„Rola uniwersytetów katolickich w formacji przyszłych dziennikarzy i polityków”

Wykład inauguracyjny Mons. Giuseppe A. Scotti, Sekretarza pomocniczego Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu

Ekscelencje,
Czcigodny Ojcze Rektorze,
Panie i Panowie,

Dziękuję za zaproszenie skierowane do Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, za to, że dzisiaj mogę być tutaj razem z Wami, aby podjąć refleksję w chwili kiedy rozpoczynacie rok akademicki w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.

Pobierz Pobierz

 


Przekazuję najserdeczniejsze pozdrowienia od arcybiskupa Claudio M. Cellego, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu. Pragnę wszystkich zapewnić o jego szacunku i chęci udziału w tym ważnym wydarzeniu; zatrzymały go jednak obowiązki w Rzymie. Jutro bowiem odbędzie się uroczyste otwarcie XIII Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów na temat „Nowa ewangelizacja dla przekazywania wiary chrześcijańskiej”, pod przewodnictwem Ojca Świętego, z udziałem wszystkich ojców synodalnych. Pragnę także pozdrowić i przekazać wyrazy szacunku Waszemu Biskupowi, J. E. Andrzejowi W. Suskiemu, z którym łączy nas praca i więzi braterskiego szacunku.

Gromadzimy się na inauguracji nowego roku akademickiego. Musimy więc postawić sobie pytanie: czym jest uniwersytet i czy w dalszym ciągu pozostaje on, jak to miało miejsce w ciągu stuleci, typowym miejscem badań naukowych. To na uniwersytecie bowiem w ciągu wieków rodziła się i dojrzewała zdolność człowieka do zadawania sobie trudnych pytań, poszukiwania autentycznych odpowiedzi i kształtowania w oparciu o te odpowiedzi własnego życia. Stawiania pytań i znajdowania odpowiedzi także dzisiaj, aby rozpoznać horyzont, który byłby w stanie nadać sens ludzkiej egzystencji. Jest to konieczne, zwłaszcza obecnie, kiedy rozum ludzki staje wobec zupełnie nowych i bezprecedensowych pytań; dzieje się tak również dzięki radykalnie zmienionej w porównaniu z przeszłością komunikacji oraz oczywistej trudności wypracowania „wyborów politycznych zdolnych ukierunkować na osiąganie celów, które obejmują całego człowieka i wszystkich ludzi”[1]. My wszyscy, każdy dobrze o tym wie, żyjemy w czasach, w których dotkliwie odczuwamy, jak trudno jest zachować własną tożsamość. Wiemy także, że oblicze każdego z nas i oblicze naszych miast jest odzwierciedleniem owej tożsamości, która odsłaniała się w ciągu wieków i którą zazdrośnie przekazywali nam nasi ojcowie.

Zastanawiamy się dziś nad tym, że sztuka przekazywania wiedzy i właściwego jej komunikowania miała w uniwersytecie swojego architekta nie tylko znaczącego, ale wręcz kluczowego. Zjawisko owego rozwoju kulturowego i naukowego było – i w dużej mierze pozostaje – głównym twórcą naszej historii. Dzisiaj, kiedy z różnych stron i na różnych poziomach doświadczamy powstawania kultury i praktyki społecznej, która budzi niepokój, a czasem przerażenie, konieczne staje się podjęcie refleksji nad uniwersytetem. Jesteśmy bowiem świadkami narodzin kultury zmierzającej do pomniejszenia, a nawet obalenia wizji człowieka, w ramach której zajmował on miejsce w samym centrum stworzenia. Człowieka, „mężczyzny i kobiety”, który – jak przypomina Księga Rodzaju – jest w stanie przemieniać i strzec ziemię, ponieważ w swojej szczególnej tożsamości płciowej, jest odbiciem oblicza Boga. Człowieka, którego Bóg stworzył i rzeczywiście ukochał. Dostrzegamy, krótko mówiąc, że „nowa etyka postmodernistyczna w efekcie burzy nie tylko żydowsko-chrześcijańską tradycję, ale również nowoczesność i jej ideologie”[2]. Ta wyłaniająca się kultura ukuła również nowe pojęcia i domaga się, aby zostały one zaakceptowane i znalazły się w nowym prawodawstwie, które państwa i narody powinny sobie szybko przyswoić. Tytułem przykładu wspomnę o pewnym niedawnym epizodzie. Trzynastego września Parlament Europejski aż 611 głosami dał zielone światło dla dyrektywy UE, wspólnej dla wszystkich i mającej chronić obywateli przed dyskryminacją – rasową, religijną, polityczną czy seksualną – w której posługuje się dwuznacznym w tym kontekście terminem „gender”. Jest tam konkretnie powiedziane, że „tożsamość płciową (gender) należy rozumieć jako głęboko odczuwane wewnętrzne i indywidualne doświadczenie, które może, ale nie musi, odpowiadać płci określonej przy urodzeniu”[3]. A zatem to nie człowiek, jako „mężczyzna i kobieta”, w swojej różnorodności płciowej i równej godności, odzwierciedla w sobie oblicze Boga, ale tylko jakieś ogólne odniesienie do „odczucia”, które – jak się stwierdza – może, lecz nie musi „odpowiadać płci określonej przy urodzeniu”.

Ten pozornie mało znaczący, ale jakże wymowny fakt wzięty z kroniki politycznych wydarzeń ostatnich dni, uświadamia nam wyzwania obecnego czasu i sprawia, że aktualne jest dzisiaj to, co Romano Guardini napisał w odległym 1933 roku: „Nasz czas został dany każdemu z nas jako teren, na którym musi stanąć i został nam zaproponowany jako zadanie do wykonania”[4].

Jak zatem wygląda ów teren, na którym przyszło nam stanąć? – Oto pierwsze pytanie, jakie musimy sobie postawić. Pytanie to odsyła nas do motywu, dla którego tutaj jesteśmy, do wyzwań, jakie stawia przed nami komunikacja. Przez słowa, które wypowiadamy lub które wykluczamy z naszego słownictwa, ujawniamy bowiem nasz sposób myślenia o Bogu, człowieku i świecie. Jest więc zrozumiałe, że gdy zaczynamy używać „innych” słów, nowych słów, dzieje się tak dlatego, że to my jako pierwsi nie znamy już większości słów, które należą do naszej historii i naszej kultury. Rezygnujemy z pojęć i słów, które są właściwe naszej, liczącej dwa tysiące lat, zdolności łączenia wiary i rozumu, wiary i nauki, wiary i sztuki, wiary i prawa, wiary i polityki, ponieważ oddajemy głos „koncepcji życia, która została pozostawiona indywidualnemu uznaniu”[5]. Trudno przychodzi nam dzisiaj wypromowanie i rozwijanie kultury, w której człowiek i Bóg idą razem na tej ziemi, w tym ogrodzie Eden. My dzisiaj bełkoczemy i boimy się powiedzieć za św. Ambrożym, że dzieło stworzenia osiąga swoje apogeum w momencie „ukształtowania tego arcydzieła, jakim jest człowiek”[6], „chwały Boga”[7], „wierzchołka wszechświata, najwyższego piękna ze wszystkich istot stworzonych”[8].

Oto dlaczego, powracając do Parlamentu w Strasburgu, należy – dla potwierdzenia tego, co zostało powiedziane powyżej, oraz tego, jak trudne jest, również dla polityki, która chciałaby inspirować się wiarą chrześcijańską i utrzymywać głęboki i nieustanny dialog między wiarą a rozumem – podkreślić to, co jedna z sprawozdawczyń, która przedstawiła Komisji ów dwuznaczny i mylący tekst, należąca do Europejskiej Partii Ludowej (EPP).

Pozwoli nam to jasno zrozumieć, że w obecnej sytuacji kulturowej – nie tylko w Europie Zachodniej, ale także, w coraz większym stopniu, na tym obszarze, który kiedyś, przed rokiem 1989, stanowił Europę za „żelazną kurtyną” – widoczne jest niebezpieczeństwo, właśnie na masową skalę, że sekularyzm i relatywizm staną się kryteriami wszelkich wyborów życiowych. Kryteriami, które każą mówić współczesnemu człowiekowi, że można, owszem, należy tak żyć, jakby Bóg nie istniał, jakby Bóg nie był naszym głównym i najważniejszym partnerem.

Tak w skrócie przedstawia się teren, na którym – jak się wydaje – próbuje się budować nowoczesne społeczeństwo: społeczeństwo, które wyklucza odniesienie do transcendencji i coraz częściej usiłuje wyeliminować odniesienie do Boga także z przestrzeni publicznej. Wydaje się, że dziś zapomina się, iż to „wierzący mężczyźni i kobiety wprowadzili do ludzkiej historii, żyjąc polityką, wiarę, która jest siłą ocalenia również dla narodów”[9]. Nie dostrzega się wystarczająco jasno tego, o czym przypomniał niedawno Benedykt XVI, że „człowiek pozostawiony sam sobie, obojętny wobec Boga, dumny ze swojej absolutnej autonomii, ostatecznie idzie za bożkami egoizmu, władzy, dominacji, a jego relacje z sobą samym i z innymi ulegają skażeniu; nie zmierza wtedy ścieżkami życia, ale śmierci”[10].

Spróbujmy zastanowić się nad Polską. – Czy dzisiaj znalazłoby się jeszcze miejsce na odwagę podjęcia mozolnej pracy w zwałach śniegu lub narażania się na więzienie z powodu ogromnego krzyża wzniesionego w Nowej Hucie, która miała być idealnym miastem-symbolem komunistycznego świata? Czyż może nie znajdą się głosy, które powiedzą nam, że nie ma potrzeby ani pośpiechu? W kraju, który przeżył długi okres ateistycznego komunizmu i dramatycznego męczeństwa XX wieku, czy nie znaleźliby się tacy, którzy skłonni byliby powiedzieć, że do Boga można przecież zwracać się w ukryciu? Czy się nie sugeruje, że w tamtych dramatycznych chwilach próby, wystarczyłaby modlitwa w wewnętrznej przestrzeni własnego serca? A kiedy tak się głosi, tak się też żyje, i nie ma sensu udawać, że się tego nie widzi, w czasie, który kreuje i szerzy kulturę „konsumpcjonizmu i natychmiastowego zaspokojenia”[11] – jak powiedział główny rabin Wielkiej Brytanii, Jonathan Sacks – gdyż „dominująca kultura popycha nas w kierunku modeli egoistycznych”[12]. Właśnie dlatego „podstawowym problemem społeczeństwa konsumpcyjnego nie jest to, że rozbudza w nas pragnienie posiadania zbyt wielu rzeczy, ale to, że rozbudza pragnienie posiadania zbyt małych rzeczy”[13]. Krótko mówiąc, stajemy wobec „wyzwań etyki, która w swoich najbardziej radykalnych wersjach chce narzucić kulturom transcendencję prawa wyboru jednostki poza planami Bożymi”[14]. Właśnie z tego powodu dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, konieczne jest, aby „chrześcijanie znów podkreślali transcendencję Bożego objawienia”[15].

Jaki jest zatem najgłębszy korzeń owej kultury oderwanej od wszystkiego?

Podczas wizyty w Niemczech w dniach 22-25 września ubiegłego roku, Papież wygłosił w Berlinie przemówienie do Reichstagu. To wystąpienie Papieża wydaje mi się szczególnie istotne nie tylko z tej racji, że miało ono na celu zwrócenie uwagi na teoretyczne i kulturowe korzenie, które doprowadziły do powstania i rozwoju narodowego socjalizmu, ale również dlatego, że pozwala zrozumieć słuchaczowi, iż pokusa oddzielenia władzy od prawa oraz prawa od prawdy ciągle powraca w historii ludzkości. Benedykt XVI mówił: „Przeżyliśmy oddzielenie się władzy od prawa, przeciwstawienie się władzy prawu, podeptania przez nią prawa, tak iż państwo stało się narzędziem niszczenia prawa – stało się bardzo dobrze zorganizowaną bandą złoczyńców, która mogła zagrozić całemu światu i zepchnąć go na skraj przepaści. Służba prawu i zwalczanie panowania niesprawiedliwości jest i pozostaje podstawowym zadaniem polityka. W tej historycznej chwili, gdy człowiek osiągnął władzę dotychczas niewyobrażalną, zadanie to staje się szczególnie naglące. Człowiek jest w stanie zniszczyć świat; może manipulować samym sobą. Może, by tak rzec, tworzyć byty ludzkie i usuwać inne istoty z bycia ludźmi. Jak rozpoznajemy, co jest słuszne? Jak możemy odróżnić dobro od zła, prawo dobre od prawa pozornego?”[16]. I dodał: „Kiedy w naszym kontakcie z rzeczywistością jest coś, coś nie gra, wówczas musimy wszyscy poważnie zastanowić się nad całością i wszyscy jesteśmy wezwani do pytania o podstawy samej naszej kultury… Chciałbym podjąć z mocą jeszcze jedną sprawę, która dziś, tak jak i wczoraj, jest powszechnie zaniedbywana: istnieje także ekologia człowieka. Również człowiek ma naturę, którą winien szanować i którą nie może manipulować dla własnej przyjemności. Człowiek nie jest tylko wolnością, którą się tworzy dla niej samej. Człowiek nie stwarza sam siebie. Jest on duchem i wolą, ale jest też przyrodą, a jego wola jest słuszna wtedy, kiedy słucha on także przyrody, kiedy ją szanuje i przyjmuje siebie takiego jakim jest, że nie uczynił sam siebie. Właśnie w ten sposób i tylko w ten sposób urzeczywistnia się prawdziwa ludzka wolność”[17]. Gorące i szczere oklaski, jakie przy tej okazji zgotował Papieżowi cały niemiecki parlament, nie wymazują jednak tego, co dzieje się na naszych oczach. Arcybiskup Wiednia, kardynał Christoph Schönborn, podczas konferencji w Catholic University of America w Waszyngtonie w 2010 roku stwierdził, że „w wielu krajach, a szczególnie na europejskiej arenie politycznej, umacniają się trendy, które podważają chrześcijańskie korzenie Europy i zdecydowanie się im przeciwstawiają”. I dodał: „Chrześcijaństwo jest dla wielu elementem obcym, w społeczeństwie zdeterminowanym przez rozum, Oświecenie i zasady demokratyczne”[18].

Zdanie sobie sprawy z istnienia takiej opozycji oraz świadomość, że zostało się powołanym do pracy dla dobra wspólnoty w tej nowej sytuacji, są konieczne w chwili, kiedy uniwersytet musi wnieść swój znaczący wkład. Oczywiście, istnieje silna i zorganizowana opozycja wobec chrześcijaństwa w ogóle, a katolicyzmu w szczególności. Tym, który codziennie pierwszy znajduje się na linii strzału, jest oczywiście Papież. Tak było w przypadku Pawła VI, Jana Pawła II, tak jest obecnie z Benedyktem XVI. Dzieje się tak dlatego, że „dla przyćmienia wizerunku Kościoła i zdyskredytowania jego wiarygodności, jest logiczne, że usiłuje się uderzyć w osobę Papieża”[19].

Na potwierdzenie tej opinii kardynała Antonellego odwołam się do wyników badań przeprowadzonych niedawno przez Reputation Manager, które miały na celu zbadanie, jak we Włoszech przedstawiana jest postać Papieża w Internecie i na portalach społecznościowych. Z badań tych wynika, że „połowa treści online na temat Papieża (48,74%) ma wydźwięk negatywny i zawiera szkodliwe skojarzenia”[20]. I zaraz dodaje się, że „prezentacja Benedykta XVI na wideo ma wyraźną tendencję do parodiowania, szukania sensacji i ostrej często krytyki”[21], konkludując, że „w sieci dominuje negatywny ton opinii o Benedykcie XVI”[22].

Prezentowanie negatywnego wizerunku Papieża w sieci jest możliwe, ponieważ dzisiaj „komunikacja dokonuje się coraz częściej bez oglądania twarzy rozmówcy”[23]. To właśnie, zdaniem kardynała Martiniego, „stanowi największy problem komunikacji, tzn. jej często tylko zewnętrzne nastawienie”[24]. Jest to spostrzeżenie podobne do tego, jakie Benedykt XVI przedstawił w swoim orędziu na 46. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu: „Wyszukiwarki i sieci społecznościowe są punktem wyjścia komunikacji dla wielu ludzi, którzy szukają porad, sugestii, informacji, odpowiedzi”[25]. Podobnie wypowiedziała się Lorenza Lei, kiedy była jeszcze dyrektorem generalnym RAI. Stwierdziła ona, że choć „technologie zwiastują niewyobrażalne horyzonty i otwierają możliwości komunikacji i kontaktu, które wykraczają poza wszelkie granice”[26], to jednak dzisiaj coraz bardziej „serwują alienujące i indywidualistyczne dryfowanie oraz zubożenie wartości osoby we wszystkich swoich wypowiedziach na takie tematy jak rodzina, dzieci czy poczucie przynależności do społeczeństwa”[27].

Jesteśmy na początku roku akademickiego. Jakie to wyzwanie dla dziennikarza? W jaki sposób uniwersytet powinien formować człowieka komunikacji? W co się wyposażyć, aby wszystkim, którzy uczestniczą w debacie politycznej, dać te elementy, które pozwolą im żyć i pracować dla prawdziwego dobra człowieka?

Aby znaleźć właściwe, choć z pewnością nie wyczerpujące odpowiedzi na tę serię pytań, należy wejść na tę drogę, nową i wymagającą, która jest w stanie „potwierdzić, że Bóg ma prawo mieszkać w każdej epoce”[28], nawet „pośród niezliczonych rozdroży w gąszczu autostrad, które biegną w cyberprzestrzeni”[29]. A kiedy analizuje się zjawisko komunikacji, potrzeba będzie aby ci, którzy angażują się w politykę, pamiętali, że „w miarę, jak dezaktualizuje się koncepcja państwa wyznaniowego, jasno widzimy w każdym przypadku, że jego prawa muszą znaleźć swe uzasadnienie i moc w prawie naturalnym, będącym podstawą ładu należnego godności osoby ludzkiej”[30].

 

Dziękuję za uwagę i życzę wszystkim udanego nowego roku akademickiego oraz owocnej pracy.

 

 


[1] Por. L. Leuzzi, La carità politica, Libreria Editrice Vaticana, Città del Vaticano, 2012, s. 8

[2]  Por. M. A. Peeters, Chiesa e globalizzazione. L’imposizione del linguaggio, L’Osservatore Romano, 23 października 2009

[3] Por. L. Schoepflin, Strasburgo insiste sul “gender”, Avvenire, Milano, 14 września 2012, s.19.

[4] R. Guardini, Lettere dal lago di Como, Morcelliana, Brescia, 1933, s. 95.

[5] Por. R. Fisichella, L’impegno del laico nella vita politica. Considerazioni in un momento di cambiamento culturale, Libreria Editrice Vaticana 2011, Città del Vaticano, s. 67.

[6] Por. S. Ambrogio, Esamerone, Città Nuova, Roma, 2002

[7]  Tamże.

[8] Tamże.

[9] Por. A. Riccardi, Testimoni di Cristo nella comunità politica, Libreria Editrice Vaticana 2011, Città del Vaticano, s.110.

[10] Benedykt XVI, Dziesięć placów dla dziesięciu przykazań. Przemówienie na Piazza del Popolo w Rzymie w dniu 9 września 2009 r.

[11] Por. Il Foglio, 21 stycznia 2012.

[12] Por. M.P. Gallagher, Fede e cultura, Edizioni San Paolo, 1999, Cinisello Balsamo, s. 180

[13]Por. T. Kelly, Consuming Passion: Christianity and the Consumer Society, Australian Catholic Bishops Conference, Sidney, 1995, s. 11.

[14] Por. M.A. Peeters, Chiesa e globalizzazione. L’imposizione del linguaggio, L’Osservatore Romano, 23 października 2009

[15] Tamże.

[16] Por. Benedetto XVI,Visita al Parlamento Federale della Repubblica di Germania, http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/speeches/2011/september/documents/hf_ben-xvi_spe_20110922_reichstag-berlin_it.html; (tłum. Polskie: KAI).

[17] Tamże.

[18] Por. C. Schönborn, Cristianesimo “estraneo” alla riconquista dell’Europa, in Vita & Pensiero, Milano, styczeń 2012,

[19]  Por. P. Rodari, B-XVI ferisce al cuore la mentalità dominante, ecco perché lo attaccano, Il Foglio, 21 kwietnia 2010, s. .2.

[20]  Por. A. Tornielli, Quel pregiudizio negativo sul Papa nel web italiano, Vatican Insider, 11 września 2012.

[21]  Tamże.

[22]  Tamże.

[23]  Por. C.M. Martini, Colti da stupore. Incontri con Gesù, Mondadori, Milano, 2012.

[24]  Tamże.

[25]  Por. Benedykt XVI, Milczenie i słowo drogą ewangelizacji, 24 stycznia 2012.

[26] Por. L. Lei, La comunicazione a servizio dell’uomo, w: “La nuova creazione nella storia”, Libreria Editrice Vaticana, 2012, Città del Vaticano, s. 43

[27] Tamże.

[28] Por. Benedykt XXVI, Orędzie na 44. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, 24 stycznia 2010.

[29]Tamże.

[30]  Por. Benedykt XVI, Spotkanie z przedstawicielami władz Mediolanu, 2 czerwca 2012.

drukuj