We Francji nie ustają protesty
We Francji po raz kolejny doszło do ostrych starć między policją a uczestnikami protestu tzw. „żółtych kamizelek”. Na Polach Elizejskich pojawiło się ok. 8 tys. osób.
Protestujący nie przebierali w słowach. Padały hasła: „Macron rezygnacja” i „Macron złodziej”. To manifestacja przeciwko rosnącym cenom paliw. Przed tygodniem w całej Francji na ulice wyszło blisko 300 tys. osób. Dwie osoby poniosły śmierć, ponad 600 było rannych. Protest przeniósł się na Pola Elizejskie. Policja, aby rozpędzić manifestację, użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. Doszło do ostrych starć.
Ale prezydent Francji winą za całą sytuację obarczył protestujących.
Merci à nos forces de l’ordre pour leur courage et leur professionnalisme. Honte à ceux qui les ont agressées. Honte à ceux qui ont violenté d’autres citoyens et des journalistes. Honte à ceux qui ont tenté d’intimider des élus. Pas de place pour ces violences dans la République.
— Emmanuel Macron (@EmmanuelMacron) November 24, 2018
„Hańba tym, którzy atakowali (policję). Hańba tym, którzy dopuszczali się przemocy wobec innych obywateli. Nie ma miejsca na taką przemoc w Republice” – napisał Emmanuel Macron.
Na Polach Elizejskich protestowało ok. 8 tys. osób. Wyszli na ulice, choć demonstracja – w świetle francuskiego prawa – była zakazana. Media we Francji nie są zgodne, jednak większość z nich twierdzi, że to policja – jako pierwsza – użyła siły. W ten sposób chciała wypchnąć protestujących z Pól Elizejskich.
– Chciałbym przypomnieć wszystkim jedną prostą rzecz, że porządek jest częścią demokracji i nie ma demokracji bez porządku. Dlatego te starcia są całkowicie nie do przyjęcia. Potępił je minister spraw wewnętrznych i prezydent – powiedział Bruno Le Maire, minister gospodarki i finansów Francji.
Media we Francji odróżniają jednak tzw. „żółte kamizelki” od zwykłych chuliganów. Bo to oni mają być odpowiedzialni za podpalenia i rabunek sklepów. Francuski rząd winę za całą sytuację próbuje przerzucać na Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen.
– To Le Pen powiedziała protestującym, by udali się na Pola Elizejskie i 5 tys. osób zrobiło to. Widać, że ultra-prawica działa, stara się budować barykady na Polach Elizejskich. Ale nasze siły bezpieczeństwa doskonale to przewidziały – zaznaczył Christophe Castaner, minister spraw wewnętrznych Francji.
Marine Le Pen odpiera zarzuty i tłumaczy, że pytała jedynie, dlaczego zakazuje się wstępu na Pola Elizejskie „żółtym kamizelkom”, podczas gdy zezwala się tam na zgromadzenia z okazji wielkich wydarzeń sportowych. Francuzi nie są zwolennikami rządu i Emmanuela Macrona. Tylko co czwarty Francuz jest zadowolony z polityki obecnego prezydenta.
TV Trwam News/RIRM