Homilia papieża Franciszka wygłoszona podczas Mszy św. w Środę Popielcową w Bazylice św. Sabiny w Rzymie

„Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6,2). Tym zdaniem apostoł Paweł pomaga nam wejść w ducha okresu wielkopostnego. Wielki Post rzeczywiście sprzyja temu, żeby powrócić do spraw zasadniczych, aby ogołocić się z tego, co nas obciąża, aby pojednać się z Bogiem, aby na nowo rozpalić ogień Ducha Świętego, który mieszka ukryty pośród popiołów naszego kruchego człowieczeństwa. Jest to czas łaski, aby wprowadzić w życie to, o co Pan prosił nas w pierwszym wersecie usłyszanego Słowa: „Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem” (Jl 2, 12).

Właśnie obrzęd posypania głów popiołem wprowadza nas w tę drogę powrotu i kieruje do nas dwie zachęty: abyśmy powrócili do prawdy o nas samych oraz powrócili do Boga i do braci.

Po pierwsze, powrót do prawdy o sobie samych. Popiół przypomina nam, kim jesteśmy i skąd pochodzimy, prowadzi nas z powrotem do podstawowej prawdy o życiu: tylko Pan jest Bogiem, a my jesteśmy dziełem Jego rąk. My mamy życie, podczas gdy On jest życiem. On jest Stwórcą, podczas gdy my jesteśmy kruchą gliną, kształtowaną Jego rękoma. Pochodzimy z ziemi i potrzebujemy nieba, Jego. Z Bogiem zmartwychwstaniemy z popiołów, ale bez Niego jesteśmy prochem. Pochylając z pokorą głowy, by przyjąć popiół, przywołajmy następnie w pamięci naszych serc tę prawdę: pochodzimy od Pana, należymy do Niego. On bowiem „ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2,7). To znaczy, że istniejemy, ponieważ On tchnął w nas tchnienie życia. I jako czuły i miłosierny Ojciec, On również przeżywa Wieli Post ponieważ nas pragnie, czeka na nas, oczekuje naszego powrotu. I zawsze nas zachęca, abyśmy nie rozpaczali, nawet gdy upadamy w proch naszej słabości i grzechu, ponieważ „Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem” (Ps 103, 14). Usłyszmy to jeszcze raz: pamięta, że jesteśmy prochem. Bóg to wie. Natomiast my często o tym zapominamy, myśląc, że bez Niego jesteśmy samowystarczalni, silni, niezwyciężeni.

Wielki Post jest zatem czasem przypominania sobie, kto jest Stwórcą, a kto stworzeniem, aby obwieścić, że tylko Bóg jest Panem, wyzbycia się żądania samowystarczalności i obsesji stawiania siebie w centrum, do bycia prymusem, myślenia, że wyłącznie dzięki naszym zdolnościom możemy być bohaterami życia i przemieniać otaczający nas świat. To czas sprzyjający, byśmy się nawrócili, abyśmy zmienili spojrzenie przede wszystkim na siebie, żeby spojrzeć w głąb nas samych: jak wiele rozproszeń i powierzchowności odciąga nas od tego, co istotne, jak wiele razy skupiamy się na naszych zachciankach lub na tym, czego nam brakuje, oddalając się od centrum naszego serca, zapominając o ogarnięciu sensu naszego bycia w świecie. Wielki Post jest czasem prawdy, aby zrzucić maski, które nosimy na co dzień chcąc wydawać się doskonałymi w oczach świata; aby walczyć, jak powiedział nam Jezus w Ewangelii, z fałszem i obłudą: nie z fałszem i obłudą innych, lecz z naszym fałszem i obłudą.

Jest jednak drugi krok: popiół zaprasza nas również, byśmy powrócili do Boga i do braci. Jeśli bowiem powracamy do prawdy o tym, kim jesteśmy i zdajemy sobie sprawę, że nasze „ja” nie wystarcza samo w sobie, to odkrywamy, że istniejemy tylko poprzez relacje: pierwotną relację z Panem i żywotne relacje z innymi. Tak więc popiół, który otrzymujemy na nasze głowy tego wieczoru, mówi nam, że każde żądanie samowystarczalności jest fałszywe i że bałwochwalstwo własnego „ja” jest destrukcyjne i zamyka nas w klatce samotności. Natomiast nasze życie jest przede wszystkim relacją: otrzymaliśmy je od Boga i od naszych rodziców, i możemy zawsze je odnawiać i regenerować dzięki Panu i tym, których stawia obok nas. Wielki Post jest okresem sprzyjającym ożywieniu naszej relacji z Bogiem i z innymi: aby otworzyć się w milczeniu na modlitwę i wyjść z twierdzy naszego zamkniętego „ego”, zerwać łańcuchy indywidualizmu i odkryć na nowo, poprzez spotkanie i słuchanie, tych, którzy codziennie idą obok nas i nauczyć się  miłować ich na nowo jako brata czy siostrę.

Bracia i siostry, jak można to osiągnąć? Aby odbyć tę drogę – powrotu do prawdy o sobie, powrotu do Boga i do innych – jesteśmy zachęceni do przejścia trzech wielkich dróg: jałmużny, modlitwy i postu. Ale, jak słyszeliśmy w Ewangelii, Jezus nas przestrzega: nie chodzi o obrzędy zewnętrzne, ale o gesty, które muszą wyrażać odnowę serca. Jałmużna nie jest szybkim gestem dla oczyszczenia sumienia, ale dotknięciem własnymi rękami i łzami cierpienia ubogich; modlitwa nie obrzędowością, lecz  dialogiem prawdy i miłości z Ojcem; post nie jest jedynie dobrym uczynkiem, ale wymownym gestem przypominającym naszemu sercu, co się liczy, a co przemija. Jezusowe „napomnienie zachowuje także dla nas swoją zbawienną moc: zewnętrznym gestom musi zawsze odpowiadać szczerość ducha i konsekwencja w działaniu. Po cóż bowiem rozdzierać szaty, jeśli serce pozostaje dalekie od Pana, a zatem od dobra i sprawiedliwości?” (BENEDYKT XVI, Homilia w Środę Popielcową, 1 marca 2006). Zbyt często jednak nasze gesty i obrzędy nie dotykają życia, nie czynią prawdy. Być może dokonujemy ich tylko po to, aby być podziwianym przez innych, aby zyskać aplauz, aby przypisać sobie zasługi. Pamiętajmy, że w życiu osobistym, podobnie jak w życiu Kościoła, nie liczą się zewnętrzne pozory, ludzkie oceny i sympatia świata; liczy się tylko spojrzenie Boga, który odczytuje w nim miłość i prawdę.

Jeśli pokornie stawiamy się pod Jego spojrzeniem, to jałmużna, modlitwa i post nie pozostają gestami zewnętrznymi, lecz wyrażają to, kim jesteśmy naprawdę: dziećmi Bożymi i braćmi między sobą. Jałmużna, dobroczynność, będzie przejawem naszego współczucia dla potrzebujących, pomagając nam powrócić do innych. Modlitwa da wyraz naszemu wewnętrznemu pragnieniu spotkania z Ojcem, powodując, że do Niego powrócimy. Post będzie ćwiczeniem duchowym, aby radośnie wyrzec się tego, co zbędne i co nas obciąża, aby stać się wewnętrznie bardziej wolnymi i powrócić do prawdy o sobie.

Drodzy bracia i siostry, pochylmy głowy, przyjmijmy popiół, uczyńmy nasze serca lekkimi. Wyruszmy w miłości: dano nam czterdzieści sprzyjających dni, abyśmy przypomnieli sobie, że świat nie powinien być zamknięty w ciasnych granicach naszych potrzeb osobistych, i abyśmy na nowo odkryli radość nie w rzeczach, które można zgromadzić, ale w trosce o tych, którzy są w potrzebie i utrapieniu. Wyruszmy w drogę w modlitwie: mamy czterdzieści dogodnych dni, aby na nowo dać Bogu prymat w naszym życiu, aby wejść w dialog z Nim całym sercem, a nie w krótkich chwilach. Wyruszmy w drogę poszcząc: mamy czterdzieści sprzyjających dni, aby odnaleźć siebie, okiełznać dyktaturę wiecznie wypełnionych planów, spraw do załatwienia, roszczeń coraz bardziej powierzchownego i uciążliwego ego, i wybrać to, co się liczy.

Nie zmarnujmy łaski tego świętego okresu: wpatrujmy się w Krucyfiks i chodźmy, odpowiadajmy szczodrze na mocne wezwania Wielkiego Postu. Na końcu tej drogi spotkamy z większą radością Pana życia, jedynego, który sprawi, że powstaniemy z naszych popiołów.

 

Tłumaczenie: Radio Maryja

drukuj