Znaki śmierci „przedszkolem satanizmu”

Z ks. dr. Przemysławem Sawą, dyrektorem Diecezjalnej Szkoły Nowej
Ewangelizacji w Bielsku-Białej, rozmawia Anna Bałaban

Na dziecięcych i młodzieżowych ubraniach, na szkolnych i biurowych
przyborach, a nawet na przeróżnych przedmiotach codziennego użytku coraz
częściej pojawiają się symbole śmierci. To niepokojąca tendencja…

– To zjawisko rozpowszechniania się symboli śmierci powinno niepokoić. Należy tu
zwrócić uwagę na kilka istotnych kwestii. Po pierwsze, każdy symbol bądź znak
odnosi człowieka do konkretnej rzeczywistości – na tym polega istota znaku
(wskazuje na daną rzeczywistość) czy symbolu (znak, który uczestniczy w jakiś
sposób w oznaczanej rzeczywistości). Dlatego używanie owych znaków duchowo wiąże
człowieka z oznaczaną rzeczywistością. Wciąż musimy pamiętać właśnie o duchowym
wymiarze świata, a nie ograniczać się jedynie do tego, co można materialnie ze
sobą powiązać. Po drugie, symbole i znaki mają określoną genezę i powiązanie z
konkretną filozofią, światopoglądem, a niejednokrotnie z religią, także z
satanizmem. W jakimś sensie noszenie znaków śmierci jest wobec tego swoistym
"przedszkolem satanizmu". Po trzecie, możemy mówić w tym przypadku o akceptacji
tego, co niechrześcijańskie, gdyż stanowi to kulturę śmierci. Ewangelia przecież
wyraża kulturę życia.

Noszenie ubrań np. z czaszkami, znakami godzącymi w moralność
chrześcijańską, używanie przedmiotów z symboliką śmierci może stanowić jakieś
zagrożenie?

– Znaki te identyfikują osobę z określoną filozofią czy religią śmierci. Chodzi
tu oczywiście o odmienne rozumienie śmierci niż to obecne w chrześcijaństwie,
które zawarte jest w odkupieńczym krzyżu Chrystusa. Poza tym rozpowszechnianie
owych znaków i symboli skutkuje znieczuleniem na rzeczywistość śmierci. Warto
dodać, że owa kultura śmierci obecna jest też w grach komputerowych, filmach i
muzyce, a więc jej oddziaływanie jest wielowymiarowe. Jednak to, że nawet w
kościele można zauważyć dzieci i młodzież noszące ubrania z takimi symbolami,
świadczy przede wszystkim o braku świadomości religijnej, światopoglądowej
rodziców. W przypadku młodzieży można sądzić, że oprócz tego chodzi też o
wpisywanie się młodych w jakąś formę mody, "oryginalności". Może to też wprost
być wyrazem zafascynowania złem, diabłem, śmiercią.

Kiedy nosimy symbole religijne, wierzymy, że ma to znaczenie. Kiedy
natomiast przychodzi do symboli, które ewidentnie odnoszą się do złego, jak np.
trupie czaszki, wówczas zdajemy się to bagatelizować. Gdzieś chyba brakuje
konsekwencji?

– Nie ochrania nas sam medalik czy krzyżyk, ale Bóg. Pobłogosławiony przedmiot
stanowi znak obecności wszechmogącego Pana w naszym życiu – warto poczytać w
Katechizmie Kościoła Katolickiego o właściwym rozumieniu sakramentaliów. Nie
możemy tu mówić o działaniu mechanicznym, niejako "magicznym", choć część osób
właśnie w taki sposób podchodzi do tzw. poświęconych przedmiotów czy niektórych
praktyk modlitewnych. Najważniejsze jest życie w łasce uświęcającej, komunia z
Bogiem Ojcem, Jezusem i Duchem Świętym. To stanowi podstawę duchowej odporności,
która umacniana jest przez modlitwę, sakramenty i czytanie Słowa Bożego. Z kolei
wstawiennictwo Maryi, aniołów i świętych jest naszym udziałem w bogactwie łaski
Bożej udzielanej w Kościele, a ich modlitwa za nas i towarzyszenie nam w życiu
wyraża chrześcijańską miłość wierzących.
Noszenie symboli śmierci nie da się bagatelizować stwierdzeniem: przecież nie
wierzę w moc takich symboli, a skoro tak, to one są dla mnie nieszkodliwe. Bo
jednak jest to identyfikacja z konkretną rzeczywistością zła. Świat to nie tylko
wymiar materialny, wolitywny, rozumowy, ale również duchowy i symboliczny.

Niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że tego typu symbolika stała się
wręcz modna. Stąd też rodzice czasem ulegają presji swych dzieci i kupują
ubrania, zabawki czy przedmioty szkolne z elementami antykultury śmierci. Jak
reagować w takich sytuacjach, gdy w sklepach nachalnie proponuje się takie
produkty?

– Trzeba spokojnie, ale zdecydowanie rozmawiać z dzieckiem, pokazując zło
konkretnych znaków czy symboli. Dla przykładu mogę wskazać pytania kierowane do
dziecka w takich sytuacjach: Czy takie rzeczy nosiłby anioł? Jak myślisz? Jest
to oczywiście pewien proces oczyszczania swego otoczenia z symboliki śmierci.
Warto też zrobić przegląd ubrań, zabawek, innych rzeczy w domu – powyrzucać złe
książki, jakieś "podejrzane" przedmioty, nawet jeśli są cenne. Przykład rodziców
jest podstawowy. Jeśli chodzi o handel i zalew rynku takimi rzeczami, to działa
tu moda oraz prawo popytu i podaży. Jeśli chrześcijanie nie kupowaliby takich
rzeczy, po jakimś czasie nie byłyby sprowadzane do sklepów.

Jest jeszcze kwestia różnorakich pamiątek, które przywozimy z
odwiedzanych miejsc. W domach katolików nierzadko obok krzyża można zauważyć
weneckie maski, niewinnie wyglądające figurki Buddy, słoniki szczęścia… Czy
taka dekoracja jest bez znaczenia?

– Nie porównujmy weneckich masek do przedmiotów kultycznych bądź symbolicznych.
Karnawałowe maski nie niosą same w sobie złej rzeczywistości, choć niektóre
rzeczywiście mogą przestraszyć i w tym przypadku nie powinno się ich nabywać.
Natomiast posiadanie figurek Buddy, pogańskich bogów, masek afrykańskich wprost
odnosi człowieka do konkretnej rzeczywistości. Ma to szczególnie szkodliwe
(duchowo, ale nie tylko) znaczenie w przypadku, kiedy te przedmioty (zwłaszcza
maski czy figurki) miały kultyczne znaczenie albo nawet były wykorzystywane w
pogańskich obrzędach. Warto dodać, że w Afryce ludzie nie wezmą do swoich
domostw masek czy innych rzeczy używanych w rytuałach. Dla Europejczyków
problemem jest to, że często nie znają pochodzenia owych przedmiotów i to
bagatelizują. Co więc robić? Przede wszystkim być ostrożnym i pamiętać, że
najważniejsze jest to, co zobaczymy, a nie co przywozimy z odwiedzanych miejsc.

Jak Ksiądz ocenia wiedzę ludzi, katolików w zakresie tego rodzaju
niebezpieczeństw?

– W niektórych środowiskach (wspólnotach) wzrasta poziom wiedzy w tym zakresie.
Są też grupy, które podchodzą do duchowych zagrożeń w sposób niewłaściwy,
przeakcentowując potęgę diabła, strasząc ludzi, czyli odwołując się jedynie do
emocji, a nie rozumu i woli. Jako katolicy musimy wiedzieć, że w centrum naszego
życia zawsze musi być Jezus Chrystus i Jego zwycięstwo nad złem.
Jeśli chodzi o powszechną świadomość dotyczącą duchowych zagrożeń, to jest ona
za mała, skrótowa czy oparta jedynie na sensacji. W związku z tym na każdych
rekolekcjach czy misjach ewangelizacyjnych w parafiach, na konferencjach
podejmuję tematykę zagrożeń duchowych, ale na głównych naukach głoszę miłość
Boga, zwycięstwo w Jezusie i życie w Duchu Świętym. To jest bowiem jedyny
kontekst mówienia o tym, co złe i grożące wolności człowieka. Takie mam
ustalenia z moim biskupem i trzymam się tego bardzo mocno.
Z mojego doświadczenia służby w nowej ewangelizacji jednoznacznie wynika, że
prawdziwe doświadczenie Boga i zbawienia jest możliwe tylko przy osobistym
przyjęciu miłości Bożej i zbawienia darowanego w Jezusie Chrystusie oraz przy
wyrzeczeniu się zła i odejściu od sfery duchowych zagrożeń. Na tym polega
Ewangelia – nie jest ona tylko do intelektualnego i moralnego przyjęcia, ale dla
doświadczenia przez każdy wymiar życia człowieka.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl