Na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i w kopalni Mysłowice płoną znicze
Ratownicy jurajskiej grupy GOPR zapalili w sobotę znicze i zostawili krzyże z brzozowych gałązek przy skałkach i jaskiniach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie dochodziło do wypadków. Płonące znicze pojawiły się też m.in. przy kopalni Mysłowice-Wesoła.
Od rana płoną znicze w wielu miejscach woj. śląskiego, gdzie doszło m.in. do katastrof górniczych, nieszczęśliwych wypadków, katastrof budowlanych.
W Katowicach płonące znicze pojawiają się od rana przy szczątkach kamienicy, w której mieszkało małżeństwo dziennikarzy Brygida i Dariusz Kmiecikowwie oraz ich 2-letni syn – ofiary wybuchu gazu. Do eksplozji gazu doszło 23 października przed godz. 5 rano; wybuch zniszczył trzy kondygnacje kamienicy u zbiegu ulic Chopina i Sokolskiej w ścisłym centrum miasta.
Znicze i kwiaty pojawiły się również przed kopalnią Mysłowice-Wesoła, gdzie 6 października doszło do zapalenia lub wybuchu metanu na poziomie 665 m. Katastrofa spowodowała 5 śmiertelnych ofiar. W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich nadal przebywa kilkunastu górników.
W sobotę nad ranem ofiary nieszczęśliwych wypadków na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej upamiętnili ratownicy jurajskiej Grupy GOPR. Jak co roku, w ramach akcji „Światełko na Jurze”, w wybranych miejscach zapalili znicze i zostawili krzyże z brzozowych gałązek.
Ratownicy odwiedzili kilkanaście takich miejsc, w tym m.in. jaskinię Wielka Studnia Szpatowców, skałkę Okiennik Wielki, jaskinię Urwista, jaskinię Wierna, jaskinię Głęboka. Byli także przy jaskini Studnisko, gdzie w czerwcu zginęła 16-letnia gimnazjalistka z woj. kujawsko-pomorskiego, przygnieciona oberwanym fragmentem skały.
„Ratownicy od rana zapalali znicze, ustawiali brzozowe krzyże w miejscach, w których w ostatnich 15 latach doszło do nieszczęśliwych wypadków” – powiedział PAP naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR Adam Van der Coghen.
Naczelnik zaznaczył, że celem akcji „Światełko na Jurze” jest z jednej strony uczczenie pamięci osób, które podczas aktywnego spędzania czasu wolnego zginęły na Jurze, z drugiej „ma być przestrogą”. Akcja ma przypominać ludziom, że zdarzają się tutaj nieszczęśliwe wypadki.
„Skończyliśmy analizę wypadków jaskiniowych z ostatnich 15 lat. Wynika z niej, że w tym czasie było 71 takich wypadków, najwięcej odnotowaliśmy w 2011 roku – było ich 18. Ratowano ok. 120 osób, śmiertelnych było kilkanaście” – powiedział Van der Coghen.
Jurajscy goprowcy wciąż starają się uświadamiać ludziom, że pozornie łagodne i łatwe do sforsowania jurajskie skałki czy jaskinie bywają zdradliwe – ich stosunkowo niewielkie rozmiary usypiają czujność eksplorujących je osób. „To sport coraz łatwiej dostępny, obecnie zakupienie sprzętu to nie problem, a nawet jeśli są decyzje, że do danej jaskini wchodzić nie wolno, to przecież strażnik tam nie stoi. Dlatego należy być odpowiedzialnym i przygotowanym” – dodał.
PAP