Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Durnie, czy szubrawcy?

Szanowni Państwo!

Wygląda na to, że spóźniona wiosna zawitała również i do Kanady, która przygotowuje się do obchodów 150-lecia swojej państwowości. 1 lipca 1867 roku weszła w życie Konfederacja, czyli porozumienie brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej: Nowej Szkocji, Nowego Brunszwiku i Prowincji Kanady: Ontario i Quebec, ratyfikowane następnie przez brytyjski parlament, w następstwie którego Kanada, jako nowy podmiot prawa międzynarodowego otrzymała ograniczoną suwerenność. Wprawdzie akt zapoczątkowujący państwowość Kanady nazywał się „konfederacją”, ale Kanada nie jest konfederacją, czyli związkiem państw, tylko federacją, czyli państwem związkowym, podobnie jak Unia Europejska, która po traktacie z Maastricht, od konfederacji, czyli związku państw, zmierza w stronę federacji, czyli państwa związkowego.

Tę ewolucję widać coraz bardziej – między innymi w postaci procedur, jakie Komisja Europejska w styczniu 2016 roku wszczęła wobec Polski, a ostatnio – również wobec Węgier. Po pomyślnym dla Niemiec rezultacie wyborów parlamentarnych w Holandii i wyborów prezydenckich we Francji, Niemcy przystępują do robienia porządku z państwami Europy Środkowej, które próbowały wykorzystać zachwianie się niemieckiego przywództwa do odzyskania przynajmniej części samodzielności. Nie po to jednak Niemcy tyle zainwestowały w zabawę w integrację europejską, żeby teraz jakaś Polska, czy jakieś Węgry im podskakiwały. Zatem po brytyjskim referendum, które zdecydowało o wycofaniu się Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, Niemcy do spółki z Francją i Włochami zdecydowały o przywracaniu pruskiej dyscypliny w reszcie unijnych bantustanów. W związku z tym Nasza Złota Pani z Berlina, na dwa dni przed gospodarską wizytą w Warszawie 7 lutego, oświadczyła, że bardzo jej się podoba koncepcja „Europy dwóch prędkości”. W przełożeniu na język ludzki chodzi o to, żeby decyzje były podejmowane w wąskim gronie załogi „twierdzy Europa”, a następnie przekazywane do wykonania peryferiom, do których został zaliczony również nasz nieszczęśliwy kraj. I to jest jedno narzędzie przywracania pruskiej dyscypliny.

Drugim narzędziem są wspomniane procedury – w przypadku Polski procedura sprawdzania stanu praworządności i demokracji. Skoro została wszczęta, to musi się jakoś zakończyć, a ponieważ zastępca przewodniczącego Komisji Europejskiej Frans Timmermans najwyraźniej upodobał sobie w roli owczarka niemieckiego, to nie przestaje Polski tarmosić pod pretekstem troski o stan praworządności w naszym bantustanie. W tym tarmoszeniu pomaga mu całkiem spora liczba tak zwanych pożytecznych idiotów nie tylko ze środowisk prawniczych, które nigdy nie odcięły pępowiny łączącej je z najtwardszym jądrem komunistycznego systemu w postaci bezpieki, ale również spośród konfidentów Wojskowych Służb Informacyjnych, czyli starych kiejkutów, którzy zostali pieczołowicie ulokowani w kluczowych segmentach państwa i kluczowych segmentach życia publicznego, jak na przykład media i przemysł rozrywkowy i na każde wezwanie znajomej trąbki stają w karnych szeregach, pamiętając, komu zawdzięczają swoją pozycję społeczną i materialną. To jest właśnie piąta kolumna, przy pomocy której Nasza Złota Pani ma nadzieję doprowadzić Polskę do całkowitej uległości wobec Niemiec – również poprzez kombinacje operacyjne, mające na celu doprowadzenie do politycznego przesilenia w naszym nieszczęśliwym kraju, a następnie do ponownego osadzenia na pozycji lidera politycznej sceny ekspozytury Stronnictwa Pruskiego, która utorowałaby w roku 2020 Donaldowi Tuskowi drogę do prezydentury w Polsce.

Ta piąta kolumna, do której dołączyło żydowskie lobby polityczne ze środowiskiem „Gazety Wyborczej”, jako swoją bazą, niby to walczy z faszystowskim reżymem Jarosława Kaczyńskiego, ale realizując niemieckie plany zdominowania Polski, tak naprawdę likwiduje nawet tę resztkę suwerenności, jaka naszemu krajowi pozostała po ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Bo jeśli nawet Jarosław Kaczyński by się przeziębił, to Frans Timmermans i jego następcy nie przestaną Polski tarmosić kiedy tylko Berlin im to nakaże, żeby nasz nieszczęśliwy kraj postawić do pionu. Zatem to nie Jarosław Kaczyński zostanie w ten sposób trwale poszkodowany, tylko Polska. Nietrudno to zrozumieć, a przecież uczestniczące w tej piątej kolumnie wybitne osobistości zachowują się tak, jakby tego nie rozumiały. Mamy zatem dwie możliwości; albo są to durnie, którzy nie wiedzą, co czynią, albo szubrawcy, którzy doskonale to wiedzą. Nie wiadomo, co gorsze; czy to, że elitę w naszym bantustanie tworzą durnie, czy że tworzą ją szubrawcy.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj