawda! Teściowe i teściowe również mają podobne zdania. Rzadko zdarzają się przypadki zawiści, zazdrości wręcz nienawiści, ale one też występują. Ale nie o takie rozumienie tu chodzi!

W kontekście słów „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” chodzi o pewną hierarchię decydującą o zbudowaniu trwałego związku, które trzeba wypełnić, zanim się w ten związek wejdzie. Pierwsza zasada zawarta w tym wersecie to kolejność: Opuszczenie, połączenie i jedno ciało. Zatrzymam się dziś tylko przy pierwszym – opuszczenie. Tak jak niemowlę nie może dalej rosnąć i rozwijać się, dopóki nie opuści łona matki i póki nie zostanie odcięta pępowina łącząca je z nią, tak samo małżeństwo nie może się w pełni rozkwitnąć bez opuszczenia domu rodzinnego. I pomimo że opuszczenie ojca i matki wiąże się często z bólem, jest to niezbędne cierpienie, które trzeba znieść dla dobra swojego związku.

Aby w pełni zrealizować ten pierwszy etap, należy osiągnąć samodzielność zawodową – czyli zdobyć takie wykształcenie, które zagwarantuje znalezienie pracy pozwalającej na utrzymanie siebie i rodziny. Następnie trzeba uzyskać niezależność finansową, pozwalającą na wyprowadzenie się z domu rodzinnego. Element wyprowadzenia się jest to techniczny sposób opuszczenia rodziców, oddzielenia się od nich, pozwalający na odczucie pełni samodzielności i niezależności. W tych treściach zawiera się także osiągnięcie samodzielności emocjonalnej i psychicznej, pozwalającej egzystować bez prowadzenia za rękę. Jest to umiejętność zatroszczenia się nawet o podstawowe elementy życia, jak na przykład załatwienie formalności w urzędzie czy zadbanie o własne zdrowie. Mowa tu również o podjęciu odpowiedzialności za siebie, za swoje czyny. Opuszczenie to także gotowość do podjęcia odpowiedzialności za inne osoby – za współmałżonka, za poczęte dziecko, to dojrzałość do pełnienia roli męża, żony, rodzica. To także świadomość gotowości do podjęcia ofiary za innych, do poświęcenia się, cierpienia, to znajomość podstawowych zasad moralnych, treści Dekalogu i katechizmu oraz rozumienie istoty sakramentalności małżeństwa.

Często, powtarzam czasami nawet sami rodzice uniemożliwiają dziecku realizację tego kroku, zniewalając je psychicznie, uzależniając je od siebie emocjonalnie, a także ekonomicznie. W usamodzielnieniu się na wielu płaszczyznach pomaga wyjazd dziecka na studia do innego miasta. W przeszłości łatwiej było realizować ten etap życia przedmałżeńskiego – ze względu na szybsze dojrzewanie psychiczne człowieka niż obecnie. Nawet warunki skrajne, np. wojna i jej konsekwencje, znacznie przyśpieszały wejście w dorosłość, często bardzo młodych ludzi.

Dlatego też dawne rodziny wielopokoleniowe nie przeszkadzały w funkcjonowaniu małżeństwa bez wyprowadzenia się młodych z domu, gdyż zarówno rodzice, jak i młodzi małżonkowie byli kiedyś bardziej świadomi swoich ról życiowych. Istotne znaczenie miały zapewne wówczas także zależności ekonomiczne, majątkowe, dziedziczenie, konieczność pozostawania kobiet na utrzymaniu mężów, jak i silny patriarchat rodzin, uznanie autorytetu seniora, czasami też seniorki rodziny. U podstaw rodziny wielopokoleniowej był także bardzo wysoki poziom rozumienia istoty roli męża, ojca, żony, matki, ale i odpowiedzialności za szerszą społeczność, za naród.

