Niemy krzyk poczętych dzieci oskarża nas


Pobierz Pobierz

Z JE ks. abp. Andrzejem Dzięgą, metropolitą szczecińsko-kamieńskim, rozmawia Mariusz Bober

5 listopada w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej odbyły się modlitwy za zmarłe ofiary in vitro. Dlaczego te niewinne istoty potrzebują naszej modlitwy?
– Przeżywając w sposób pogłębiony pierwsze osiem dni listopada, katolicy mają możliwość uzyskiwania w te dni duchowego daru odpustu zupełnego, zachowując określone przez Kościół warunki, ofiarowując ten dar komuś ze zmarłych. W naszej archidiecezji poprosiłem więc o specjalną modlitwę w dniach od 3 do 8 listopada, prosząc, by te modlitwy oraz zyskiwane dary duchowe były ofiarowywane m.in. w intencji zmarłych ofiar wypadków drogowych i katastrof, za tych, którzy swoje życie oddali Ojczyźnie, za zmarłych nauczycieli, wychowawców i duchownych, ale także za ofiary aborcji oraz za zmarłe ofiary in vitro. W tych dwóch ostatnich sytuacjach dotykamy szczególnie bolesnego problemu. Jest to kwestia bolesna zarówno w wymiarze teologicznym, jak i społecznym, a przede wszystkim także w dosłownym wymiarze cierpienia konkretnego człowieka.

Tym bardziej że w ostatnich miesiącach narosła w Polsce dyskusja o propozycjach ustanowienia prawa dopuszczającego powoływanie do życia nowego człowieka w drodze tzw. procedury in vitro. Kościół w stanowczy sposób wypowiedział się przeciwko tym planom.
– W dyskusji medialnej zauważa się jednak szereg niedomówień, a czasem wręcz przekłamań. Kościół święty, pochylając się z miłością nad ludzkimi problemami, w takich sytuacjach również zabiera głos. Ma do tego prawo, a także obowiązek. Gdyby milczał – sprzeniewierzyłby się swojej misji głoszenia prawdy zbawczej o Bogu i o człowieku. Stanowisko Kościoła wypowiadane odnośnie do prawa natury jest przede wszystkim głosem rozumu wypowiadanym z miłością. Rozum, logicznie poznający naturę świata, jest też głosem nauki. Ten głos nauki musi być jednak w wielu aspektach dopełniany nieustannie aktem wiary, która logicznie, chociaż jeszcze bez możliwości naukowej, przyrodniczej weryfikacji, dopowiada Słowem samego Boga, jaka jest pełna prawda o człowieku i o świecie, o doczesności i o wieczności. Tak jest i w tej sprawie. O ochronę daru życia prosił nas Bóg, gdy nas stworzył i postawił na ziemi. Prosił, byśmy Jemu samemu pozostawili zarówno „kompetencję określania dobra”, jak też „kompetencję daru życia”. Ponieważ Stwórca nas kocha, więc ufając w naszą rozumność i miłość, pozostawił nam wolność także w tych sprawach, a nawet zaprosił do współpracy, z zachowaniem jednak zasad i praw natury przez Niego ustanowionych. Prosi o to z uwagi na nasze dobro. Przez Adama i Ewę naruszyliśmy już Bożą „kompetencję dobra”, przez co zło i cierpienie stało się udziałem człowieka i całej ziemi. Z tej racji cierpi także Bóg, którego miłość do nas jest przez nas zdradzona. Dopiero bolesna męka, śmierć krzyżowa i zmartwychwstanie Syna Bożego otworzyły nam nową szansę powrotu do jedności z Bogiem.

W szczególny sposób miłość Boża jest zdradzana w akcie odrzucenia nowego życia.
– Dotykając odwiecznej i niezmiennej prawdy o początku człowieczego istnienia, dotykamy również podstawowego prawa zwanego „prawem życia”. Myślę tu o wydarzeniu rozpoczęcia życia ludzkiego w wymiarze ziemskim, ale już z otwarciem na wieczność, czyli o poczęciu człowieka, oraz o wydarzeniu zakończenia życia ziemskiego, czyli o śmierci człowieka. Oba te momenty: poczęcie oraz naturalna śmierć, pozostają dla nas pewną tajemnicą. Warto zauważyć, że także w naszym pokoleniu nie mamy zasadniczo wątpliwości co do majestatu śmierci, która pozostając tajemnicą, nie podlega kompetencji człowieka. Potwierdzamy zgodnie, że przyspieszanie śmierci, a tym bardziej zadawanie śmierci (a więc każde wymuszanie), jest złe. Dziwi więc, że takiego samego szacunku nie mamy obecnie do majestatu początku życia, który też winien pozostawać tajemnicą, gdyż również nie podlega kompetencji człowieka. W tym wydarzeniu człowiek winien więc powstrzymać się od wymuszania poczęcia. Godność człowieka nie pozwala na stosowanie przymusu na osobie lub na naturze człowieka. To jest jedna z podstawowych zasad humanizmu. Właśnie w przypadku stosowania metody in vitro nie mamy przecież do czynienia z ułatwianiem naturalnego poczęcia (co byłoby leczeniem niepłodności), lecz z czystym wymuszaniem poczęcia, co jest już naruszeniem godności człowieka. Dlatego takie prawo byłoby prawem nieetycznym. To znak braku w nas miłości społecznej, a nawet znak pychy naszego pokolenia. Dlatego jako współczesne pokolenie stajemy przed Bogiem świadomi naszej winy.

Opisał Ekscelencja fundamentalną niegodziwość procederu in vitro, która inicjuje cały łańcuch zła.
– Tak. Do tej winy dodajemy przy metodzie in vitro jeszcze dalsze. Każde skuteczne połączenie męskiej i żeńskiej komórki życia sprawia, że zaczyna żyć kolejny człowiek, a nie jakaś „bezosobowa masa laboratoryjna”. Każdy ludzki embrion ma przecież prawo do ludzkiego życia i prawo do ochrony życia. Natomiast jest faktem, że w procedurze in vitro ginie wiele istnień ludzkich. Ta śmierć wielu poczętych dzieci dodatkowo oskarża nas przed Bogiem – Dawcą Życia. Ciągle jest to nieodłączny element tej metody.
Słyszymy w tych dyskusjach również o jakimś bezosobowym „materiale ubocznym”, czyli o tzw. embrionach nadliczbowych. To bardzo brzydkie, wręcz nieludzkie określenie. Embriony te podlegają zamrożeniu. Takie podejście, z punktu widzenia ochrony życia, a także z punktu widzenia praw człowieka, jest niedopuszczalne, bowiem w bardzo niskiej temperaturze zatrzymany zostaje rozwój komórkowy embrionów zamrożonych. To bezduszne zamrożenie staje się więc swoistym zaprzeczeniem oczekiwanej przez dziecko gorącej miłości Boga oraz miłości rodzicielskiej, do której każde dziecko ma naturalne prawo i w której jedynie jest w stanie w pełni się rozwijać. Dlatego prosiłem o modlitewną pamięć o dzieciach, naszych siostrach i braciach, powołanych do życia procedurą in vitro, a teraz zamrożonych, których nie znamy z imienia ani nazwiska, a które żyją w tym swoistym „zawieszeniu” czasu, bezgłośnie wołając do nas o odrobinę żaru naszej ludzkiej miłości. To wołanie, dla nas nieme, wobec Boga i aniołów staje się wielkim łkaniem o miłość. To wołanie najbiedniejszych na świecie dzieci staje się też przed Bogiem wielkim oskarżeniem wobec naszego pokolenia.
W metodzie in vitro naruszona jest nadto gwarancja zachowania tzw. rodzicielstwa genetycznego, tej najbardziej podstawowej naturalnej więzi łączącej każdego człowieka z całą ludzką wspólnotą. Każdy człowiek ma przecież własne prawo do wiedzy o swoim pochodzeniu, a więc o swoich rodzicach, przede wszystkim właśnie w wymiarze genetycznym.

To wszystko są grzechy naszego pokolenia przeciwko życiu…
– Tak. Grzechy braku miłości człowieka do bliźniego. To także grzechy przeciwko Bogu. Często jest to wręcz grzech egoizmu polityków lub naukowców, którzy na tę drogę dodatkowo wprowadzają jeszcze rodziców pragnących dziecka. Prosiłem dlatego o modlitwę za zmarłe ofiary procedury in vitro. Przecież nie daliśmy tym dzieciom także żadnej szansy chrztu świętego. To zaś narusza też nasz obowiązek troski o ich wieczność. Jako wspólnota uczniów Chrystusa, ufających w ogrom Bożego miłosierdzia wobec nawracających się grzeszników, możemy jednak ze skruchą prosić Boga o darowanie nam wszystkim, naszemu pokoleniu, winy braku miłości oraz braku mądrości, a także winy naszej ludzkiej pychy. Przynajmniej takim modlitewnym aktem kierujemy do obumarłych polskich dzieci okruch naszej ludzkiej miłości, prosząc, by miłosierny Bóg sam dopełnił wobec nich braku naszej miłości.

Publiczne wezwanie do modlitwy za zmarłe ofiary in vitro w czasie, gdy ważą się losy legalizacji tej procedury w naszej Ojczyźnie, to sposób na przypomnienie Polakom, że embrion jest również człowiekiem?
– Na świętość i pełnię człowieczego życia od momentu jego zaistnienia, czyli od poczęcia człowieka, Kościół święty zwraca uwagę także w kalendarzu uroczystości kościelnych, obchodząc dnia 25 marca uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, że zostanie Matką Zbawiciela oraz wyrażenie przez Maryję zgody na przyjęcie tego Macierzyństwa. Dokładnie dziewięć miesięcy później – 25 grudnia – obchodzimy uroczystość Bożego Narodzenia. Podobnie też w odniesieniu do Osoby Maryi – 8 grudnia obchodzona jest uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, zaś dokładnie dziewięć miesięcy później – 8 września – obchodzona jest uroczystość Jej narodzenia. Tej podstawowej prawdy o trwaniu ludzkiego życia w jego pełnej godności, świętości i nietykalności już od momentu poczęcia, którą Kościół głosi niezmiennie od wieków, nie jest w stanie zmienić żadna dyskusja polityków, a także żadne prawo stanowione przez człowieka. Każdy rozumny człowiek, niezależnie od swoich poglądów politycznych oraz od wyznawanego światopoglądu, przyzna, że nie istnieje ani jedna racjonalna przesłanka wskazująca, iż człowiek przed urodzeniem, a więc związany jeszcze fizjologicznie z organizmem matki, jest mniej człowiekiem niż chwilę po urodzeniu. Tym bardziej, cofając się godzina po godzinie wstecz w rozwoju prenatalnym człowieka, aż do momentu poczęcia, nie sposób rozpoznać ani jednej sekundy, w której taka granica mogłaby być wyznaczona.

Osiągnięcia współczesnej medycyny – choćby badanie USG – unaoczniają nam tę prawdę. 
– Rozumni ludzie – także niewierzący w Boga – coraz powszechniej uznają tę prawdę na całym świecie. Pogląd przeciwny, jako niespełniający kryterium rozumności twierdzenia, staje się coraz bardziej anachroniczny, nawet jeżeli jest z uporem głoszony przez niektóre środowiska. Można już dzisiaj mieć wrażenie, że zbliża się czas, gdy każda naprawdę nowoczesna partia polityczna będzie wyraźnie głosiła prawdę o nietykalności i potrzebie ochrony ludzkiego życia od momentu poczęcia. Jest to przecież podstawowa treść prawa do życia, za którym idzie prawo każdego żyjącego człowieka do ochrony ze strony rodziny i ze strony całej społeczności. Na innych ludzi, w szczególności na rodzinę oraz na całe społeczeństwo, nakłada to obowiązek udzielania takiego wsparcia. Obowiązek ten istnieje formalnie od momentu, w którym otoczenie otrzymuje racjonalną informację o zaistnieniu nowego ludzkiego życia. Dotyczy to wszystkich ludzkich istnień – zarówno poczętych w pełnej miłości rodzicielskiej, jak i dzieci poczętych pod przymusem wywartym na osobie, czyli wskutek gwałtu, a także wskutek poczęcia wymuszonego laboratoryjnie na naturze człowieka, czyli w tzw. procedurze in vitro.

I dlatego Kościół nie akceptuje metody in vitro?
– Myślę, że wyżej podane racje w zarysie przedstawiają stanowisko Kościoła katolickiego. Można byłoby tu przywoływać określone dokumenty, w których Kościół to stanowisko werbalizuje i potwierdza, aczkolwiek warto zaznaczyć, że te dokumenty nie wprowadzają tego stanowiska, a jedynie potwierdzają i dokumentują niezmienne stanowisko Kościoła w sprawach życia.

Wielu katolików podziela stanowisko posła Jarosława Gowina, że jeśli państwo pozwoli na „wytwarzanie” jedynie dwóch zarodków, które musiałyby być implantowane, to jest to akceptowalne moralnie rozwiązanie… 
– Z niepokojem obserwujemy, że w sprawach in vitro dyskusja medialna jest podtrzymywana przede wszystkim wokół projektów zezwalających na stosowanie tej metody, z konsekwentnym pomijaniem lub przynajmniej merytorycznym pomniejszaniem wartości projektów zabraniających jej stosowania. Jest to prawdopodobnie znak niedoinformowania wielu polityków oraz ludzi mediów, chociaż – przyznaję – trudno w to uwierzyć. Chciałoby się bowiem zakładać także u nich wolę poszanowania ludzkiej godności przy akcie poczęcia. Gdy chodzi o kwestię godności człowieka, warto podkreślić, że nie da się z nią pogodzić wymuszania pewnych działań. In vitro jest wymuszaniem aktu poczęcia, a nie ułatwianiem tego aktu. Można je więc nazwać w tym sensie gwałtem na naturze człowieka. Dlatego m.in. metoda ta narusza godność człowieka, a więc nie może być moralnie akceptowalna.

Jednak do wielu Polaków powyższe argumenty chyba nie docierają. Posłowie odrzucili już projekt całkowicie zakazujący in vitro. Pozostał drugi, autorstwa posła Bolesława Piechy, który dopuszcza adopcję embrionów, oraz te legalizujące in vitro z pewnymi ograniczeniami lub praktycznie bez ograniczeń.
– Mam wrażenie, że chyba ciągle zbyt mało mówiło się i mówi o rozumności racji przeciwko in vitro, podkreślając raczej konfesyjny, wręcz katolicki wymiar tych racji. Zaś nauczanie Kościoła katolickiego jest w tej kwestii przede wszystkim rozumne i jako rozumne winno przemawiać do wszystkich: do chrześcijan, do wyznawców judaizmu, do wyznawców islamu, do wyznawców innych wierzeń i do niewierzących. Chodzi bowiem o prawdę o ludzkim życiu.

Kościół wysuwa zastrzeżenia co do zjawiska adopcji embrionów. Dlaczego?
– Przy problemie normatywnych rozwiązań w odniesieniu do embrionów zamrożonych, za czym idzie też sprawa tzw. adopcji tych embrionów, mamy do czynienia z sytuacją, powiedziałbym – prawnie zapętloną. Z jednej strony życie ludzkie już istniejące woła o ochronę i o pomoc. Możliwość tzw. adopcji embrionów wydaje się tu rozwiązaniem najbardziej słusznym. Jednocześnie – proszę zauważyć – wprowadzenie takiej normy do systemu prawa stawałoby się jakąś formą akceptacji samego in vitro. Pozornie mamy więc do czynienia z kwadraturą koła albo z wyborem mniejszego zła. Zauważmy jednak, że powołane już do życia ludzkie istnienia, te tzw. nadliczbowe, zostały powołane z naruszeniem prawa. To nie jest tak, jak twierdzi wielu, że brak szczegółowej normy ustawowej oznacza akceptację społeczną do działania i pełną wolność działania. Istnieją przecież zasady prawa. Zaś in vitro narusza godność człowieka, prowadzi do uśmiercania wielu istnień ludzkich, odmawia ludziom poczętym prawa do życia w pełnej ludzkiej, społecznej miłości, odmawia im prawa do rozwoju itd. Nie trzeba więc nawet norm szczegółowych, aby widzieć, że jest to wbrew zasadzie naturalnego dobra i słuszności, wbrew zasadzie dobra dziecka, wbrew zasadzie ochrony zdrowia itp. Ktoś jednak podejmował dotychczas te działania wbrew tym powszechnie znanym i obowiązującym zasadom prawnym. Przede wszystkim ten fakt należy teraz normatywnie stwierdzić. W wielu przypadkach można przyjąć, że było to działanie w dobrej wierze, ale jawi się pytanie, czy we wszystkich. Inna rzecz, czy zastosować jednorazowo coś w rodzaju „abolicji”, w tym przypadku uwolnienia od odpowiedzialności za dotychczas dokonane nieuprawnione akty. Zaś co do kwestii ewentualnej tzw. adopcji już żyjących embrionów, nie przypuszczam, by wymagała sama w sobie ustaw. To jest kwestia indywidualnych decyzji.

Jak Ekscelencja ocenia postawę katolików, którzy z góry zakładają niemożność wprowadzenia zakazu in vitro, więc dyskusję o regulacjach prawnych w tym obszarze rozpoczynają od poparcia rozwiązań kompromisowych?
– Myślę jednak, że w dyskusji wewnętrznej w środowiskach katolickich, na pewnym etapie tych dyskusji, trochę zbyt szybko przechodziliśmy od argumentów przeciwko samej metodzie in vitro do pytania, co ma robić parlamentarzysta, gdy w dyskusji parlamentarnej pozostaną jedynie projekty dopuszczające tę metodę. Jest to wprawdzie perspektywa realna i pytanie samo w sobie jest zasadne. Oczywiste jest, że katolik ma uczestniczyć aktywnie i do końca w dyskusji, niezmiennie wypowiadając się i głosując według stanowiska Kościoła. W kwestiach norm etycznych nie sposób bowiem oczekiwać od Kościoła (także od ludzi Kościoła) tzw. kompromisu. Zaś o sytuacjach tzw. granicznych można mówić dopiero, gdy one nastąpią. Do chwili obecnej jeszcze nie następują. Dlaczego mamy więc rezygnować z dyskusji, z góry zakładając, że prawda o życiu ludzkim będzie w polskim parlamencie odrzucona? Ja na razie mam jeszcze trochę wiary w rozumność polskich parlamentarzystów i ich otwartość na prawdę.

Wiele niejasności narosło wokół kościelnych sankcji dla polityków popierających procedurę in vitro. 
– Zasada jest znana i nie dotyczy jedynie in vitro, ale także innych kwestii etycznych. Kto świadomie odrzuca naukę swojego Kościoła, znając ją dobrze, ale świadomie lekceważąc, ten faktycznie sam staje poza wspólnotą. To kwestia decyzji poszczególnych wiernych. Inna sprawa, że to może być również nasze zadanie, aby nauczać jeszcze bardziej czytelnie i przekonująco. Podkreślam, że działanie w dobrej wierze, a także w sytuacji uzasadnionych wątpliwości, nie narusza trwania we wspólnocie. Tę wspólnotę narusza zaś sytuacja, w której ktoś dobrze zna nauczanie Kościoła katolickiego, a jednocześnie lekceważy je sobie i nonszalancko, a nawet ostentacyjnie postępuje niezgodnie z nim. Taki wierny sam stawia siebie poza wspólnotą. To nie wspólnota go odrzuca, to on odrzuca wspólnotę.

Niepłodność jest życiowym dramatem wielu małżonków. Jak można próbować mu zaradzić zgodnie z Bożymi przykazaniami?
– Niepłodność jest dużym problemem. W pewnym sensie można tu już mówić o chorobie cywilizacyjnej. Jest jednak w życiu człowieka pewien naturalny ład. Albo go zachowamy – i wtedy cały ten „system życia ludzkiego” podtrzymuje nas, albo go naruszymy – a wtedy skutki tego naruszenia zwrócą się przeciwko nam samym i przeciwko innym osobom. Proszę zauważyć, że nie mamy z tym problemu w małych kwestiach, np. w ruchu drogowym. Nikt nie podważa w naszym systemie zasadności jazdy prawą stroną, chociaż jest ona czysto umowna. Nie jest jednak kwestią umowną konieczność przyjęcia jakiejś zasady – jednakowej dla wszystkich użytkowników. W sprawach życia wchodzimy natomiast w system o wiele ważniejszy, a poza tym nieustanowiony przez człowieka (człowiek nie jest jego autorem), jedynie rozpoznawany przez człowieka. Mądrość wymaga, by – poznając zasady kierujące ludzkim życiem – przyjmować je z radością oraz z pokorą dla dobra wszystkich i dla dobra własnego. Coś jest „naturalnie możliwe” albo coś nie jest „naturalnie możliwe”. Możliwości naturalne organizmu ludzkiego w sprawach niepłodności nie są jeszcze wykorzystane. Doskonałym przykładem jest rozwijająca się naprotechnologia, która nie tylko nie narusza porządku natury, ale pozwala możliwości naturalne organizmu ludzkiego lepiej poznać i bardziej świadomie z nimi współpracować.

Powinniśmy rozwijać i promować te rozwiązania, by w ten sposób pomagać niepłodnym małżeństwom?
– Zdecydowanie tak. Pozytywnie należy ocenić fakt, że wzrasta grupa rzeczywistych fachowców zajmujących się naukowo oraz praktycznie naprotechnologią. To przyniesie bardzo wiele dobra. Trzeba się tylko dodatkowo modlić o zmianę nastawienia ludzi mediów, by chcieli mówić pełną prawdę o człowieku od poczęcia do naturalnej śmierci.
Obecnie mamy do czynienia z dużą medialną promocją metody in vitro, która w rzeczywistości jest nieekologiczna. Może też ktoś powiedzieć, że Kościół, występując przeciwko in vitro, czyli opowiadając się za ochroną naturalności aktu poczęcia życia ludzkiego, występuje też przeciwko rozwojowi badań naukowych w genetyce. Tu jednak pojawia się jeszcze inny aspekt pytań etycznych: czy np. można popierać rozwój techniki masowego zabijania ludzi (nowe rodzaje broni) tylko dlatego, że może kiedyś będą wykorzystane dla pożytku ludzi? Odpowiedź brzmi: nie można. Podobnie w badaniach genetycznych. To, co służy rzeczywiście pożytkowi ludzi, należy popierać. Jeśli zaś coś prowadzi do cierpień i do umierania – przed tym należy przestrzegać i chronić. Taka jest obecna sytuacja metody in vitro.

Dziękuję za rozmowę.



drukuj