Homilia wygłoszona podczas obchodów XII Wizyty Apostolskiej bł. Jana Pawła II w Diecezji Drohiczyńskiej


Pobierz Pobierz

Czcigodni Bracia w kapłaństwie z naszej Diecezji oraz z innych,

Dostojni Przedstawiciele Prawosławnego Metropolity Warszawy

i całej Polski Arcybiskupa Sawy,

Dostojni przedstawiciele życia zakonnego, instytutów męskich i żeńskich,

Kochani alumni Wyższego Seminarium Duchownego,

Czcigodny Ojcze Tadeuszu wraz z całym Zespołem

Radia Maryja i Telewizji TRWAM

oraz słuchacze Radia Maryja i Telewizji TRWAM w kraju i poza granicami!

Szanowni Przedstawiciele Rządu, Sejmu i Senatu,

Szanowni Przedstawiciele Władz Województwa Podlaskiego

i Mazowieckiego, z panem Wojewodą Podlaskim,

Szanowni Przedstawiciele Sejmiku Województw

Mazowieckiego i Podlaskiego,

Drodzy Starostowie, Przewodniczący Rad Powiatu z radnymi,

Drodzy Burmistrzowie, Wójtowie, Przewodniczący Rad Miejskich

i gminnych, na czele z Burmistrzem Drohiczyna,

Dostojni Przedstawiciele Służb Mundurowych, Wojska Polskiego, Straży Granicznej, Policji Państwowej, Państwowych i Ochotniczych Straży Pożarnych, Służb Celnych oraz jakże charakterystyczni dla naszej ziemi

– Przedstawiciele Służb Leśnych oraz Więziennictwa,

Drodzy Przedstawiciele Służby Zdrowia, Oświaty, Kultury i Sztuki,

Szanowni Przedstawiciele Stowarzyszenia

Morskiego – Gospodarczego im. E. Kwiatkowskiego,

Rozśpiewane Chóry z dyrygentami i organistami,

Zacni Przedstawiciele służby liturgicznej,

Druhny i Druhowie, Harcerki i Harcerze,

Dostojni Przedstawiciele Rodziny Ponarskiej z Wileńszczyzny i z całej Polski,

Dostojni Przedstawiciele świata pracy z „Solidarności”

i innych Związków zawodowych,

Dostojne Poczty Sztandarowe,

Członkowie Akcji Katolickiej, Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży

oraz innych organizacji, stowarzyszeń i środowisk chrześcijańskich

Kochani Mieszkańcy Podlasia i Mazowsza

oraz Goście z całej Polski i zagranicy,

Szanowni Przedstawiciele mediów: Katolickiego Radia Podlasie, Polskiego Radia Białystok i Telewizji Białystok,

1. Gdzie jesteśmy?

Dzisiejszy wieczór czerwcowy nie zapowiadał się zbyt pomyślnie. Powróciły bowiem kilka dni temu chłody i deszcze przypomniały sobie o swoich obowiązkach w okresie wiosennym. A jednak młodzież nie zniechęciła się i od wczoraj towarzyszy nam swoimi śpiewami, modlitwami oraz różnymi innymi pomysłami na zagospodarowanie swojej młodości nad Bugiem. Nie zabrakło prelegentów i wychowawców.

Świętujemy pamiątkę pobytu wśród nas Bł. Jana Pawła II. Nie opuściliśmy tego dnia i tej godziny ani razu. Zbieramy się każdego roku. Zbyt wielkie było i jest to wydarzenie, aby stracić możliwość przeżycia tamtego wieczoru, przynajmniej raz na rok.

Papież bowiem wciąż do nas przemawia, ale co najważniejsze, On po prostu jest. On nie może nas zostawić samymi. On nas zbyt mocno ukochał. Chcemy Go duchowo spotykać na pobliskim lotnisku, na placu Celebry z Kopcem Podlaskim ku czci Jego usypanym. Chcemy wsłuchiwać się w Jego nauczanie odwiedzając w Muzeum Diecezjalnym salę Jemu poświęconą i rozczytując się w tym, co nam pozostawił.

Ojciec Święty pozostawił nam wiele i to na różnych płaszczyznach. O tym nam mówi chociażby kończący się jubileusz 20-lecia powołania do istnienia naszej Diecezji, Drohiczyńskiego Kościoła Lokalnego. A zrobił to w tak prosty sposób, że nie tylko tym nas urzeka, ale zachęca, abyśmy tę Jego decyzję przyjmowali jako jeden z najwspanialszych darów. I nic dziwnego, że młodzież to czuje, że to przeżywa i z tego korzysta nie tylko w dzisiejsze Święto Młodych Tej Ziemi, ale wciąż, ale wszędzie, zwłaszcza formując swoją osobowość, rozwijając swój charakter, zawsze wsłuchując się w słowa i wpatrując się w przykład Papieża naszych czasów.

Nawet Mistrzostwa Europy w piłce nożnej mają coś do zawdzięczenia Ojcu Świętemu, którego zamiłowanie do sportu mówi wystarczająco wiele. Zresztą, wystarczy popatrzeć na Tatry, pochylić się nad suwalskimi jeziorami, aby i w górze i w tafli wodnej móc dostrzec Tego, który nie lękał się ani wysiłku, ani niebezpieczeństw jakichkolwiek, ponieważ we wszystkim zaufał Panu. Jakże to przykro wygląda, kiedy współcześni poprawiacze człowieka, zabraniają sportowcom noszenia jakichkolwiek znaków religijnych i zakazują żegnania się. Aż przykro o tym wspominać, gdyż to zestawienie wielkości Papieża z małością współczesnych ideologów winno zawstydzać każdego człowieka.

2. Gdzie jesteś, Adamie?

Z tego to względu rodzi się pytanie, podpowiedziane nam przez Pismo Święte, a skierowane do nas ludzi. Wtedy, przed wiekami reprezentowali nas pierwsi rodzice. Niestety, nie potrafili dotrzymać wierności ani prawdzie ani dobru. Zawierzyli złu. A gdy to zrozumieli, przynajmniej w części, zaczęli unikać Boga; w swojej naiwności myśleli, że to jest możliwe. Pan Bóg jednak nie pozostawia ich samym sobie. Szuka, a właściwie woła do Adama najpierw, bo on był pierworodnym: „Gdzie jesteś?” Bóg nie śpieszy się z oceną czynów pierwszych rodziców. Chce, żeby się odnaleźli. I to wołanie: „Gdzie jesteś?” Jak często ono rozlega się także w naszej duszy i w naszym umyśle.

Adam zaczyna się tłumaczyć. Bardzo naiwnie. Dopiero teraz zobaczył, że jest słaby, jest nagi. Nie ma nic na obronę. Pozbawiony czegokolwiek. Ale na szczęście jest Bóg, Bóg, który najpierw pyta. Słucha cierpliwie. Przyjdzie czas na Ewę. Jakaś kara musiała być. Największa wszakże spotkała kusiciela. Człowiek opuszcza raj, ale opuszcza wciąż bogaty, gdyż opuszcza z nadzieją.

Bł. Jan Paweł II kończąc swoją pierwszą pielgrzymkę do Polski postawił nam wszystkim także pytanie. To była wtedy Jego ostatnia homilia. Nawiązał do początków chrześcijaństwa w Polsce, potem ukaże postać św. Stanisława. Wskazując zaś na pewne trudności, a nawet przeszkody pytał: „Czy można odepchnąć to wszystko? – z myślą o dziedzictwie wiary – Czy można powiedzieć „nie”? Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale – pytanie zasadnicze: czy wolno? I: w imię czego „wolno”? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom i Narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć „nie” temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło”. (JP II, Kraków Błonie, 10. VI. 1979).

Bez solidnego fundamentu nie da się zbudować coś trwałego. A takim fundamentem jest wiara w Boga, bo z tej wiary wypływa nadzieja. A nadzieja to chęć poszukiwania, odkrywania, to dynamika tworzenia trwałego i działania. Inaczej, cóż robi człowiek, który Panu Bogu mówi „nie”? Może to czynić na różne sposoby. Najczęściej szuka rozgłosu, gdyż wydaje mu się, że robi coś wyjątkowego. A tymczasem jest inaczej. On się jedynie obnaża, on ukazuje się nagi i to najczęściej w groteskowej aurze. Za tym „nie” wypowiedzianym Bogu idzie pustka, agresja, rozbicie rodziny i awanturnictwo pospolite. A najgorzej, kiedy spotkają się razem pycha i zmysły. Wtedy rozum traci możliwości ostrzegania, a człowiek uzależniony od pychy oraz zmysłów nie jest w stanie zdobyć się na dialog, choćby z sobą.

3. Gdzie jesteś, dialogu?

Na szczęście nasi pierwsi rodzice poczuli wstyd. Odkryli własną nagość i małość. Nie uciekali przed dialogiem. Odpowiedzieli Panu Bogu, jak potrafili, nie unikając usprawiedliwiania się. Błąd swój rozpoznali. I dlatego opuszczają raj, odchodzą z nadzieją.

To tutaj, w Drohiczynie Jan Paweł II mówił o dialogu, zwłaszcza o dialogu niezbędnym, aby między ludźmi mogło zaistnieć zrozumienie, jedność w wierze, jedność wokół dobra wspólnego. Papież wyraził radość, mówiąc, że „dobrze”, iż o dialogu mówi się w Drohiczynie. A skoro tak sądził, to pamiętajmy o tym, pielęgnujmy tę myśl. Urzeczywistniajmy to Jego życzenie. Przy okazji Ojciec Święty nawiązał do swojej Encykliki. Oto Jego słowa: „W Encyklice(…)- Ut unum sint – podkreśliłem, iż „dialog jest(…)naturalnym środkiem, który pozwala porównać różne punkty widzenia, a przede wszystkim przeanalizować te rozbieżności, jakie stanowią przeszkodę dla pełnej komunii między chrześcijanami”. Ów dialog winien odznaczać się umiłowaniem prawdy, gdyż „umiłowanie prawdy jest najgłębszym wymiarem autentycznego dążenia do pełnej komunii między chrześcijanami”. Bez tej miłości nie można by stawić czoła obiektywnym trudnościom teologicznym, kulturowym, psychologicznym i społecznym, jakie się napotyka przy omawianiu istniejących różnic. Z tym wymiarem wewnętrznym i osobowym musi się zawsze łączyć duch miłości i pokory. Miłości do rozmówcy i pokory wobec prawdy, którą się odkrywa i która może się domagać zmiany poglądów i postaw” (tamże, JP II, Drohiczyn, 10. VI. 1999, nr 4).

Dialogowi natomiast winien towarzyszyć duch służby. Jedno zaś i drugie prowadzi do solidarnej współpracy, do coraz to odważniejszej pracy na rzecz dobra wspólnego Ojczyzny. A tym dobrem wspólnym jest wszystko to, co służy rozwojowi każdego z obywateli, co broni życia ludzkiego od poczęcia do końca, co stoi na straży ludzkiej godności; inaczej mówiąc – dobrem wspólnym są wszelkie wartości.

To przed laty w sejmie przestrzegał Papież, mówiąc, że istnieje „groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu w sposób radykalny, zdolność rozpoznawania prawdy. Jeśli bowiem nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (JP II, Veritatis splendor, 101, cytowane w Sejmie Polskim, 11. VI. 1999).

4. Gdzie jesteś, praso?

Tymczasem niepokoi nas dziwna postawa mediów, mam na myśli media komercyjne i publiczne, gdyż one stanowią większość. Niestety, na tym polu katolicy nie są zbyt silni. Większość zaś mediów jakby popiera ten niebezpieczny kierunek, o którym mówił Papież i przyjmują postawę służebną względem panującej polityki i finansów. Trudno się dziwić. Natomiast wypada dziwić się, dlaczego te same molochy medialne boją się mediów katolickich o wyrazistej wizji świata. To widać szczególnie w ciągłym atakowaniu Radia Maryja, Naszego Dziennika i Telewizji TRWAM. Zresztą, ostatnie miesiące pokazują nam konkretnie, jak to demokracja bez wartości przekształca się w totalitaryzm. I lekceważy nie tylko zasady, ale także i ludzi.

Przykładem jest w tym wypadku sytuacja Telewizji TRWAM. I sprawdza się to, co przewidywał Cyprian Kamil Norwid, gdy pisał:

„Widzę, że skoro wolność – słowa jest w ucisku

To, co jej wzięto, Cynizm daje pośmiewisku

I ironia to bierze w opiekę macoszą,

Mówiąc: Nie znieśli prawdy, niech poświst jej znoszą”.

Z jednej strony słyszymy i czytamy, że Radio Maryja względnie Telewizja TRWAM nie mają ani widzów, ani słuchaczy. A jeśli już są, to same staruszki i ewentualnie chorzy. To garstka. Ale gdyby to było prawdą, to skąd się bierze ten niepokój wszystkich pozostałych mediów świeckich przed każdymi wyborami o to, co reprezentuje Radio Maryja. A przecież powinni wiedzieć, że głosi Ewangelię, przypomina zasady moralne, wskazuje na znaczenie wartości, których obecność w kulturze, sztuce i obyczajach – ma ogromne znaczenie w kształtowaniu postaw godnych człowieka.

Podważa się poziom intelektualny słuchaczy Radia Maryja i telewidzów TRWAM i wiele innych rzeczy. Kpiąco wypowiadają się różni działacze, także z najwyższej hierarchii państwowej. Ale czym wytłumaczyć to,

że na manifestację w obronie wolności mediów, dostępu Telewizji TRWAM do Multipleksu bierze udział ponad 120000 osób. Czym wytłumaczyć, że na Jasną Górę

pielgrzymuje w niedzielę Radia Maryja do pół miliona Polaków? Jakże mamy inteligentnych katolików i katoliczki, także wśród starszych, którzy wiedzą doskonale, jaką niewolę mogą nam zgotować media bez zasad i bez wartości. Media zaś powinny ułatwiać poznawanie Objawienia Bożego, zasad moralnych, czyli tego wszystkiego, co jest ważne dla rozwoju ludzkiego. Być narzędziami dialogu i to nie kombinowanego. Obrona bowiem wolnych środków przekazu, to obrona prawdy i obrona człowieka. Mówimy o tym dzisiaj, ponieważ to tutaj, w Drohiczynie przed dziewięciu laty rozpoczęła działalność Telewizja TRWAM. I jesteśmy z tego dumni.

5. Gdzie jesteś, nadziejo?

Nie jest łatwo wartościom bronić się przed antywartościami. Nie jest łatwo nakłaniać i przekonywać do siebie. A od czegóż jest nadzieja? Czy można o niej zapominać? Czy można ją lekceważyć?

Sięgnijmy do Księgi Hioba. W czasach jej powstania z pewnością również wiele głupstw głoszono o wierze, o religii, o wartościach. Jednakże po tego rodzaju pismach nie ma ani śladu. Księga Hioba trwa. W stosunku do każdego pokolenia i w środowisku jakiejkolwiek kultury ma coś do zaofiarowania. Hiob nie załamał się do reszty nawet po niezrozumiałych wystąpieniach przyjaciół. Ale na to wszystko odpowiedział przepięknym wyznaniem: „Prawda, jesteście potężni, a z wami już mądrość zaginie… I ja mam rozsądek jak wy, nie ustępuję wam, w niczym. Komu te rzeczy nieznane?(…)Z czystego, prawego się śmieją… Zapytaj zwierząt – pouczą. I ptaki w powietrzu powiedzą. Zapytaj Podziemia, wyjaśni; pouczą cię i ryby w morzu. Któż by z nich tego nie wiedział, że ręka Pana uczyniła wszystko: w Jego ręku – tchnienie życia i dusza każdego człowieka. Czyż ucho nie bada mowy, a smak nie kosztuje pokarmu? On ma potęgę i rozum, rozsądek znać w Jego planach… Gdy wody wstrzyma – jest susza; zwolni je – ziemię spustoszą. U Niego zwycięstwo i siła, ma w ręku błądzących i kłamców. Radców przyda niemądrych, a sędziów wyzuje z rozsądku… Głębinom wydrze tajniki. Oświetli odwieczne ciemności… Rządcom ziem odbierze rozsądek, po bezdrożach pozwoli im błądzić; macają w ciemności bez światła, chwieją się jak pijani” (Hiob 12, 1-25).

I dlatego nie wolno nam zapominać o nadziei. Nie z takich tarapatów wychodził człowiek. Nie takie trudności dawały się naszym ojcom we znaki. Oni jednak zawsze pamiętali na słowa Pisma Świętego: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam!” Potwierdza to dzisiejsza Ewangelia. Ludzie są różni. Mogą mieć przedziwne zastrzeżenia, a to do pochodzenia, a to do rodzeństwa i do wielu innych okoliczności. Ale Chrystus wszelkie tego rodzaju obawy przecina stwierdzeniem: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi?”. I spoglądając na siedzących wokoło Niego rzekł : „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.

Nie jesteśmy pozbawieni nadziei. Nasza nadzieja ma w Chrystusie mocne korzenie.

6. Gdzie jesteś, Polsko?

Jesteśmy więc pewni nadziei! Wciąż jest jednak aktualne pytanie, które Pan Bóg postawił Adamowi: „Gdzie, jesteś?” To pytanie może Pan Bóg zadać i nam jako narodowi:

„Gdzie jesteś, Polsko?” Co się dzieje z dziedzictwem naszym ojczyźnianym. Te sprawy nie były obce Bł. Janowi Pawłowi II. Ale w tym roku wspominamy ks. Piotra Skargę z racji czterechsetnej rocznicy jego przejścia z tego świata do wieczności. Zasłużył on sobie na miano jednego z najsłynniejszych kaznodziei, jakich wydał naród Polski i wielce się zasłużył zwłaszcza na polu kształtowania i rozwijania postaw patriotycznych. Jego „Kazania sejmowe” są lekturą, od której nie powinien uciekać żaden polityk, żaden dziennikarz; a najlepiej gdyby je wszyscy Polacy przestudiowali.

Zresztą, posłuchajmy. Tak zaczyna się pierwsze kazanie: „Zjechaliście się w imię Pańskie na opatrywanie niebezpieczności Koronnych, abyście to, co się do upadku nachyliło, podparli; co się skaziło, naprawili; co się zraniło, zleczyli; co się rozwiązało, spoili; i jako głowy ludu, braciej i członków waszych, jako stróżowie śpiących i wodzowie nieumiejętnych i świecie ciemnych i ojcowie dzieci prostych, o ich dobrym i spokojnym obmyślali. Co iż jest rzecz niełacna i wielkich darów Bożych potrzebująca, uciekajcie się do kościoła i ołtarza, do szukania łaski Ducha św., z którejby wam był dany rozum i mądrość na dobrą i szczęśliwą takich potrzeb odprawę… Bo sam przyrodzony rozum ukazuje, iż rządy i sprawy królestw i państw z Boskiej opatrzności i pomocy stoją, a ludzki rozum i staranie zabiegać wszystkiemu nie może” (ks. Piotr Skarga, Kazania sejmowe, Kraków 1925, str. 3-4).

Ważny to apel. Jeśli nie wzięliby tego, posłowie i senatorowie owych czasów pod uwagę, być może do katastrofy rozbiorowej, czy quasi – rozbiorowej mogło dojść już wcześniej. Ale na tym nie koniec. Gdyż już w drugim kazaniu Skarga przechodzi do konkretów i zauważa: „Byście domowe niemoce tego królestwa zleczyli, łacniejszaby obrona naleść się mogła. Ale jako się chory bronić ma, który sam na nogach swoich nie stoi? Leczcież pierwej tę chorą swoją matkę, tę miłą ojczyznę i Rzeczpospolitą swoją. A jeśliście ostrożni i mądrzy lekarze, najdziecie sześć szkodliwych chorób jej, które jej bliską śmierć (obroń Boże) ukazują, a jako złe pulsy, źle jej tuszą” (ks. P. Skarga, Kazania Sejmowe, str. 33). Zacznijmy od pierwszej choroby, gdyż jest nią: „…nieżyczliwość ludzka ku Rzeczypospolitej i chciwość domowego łakomstwa”.

Ta nieżyczliwość w naszych czasach daje się zauważyć zawsze wtedy, kiedy słyszymy o jakiejś wojnie polsko-polskiej. Nie wiadomo, od kogo ten twór językowy pochodzi, ale pozbawiony logiki ku osłabieniu integralności prowadzi. Najpierw bowiem, co to znaczy wojna polsko-polska? Następnie, czy coś takiego może być, a gdyby tak było, to, jakie są kryteria. Kto jest po jednej stronie, a kto po drugiej? Na normalny rozum tego się nie da zrozumieć. Ale taki twór językowy zaistniał i ośmiesza Polskę. Nie można mówić o prawdziwych Polakach, czy z jakimkolwiek innym przymiotnikiem pozytywnym. Nie wypada mówić o złych Polakach, bo to może komuś ubliżyć. Ale o wojnie polsko-polskiej, można już mówić, pisać. Ten potwór językowy pojawia się w wystąpieniach polityków, rządzących. Jedno wydaje się być prawdziwe, że w tym tworze chodzi w dalszym ciągu o ośmieszanie polskości. Gdy bowiem zdarza się, że biją się czy kłócą dwaj Polacy, to jest konflikt między dwoma Polakami. Ale jakiż konflikt może być między Polską i Polską…? Polska jest jedna. Nasi praojcowie dali temu wyraz w czasach najgorszych, kiedy mocarstwa sąsiednie, rządzone przez władców bez sumienia dokonały rozbiorów, a następnie stworzono politycznego karła, nazywając go oficjalnie Królestwem Polskim. Polacy z tegoż Królestwa i z trzech zaborów nazywali ten twór Królestwem Kongresowym.

Mamy na przestrzeni ostatnich lat wiele nawet wojen w Europie, wiele konfliktów zbrojnych, które trwają latami. Mają miejsce także napięcia społeczne. Ale nikt nie używa wyrażenia wojna polsko-polska. Słowo Polska winno być święte dla nas wszystkich, ponieważ okupione jest straszliwym prześladowaniami, ofiarami i cierpieniami.

7. Dokąd zdążamy?

Drodzy Rodacy, starajmy się jak najszybciej wyleczyć z tej to choroby. Uczmy się tego od innych. To w starożytnym Rzymie panowało poczucie szczególnego szacunku względem państwa, wyrażano je w słowach: „Majestati Reipublicae reddere proprium decus” – Majestatowi Rzeczypospolitej oddawać należną cześć. Nawet Francja w tej dziedzinie może nam świecić przykładem, gdyż Francuzi odnoszą się do swojej ojczyzny z wyjątkową galanterią i wpadają w pasję, gdy ktoś ośmieli się skrytykować jej wielkość lub piękno (Lavrance T. E., Siedem filarów mądrości, t. II. Warszawa, 1971, str. 15).

Tego rodzaju dramat przeżywał Słowacki, swój ból wyraził wierszem:

„Polsko, wszak myśmy zrobili

z Twojego nazwiska

Pacierz, co płacze

I piorun co błyska” (Słowacki).

A my wszyscy, cóż powiemy na to? Módlmy się w intencji Polski, pielęgnujmy narodowe tradycje. Niech w każdym domu będzie Polska flaga. Zabiegajmy o to, aby historia nie była okrajana, a literatura polska niech głęboka zapada w umysły i serca kolejnych pokoleń. Miejmy odwagę godnie reprezentować naszą Ojczyznę. I nie zapominajmy tego, jak Polskę kochał Jan Paweł II i o co nas prosił: „Dlatego pozwólcie, że zanim odejdę popatrzę stąd na Kraków, ten Kraków, w którym każdy kamień i każda cegła jest mi droga – i popatrzę stąd na Polskę. I dlatego – zanim odjadę – proszę was, abyście całe to dziedzictwo, któremu na imię „Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym” (JP II, Błonie – Kraków, 10. VI. 1979). Amen!

drukuj