Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz  

Szczęść Boże!

Kanclerz Niemiec pani Merkel przedstawiła niedawno swą kolejną wolę – na jednej z konferencji stwierdziła, że przyszedł już czas, by państwa członkowskie Unii Europejskiej były gotowe na oddanie do unijnej centrali w Brukseli unijnym, przez nikogo nie wybieranym i przez nikogo nie kontrolowanym, urzędnikom (w większości zatwierdzanym przez Niemców) na oddanie swej suwerenności. Ponieważ największym płatnikiem unijnym są Niemcy, które posiadają również największą ilość posłów w unijny parlamencie i najważniejszych urzędników lub swych nominatów w unijnych organach, to Niemcy w praktyce decydują o organizacji, funkcjonowaniu i celach tej organizacji. To Niemcy, przy pomocy Francji, podejmują i narzucają pozostałym słabszym państwom członkowskim własne polityczne, gospodarcze i społeczne cele i decyzje realizujące niemiecką wizję Unii Europejskiej jako jednolitego państwa europejskiego pod zarządem niemieckim. Nieco wcześniej, niepoważny i nieszanowany przez samych Francuzów, prezydent Macron ogłosił potrzebę utworzenia europejskiej armii, oczywiście nadzorowanej przez Niemców. W istocie chodzi o pomysł, za pomocą którego antyamerykańsko nastawieni Niemcy i Francuzi mogliby osłabić siły NATO, które są w rzeczywistości jedynym gwarantem bezpieczeństwa dla wielu europejskich państw, w tym dla Polski. Niemcy wykorzystując mało rozgarniętego prezydenta Francji, realizować chcą swój odwieczny pomysł – politycznego, gospodarczego i wojskowego opanowania Europy, by dalej móc dzielić losy Euroazji razem z Rosją.

Pomysł kanclerz Merkel spotkał się z natychmiastową negatywną oceną i krytyką w wielu europejskich państwach, również w Polsce. Polska, która właśnie obchodzi 100-lecie odzyskania niepodległości po 123 latach zaborów i rozbiorów przez Rosję, Austrię i Prusy (dzisiejsze Niemcy), po latach okupacji niemieckiej i sowieckiej w czasie i po II wojnie światowej, gdy dopiero od 1989 roku Polska korzysta z niepodległości, ale też od czasu wejścia w 2004 roku do Unii Europejskiej skontrolowanej i etapami ograniczanej już przez Unię Europejską suwerenności, miałaby oddać już do końca pełnię swej suwerenności w ręce Niemiec i Francji… Takie propozycje ze strony Niemiec budzą w Polsce oczywiste oburzenie. Ale nie wszyscy Polacy są tymi propozycjami oburzeni. Opozycja, która jest w swych antyrządowych, antypolskich działaniach zmierzających do obalenia polskiego rządu siłą, wspierana przez Unię Europejską i Niemcy, jest propozycją utraty przez Polskę suwerenności na rzecz Unii Europejskiej, a istocie na rzecz Niemiec, uradowana. W niedawnej swej wypowiedzi poseł Platformy Obywatelskiej Rafał Grupiński popierając żądanie kanclerz Merkel, by państwa członkowskie – też Polska – zrzekły się reszty swej suwerenności na rzecz „niemieckiej” Brukseli, stwierdził, iż rozumie to oczekiwanie Niemiec, bo przekazanie przez państwa członkowskie swej suwerenności do Unii wzmocni wspólnotę i umożliwi Unii naciski na takie np. państwa jak Polska, by – jak powiedział pan poseł Grupiński – przestrzegały „praworządności”. Czyli PO chce wzmocnienia Unii, by osłabić Polskę.

Poseł Grupiński z PO cieszy się z ewentualnej utraty przez Polskę suwerenności, godzi się na to, akceptuje i rozumie, bo wtedy będzie można rękami unijnymi atakować demokratycznie wybierane polskie rządy w kierunku oczekiwanym przez „niemiecką” Unię. Czyli poseł Grupiński oczekuje, że Niemcy będą wreszcie zaprowadzać w Polsce unijną, czy też niemiecką, „praworządność”, którą Polacy odrzucają. Zaś ostatecznym celem unijnej „praworządności” jest utworzenie z Europy, na gruzach państw narodowych, multikulturowego, antychrześcijańskiego, genderowego, lewackiego, chorego obszaru z niewolniczą, narodową ludnością tubylczą. Warto przy tym wyjaśnić, że w systemie Unii Europejskiej nie ma definicji prawa, Unia Europejska odcina się bowiem od łacińsko-chrześcijańskiej tradycji Europy, w tym od chrześcijańskiego i rzymskiego rozumienia prawa, realizującego wartości dobra i sprawiedliwości. Unia Europejska nie ma tradycyjnego prawa, posługuje się dla niewolenia i podporządkowywania państw i narodów słabszych zmiennymi, lewicowymi, antychrześcijańskimi celami i politycznymi, ideologicznymi wskazaniami. System unijnych regulacji nazywany jest też nie prawem, a „wspólnotowym dorobkiem prawnym”, co w nauce nie jest tożsame z tradycyjnym pojęciem prawa. Unia Europejska nie ma tradycyjnego prawa i wołanie więc przez pana posła Grupińskiego o „unijną praworządność” jest zakamuflowanym, zakłamanym żądaniem poddania się przez Polskę niejasnemu, unijnemu politycznie i imperialnie motywowanemu bezprawiu.

Szczęść Boże!

drukuj