fot. tv trwam

Homilia papieża Franciszka wygłoszona podczas Pierwszych Nieszporów Uroczystości Bożej Rodzicielki Maryi. Homilię odczytał ks. kard. Giovanni Battista Re, Dziekan Kolegium Kardynałów

Drodzy Bracia i siostry!

Ta wieczorna celebracja ma zawsze podwójny wymiar: wraz z liturgią rozpoczynamy uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi; a jednocześnie kończymy rok słoneczny wielkim hymnem uwielbienia.

Jutro będziemy mieć sposobność skupić się na pierwszym aspekcie. A dzisiejszy wieczór pragniemy poświęcić podziękowaniu za kończący się już rok.

«Ciebie Boga wysławiamy, Tobie Panu wieczna chwała…». Mogłoby się wydawać czymś wymuszonym dziękować Bogu pod koniec tego roku, naznaczonego pandemią. Myślimy o rodzinach, które straciły jednego lub więcej ze swoich członków, o tych, którzy przeżyli choroby, o tych, którzy cierpieli z powodu samotności, o tych, którzy stracili pracę …

Czasami ktoś stawia to pytanie: jaki jest sens tego dramatu? Nie powinniśmy spieszyć się z daniem odpowiedzi na to pytanie. Nawet Bóg nie odpowiada na nasze najbardziej bolesne „dlaczego”, odwołując się do „wyższych racji”. Odpowiedź Boga przychodzi drogą Wcielenia, jak niebawem usłyszymy to w śpiewie Antyfony do Magnificat: „Bóg przez wielką swą miłość, jaką nas ukochał, zesłał swego Syna w ciele podobnym do ciała grzesznego”.

Taki Bóg, który poświęca istoty ludzkie dla wielkiego planu, nawet jeśli byłby to najlepszy z możliwych planów, z pewnością nie jest Bogiem, którego objawił nam Jezus Chrystus. Bóg jest Ojcem, „Ojcem odwiecznym”, a jeśli Jego Syn stał się człowiekiem, to tylko z racji wielkiego miłosierdzia serca Ojca. Bóg jest Ojcem i pasterzem, a który pasterz zgodziłby się na utratę jednej owcy, myśląc, że przecież pozostało mu jeszcze wiele innych? Nie, ten cyniczny i bezwzględny bóg nie istnieje. To nie jest ten Bóg, którego my „wielbimy” i „wysławiamy jako Pana”.

Miłosierny Samarytanin, kiedy spotkał tego biednego na w pół umarłego człowieka na poboczu drogi, nie wygłosił mu mowy wyjaśniającej znaczenie tego, co mu się przydarzyło, być może po to, by przekonać go, że to w zasadzie stało się dla jego dobra. Samarytanin, poruszony współczuciem, pochylił się nad nieznajomym, traktując go jak brata i zaopiekował się nim czyniąc wszystko, co było możliwe w jego mocy (por. Łk 10, 25-37).

W tym wypadku może odnajdujemy „sens” obecnego dramatu, jakim jest pandemia, jak i inne nieszczęścia, które dotykają ludzkość: by wzbudzić w nas uczucie współczucia i sprowokować nas do postaw i gestów bliskości, zatroskania, solidarności i uczuć.

To właśnie wydarzyło się i dzieje się wciąż również w Rzymie w ostatnich miesiącach; a przede wszystkim chciałbym dziś wieczorem podziękować Bogu: za dobre rzeczy, które wydarzyły się w naszym mieście podczas lockdown i ogólnie w czasie pandemii, która niestety jeszcze się nie skończyła. Jest wielu ludzi, którzy nie robiąc żadnego hałasu, próbowali uczynić wszytko co możliwe, aby to było łatwiejsze do zniesienia. Poprzez swój codzienny wysiłek, ożywiony miłością do bliźniego, zrealizowali słowa hymnu Te Deum: „Każdego dnia Ciebie wysławiamy, chwalimy Twoje imię na wieki”. Ponieważ błogosławieństwem i uwielbieniem, które Bogu najbardziej się podoba, jest miłość braterska.

Pracownicy służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, pielęgniarki, wolontariusze – znajdują się na pierwszej linii frontu i dlatego zawsze są obecni w naszej modlitwie i zasługują na naszą wdzięczność; a także wielu księży, zakonników i zakonnic, którzy poświęcili się z wielkodusznością i oddaniem.

Dziś jednak nasza wdzięczność rozciąga się na tych wszystkich, którzy każdego dnia starają się jak najlepiej służyć swojej rodzinie i działać na rzecz dobra wspólnego. Mamy na myśli zwłaszcza dyrektorów szkół i nauczycieli, którzy odgrywają istotną rolę w życiu społecznym i muszą stawić czoła bardzo złożonej sytuacji. Z wdzięcznością myślimy także o pracownikach administracji publicznej, którzy potrafią rozpoznać wszystkie pozytywne zasoby obecne w ich miejscowościach i na ich terenie, oderwanych od interesów prywatnych czy partyjnych, którzy szczerze szukają dobra wszystkich, zaczynając od najbardziej pokrzywdzonych.

To wszystko nie mogło by się stać bez łaski, bez miłosierdzia Bożego. My – wiemy to dobrze z doświadczenia – w trudnych chwilach zmuszeni jesteśmy się bronić – to naturalne – chronić siebie i swoich bliskich, troszczyć się o nasze interesy … Jak to możliwe, że tak wielu ludzi, bez żadnej innej zapłaty, poza czynieniem dobra, znajduje siłę, by martwić się o innych? Co skłania ich do rezygnacji z czegoś z siebie, z własnego komfortu, ze swojego czasu, ze swojego majątku, aby zająć się drugimi? Co ich popycha do odmawiania czegoś samym sobie, własnej wygody, własnego czasu, osobistych dóbr, aby podarować je innym? W istocie, nawet jeśli sami o tym nie pomyślą, to siła Boża ich popycha, która jest potężniejsza od naszego egoizmu. Dlatego wysławiamy Go, ponieważ wierzymy i wiemy, że każde dobro, które jest czynione dzień po dniu na ziemi, ostatecznie pochodzi od Niego. A patrząc w przyszłość, które staje przed nami, ponownie błagajmy: „Niech będzie z nami zawsze Twoje miłosierdzie , w Tobie Panie zaufałem». W Tobie jest nasza ufność, nasza nadzieja.

Tłumaczenie: Radio Watykańskie

drukuj