Cztery statki to za mało
Z Karolem Guzikiewiczem, wiceprzewodniczącym „Solidarności” Stoczni Gdańsk, rozmawia Paweł Tunia
„Solidarność” rozpoczęła wczoraj trzydniową pikietę pod domem premiera. Spodziewacie się rozmowy z Donaldem Tuskiem?
– Mamy nadzieję oczywiście na rozmowy z premierem i że on w ogóle będzie w domu. Jeśli się nie zjawi, oznacza, że stchórzył. To nie jest protest tylko w obronie stoczni gdańskiej, ale całego przemysłu stoczniowego i kooperantów. A to jest armia ponad 60 tys. ludzi. Wolelibyśmy się spotkać w kancelarii premiera, ale Donald Tusk lekceważy stronę społeczną.
ISD, właściciel stoczni, obiecuje inwestycje, ale póki co zostajecie z jedną pochylnią…
– Tak. Druga pochylnia ma być zamknięta do końca roku. Na jednej pochylni można zrobić rocznie cztery statki, ale ISD chce wprowadzić nowe technologie, które mają umożliwić budowę siedmiu statków. Czy to się uda, zobaczymy. Z czterema statkami rocznie stocznia się nie utrzyma. Konieczna będzie inna działalność, aby stocznia była rentowna.
Premier Donald Tusk nienajlepiej ocenił polskie stocznie i ich produkcję. Jak odebraliście jego wypowiedź?
– Wypowiedź, że stocznie robią rzekomo nienowoczesne statki, jest działaniem szkodliwym dla naszego przemysłu. Własne stocznie trzeba promować. Ze strony rządu ma miejsce jedynie próba spychania odpowiedzialności za losy stoczni na poprzednie ekipy. Zdaniem rządu, wszyscy są winni, tylko nie Platforma Obywatelska. A przecież za rządów PiS obecny minister, pan Aleksander Grad, był szefem sejmowej komisji skarbu.
Dziękuję za rozmowę.