Wywiad: Przemieniać świat ku dobremu


Z ordynariuszem płockim JE ks. bp. Stanisławem Wielgusem, przewodniczącym Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Sławomir Jagodziński

Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia przeżywamy po niedawno zakończonej wizycie „ad limina Apostolorum” polskich księży biskupów w Watykanie. Jak przebiegały spotkania w Watykanie, w jakiej atmosferze toczyły się rozmowy?

– Byłem uczestnikiem trzeciej grupy biskupów przybyłych do Rzymu z piętnastu diecezji wchodzących w skład pięciu metropolii: białostockiej, lubelskiej, warmińskiej, warszawskiej, greckokatolickiej przemysko-warszawskiej oraz z Ordynariatu Wojska Polskiego. Zgodnie z prawem kanonicznym i długą tradycją, celem naszej pielgrzymki było nawiedzenie Grobów Apostolskich (wspólnie celebrowaliśmy Msze św. w czterech bazylikach: św. Pawła za Murami, św. Piotra, św. Jana na Lateranie oraz w Bazylice Matki Bożej Większej), spotkanie z Ojcem Świętym (jedno prywatne każdego z biskupów, a na zakończenie wspólne spotkanie wszystkich biskupów, w którego trakcie wysłuchaliśmy skierowanego do nas przemówienia Benedykta XVI) oraz odwiedziny we wszystkich kongregacjach (na każde z nich składało się sprawozdanie jednego z naszych biskupów, przemówienie kardynała kierującego daną kongregacją oraz dyskusja i wymiana poglądów).
Osobiście bardzo głęboko przeżyłem naszą peregrynację we wszystkich jej elementach. Nie można zapominać o tym, że jest to bezpośredni kontakt z tak bardzo w Rzymie widocznym Kościołem uniwersalnym, z najstarszą instytucją na świecie, instytucją bosko-ludzką. Atmosfera spotkań była bardzo dobra i bardzo przyjazna. O wszystkich „światłach”, ale też „cieniach” życia współczesnego polskiego Kościoła mówiono szczerze i z ogromną troską. Ja osobiście, a jestem przekonany, że nie jestem wyjątkiem, szczególnie przeżyłem osobiste spotkanie z Ojcem Świętym, w którym brał udział także
ks. bp Roman Marcinkowski. Była to stosunkowo długa, niezmiernie ciepła i serdeczna rozmowa. Pod jej wrażeniem jestem do dziś. Ojciec Święty z ogromnym zainteresowaniem słuchał mojej relacji na temat diecezji płockiej, na temat wprowadzonej przez nas od wiosny br. katechezy dorosłych, a także na temat badań naukowych, jakie w swoim czasie prowadziłem nad średniowiecznymi rękopisami przez kilka lat (w latach siedemdziesiątych) na Uniwersytecie Monachijskim jako stypendysta słynnej Fundacji im. Aleksandra Humboldta, przygotowując moją pracę habilitacyjną. Wspominaliśmy z Ojcem Świętym kilku dobrych wspólnych znajomych z tej sławnej uczelni.

Czy można powiedzieć, że była to wizyta u dwóch Papieży: Benedykta XVI i Jana Pawła II, który błogosławi nam z Domu Ojca?

– Bez wątpienia była to jeszcze wizyta u dwóch Papieży: Benedykta XVI i Jana Pawła II. A działo się to z kilku powodów. Po pierwsze: relacje, które składaliśmy zarówno Ojcu Świętemu, jak i w kongregacjach (ja zostałem wydelegowany do złożenia relacji w Kongregacji Nauki Wiary) obejmowały życie Kościoła polskiego z ostatnich siedmiu lat, a więc z czasu, kiedy Kościołem kierował Jan Paweł II, którego nauczanie było punktem odniesienia pracy duszpasterskiej w naszych diecezjach. Po drugie: w rozmowach i dyskusjach prowadzonych we wszystkich kongregacjach nawiązywano ustawicznie zarówno do osoby, jak i do nauczania zmarłego Papieża. Po trzecie: Ojciec Święty Benedykt XVI w każdym przemówieniu odwoływał się wprost lub pośrednio do swojego wspaniałego Poprzednika. I po czwarte: nawiedziliśmy grób sługi Bożego Jana Pawła II, modliliśmy się tam i odprawialiśmy Mszę Świętą w intencji naszej Ojczyzny.

Benedykt XVI skierował do Księży Biskupów trzy przemówienia, które zapewne staną się wyznacznikiem programu duszpasterskiego na najbliższe lata. Wymownym chyba jest to, że najwięcej Ojciec Święty mówił o roli świeckich w życiu Kościoła?

– Tak było w istocie rzeczy. Ojciec Święty ogromnie mocno podkreśla rolę katolików świeckich w życiu Kościoła, którego są przecież takimi samymi dziećmi jak duchowni, tak samo bliskimi Chrystusowi i również odpowiedzialnymi za rozwój Królestwa Bożego na ziemi. W przemówieniu skierowanym do nas Ojciec Święty bardzo mocno podkreślił rolę tej wspólnoty Dzieci Bożych, jaką jest parafia, w której każdy wierny, bez względu na zawód, zdolności, płeć czy wiek, ma do spełnienia bardzo ważne zadania; tak jak w dobrej, serdecznej, kochającej się i solidarnej rodzinie. Ojciec Święty mówił o wielkim znaczeniu Rad Duszpasterskich, Rad Ekonomicznych, liderów grup realizujących zadania apostolskie, ruchów i wspólnot religijnych, ministrantów, lektorów, wolontariuszy itp.

W liberalnych mediach największą „karierę” z nauczania Benedykta XVI zrobiło wyrwane z kontekstu stwierdzenie o „zachowaniu autonomii sfery politycznej” (pierwsze przemówienie). Ojciec Święty użył tego określenia, wypowiadając się o katolickich mediach, które – jak podkreślił wcześniej – „mogą wypełniać cenne zadanie w dziele nowej ewangelizacji i przekazywania katolickiej nauki społecznej Kościoła”. W komentarzach pobrzmiewały jednak – znane nie od dziś – zarzuty o „wtrącanie się do polityki”… Jak rozmieć te papieskie słowa? Czy katolicy, także ci pracujący w mediach, nie mają prawa wpływać na to, co dzieje się w kraju, w którym żyją?

– Nawiązując do Soboru Watykańskiego II i nauczania Jana Pawła II, Ojciec Święty wzywał katolików świeckich do udziału w życiu politycznym, społecznym, naukowym i kulturalnym współczesnych społeczeństw. Liberalne media, które z natury (choć się tego wypierają) są głęboko ideologiczne i robią wszystko, co mogą, by nieść w świat ideologię życia takiego, jakby Bóg nie istniał, są mistrzami w wyrywaniu z kontekstu zdań i myśli, by tylko pasowały do ich „misji”. Cały kontekst przemówienia Ojca Świętego i całe Jego dotychczasowe nauczanie zadają kłam takiemu rozumieniu Jego słów. Dla Benedykta XVI Ewangelia to drożdże, które mają się rozrastać na cały świat oraz w każdej sferze ludzkiego życia i ludzkiego działania. Nie ma i nie może tu być wyjątków. Katolicy zobowiązani są iść w życie polityczne, bo ziemia jest także ich ojczyzną. Ich zadaniem jest przemieniać świat ku dobremu. Także politykę, która winna być rozumiana jako rozumna troska o dobro wspólne, a nie jako gra ciemnych interesów pełnych obłudy i niemających nic wspólnego z Bożymi przykazaniami. Tak właśnie, po chrześcijańsku, a nie w duchu Machiavellego (który przeniósł politykę ze sfery etyki do sfery pragmatycznej sztuki) rozumieli politykę ojcowie Wspólnoty Europejskiej. Liberalne media propagują pragmatyzm polityczny, tzn. zasadę, że prawdziwe jest to, co użyteczne, i że w związku z tym cel uświęca wszelkie środki do niego prowadzące.
Przenosząc nauczanie Benedykta XVI na polski grunt, należy sobie powiedzieć, że katolicy nie mogą przecież zostawiać władzy politycznej oraz tego, co się nazywa współczesnymi „areopagami” (nauka, kultura, media), w kraju w dziewięćdziesięciu kilku procentach katolickim, takim ludziom, dla których chrześcijaństwo jest czymś obcym i którzy usiłują wszelkimi sposobami etos chrześcijański zastąpić relatywizmem i konsumeryzmem, co głoszą opanowane przez ideologię poprawności politycznej, zakładane i finansowane, bynajmniej nie przez Polaków, potężne media. Katolicy polscy – prześladowani często bardzo okrutnie, a w najlepszym razie spychani przez ponad sto lat zaborów, a także przez lata dyktatur, hitlerowskiej i bolszewickiej, na najdalszy plan życia politycznego, społecznego i naukowego – w wolnej Polsce powinni wreszcie zająć właściwe im miejsce. To bynajmniej nie oznacza degradowania i prześladowania ludzi prawych, szlachetnych i myślących kategoriami dobra wspólnego, tylko dlatego, że nie podzielają światopoglądu katolickiego. W kraju autentycznie wolnym i autentycznie pluralistycznym każdy człowiek dobrej woli winien mieć szansę wszechstronnego rozwoju i owocnej pracy dla społeczeństwa; i nie wolno mu nigdy w tym przeszkadzać.

Ojciec Święty, mówiąc o zadaniach wierzących polityków, stwierdził, że „moralnie nienaganni i mądrzy zarazem niech występują przeciwko niesprawiedliwości, uciskowi, przemocy i nietolerancji, czy to jednego człowieka, czy partii politycznych; z uczciwością, sprawiedliwością, a także miłością i polityczną odwagą niech poświęcają się dobru wspólnemu”. Papież wskazał też, aby w spełnianiu tego zadania chrześcijańscy politycy nie byli pozostawiani przez Kościół bez pomocy. To chyba poważne wyzwanie dla księży biskupów, kapłanów, ale także mediów katolickich?

– Rolą i świętym obowiązkiem Kościoła hierarchicznego, a także katolickich mediów (które winny być zdrowymi oczami świata) jest wspieranie, jak Ojciec Święty powiedział – nienagannych moralnie i mądrych polityków, ludzi nauki i kultury oraz mediów – w ich działaniach przeciwko niesprawiedliwości, uciskowi, nietolerancji (właściwie rozumianej) oraz w pracy dla dobra wspólnego. Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ niekiedy bardzo trudno jest odróżnić prawdę, dobro, sprawiedliwość i cnotę od ich pozorów. Czasem należy cierpliwie zaczekać, tak jak wskazuje Chrystus: „Po owocach ich poznacie”.
Wrzaski w rodzaju: „Kościołowi, katolikom i katolickim mediom nie wolno się wtrącać do polityki”, są bardzo czytelne. Chodzi o to, by było jak za totalitaryzmu. Są pewni „namaszczeni” – Marksem, Leninem czy ideologią postmodernistyczną – którzy czują się powołani do polityki i rządzenia „ciemnym, katolickim tłumem”. Innym wara od polityki i od rządzenia. Tak przecież było przez dziesiątki lat. I tak by niektórzy chcieli na zawsze. Jak napisał pewien polski fraszkopisarz: „Niejeden kapo chciałby da capo”.
Ataki na pewne katolickie media są także bardzo czytelne. Chodzi o monopol. Chodzi o wygodne lansowanie poprawności politycznej. Dlatego wrogiem, łotrem, oszołomem i czym tam jeszcze nazywany jest każdy, kto ośmiela się wyrażać inne, niezgodne z poprawnością polityczną opinie. Żyjemy w wolnym kraju. Każdy, także i przede wszystkim media katolickie, ma prawo do swojej oceny życia politycznego, społecznego i tak dalej, byle czynił to z poszanowaniem godności tych, z którymi polemizuje. Nie należy przy tym nigdy walczyć z ludźmi i imiennie ich krzywdzić, ale należy bezwzględnie zwalczać fałszywe idee, ponieważ z nich rodzą się złe, szczujące słowa, a potem potworne czyny w rodzaju obozów koncentracyjnych, zabijania narodzonych i nienarodzonych oraz deptania wszystkich praw moralnych i prawa naturalnego.

Z wielkim uznaniem Ojciec Święty wypowiedział się o wolontariacie, który stawia sobie za cel obronę życia ludzkiego. Wyraził wdzięczność wszystkim, którzy podejmują dzieło edukacji, przygotowania do życia w małżeństwie i rodzinie i stają w obronie prawa każdej istoty ludzkiej do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. W Ojczyźnie Jana Pawła II cywilizacja śmierci nie daje jednak za wygraną.

– Mamy np. agresywne próby propagowania homoseksualizmu, który stał się chyba doskonałym narzędziem do burzenia cywilizacji chrześcijańskiej?
– O Ojcu Świętym Benedykcie XVI mówi się, że wszystko, co powie, jest od razu gotowe do druku. Według mojego przekonania jest to najwybitniejszy współczesny myśliciel chrześcijański. Człowiek głęboko mądry, ponieważ mądrość to natychmiastowe ujmowanie istoty rzeczy, trafianie w sedno problemu. On zawsze ujmuje to, co najistotniejsze – teologicznie, moralnie, kulturowo itd. Dlatego też wypunktowuje w swoim nauczaniu to, co w naszych czasach, co tu i teraz, jest najważniejsze dla chrześcijańskiej, a nawet ogólnoludzkiej cywilizacji. Obłędne, paradoksalne ideologie i ich media, które z jednej strony podnoszą na cały świat wrzask w obronie takiej czy innej mniejszości, które zażarcie bronią zagrożonego gatunku jakiejś ropuchy czy jakiejś rośliny, a z drugiej strony robią wszystko, co możliwe, by bez żadnych przeszkód można było mordować życie bezbronnych istot ludzkich w aborcji czy eutanazji, nie mogą przecież liczyć na akceptację nauczycielskiego urzędu Kościoła. Tak samo nie mogą na nią liczyć te irracjonalne ideologie, które nie wiadomo w imię czego, opluwają najwspanialszą na świecie cywilizację euroatlantycką, zrównując ją z czymś, co ewidentnie niedorozwinięte i potrzebujące dopiero rozwoju; które wszelkimi sposobami promują różne ludzkie słabości, nieopanowane rozumem instynkty oraz całą gamę zwyrodnień, dla których należy mieć wyrozumienie, które należy leczyć, ale których nie podobna – jeśli jest się istotą racjonalną – promować i wywyższać. Wielką siłą katolicyzmu przez całe dwa tysiące lat była jego głęboka racjonalność odrzucająca wszelki irracjonalizm, magię, astrologię, wróżbiarstwo itp. oraz jego niezmiennie realistyczna, oparta na realnie istniejącym bycie wizja rzeczywistości, nieulegająca pojawiającym się co i raz rozmaitym idealistycznym fikcjom, zakorzenionym nie w realnej rzeczywistości, lecz będących tworem rozmaitych, czasem wprost chorych intelektów. Benedykt XVI prezentuje taką właśnie, racjonalną i realistyczną wizję rzeczywistości, bo dobrze wie, że tylko taka wizja jest prawdziwa i wszystko wyjaśnia.

Ojciec Święty powiedział, że wobec nasilającego się procesu sekularyzacji w Europie i odwrotu od chrześcijaństwa Polska nie może utracić swego dziedzictwa kulturowego opartego na wartościach chrześcijańskich. Czy wobec wielu negatywnych zjawisk „stała ewangelizacja kultury” nie staje się czymś najważniejszym, co Polacy mogą i powinni ofiarować Europie?

– Zarówno Ojciec Święty, jak i inni ludzie Kościoła (o czym wielokrotnie słyszałem w czasie spotkań w kongregacjach) bardzo liczą na katolicką Polskę. Gdy wsłuchiwałem się w przemówienia kilku kardynałów, dostrzegających w Polsce – jak wyraźnie stwierdzali – wielkie duchowe moce, które mogą się walnie przyczynić do odrodzenia religijnego w całej Europie Zachodniej, przypomniałem sobie – tak często wyśmiewany – romantyczny mit o Polsce rozumianej jako Chrystus Narodów. A może nasi romantycy mieli rację? A może właśnie my, Polacy, jesteśmy w stanie nie tylko pozostać bezwzględnie wiernymi Chrystusowi, ale także naszą wierność przenieść – jako najwspanialszy, bo decydujący o życiu wiecznym – dar innym narodom? W Bożych rękach jest wszystko. Ale Bóg potrzebuje naszych ust – głoszących Dobrą Nowinę, naszych rąk – wspierających słabych i upadających, naszych serc – pełnych gorącej miłości do Boga i naszej silnej woli – która zdolna jest się oprzeć ideologii relatywizmu i konsumeryzmu. Właśnie to – poza naszą kulturą, nauką, wspaniałym obyczajem – możemy ofiarować poganiejącej Europie. Benedykt XVI bardzo na nas liczy.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Sławomir Jagodziński

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl