Finał kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych
Kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych na ostatniej prostej. Donald Trump i Joe Biden zabiegają o głosy wyborców. Te wybory zadecydują nie tylko o losie Ameryki, ale i o globalnej pozycji najpotężniejszego państwa świata.
Na finale kampanii wyborczej prezydent Donald Trump odwiedza stany, w których do końca nie ma pewności, który z kandydatów wygra. W poniedziałek prezydent Donald Trump był na Florydzie i zachęcał do udziału w wyborach.
– Witaj Florydo! Cóż za wspaniałe zwycięstwo odnieśliśmy i będziemy mieli jeszcze większe zwycięstwo! Idźcie i głosujcie! Będziemy mieć większe zwycięstwo! – mówił Donald Trump.
Z kolei kontrkandydat Donalda Trumpa, Joe Biden, spotkał się z wyborcami w Pensylwanii, gdzie także zachęcał do udziału w wyborach.
– To najważniejsze wybory w naszym życiu. Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Musimy głosować, jak nigdy wcześniej – podkreślił.
W związku z pandemią koronawirusa w kilku stanach głosowanie rozpoczęło się wcześniej. Oddano już ponad 90 milionów głosów. Donalda Trumpa niepokoi zwłaszcza głosowanie korespondencyjne oraz zapowiadany długi czas na liczenie głosów.
– Myślę, że to bardzo niebezpieczna, straszna rzecz. I myślę, że to straszne, kiedy nie możemy zobaczyć wyników wyborów w noc wyborów, w dobie współczesnych komputerów – zaznaczył Donald Trump.
W Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie odbywają się co 4 lata i są organizowane w pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku listopada. Nie są to wybory bezpośrednie, tak jak w Polsce. Amerykanie wybierają 538 elektorów, którzy następnie zagłosują zgodnie z wolą wyborców na konkretnego kandydata. Każdy stan ma inną ilość elektorów.
Obecnym wyborom towarzyszą bardzo duże emocje.
– W Ameryce mamy plebiscyt zero-jedynkowy. Albo mamy zwolenników Trumpa, albo i tutaj właśnie to jest istotne – nie tyle zwolenników Bidena, ile przeciwników Trumpa – podkreślił dr Bogdan Pliszka z Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego.
Na podziały polityczne w Stanach nakładają się coraz wyraźniejsze poddziały wręcz cywilizacyjne. Donald Trump bardzo mocno wspiera obronę życia, opowiada się za konserwatywnym modelem gospodarczym, silnym państwem, co stoi w sprzeczności z dążeniami skrajnej lewicy i demokratów.
– Obecnie mamy do czynienia z bardzo dużą polaryzacją społeczeństwa w tym kraju. Z jednej strony, mamy grupę radykalizującej się skrajnej lewicy, grupy związanej z organizacją Black Lives Matter, która bardzo mocno występuje przeciwko obecnemu porządkowi, przeciwko władzom centralnym, federalnym. A z drugiej strony, mamy do czynienia z radykalizacją prawicowych aktywistów, chociażby Proud Boys – zauważył Jakub Mizera, politolog.
Te wybory zadecydują nie tylko o losach Ameryki, ale i o globalnej pozycji Stanów Zjednoczonych.
– Prezydent Trump pokazuje, że stabilność, którą wprowadził po wyborze przed czterema laty, w dalszym ciągu będzie jego najważniejszym zadaniem i to, aby Stany Zjednoczone zwyciężyły w rywalizacji z Chinami. To jest w tej chwili najważniejsze – wskazał dr Piotr Gawryszczak, politolog.
Wygrana Joe Bidena oznaczałaby dla Ameryki bardzo gwałtowny zwrot w lewo.
– W sensie liberalnej lewicy, przede wszystkim lewicy obyczajowej, po części pewnie również lewicy ekonomicznej czy gospodarczej, na przykład większy interwencjonizm państwa w gospodarkę – zaznaczył dr Bogdan Pliszka.
To także geopolityczna niepewność również dla Polski.
– Joe Biden bardzo krytycznie wypowiadał się na temat Polski, ale możemy przyjąć, że chciał zwrócić uwagę środowiskom lewicowym, że będzie dbał o demokrację również w Polsce, to jest jego taktyka – powiedział dr Piotr Gawryszczak.
Ostatnio kandydat Demokratów na prezydenta wpisał się w kampanię powielania kłamstw na temat rzekomo istniejących w naszym kraju „stref wolnych od LGBT”. Porównał także Polskę do Białorusi i innych totalitarnych reżimów na świecie.
TV Trwam News