W obecnych warunkach, kiedy poziom dojrzałości emocjonalnej, psychicznej, jak i odpowiedzialności za siebie oraz za innych zostaje daleko w tyle za dojrzałością fizyczną, wyprowadzenie się z domu rodzinnego, nawet kosztem przesunięcia w czasie momentu zawarcia związku małżeńskiego, staje się warunkiem fundamentalnym do zbudowania trwałego małżeństwa.

Muszę to podkreślić bardzo mocno i jasno powiedzieć, że wyprowadzenie się z domu nie powoduje zerwania więzi z rodzicami, zatarcia odpowiedzialności dzieci za rodziców, szczególnie tych w podeszłym wieku. Stwarza to jednak dla obu stron płaszczyznę wyjściowego komfortu i ułatwia rozwijanie wzajemnego szacunku. Łatwiej jest się szanować na odległość, nie będąc od siebie zależnym. Zamieszkanie wspólne ma wprawdzie swoje korzyści, ale jest ich znacznie mniej niż strat i często dużych napięć wynikających z takich okoliczności. Jeżeli natomiast sytuacja taka staje się nieuniknioną koniecznością, wymaga to od obu stron ogromnej tolerancji, nieustannych kompromisów. Należy jednak podkreślić, że taki stan rzeczy powinien być potraktowany jako przejściowy, tymczasowy, ze stałą świadomością konieczności wyprowadzenia się.

Opuszczenie rodziców jest dojrzałością godną uznania, że rodzice są  nadal bardzo ważni, ale inaczej niż to było do tego momentu. Trzeba przyjąć, że na pierwszym miejscu sytuuje się współmałżonek, następnie dzieci będące owocem małżeństwa, a dopiero potem rodzice i rodzeństwo, znajomi itd. Także rodzice muszą uznać tę prawdę.

Słowo „opuszczenie” należy rozumieć jako słowo pozytywne i jeden z warunków, aby samemu założyć rodzinę.

Opuszczenie rodziców oznacza opuszczenie ich emocjonalne i porzucenie swojej zależności od nich. Oznacza także, że jesteśmy zdolni żyć swoim własnym życiem, podejmować własne decyzje i być odpowiedzialni już nie przed rodzicami, ale przed Jezusem.

Kiedy jesteśmy dziećmi musimy robić to, co każą nam rodzice. To jest także wolą Bożą, aby dziecko było posłuszne swoim rodzicom i rodzice mają uczyć swoje dzieci jak mają być im posłuszne. Tak, aby posłuszeństwo było motywowane miłością, a nie lękiem, a także żeby nie wynikało z manipulacji.

Jest Bożą wolą, aby dziecko było posłuszne i jest to także potrzebne dla dziecka. Jest też niezbędne, aby dziecko zgadzało się z rodzicami. Kiedy dorastamy zaczynamy zauważać, że nasi rodzice popełniają błędy. Ale wewnątrz nas ciągle jest to dziecko, które zgadza się z tym jacy rodzice są i jak nas traktują. Nawet jeśli robią pewne rzeczy w niewłaściwy sposób.

Opuszczenie rodziców w tej relacji, jaką miałem względem nich kiedy byłem dzieckiem jest ważne dla mojej relacji z samym sobą, także dla mojej relacji z Jezusem i również dla mojej przyszłej relacji ze współmałżonkiem. To powoduje wielkie problemy w małżeństwie gdy jeden z partnerów, albo oboje są wciąż emocjonalnie zależni od rodziców, ponieważ matkom jest bardzo łatwo manipulować ich dziećmi, kiedy są już dorosłe. One dyktują dorosłym dzieciom, czego od nich oczekują i co one powinny robić, jak zadecydować. Mówią o tym, że mają się troszczyć o rodziców i że ich obowiązkiem jest być wdzięcznymi. Mówią im, co mają robić lepiej, bo oczywiście matki wiedzą to lepiej, rodzice mają większe doświadczenie. Mówią o tym, w jaki sposób mają wychowywać swoje dzieci, jak je karać, co powinni robić, a czego nie powinni.

Życie jest bardzo trudne, jeżeli wciąż staramy się zrobić przyjemność rodzicom. Oni mogą chcieć, abyś zrobił coś, czego ty sam naprawdę nie chcesz zrobić. A może chcą, żebyś zrobił coś innego niż chce twój współmałżonek. Wtedy jesteś w konflikcie. Albo zrobisz to co twoja mama ci mówi, a wtedy twoja żona jest zła. Albo zrobisz to co twoja żona ci mówi, wtedy twoja mama jest zła. I w obu przypadkach czujesz się winny.

Jeśli jesteś osobą niezależną i pozostawiłeś swoich rodziców tzn. że sam wziąłeś odpowiedzialność za swoje własne życie i już więcej nie zachowujesz się jak dziecko pytając swoich rodziców, co masz robić. Już nie pozwalasz, aby być pod wpływem ich sposobu myślenia i życia. I także nie pozwalasz, aby miały na ciebie wpływ ich własne, osobiste problemy.

Bycie niezależnym oznacza również, że podejmujesz decyzje, które uważasz za dobre nawet wbrew opinii twoich rodziców. Decydujesz według swojej odpowiedzialności za siebie, za swojego partnera i za swoje dzieci. I to jest teraz twój obowiązek. Jesteś odpowiedzialny za swoją nową rodzinę. Czytamy w Rodzaju 2, 24, że mężczyzna opuszcza swego ojca i matkę i łączy się ze swoją żoną, tak, że stają się jednym ciałem. Czyli jest to nowe ciało, za które ty jesteś odpowiedzialny.

Opuszcza się rodziców emocjonalnie, duchowo, umysłowo, fizycznie (najlepszym wyjściem jest zamieszkanie osobno). Twoja relacja do Boga, do Jezusa jest twoją relacją.

Potrzebujemy także stać się niezależni finansowo, co czasem nie jest łatwe, a dziś wiele rodzin żyje na skraju ubóstwa, bo potrzebujemy pomocy naszych rodziców w tej dziedzinie. Potrzebujemy często ich pomocy również w innych dziedzinach. Przyjmowanie pomocy nie musi oznaczać, że dostajemy się od razu pod ich wpływ. Nie jest zabronione, żeby przyjmować pomoc, a zależność finansowa oznacza, że otrzymujemy od nich pieniądze a potem jesteśmy zobowiązani, aby się za to odwdzięczyć. I to jest co innego niż otrzymywanie pomocy, jeśli rodzice chcą pomóc z własnej chęci i my mówimy: Dziękuję za to, że mi pomagasz. Bardzo jestem ci za to wdzięczny i doceniam to. Trzeba umieć rodzicom podziękować.

Zobaczmy wyraźnie tą różnicę – jeśli nas kochają dadzą nam coś, bez oczekiwania czegoś w zamian. Po prostu chcą nas wspomóc. Ale dawanie po to, żeby otrzymać w zamian wdzięczność, jakiś upominek czy uznanie, to w rzeczywistości jest samolubne. Kiedy jesteśmy niezależni, bo zostawiliśmy to emocjonalne związanie wtedy możemy zobaczyć różnicę pomiędzy miłością a samolubstwem. I możemy zapobiec byciu manipulowanym przez rodziców.

Kiedy opuściliśmy rodziców i jesteśmy ludźmi emocjonalnie dojrzałymi, wtedy nie jesteśmy już dla rodziców dziećmi, ale partnerami i przyjaciółmi. Wtedy prawdziwa miłość pomiędzy równymi ludźmi może wzrastać. Kiedy jestem dorosły jestem tylko dzieckiem Boga, moi rodzice też są dziećmi Boga i możemy kochać się wzajemnie już w inny sposób.

Co to jest to  opuszczenie naszych rodziców?

To jest akt woli, to decyzja osoby dojrzałej. Trzeba modlić się także o to, aby  rodzice to zrozumieli i nie przeszkadzali w tym. Bardzo trudne jest zrozumienie, jak bardzo ważne jest dla nas odejście. Ale jeśli to zrozumiemy będzie nam łatwiej to zrobić. Potem będziemy się czuli lepiej i będziemy przeżywać nasze życie w inny sposób.

Jeśli wiesz, że to jest wolą Bożą, nie musisz się czuć winny – nawet jeśli oni tego nie rozumieją. Może w wyniku twoich modlitw Bóg powie im w sercach, że tak jest dobrze. Musimy rozumieć, że jest o wiele trudniejsze dla nich pozwolić nam odejść, niż nam wykonać ten krok.

Pozwolę sobie zacytować Marthę Ehler, która tak napisała „Ja wiedziałam, że jest to wolą Bożą od początku, kiedy miałam dzieci. Również doświadczyłam tego, że moi rodzice nie chcieli pozwolić mi odejść. Ale zrozumiałam, że Bóg chce, abym stała się niezależna. Więc kiedy miałam dzieci od początku wiedziałam o tym, że pewnego dnia one będą chciały odejść i że jest moim obowiązkiem nauczyć je samodzielnego życia… Więc przez całe swoje dzieciństwo i dorastanie, przez wszystkie te lata, aż staną się dorosłe one stopniowo odchodzą. Kiedy mają 16, 17, 18 lat podejmują własne decyzje. Często bywa, że te decyzje nie są takie jakich my – rodzice byśmy od nich oczekiwali. Ale oni muszą nauczyć się podejmować własne decyzje i muszą nauczyć się samodzielnego prowadzenia własnego życia. My możemy tylko im pomagać i uczyć ich”. I kończy słowami: „Ja się cały czas przygotowywałam na to, że dzieci dorosną i odejdą. Teraz, kiedy dwa miesiące temu wyprowadził się mój najstarszy syn emocjonalnie było to bardzo trudne dla mnie. Jakbym coś straciła. Chociaż wiedziałam w moim umyśle, że to jest dobre. Więc niech ten przykład zaświadczy o tym, że dla rodziców jest to o wiele bardziej trudne. Jeśli chcemy opuścić rodziców czynimy to poprzez modlitwę, ponieważ jest to wolą Bożą, potrzebujemy Jego pomocy, nie możemy wykonywać woli Bożej bez Jego pomocy”.

Kończąc, chcę podkreślić, że opuszczenie rodzinnego domu i utworzenie własnej rodziny w duchu tekstów biblijnych nie zwalnia nas z obowiązku opieki nad rodzicami, zwłaszcza, gdy potrzebują pomocy, ale to jest już inny temat, czy częstego kontaktu z nimi, natomiast to angażuje nas do pełnej odpowiedzialności za własne małżeństwo, dzieci i swoją, rodzinę przed samym Bogiem.

Mężczyzna i kobieta potrzebują pomocy łaski, której Bóg nieustannie udziela w swym miłosierdziu (por. KKK, art. 1608). Łaska ta zostaje rozlana w sercach małżonków przez dar sakramentu małżeństwa. Chrystus wchodzi w życie męża i żony, by już zawsze im towarzyszyć, by czynić możliwym to, co po ludzku wydaje się nie do przejścia, by pomóc im wypełnić zadania, których się podejmują.

Małżonkowie, którzy żyją w sakramentalnym związku, mają niezwykłe przywileje:  Ich miłość czerpie ze źródła nieskończonej miłości Bożej, zostaje wzbogacona zbawczą mocą Chrystusa. Małżonkowie otrzymują siłę, by miłować się tak, jak Chrystus umiłował swój Kościół – miłością wierną, cierpliwą, przebaczającą, zdolną do poświęceń i ofiar.

drukuj