Drakoński pakiet

Z dr. Cezarym Mechem, ekonomistą, byłym wiceministrem finansów,
rozmawia Marta Ziarnik

Grecki rząd przyjął projekt nowego programu oszczędności wymaganych
przez UE i MFW. Ale to nie oznacza, że Ateny dostaną drugi pakiet pomocy o
wartości 130 mld euro. Decyzja w tej sprawie zapadnie najwcześniej w środę na
spotkaniu eurogrupy.

– Propozycje dla Greków są drakońskie. Mają oni podwyższyć podatki i
jednocześnie obniżyć wydatki. Wiedza oparta na keynesizmie nie pozostawia
złudzeń – musi to doprowadzić do schłodzenia gospodarki i spadku dochodów
podatkowych, prowadząc do nieskuteczności zaproponowanej polityki. Precyzyjnie
wyliczając, biorąc pod uwagę udział importowności greckich wydatków w wysokości
jednej czwartej, oznacza to, że dojście do poziomu równowagi w bilansie
płatniczym musi oznaczać dalszy spadek greckiego PKB aż o 25 procent.

Premier Lukas Papademos zapowiedział, że "zrobi wszystko, co
niezbędne", by zagwarantować przyjęcie programu. W czym tkwi jednak problem
Grecji?

– Problemu Grecji nie uda się rozwiązać poprzez ograniczenie budżetowe, gdyż
istotą kryzysu jest jej deficyt na rachunku bilansu płatniczego, który w efekcie
światowego kryzysu w roku 2011 sięgnął 8,6 proc. PKB. Na deficyt bilansu
płatniczego w wysokości 31,9 mld dolarów (2010) składa się olbrzymi deficyt
handlowy w wysokości aż 31,7 mld euro, gdyż na zaledwie 16,4 mld euro eksportu
przypada 48,1 mld euro importu. W efekcie kryzysu deficyt spowodowany
zadłużeniem zagranicznym i deficytem handlowym powoduje, że deficyt bilansu
płatniczego jest finansowany środkami pomocowymi, gdyż prywatni inwestorzy nie
wierzą w odwrócenie relacji i jak najszybciej chcą się wycofać. Wcześniej czy
później, tak jak w przypadku polskiego deficytu, musi on zostać zlikwidowany.
Dlatego Grecja, aby wyjść z kryzysu, musi zwiększyć eksport towarów i usług.

Nawet jeśli Ateny otrzymają drugą transzę na spłatę długów, to i tak
nie rozwiąże to problemów Grecji i za chwilę sytuacja znów będzie dramatyczna.

– Równowagę można uzyskać jedynie poprzez zwiększenie eksportu towarów i
usług i zmniejszenie importu. Dostosowanie poprzez wzrost eksportu oznaczałoby
wzrost jego wolumenu o 50 proc., a poprzez wzrost dochodów z turystyki –
potrojenie rozmiarów tego sektora. Ograniczenie tej nierównowagi paoprzez spadek
deficytu budżetowego jest złym rozwiązaniem. Problem nasila posiadanie euro, a
nie własnej waluty.

Dlaczego Grecja nie może podążyć ścieżką Irlandii?

– Jak zauważa profesor Harvardu Ricardo Hausmann w artykule "Ireland can show
Greece a way out of the the crisis", powtórzenie drogi Irlandii będzie trudne,
bo Grecja nie ma zdolności produkcyjnych. Okazuje się, że wśród 128 krajów
zanalizowanych w książce "The Atlas of Economic Complexity" właśnie w Grecji
zaobserwowano największą różnicę między dochodami i "wiedzą" zawartą w
eksporcie. Nic dziwnego, bo nie produkuje ona maszyn, elektroniki ani
chemikaliów, a na dodatek planuje dalej się sprywatyzować, co musi się zakończyć
dalszą wyprzedażą rynku – jak to nastąpiło w Polsce. Do ciekawostek należy to,
że na każde 10 dolarów światowego handlu technologii informatycznej na Grecję
przypada zaledwie 1 cent.

Grecja potrzebuje tego samego, co Polska, w wielokrotnie przeze mnie
prezentowanych dezyderatach: konieczności optymalizacji wydatków budżetowych w
połączeniu z kreowaniem warunków dla rozwoju instytucji opartych na wiedzy. Jak
zauważa przywoływany już przeze mnie Hausmann, Grecja musi powiększyć swoje
możliwości eksportowe poprzez zbudowanie infrastruktury "przyciągającej
potencjalnych, nowych eksporterów poprzez gwarantowanie dopasowanych inwestycji
infrastrukturalnych, doszkalania pracowników oraz nakładów na B&R" [B&R –
badania i rozwój – przyp. red.]. "Musi zidentyfikować brakującą wiedzę i poziom
infrastruktury wymagany przez nowe przemysły i zagwarantować ich implementację".
Czyli, ni mniej, ni więcej, wszystko to, czego potrzebuje Polska, a nie nowe,
mało pożyteczne wyrzeczenia.

Opuszczenie strefy euro i powrót do drachmy byłby jakimś sposobem na
postawienie tego kraju na nogi?

– Oczywiście, że poza tymi wspomnianymi powyżej niezbędnymi nakładami
konieczne jest wyjście z euro i bankructwo zobowiązań, których Grecja nie jest w
stanie unieść. Tylko zdewaluowana drachma jest w stanie racjonalnie zwiększyć
opłacalność eksportu i zwiększyć wykorzystanie bazy turystycznej, a także
ograniczyć wydatki eksportowe i substytuować je produkcją krajową. Tkwienie w
euro to gwarancja nieracjonalności kolejnych, ręcznie sterowanych udziwnień
kosztem bolesnych oszczędności nieprowadzących do punktu równowagi.

Polityka wobec Grecji zmieni się po kwietniowych wyborach?

– Nie, gdyż jak zauważa piątkowy "Financial Times", Niemcy dążą do
scentralizowanej Europy, w której kraje peryferyjne nie będą miały wiele do
powiedzenia. "Angela Merkel zaczęła poważnie myśleć o reformach, które
wykraczają daleko poza budżetowe zasady uzgodnione w zeszłym miesiącu, i
istnieją dowody bardziej szczegółowych planów niż te, które zostały ujawnione
publicznie". Cytowany Ulrike Guérot dodał: "Gramy Grecją przeciwko Niemcom. Nie
powinno tak być". Obawiam się, że w tym właśnie celu prowadzona jest ta "gra".

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl