Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Od 2004 roku Polska jest członkiem Unii Europejskiej na mocy traktatu akcesji podpisanego w 2003 roku w Atenach, przez rządzące wówczas SLD i PSL. W imieniu Polski traktat o akcesji podpisał szef SLD Leszek Miller, o czym często się zapomina, przypisując skutki niekorzystnie zawartego w wielu dziedzinach traktatu Prawu i Sprawiedliwości, a konkretnie śp. Lechowi Kaczyńskiemu, który sygnował w Lizbonie jedynie późniejszą zmianę unijnych traktatów.

Warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w zakresie rolnictwa negocjował zaś, o czym też się zapomina, ówczesny prezes PSL – Jarosław Kalinowski, który zgodził się na bardzo niekorzystne i nierówne dla polskich rolników dopłaty. Tego błędu nie daje się zresztą do dziś poprawić kolejnym ekipom rządowym. Warto by rolnicy to pamiętali, by wszyscy, a zwłaszcza młodzi ludzie dezinformowani przez pana Korwina-Mikke, którzy za podpisanie traktatu o niekorzystnej akcesji Polski do UE obwiniają prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by o tym, o faktach, o prawdzie pamiętali.

Warto przyjrzeć się, czy SLD i PSL w ogóle miały prawo włączyć Polskę do Unii Europejskiej, która wówczas nazywała się jeszcze Europejską Wspólnotą Gospodarczą, a dopiero od 2009 roku nosi nazwę Unia Europejska. Sama zmiana nazwy tej organizacji ze wspólnoty na unię, pokazuje kierunek, w jakim zmierza ta struktura. Z organizacji będącej przynajmniej teoretycznie wspólnotą w miarę suwerennych, odrębnych państw członkowskich, UE przekształca się w strukturę już znacznie bardziej jednolitą, w unię ściśle, wewnętrznie powiązaną i obejmującą podmioty, tj. państwa o znacznie ograniczonym już zakresie własnych, suwerennych kompetencji. Unia państw opiera się o organizację zbliżoną do federacji, obejmującą w jednym organizmie kilka autonomicznych podmiotów, nie będących już jednak odrębnymi, suwerennymi państwami.

Po wspólnocie europejskiej mamy więc teraz Unię Europejską, ale w pomysłach Niemiec współpraca państw członkowskich ma ulec dalszej integracji, aż do utworzenia w przyszłości w zasadzie możliwie ujednoliconego organizacyjnie i prawnie swego rodzaju państwa europejskiego obejmującego obszar całego kontynentu europejskiego, a może kiedyś i Bliskiego Wschodu. Oczywiście pod przywództwem Niemiec, które kolejny raz w historii, wsparte w odbudowie po II wojnie światowej przez Stany Zjednoczone planem Marshalla, wyrosły dziś znowu na najpotężniejsze państwo europejskie i jedno z najsilniejszych potęg światowych.

Polska została więc włączona przez SLD i PSL do struktury ewoluującej, przekształcającej się coraz szybciej w państwo federalne, przejmujące sukcesywnie kompetencje swych państw członkowskich. Państwa członkowskie oddały już, przekazały kolejnymi traktatami zmieniającymi swe bardzo liczne kompetencje narodowe. Polska np. nie prowadzi własnej, suwerennej polityki gospodarczej, ani rolnej wykonując jedynie elementy polityki określanej drobiazgowo w Brukseli. Nie wolno nam przy tym pod groźbami bardzo wysokich kar pieniężnych przekraczać wyznaczonych nam limitów produkcji zbóż, mleka, owoców itd. Z kolei 90% decyzji w sprawach gospodarczych podejmują już za Polskę, tzn. za Sejm, rząd i inne polskie organy, organy unijne w Brukseli.

Od 2009 roku także główne kierunki polityki zagranicznej w imieniu całej Unii realizuje specjalna osoba – dziś jest to młoda lewicowa włoska aktywistka pani Mogherini, a całą Unię, tj. państwa członkowskie na zewnątrz Unii, reprezentuje przewodniczący Rady Unii Europejskiej, zwany potocznie prezydentem lub w Polsce kpiąco królem Europy, odkąd funkcję tę zaczął piastować polski były premier Donald Tusk.

Czy Polska mogła więc w ogóle, co do zasady prosić o przyjecie do organizacji, która swą siłę czerpie z przejmowania kompetencji państw narodowych? Twórcy polskiej Konstytucji z 1997 roku godzili się na to i wstawili nawet do Konstytucji specjalny przepis artykułu 90-tego, który jest konstytucyjną podstawą dla wyzbywania się suwerenności przez polskie organy na rzecz jakiś nieokreślonych bliżej organizacji międzynarodowych. Przepis ten, nie zawiera przy tym żadnych granic dla przekazywania kompetencji polskiego Sejmu, rządu, różnych organów, sądów, trybunałów, armii i itp. jakimś zagranicznym organom. Jest to przepis skandaliczny w Konstytucji, gdyż teoretycznie prowadzić może do samolikwidacji państwa polskiego.

Jeszcze jedna kadencja antynarodowych i antypolskich rządów PO/PSL/SLD i po Polsce pozostałby tylko ślad na mapie. Czyli polskie ówczesne władze nie miały prawa włączać Polski do organizacji międzynarodowej, a właściwie ponadnarodowej, która żyje z przejmowania kompetencji państw członkowskich i to z przekazywania nieodwracalnego. Unia Europejska uważa bowiem, ustami swego Trybunału, że raz przekazanych kompetencji państwo członkowskie, też Polska, już odzyskać nie może i pozbywa się później prawa suwerennego, samodzielnego regulowania swych spraw oddanych do Unii w kolejnych traktatach. Unijny Trybunał twierdzi, że tak właśnie postępuje zanikanie suwerennych państw narodowych na rzecz budowy nowej, choć sztucznej, suwerenności unijnej. Oczywiście nie ma czegoś takiego, bo pojęcie suwerenności dotyczyć tylko może tylko grupy ludzi, narodu o wspólnej kulturze, tradycji i odrębności. Unia Europejska, ani obywatele jej państw członkowskich nie są zaś żadnym odrębnym, jednolitym narodem europejskim. Europa nadal pozostaje bowiem zróżnicowaną kulturowo mozaiką narodów.

Celem UE jest niszczenie odrębności narodowych, by na siłę totalnymi metodami stworzyć sztuczny, europejski naród. Tworzenie i siłowe realizowanie takich totalnych, lewackich i komunistycznych w istocie pomysłów i ideologii zawsze w przeszłości kończyło się jednak krwawo i zbrodniczo.

Wszystko wskazuje jednak na to, że na razie obserwujemy rozpadanie się struktur Unii Europejskiej i kolejne jej przepotwarzanie się. Co tym razem? Strach pomyśleć!

Szczęść Boże!

drukuj