Zielony Ład może pozbawić rolników części ich gruntów
Czy z powodu Zielonego Ładu rolnicy stracą część gruntów, które uprawiają? Może się tak stać, gdy zostaną przyjęte przepisy o odbudowie zasobów przyrodniczych. Część areałów zostanie przekształcona w bagna. Decyzje w tej sprawie podejmą w poniedziałek unijni ministrowie środowiska.
W Unii Europejskiej trwają szybkie prace nad prawem dotyczącym odbudowy zasobów przyrodniczych. To jeden z głównych filarów Europejskiego Zielonego Ładu. Zdanie Polski w głosowaniu nad tymi przepisami będzie decydujące.
– Prawdopodobnie uda nam się w ogóle zablokować ten projekt. Będziemy działali na zasadzie pełnej dobrowolności – oznajmił premier Donald Tusk.
Rząd, blokując projekt, ryzykuje swoje relacje z Brukselą, ale jeśli ustąpi, to spowoduje zaostrzenie konfliktu z protestującymi rolnikami, bo odbudowa zasobów przyrodniczych to nic innego jak przywrócenie na terenach lesistych lub areałach rolnych terenów wodno-bagnistych. „To oznaczałoby utratę przez polskich rolników ok. 400 tys. hektarów gruntów ornych” – alarmuje dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, Monika Przeworska.
– Odnosząc to do średniej wielkości gospodarstwa w Polsce, mówimy tutaj o średniej powierzchni aż 35 tys. gospodarstw. To jest naprawdę kawał ziemi – zwróciła uwagę dyrektor IGR.
Tereny w krajach UE są zróżnicowane pod każdym względem. Omawiany filar Zielonego Ładu zobowiązuje wszystkie państwa członkowskie do odbudowy do 2030 r. co najmniej 30 proc. siedlisk przyrodniczych. Przepisy regulujące to, co nadaje się pod tereny wodno-bagniste, są jednakowe dla wszystkich, a to jest błąd – zaznaczył poseł Paweł Sałek z Prawa i Sprawiedliwości.
– Proszę bardzo wprowadzić cele zobowiązujące do zwiększenia bioróżnorodności w Holandii, w Niemczech, we Francji – tam, gdzie środowisko zostało zdegradowane przez bardzo intensywne rolnictwo i nawożenie. Teraz jest tak, że to nam się narzuca cele unijno-europejskie – zwrócił uwagę polityk.
Unia Europejska szybko tworzy kolejny przepisy przysparzające rolnikom problemów. Zdecydowanie wolniej rozwiązuje już istniejące trudności, z powody których rolnicy wychodzą na ulice. Komisja Europejska zaproponowała cła na zboża, nasiona oleiste i ich pochodne e z Białorusi i Rosji. Cła mają być wystarczająco wysokie, aby zahamować import. Dla prezesa Lubelskiej Izby Rolniczej, Gustawa Jędrejka, jest to dobra wiadomość.
– Cło na rosyjskie zboże wynosiłoby ok. 95 euro – tj. ok 420 zł – do tony. To by wtedy podniosło ceny i zboże byłoby nieopłacalne do przywożenia do Polski czy w ogóle do Europy – ocenił rolnik.
Prawdziwy i nadal nierozwiązany problem jest na przejściach z Ukrainą. To stamtąd od ponad dwóch lat napływają do Polski masowe ilości towarów-rolno spożywczych. Na skutek protestów rolników KE zaproponowała nałożenie kontyngentów m.in. na jaja, drób i cukier. Jednak ilości eksportowe mają pozostać takie jak, w latach 2022-2023, czyli w czasach największego zalewu – wskazała Monika Przeworska.
– Zaproponowane kontyngenty są na naprawdę żenujących poziomach, gdyż w żaden sposób nie korespondują z sytuacją, która była przed wojną. Jest zupełnie odwrotnie – stwierdziła dyrektor IGR.
Większość państw Unii Europejskiej chce przedłużenia na kolejny rok bezcłowego handlu UE z Ukrainą. Sprzeciwiając się temu Polska i Francja.
TV Trwam News