Peerelowska etyka seksualna?

Dziwi powaga, z jaką niektórzy duszpasterze traktują aktywność "naukową"
profesorów zajmujących się już w PRL deprawacją seksualną, z której do tej pory
Naród nie może się pozbierać. W PRL mogła funkcjonować tylko pedagogika
seksualna wyłożona w szczegółach w pracy Engelsa "O pochodzeniu rodziny". Zasady
tej marksistowskiej "etyki" seksualnej usprawiedliwiały jakiekolwiek
postępowanie, jeżeli tylko był ktoś, kto je popiera. Ale oczywiście władza
ludowa musiała się zgodzić na ten spontan i odlot. To był warunek konieczny. To
był także warunek sine qua non ówczesnych karier naukowych w dziedzinie tzw.
humanistyki.

Jeśli korzystanie z ekonomicznych rad specjalistów z PRL powinno dzisiaj
napełniać zdwojoną ostrożnością, to korzystanie z ich analiz sfery seksualnej –
wręcz z "potrójną" ostrożnością. Materia tej sfery jest bowiem dużo bardziej
delikatna niż sprawy ekonomiczne, a koszty błędów, pomyłek i zaniedbań są nieraz
nie do odrobienia. Po marksistowskiej ekonomii można się jeszcze pozbierać, a po
marksistowskiej, peerelowskiej "etyce" i pedagogice seksualnej można pozostać
kaleką na całe życie. Zaskakuje zatem, że niektórzy znani i wpływowi polscy
duszpasterze tak chętnie wierzą na słowo fachowcom od "seksu" z czasów Bieruta,
Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego, i to w najbardziej newralgicznych dzisiaj
kwestiach, takich jak homoseksualizm, odnośnie do którego toczy się dzisiaj
wręcz prawdziwa batalia: w parlamentach, mediach i na uniwersytetach.
Homoseksualne lobby jest dzisiaj bardzo wpływowe we wszystkich tych
środowiskach, a peerelowscy profesorowie zawsze chętnie przychylą nieba
silniejszym. Zapominając o tych faktach, twierdzi pewien znany u nas duszpasterz
– powołując się na opinię peerelowskiego specjalisty od homoseksualizmu – iż
"środowisko duszpasterskie" w Polsce dysponuje "niewielką i powierzchowną"
wiedzą na temat homoseksualizmu. Ów brak wiedzy ma prowadzić do "potępiania i
poniżania osób o takiej orientacji". Czyżby zatem mieli rację wojujący
homoseksualiści, którzy oskarżają Kościół katolicki o dyskryminację? Równie
zaskakująca jest i druga uwaga przywołanego tutaj duszpasterza –
specjalizującego się w polskim Kościele w tematyce homoseksualizmu – iż błędem
(i kolejną dyskryminacją homoseksualistów) polskich środowisk duszpasterskich
jest traktowanie problemu homoseksualizmu "wyłącznie w kategoriach zepsucia
moralnego". Czyżby było inaczej? Czyżby należało odrzucić klasyczną tradycję
etyczną – uwzględnioną w nauczaniu Kościoła katolickiego – iż homoseksualizm
jest zawsze i wszędzie moralnie zły? Czyżby należało zapomnieć, że perspektywa
moralna jest podstawowa i rozstrzygająca w ujęciu homoseksualizmu? Czyżby
możliwe były jakieś jego formy, w których nie byłoby owego "zepsucia moralnego"?
Po trzecie, zdaniem tego duszpasterza, w moralnej ocenie homoseksualizmu,
formułowanej przez polskie środowiska duszpasterskie, nie miałyby być zawarte
zasady moralne "ile raczej utarte "opinie społeczne", bardzo wrogie środowiskom
homoseksualnym". Czyżby rzeczywiście polski Kościół zwodził i krzywdził w tej
sprawie?

Jeśli odnosimy dzisiaj nikłe sukcesy w powstrzymaniu homoseksualnej plagi, to
nie z tego powodu, że polskie duszpasterstwo rodzin – stworzone przez ks. bp.
Karola Wojtyłę – popełniało i popełnia jakieś błędy w traktowaniu
homoseksualnego występku, ale dlatego, że niektórzy duszpasterze poważnie
traktują "naukowe" badania specjalistów z PRL w dziedzinie etyki seksualnej.

Marek Czachorowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl