Kara za zbrodnię?

Tuż po Dniu Dziecka wchodzą w życie
znowelizowane przez Sejm zapisy kodeksu karnego dotyczące karania
pedofilów. Media poinformowały, że kary będą wreszcie „surowe”, można
bowiem będzie dostać za to przestępstwo wyrok od trzech lat więzienia.
Wygląda to jednak raczej na nagrodę dla pedofila niż karę – wysłanie go
na krótki i intensywny odpoczynek. Tak pewnie skomentowaliby
interesującą nas tu „surowość” polskiego prawa starożytni Ateńczycy
(epoki klasycznej), którzy karali śmiercią za zbrodnię pedofilii. Czyżby
tworzący prawo nasi politycy nie rozumieli jej rozmiarów? Co jakiś czas
słyszymy o pedofilskich wyczynach światowych polityków (np. Daniela
Cohn-Bendita, w latach 70. praktykującego pedofilię w eksperymentalnym
przedszkolu we Frankfurcie i zwierzającego się z dumą z tego faktu w
swojej książce). Z jakiego innego powodu ta niezwykła lekkość ręki
sprawiedliwości? A może raczej już zapomnieliśmy, czemu służy kara?

Każda
kara winna być najpierw odpowiednia do zaistniałego przestępstwa, bo
inaczej nie spełni swojej funkcji. Nie jest nią zemsta ani odstraszanie
od zła, ale lekarstwo na trapiącą przestępcę chorobę duchową, z której
wypłynęły jego czyny. Taki sens nadawał karze najpierw Platon, a za nim
Arystoteles. Nawet w karze śmierci Platon widział jedynie skuteczny
środek „leczniczy” na „nieuleczalną chorobę” zbrodniarza. To
sformułowanie brzmi oczywiście tajemniczo lub też jako wewnętrznie
sprzeczne. Jeśli jakaś choroba jest nieuleczalna, to z samej definicji
nie ma na nią żadnych środków leczniczych. Skoro jednak Platon uznaje
karę śmierci za taki środek, którego nie da się zastąpić innym, to
widocznie aplikować ją należy na „schorzenia” w pewnym sensie jednak
uleczalne, chociaż w innym – nieuleczalne.
Pewne choroby można uznać
za „nieuleczalne” w tym sensie, że nie sygnalizują podmiotowi swojego
istnienia, a nawet przekonały go o swoim nieistnieniu. Takie są
najgorsze „schorzenia” moralne, na co zwracał uwagę Arystoteles. Nie
przejawia ich samo czynienie zła. Jeśli podmiot czyni zło, ale
uświadamia sobie ten fakt, zawsze może swoją sytuację próbować zmienić.
Moralne dno osiągamy dopiero wtedy, kiedy na drodze oswojenia swoich
moralnych wad zaczynamy ich nie dostrzegać, a nawet uważamy je za
największe zalety. Jeśli wtedy ich podmiot gotowy jest jednak kajać się,
przepraszać i obiecywać zmianę, to wyłącznie dla jakichś wymiernych
korzyści, na jakieś zamówienie. Taką moralną „chorobę” Arystoteles uznał
za nieprzezwyciężalną, czyli nieuleczalną z punktu widzenia możliwości
samego „chorego”.
Jedyna szansa przezwyciężenia tej „choroby”
związana jest z interwencją z zewnątrz, która stwarza sprzyjające
warunki zrozumienia i przezwyciężenia własnego moralnego zła. Platon
uważał, iż to kara śmierci daje możliwość tego zrozumienia, z czym
zgadzał się o. Jacek Woroniecki OP, przywołujący badania prowadzone w
Rosji nad skazanymi na śmierć. Większość z nich autentycznie nawracała
się dzięki temu lekarstwu, czyli identyfikowała swój moralny upadek i
stąd wypływające zbrodnie. Otrzymanie najpierw tego wyroku od sędziego
to już informacja, że nie ręka mściciela czy ślepego losu spowoduje
śmierć, ale własne czyny zbrodniarza. W ateńskim więzieniu (czasów
Peryklesa) skazaniec musiał nawet zapłacić za kielich z cykutą, aby
jasne było dla niego, kto go na to gorzkie spotkanie ze śmiercią
sprowadził. Jeśli trucizna nie podziałała, to skazany musiał zapłacić za
kolejną jej porcję. Sam też ten sposób wykonywania wyroku (który
zastąpił w Atenach dawne metody kamienowania i zrzucania ze skały)
istotnie różni się od wieszania, krzyżowania, gilotynowania i innych
metod z pewnością utrudniających zrozumienie własnej winy.
Jeśli
karać przestępców seksualnych, to – po oddaleniu wszelkich możliwych
pomyłek w identyfikacji przestępstwa – tylko wyjątkowo surowo. Uderzają
ich odrażające czyny w centralną sferę naszego życia, stanowiącą bytowy
„początek” każdego człowieka, skoro nie inną drogą wkraczamy w
istnienie, jak tylko drogą sfery seksualnej. Ponadto sfera ta stanowi
medium wyrażania najgłębszych zaangażowań wobec innej osoby, a także
Osoby samego Boga, jak w przypadku dziewictwa jako wybranego powołania
do oddania siebie Bogu. Szczególnych rozmiarów zbrodnią jest pedofilia,
bo dotyka bytowej tożsamości osoby, która jeszcze ją odkrywa i
kształtuje. Zbrodnia ta oczywiście uderza także w rodziców i całą
rodzinę ofiary. Jakże można zrozumieć rozmiary tej zbrodni z wyrokiem
tylko trzech lat więzienia?

Marek
Czachorowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl