Spróbuj Pomyśleć


Pobierz Pobierz

 

Szczęść Boże!

Uszeregowane według sekwencji zdarzeń przyczyny śmierci z powodu raka rozpoczyna interakcja pomiędzy genami a środowiskiem (genes and environment – G&E). Czy ktoś zachoruje na raka często zależy od tego, czy jest genetycznie oporny czy też podatny na czynniki rakotwórcze. Nawet będąc podatnym, na raka nie zachoruje, jeśli stężenie lub natężenie czynników rakotwórczych nie przełamie obrony organizmu. Spośród plejady czynników rakotwórczych wiele ma działanie synergistyczne, wzajemnie potęgujące się, stąd ideałem zwykle niemożliwym do osiągnięcia, jest utrzymywanie kancerogenów w środowisku na jak najniższym poziomie.

Obywatele krajów cywilizowanych zawsze pozostają w przekonaniu, że na straży ochrony ich zdrowia i życia przed kancerogenami, stoją władze publiczne, które podatków nie rozkradną, ani nie wydadzą na idiotyczne fanaberie, a odebrane siłą daniny w pierwszej kolejności przeznaczą na ochronę mieszkańców, konsumentów, pacjentów i pracowników przed rakiem. Są jednak ludzie, którzy na własne życzenie narażają się na raka, np. wdychając dym, lub są do tego zmuszani, jak np. osoby narażone na dym cudzy. I tak każdemu państwo musi zapewnić dostęp do lekarza na tyle łatwy, aby wszelkie bariery z finansowymi na czele, nie były powodem opóźnienia wykrycia raka i przesunięcia chorego z kategorii osiągających 5–letnie wyleczenie do umierających na raka w tym samym roku, w którym pojawiły się pierwsze objawy. To lekarz rodzinny, stale sprawujący opiekę nad pacjentem w rodzinie, której członkowie dzielą podobne uwarunkowania chorób nowotworowych, jest głównie odpowiedzialny za pokierowanie losami pacjenta zanim będzie za późno. Wszelkie namiastki w postaci okolicznościowych akcji, białych niedziel itp. powinny być wyraźnie nazwane działaniami zastępczymi, wręcz pozorowanymi z uwagi na ich niską skuteczność na tle systematycznej opieki zdrowotnej nad rodziną. Rak nie jest podatny na argumenty public relations, ani też na reklamowe chwyty rozmaitych akwizytorów i ich wysoko postawionych wspólników.

Kiedy okaże się, że pacjent rzeczywiście jest chory na raka, zastosowanie skutecznej metody leczenia precyzyjnie dostosowanej do rodzaju, stadium i lokalizacji nowotworu złośliwego to naprawdę sprawa życia i śmierci. Każdy dzień zwłoki od postawienia diagnozy raka do operacji z zakresu chirurgii onkologicznej, rozpoczęcia radioterapii czy chemioterapii wraz z opieką wspomagającą, dramatycznie zwiększa ryzyko nieuleczalnej inwazyjności i przerzutów nie do opanowania. Jak pacjent i jego najbliżsi mają podchodzić do odmowy zastosowania natychmiastowego leczenia w sytuacji zagrażającej życiu? System opieki zdrowotnej zaprojektowany i kierowany przez ludzi znanych z imienia i nazwiska, który przynosi wysokie apanaże i korupcyjne okazje rządzącej nim koterii, okazuje się całkowicie niewydolny, kiedy dziesiątkom tysięcy ludzi należy się ratunek przed rakiem. Z zasady, carcinoma bene diagnoscitur, bene curatur – rak dobrze rozpoznany, jest dobrze leczony. A co powiedzieć, jeśli nie jest dobrze, a tym samym wcale nie leczony? A co wpisać pośmiertnie, kiedy leczenie raka nie zostało w ogóle rozpoczęte? Carcinoma incurabile – rak nieuleczalny? Czy może prawdę: carcinoma non curatur – rak nie leczony.

Zawinione przez rządzących systemem opieki zdrowotnej nieleczenie chorych na raka – i to w skali masowej – ma charakter okrutnego ludobójstwa. Likwidacja chirurgii onkologicznej i radioterapii, ograniczanie dostępu do możliwie skutecznych i w miarę bezpiecznych chemioterapeutyków skutkuje haniebnie wysoką śmiertelością chorych na raka w Polsce, a w kategoriach umieralności standaryzowanej na wiek stawia nasz kraj na pozycjach budzących zdumienie międzynarodowej opinii profesjonalnej, gdyż z wyjątkiem raka płuca rekordowa umieralność nie wynika u nas ze skrajnie wysokiej zapadalności. Według ostatnich dostępnych danych Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem, w 2008 roku standaryzowaną na wiek populacji ogólną zapadalność na raka z powodu wszystkich jego postaci z wyjątkiem raka skóry innego niż czerniak złośliwy, u obu płci łącznie szacowano na 222.9 zachorowania na 100 000 ludności, co stawiało Polskę na 39. pozycji wśród 184 krajów całego świata, a umieralność na poziomie 137.3 zgonów na 100 000 ludności dawała nam już w tym tragicznym zestawieniu pozycję 11., tuż za Ugandą a przed Kazachstanem. W przypadku raka jelita grubego u mężczyzn zapadalność 33, 1 stawiała nas na pozycji 31., a umieralność 19,9 już na pozycji 8. wśród 184 krajów świata.

W zakresie naszej narodowej specjalności, którą jest chorowanie i umieranie na raka płuca, Polacy z wynikiem 71,2 w przypadku zapadalności i 61,8 w przypadku umieralności zajmowali pozycję 3. na świecie, a Polki zapadalność na poziomie 18,6 i umieralność osiągająca 15,5 ex aequo z Czarnogórą plasowała nas pozycji odpowiednio 17. i 21. na całym świecie. Pozbawionych szans na skuteczne diagnozowanie i leczenie raka płuca powinno zainteresować niedawne zakwalifikowanie spalin silników Diesla do kategorii czynników bezspornie uznanych za rakotwórcze, co jest dobrym tematem do przemyśleń nad stanem publicznych, zakładowych, a zwłaszcza szkolnych środków transportu, w których zagrożenie rakiem łatwo wyczuć własnym powonieniem albo dowiedzieć się z relacji dziecka męczonego w gimbusach itp. wynalazkach szkodliwych reform. O zagrożeniu rakiem ze strony radonu wspominałem wielokrotnie, a wobec ostatnich dokonań – jakże dbałego o reputację inaczej – triumwiratu Tusk – Piechociński – Palikot w sprawie narażania ludzi na rakotwórcze składniki dymu, warto przypomnieć górnikom i mieszkańcom terenów nasilonego występowania radonu, że ryzyko raka płuca u wypalających średnio paczkę dziennie i wdychających przy tym radon w stężeniu 100 Bq/m3 (bekereli na metr sześcienny) jest średnio 26 razy wyższe niż u nigdy nie palących.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj