Audiencja Generalna Ojca Świętego Franciszka (09.12.2020)

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Modlitwa chrześcijańska jest w pełni ludzka: obejmuje uwielbienie i błaganie. Istotnie, kiedy Jezus nauczał swoich uczniów modlitwy, uczynił to poprzez „Ojcze nasz”, abyśmy stawali przed Bogiem w relacji synowskiej ufności i kierowali do Niego wszystkie nasze prośby. Błagamy Boga o najwznioślejsze dary: uświęcenie Jego imienia pośród ludzi, nadejście Jego panowania, spełnienie Jego woli dobra w stosunku do świata. Katechizm przypomina: „Istnieje hierarchia próśb: najpierw Królestwo, następnie to, co jest konieczne, by je przyjąć i współdziałać w jego przyjściu” (n. 2632). Ale w „Ojcze nasz” modlimy się także o najprostsze i codzienne dary, takie jak „chleb powszedni” – co oznacza również zdrowie, dom, pracę: ponadto Eucharystię, niezbędną do życia w Chrystusie; – podobnie jak przebaczenie grzechów, a więc pokój w naszych relacjach; i wreszcie, aby pomógł nam, gdy jesteśmy kuszeni i uwolnił nas od zła.

Proszenie, błaganie – to bardzo ludzkie. Posłuchajmy jeszcze raz Katechizmu: „Przez modlitwę prośby wyrażamy świadomość naszego związku z Bogiem: jako stworzenia nie decydujemy o naszym początku, nie jesteśmy panami naszego losu; nie stanowimy sami dla siebie celu; ponadto jako chrześcijanie wiemy, że – będąc ludźmi grzesznymi – odwracamy się od naszego Ojca. Prośba jest już powrotem do Niego” (n. 2629).

Czasami możemy sądzić, że niczego nam nie potrzeba, że wystarczamy sami sobie i że żyjemy w całkowitej samowystarczalności. Ale wcześniej czy później ta iluzja zanika. Człowiek jest wezwaniem, które czasami staje się krzykiem, często powstrzymywanym. Dusza przypomina jałową, spragnioną ziemię (por. Ps 63, 2). Wszyscy doświadczamy, w tym czy innym momencie naszego istnienia okresu melancholii, samotności. Biblia nie wstydzi się ukazywać ludzkiej kondycji naznaczonej chorobą, niesprawiedliwością, zdradą przyjaciół czy zagrożeniem ze strony wrogów. Czasami wydaje się, że wszystko się rozpadnie, że dotychczasowe życie było daremne. W tych pozornie beznadziejnych sytuacjach jest tylko jedno wyjście: wołanie, modlitwa: „Panie, pomóż mi!”. Modlitwa otwiera przebłyski światła w najgęstszych mrokach.

My, istoty ludzkie, dzielimy to wezwanie o pomoc z całym stworzeniem. Nie jesteśmy jedynymi, którzy „modlą się” w tym bezgranicznym wszechświecie: każdy fragment stworzenia niesie w sobie wpisane pragnienie Boga. Święty Paweł wyraził to w następujący sposób: „Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy” (Rz 8, 22-23). Rozbrzmiewa w nas wielopostaciowy jęk stworzeń: drzew, skał, zwierząt… Wszystko tęskni za jakimiś spełnieniem. Tertulian pisał: „Modlą się wszyscy aniołowie i całe stworzenie, modlą się stada i dzikie zwierzęta zginając swoje kolana. Wszystko, co wychodzi ze stajni i wypełza z nor, nie podnosi bezużytecznie swoich paszcz ku niebu, lecz modli się wydając dźwięki sobie właściwe. Nawet i ptaki powstające ze snu wznoszą się ku niebu i rozkładając na krzyż skrzydła zamiast rąk, mówią coś, co wydaje się modlitwą”  (Traktat o modlitwie, 29).

Dlatego nie powinniśmy się gorszyć, jeśli odczuwamy potrzebę modlitwy, zwłaszcza gdy jesteśmy w potrzebie. To prawda: powinniśmy nauczyć się czynienia tego także w chwilach szczęśliwych; dziękować Bogu za wszystko, co jest nam dane, i nie brać niczego za pewnik czy za należne: wszystko jest łaską. Nie tłummy jednak błagania, które rodzi się w nas spontanicznie. Modlitwa prośby idzie w parze z akceptacją naszego ograniczenia i faktu że jesteśmy stworzeniem. Można nawet nie wierzyć w Boga, ale trudno nie wierzyć w modlitwę: po prostu istnieje; ukazuje się nam jako wołanie; i wszyscy mamy do czynienia z tym wewnętrznym głosem, który może długo milczeć, ale pewnego dnia budzi się i krzyczy.

Bóg odpowie. W Księdze Psalmów nie ma żadnego modlącego się człowieka, który wznosząc swoją skargę nie zostałby wysłuchany. Biblia powtarza to nieskończoną ilość razy: Bóg słyszy wołanie tych, którzy go wzywają. Także nasze prośby wymamrotane, również te, które pozostają w głębi naszego serca. Ojciec chce nam dać swojego Ducha, który ożywia każdą modlitwę i przekształca wszystko. To kwestia cierpliwości, podtrzymywania oczekiwania. Nawet śmierć drży, gdy chrześcijanin się modli, bo wie, że każdy modlący się ma silniejszego sojusznika niż ona: Zmartwychwstałego Pana. Śmierć już została pokonana w Chrystusie i nadejdzie dzień, w którym wszystko będzie ostateczne, a ona nie będzie już kpić z naszego życia i z naszego szczęścia.

Tłumaczenie: Radio Watykańskie

drukuj