I wilk syty, i owca cała

Zanim wpływowe osobistości osiągną upragnione dobro, a już im ktoś w tym
przeszkadza. Szlachetne chęci uczynienia dobra zamanifestowała ostatnio
marszałek Sejmu i w tym celu przed włączonymi kamerami zgłosiła do prokuratury
zamierzenie popełnienia przestępstwa przez Janusza Palikota.

 Poseł jednak przeszkodził realizacji tych dobrych planów, odstępując od
swoich złych zamiarów, paląc w pokoju sejmowym tylko kadzidełko. Trudno będzie
teraz zliczyć i docenić zasługi pani marszałek na polu szerzenia dobra jeszcze z
tego powodu, że zbędne tu było jakieś żmudne i niebezpieczne badanie nad
wykryciem zamiarów posła Palikota. On sam je przecież wszystkim zapowiedział,
włącznie z prokuraturą. Pani marszałek wystąpiła zatem w tej sprawie nade
wszystko w roli nie myśliwego, ale raczej tylko listonosza, z hałasem
donoszącego do odpowiedniego adresata zadaną przesyłkę przez posła. Kto jest jej
adresatem?

Czy rzeczywiście prokuratura? Zajmuje się ona przecież ściganiem przestępców
i zabezpieczaniem przed ich czynami. Aby te cele osiągnąć, powinna działać
dyskretnie i bez hałasu, odpowiednio do materii każdej sprawy. Gdyby pani
marszałek naprawdę chciała, aby cały świat rzeczywiście zobaczył, jak polski
parlament dba o naszą młodzież nęconą zapominaniem o rzeczywistości ofertą
rozmaitych "sztucznych rajów", to wtedy nie należało informować posła o
skierowaniu wniosku do prokuratury. Ominięto bowiem w ten sposób znakomitą
okazję do schwytania hasającego od dawna szkodnika w odpowiednią sieć. Nasza
młodzież zrozumiałaby w końcu, że u nas nawet szerokie plecy i wypchany portfel
jednak nie otwierają drogi szkodzeniu dobru społecznemu. Przedłużające się
publiczne kpiny posła Palikota z arcypoważnego problemu zniewolenia i paraliżu
rozumu przez środki odurzające wymagają stanowczej odpowiedzi ze strony
sprawujących w naszym imieniu władzę w państwie.

Zamiast takiego poważnego potraktowania problemu pani marszałek odegrała rolę
tylko listonosza z przesyłką do naszej młodzieży z zaproszeniem na tragikomedię
wyreżyserowaną i odegraną przez posła Palikota. Otrzymał on za to kolejne
oklaski także od "byłych" kolegów partyjnych, którzy najpewniej wysłali go z PO
na odcinek łowienia elektoratu. Marszałek też pewnie zebrała dyskretne oklaski,
a z pewnością nie ucierpiała od zderzenia z posłem Palikotem przy głośnej próbie
jakoby czynienia dobra. W teatrze, inaczej niż w życiu: zawsze jest tak, że i
wilk syty, i owca cała. Znany to w III RP obrazek. Zamiast ptaszka mieć w
klatce, płoszy się go w odpowiednim czasie i zdąży on wpaść w kontrolowany
poślizg, a nawet zebrać oklaski za interesujące występy.

Na zakończenie przedstawienia poseł Palikot ogłosił wszystkim, że on sam "nie
pali", a zatem nie o własny interes mu chodzi. Czyżby? Walter Benjamin (znany
intelektualista związany między innymi ze "szkołą frankfurcką") w swojej książce
o eksperymentowaniu z haszyszem opowiedział, jak to z powodu odurzenia tą
substancją ktoś nie został bogatym. Otrzymał wprawdzie poufny telegram o
niezwykłej okazji nabycia jakichś idących w górę akcji, ale zaplątał się w
haszyszowe złudzenia, trafiając do fryzjera, zamiast na pocztę. Może o to chodzi
posłowi Palikotowi? Lody się dobrze kręci, kiedy inni tracą głowę.

Marek Czachorowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl