„Spróbuj pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Dajcie mi władzę, a was urządzę. Spośród nieskończonej liczby zagrożeń zdrowia i życia ludzi na pierwszym miejscu stoi zagrożenie ze strony polityków. Występując w roli przywódcy grupy interesów, czy to dla idei, czy za pieniądze, polityk o tendencjach totalitarnych, w miarę poszerzania pola władzy staje się coraz to większym zagrożeniem dla wyborców własnych, cudzych i zupełnie obcych. Przywódca sfrustrowanych Niemców skuteczną retoryką i narracją uzyskał entuzjastyczne poparcie ogromnej większości swojego narodu, wyraźnie zdefiniował wrogów i z pełną furii zaciekłością przystąpił do ich unicestwiania w kraju i zagranicą. Nie był sam. On stał na czele tych, którzy mu zawierzyli, albo bali się mu sprzeciwić. Od skrytobójczych zamachów i szczucia motłochu na wybrane osoby i grupy ludzi do fali ludobójstwa na skalę potęgi sławnego ze swej reklamowanej doskonałości przemysłu upłynęło zaledwie kilka lat. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Hitler zdobył władzę w wyniku wyborów wygranych w państwie prawa. Nie mógł liczyć na wykluczenie z wyborów zwartych grup obywateli uprawnionych do głosowania. Na przykład na skutek powodzi. Nie mógł też polegać na sfałszowaniu wyników wyborów wobec istnienia świadomej swoich uprawnień i sprawnej organizacyjnie konkurencji politycznej. Dlatego przed wyborami Hitler nie mówił wszystkiego. Wiedział, co mówił a nie mówił, co wiedział.

Donos i zbrodnia sądowa nie były słowami kluczowymi kampanii wyborczej Hitlera.

A potem? A potem każdy przejaw krytyki był bezwzględnie miażdżony. Wykazy wrogów państwa niemieckiego służyły za podstawę zgodnych z prawem postępowań: ująć, osądzić, zabić, a przed śmiercią wykorzystać do budowy III Rzeszy. Także za dowcip. Za cieszący się wielką popularnością w przedwojennej Polsce numer kabaretowy „Ten wąsik, ach ten wąsik” znakomity polski aktor Ludwik Sempoliński był poszukiwany przez gestapo. Na szczęście bezskutecznie.

Publicznie zachęcać do składania donosów na politycznego przeciwnika i zapewniać – będąc przy tym stroną procesu sądowego – że wyrok sądu jest z góry rozstrzygnięty, może tylko ktoś, kto gardzi prawem i sprawiedliwością i szykuje nam dyktaturę przekraczającą ludzkie wyobrażenie. Przed wyborami nawet Hitler nie mówił, że rządzi wymiarem sprawiedliwości.

Gdzie są obrońcy praw człowieka? Krajowi i zagraniczni? Na etacie i społecznie wynajdujący rzeczywiste, a często urojone, przykłady łamania praw człowieka w polskiej przeszłości i teraźniejszości. Czy wśród nich są sami agenci wpływów? A jeśli są uczciwi i bezstronni, dlaczego pomijają milczeniem stałe publiczne ataki na tle religijnym, etnicznym i rasowym skierowane przeciwko osobom, które nie poddają się presji poprawności politycznej i po prostu są zwykłymi ludźmi korzystającymi z naturalnego, niezbywalnego prawa wolności wypowiedzi? Łamaniem praw człowieka jest już mniej lub bardziej furiatyczny atak słowny polityka na obywatela. Na obywatela, który sam nie będąc politykiem, wyraża swoją opinię w sprawach publicznych, w tym dokonuje ocen działań i zaniechań polityków sprawujących władzę. Bo to nie obywatel ma w ręku takie narzędzia represji państwa, jak służby specjalne, policja, prokuratura i sądownictwo. Ma je polityk, stanowiąc prawo i to prawo wykonując. Nawet wtedy, kiedy z góry nie zna wyroków sądowych przed ich wydaniem. Prawo i jego egzekwowanie niezgodne z międzynarodowymi standardami jest przedmiotem szerokiej krytyki. Stosowanej jednak wybiórczo, co w rezultacie prowadzi do okradania ludzi z ich przyrodzonych, zgodnych ze zdrowym rozsądkiem, a nawet zapisanych w międzynarodowych konwencjach przywilejów płynących z samej istoty człowieczeństwa.

Na pytanie dlaczego zakres i siła krytyki łamania praw człowieka podporządkowane są doraźnym korzyściom kreatorów poprawności politycznej, niech odpowiedzą znawcy przedmiotu. Intuicyjnie można podejrzewać, że wynika to z uzgodnień pomiędzy pseudoobrońcami praw człowieka a ich mocodawcami, a nawet wprost z zatrudniania przez rządy, firmy, czy inne grupy interesów zawodowych krytykantów strojących się w piórka obrońców ludzkości. Stąd i instalowanie kulturowo niekompetentnych jednostek, a za wsparciem obcych potęg – całych struktur, które Polakom mają wybić z głowy wiarę katolicką, patriotyzm i wartości rodzinne. Instalatorzy słabo znają polską historię. Nie wiedzą, że kiedy dochodzi do podboju Polski poprzez walkę z kulturą – Kulturkampf – skutek jest odwrotny do zamierzeń najeźdźców.

Za partie polityczne mówią ich przywódcy. Są to ludzie obsadzeni na najwyższych stanowiskach państwowych, czyli cieszący się największym zaufaniem swoich partii. Napaść słowna na papieża Benedykta XVI, stały atak na duchownych prowadzony przez najwyżej postawionych przedstawicieli partii, której inni oficjele zapewniają o przywiązaniu do wiary, wszakże wybiórczym, zupełnie przypomina instrumentalne posługiwanie się znakiem krzyża przez Krzyżaków i ludobójców z Luftwaffe. Już bardziej wiarygodnie wygląda podkradanie fragmentów społecznej nauki Kościoła Katolickiego, aby je obrócić w hasła wydobywającej się z kawioru lewicy. Trzeba mieć nadzieję, że nowa lewica przeczyta i przyjmie za swój program cały katechizm, nie tylko jego wygodne fragmenty. Musi się jednak śpieszyć. Może nie zdążyć. Rozgrzani sędziowie czekają.


Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj