Rocznica katastrofy promu Jan Heweliusz
W Szczecinie oraz Świnoujściu uczczono pamięć ofiar katastrofy promu Jan Heweliusz. Dziś mija 22. rocznica tej największej katastrofy morskiej w powojennej historii Polski. Zginęło w niej 55 osób, dziewięciu marynarzy udało się uratować.
„Tym, którzy nie powrócili z morza” – ten napis widnieje na pomniku ofiar promu Heweliusz na cmentarzu w Szczecinie. To tam m.in. uczczono dzisiaj pamięć tych, którzy zginęli u wybrzeży niemieckiej wyspy podczas feralnego rejsu ze Świnoujścia do Ystad w 1993 roku. Była to największa katastrofa morska w powojennej historii Polski – podkreśla Józef Gawłowicz, kpt. Żeglugi Wielkiej.
– 22 lata temu w okolicach północy wypłynął ten statek w normalny rejs do portu Ystad, ale dwunastka w skali Beauforta huraganowy wiatr w pobliżu wyspy Bornholm go przewrócił. Kapitan i załoga robili wszystko, aby uniknąć katastrofy. Niestety, ale przewrotka, wywrotka tj. wielka tragedia. Zatonęło 55 osób – powiedział Józef Gawłowicz.
Na pokładzie promu znajdowały się 64 osoby. Uratowało się tylko dziewięciu członków załogi. Zginęło 20 marynarzy i 35 pasażerów. Większość pasażerów na pokładzie stanowili kierowcy TIR-ów; m.in. z Polski, Węgier, Szwecji czy Austrii. Nie udało się jednak odnaleźć ciała wszystkich zaginionych. Według różnych źródeł, liczba ta waha się od 6 do 10 osób. Niestety – jak mówi Wiktor Czapp – przewodniczący Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej – niebezpieczeństwo wpisane jest w ciężką pracę ludzi morza.
– Tak długo, jak trwa żegluga na morzach i oceanach świata zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać katastrofy morskie. Niezależnie od tego, czy to jest Bałtyk, czy Pacyfik zawsze takie niebezpieczeństwo istnieje. Dbamy o to, żeby tabliczek z nazwiskami na pomniku było jak najmniej i żeby się rzadko zdarzały, ale zdarzać się będą – powiedział Wiktor Czapp.
Polski prom „Jan Heweliusz” jeszcze przed zatonięciem miał 28 wypadków. 14 stycznia 1993 r. przewoził 28 TIR-ów z załadunkami. Główną przyczyną zatonięcia – jak podaje Odwoławcza Izba Morska – był zły stan techniczny. Sprawę skierowano do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ten w 2005 roku przyznał odszkodowania krewnym ofiar tragedii. Uznał też, że pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Jak podaje Trybunał – pominięto materiał dowodowy oraz nie przesłuchano istotnych świadków.
TV Trwam News/RIRM