Napięta sytuacja w Katalonii
Separatyści ponownie wyszli na ulice katalońskich miast. Demonstranci sprzeciwiają się decyzji Sądu Najwyższego, który skazał dziewięciu polityków na wieloletnie kary więzienia. Po raz kolejny doszło do starć z policją.
Ponad dwadzieścia tysięcy osób wyszło w nocy ze środy na czwartek na ulice Barcelony. Ustawiali barykady, palili śmieci, blokowali ruch uliczny. W stronę funkcjonariuszy poleciały petardy, koktajle mołotowa i inne przedmioty. Policja użyła pałek, gazu i broni gładkolufowej. Są dziesiątki rannych. Po obu stronach.
– Chciałbym wyraźnie wezwać prezydenta Katalonii. On, podobnie jak członkowie jego rządu, ma polityczny i moralny obowiązek potępienia bez wymówek i środków łagodzących, z maksymalną jasnością i determinacją przemocy w Katalonii – apelował Pedro Sanchez, premier Hiszpanii.
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez nie wykluczał zawieszenia autonomii Katalonii i przejęcie przez Madryt bezpośredniej kontroli nad regionem.
– Jeżeli siła będzie zbyt mała, represje będą zbyt niskie, to Katalończycy będą uważali, że niewiele ryzykują. Mogłoby to paradoksalnie doprowadzić do zaostrzenia konfliktu – tłumaczył politolog dr Mirosław Habowski.
O spokój w regionie w końcu zaapelował premier Katalonii Quim Torra.
– Nie ma powodu ani uzasadnienia, aby palić samochody lub przeprowadzać inne akty wandalizmu. Protesty powinny być pokojowe i obywatelskie – powiedział.
Protesty separatystów trwają od poniedziałku. W wyniku wszystkich dotychczasowych demonstracji łącznie zostało rannych ponad 250 osób. Jest też ofiara śmiertelna.
TV Trwam News