Usidlić prawicę

Nie ma wątpliwości, że wściekły atak przypuszczony przez europejską lewicę
i liberałów na posunięcia władz w Budapeszcie ma w rzeczywistości za cel
węgierską prawicę. Rząd Wiktora Orbana przeżywa gehennę kłamliwej propagandy. Po
ustawie medialnej w ogniu krytyki znaleźć się może rządowy projekt nowelizacji
Konstytucji, który przewiduje m.in. ochronę życia od poczęcia.

Nowa ustawa medialna weszła w życie 1 stycznia br., czyli dokładnie w dniu, w
którym Węgry rozpoczęły półroczne przewodnictwo w Unii Europejskiej. Ustawę
skrytykowała m.in. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy. Przywódca frakcji
liberałów w Parlamencie Europejskim i były premier Belgii, Guy Verhofstadt,
zażądał interwencji Komisji Europejskiej, a przewodniczący socjalistów w PE
Martin Schulz oświadczył pod koniec grudnia, że Węgry "nie są godne"
przewodniczyć Unii Europejskiej. Oczywiście zarówno europejskim liberalnym
mediom, jak i politykom nie przeszkadzało, gdy większość publicznych węgierskich
mediów znajdowała się dotąd w rękach ludzi powiązanych z Partią Socjalistyczną
bądź liberałami. Nie nazywano tego upartyjnieniem mediów, lecz rządami
"bezpartyjnych fachowców".

Prawo podobne do innych

 – W nowej ustawie medialnej nie ma zapisów, które nie istniałyby w
innych krajach Unii Europejskiej – podkreśla prof. Csaba Gy Kiss, politolog,
wykładowca historii kultury i pisarz, były dyrektor Instytutu Europy Środkowej
Węgierskiej Akademii Nauk. Zastrzega jednak, że ustawa działa dopiero od kilku
dni, dlatego nie można jeszcze oceniać efektów jej funkcjonowania. Profesor Kiss
nie wierzy, że celem nowej ustawy jest zdławienie wolności mediów. Co więcej –
jego zdaniem – będzie ona pomocna w eliminowaniu treści szowinistycznych. –
Ciekawe, że w okresie rządów socjalistów często umożliwiano nagłaśnianie
wystąpień szowinistycznych w mediach – wskazuje politolog. Strasząc szowinizmem
i antysemityzmem, lewica budowała swoje wpływy. Zarzutów wobec nowej ustawy nie
rozumie też niezależny analityk wydarzeń polityczno-gospodarczych na Węgrzech,
Stanisław Skoczek. – Może chodzi o ustawowe ograniczenie programów i filmów,
które pokazują przemoc (uderzy to zapewne w hollywoodzkie produkcje) czy też o
ograniczenie pornografii i scen obscenicznych w mediach – zastanawia się. Z
kolei polski poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia PiS, Konrad Szymański,
przyznaje, że ustawa medialna musi spełniać standardy ochrony wolności
wypowiedzi, które obowiązują w UE i Radzie Europy. – Ale nie wydaje mi się, by
intencją Wiktora Orbana było podważanie tych standardów. Myślę, że jego celem
jest raczej ustalenie innych relacji między rządem a mediami, co zawsze wzbudza
kontrowersje, ale nie zamierza on naruszać wolności mediów – podkreśla
eurodeputowany. – Myślę, że właściwym przedmiotem obaw wielu polityków, także
unijnych, jest nie tyle wolność mediów, co stopień poparcia obywateli dla
węgierskiej prawicy. Dlatego generowane są spory analogiczne do tych, jakie
miały miejsce w Polsce w okresie rządów PiS – dodaje.

Konflikt… interesów?

Właściwym podłożem niechęci niektórych polityków unijnych względem Węgier
mogą być interesy gospodarcze. Pierwszy konflikt zachodnich instytucji i
polityków z nowym rządem wybuchł po rezygnacji Budapesztu z kredytu
Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Sami Węgrzy to posunięcie rządu Orbana
odebrali bardzo pozytywnie. – Kredyty z MFW są bardzo kosztowne, a długi naszego
państwa są i tak bardzo duże – kwituje prof. Kiss. W okresie rządów socjalistów
zadłużenie państwa zbliżyło się do 80 proc. PKB, a deficyt finansów publicznych
sięgnął 4 procent. Do katastrofalnego stanu finansów, budżetu i gospodarki
doprowadziły Węgry 7-letnie rządy socjalistów (do 2009 r.). Rezygnacja z pomocy
MFW zmusiła władze do podniesienia niektórych podatków. – Ale nie wszystkich. Od
nowego roku rząd wprowadził obniżkę podatku dochodowego od osób fizycznych do 16
proc. – zwraca uwagę prof. Kiss. Jednak obniżając obciążenia fiskalne dla
obywateli, musiał szukać sposobów załatania dziury budżetowej gdzie indziej.
Zdecydował o sięgnięciu do kieszeni banków oraz niektórych firm z branży
energetycznej i telekomunikacyjnej, czym naraził się wielu zachodnim
korporacjom. Komisja Europejska rozpatrzy skargę 13 zagranicznych koncernów na
węgierskie podatki antykryzysowe.

Członkowie drugiej kategorii

Zdaniem prof. Kissa, ustawa medialna może być również pretekstem do pokazania
przez "stare kraje" UE, "gdzie jest miejsce" takich nowych państw, jak Węgry. –
Czytając czy słuchając tych ocen mediów i polityków unijnych, odnoszę wrażenie,
że Węgry są traktowane jak państwo drugiej kategorii. Podobnie były traktowane
Czechy, gdy sprawowały przewodnictwo w Unii Europejskiej [w pierwszej połowie
2009 r. – przyp. red.] – konstatuje prof. Kiss. Podobną opinię wyraża poseł
Konrad Szymański, który mówi wręcz o próbie reglamentowania roli, którą dany
kraj może odgrywać w UE. Profesor Kiss zaznacza, że unijni politycy w ostatnich
latach pokazali, jak bardzo stosują podwójne standardy – inne wobec lewicy, inne
wobec prawicy, która chce bronić narodowych interesów. – Zastanawiam się,
dlaczego teraz jest tak głośno z powodu ustawy medialnej, a Europa nie
interesowała się zachowaniem władz w okresie rządów socjalistów w październiku
2006 r., gdy policja w okrutny sposób rozprawiała się z protestującymi przeciwko
obłudzie rządu manifestantami? – pyta węgierski politolog. Skompromitowani
nieudolnymi rządami lewicowi politycy, a za nimi część mediów już podnoszą larum
z powodu przygotowywanego przez Fidesz nowego projektu konstytucji. Według
wstępnych informacji, ma ona zawierać zapis dotyczący ochrony życia (nie tylko
poczętego), definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny i będzie
zawierała invocatio Dei. Dla węgierskiej lewicy, przyzwyczajonej do
komunistycznej konstytucji – niezmienionej mimo upadku zbrodniczego systemu – to
szok. Nietrudno się domyśleć, że socjaliści będą próbowali rozpętać kolejną
medialną nagonkę, także poprzez wpływy w zachodnich mediach, wykorzystując
wrażliwy dla rządu Orbana okres sprawowania prezydencji w UE.

Sojusz dla pamięci i energetyki

Komentatorzy wskazują, że przewodnictwo UE to dobry sposób na zaprezentowanie
i choć częściowe zrealizowanie własnej wizji funkcjonowania Unii, a przy okazji
włączenie do jej polityki własnych projektów. Profesor Kiss zwraca uwagę przede
wszystkim na trzy elementy z programu węgierskiej prezydencji, które są ważne
nie tylko dla Węgier, ale dla wszystkich państw Unii, zwłaszcza z regionu Europy
Środkowo-Wschodniej. – Pierwsza sprawa to bezpieczeństwo przesyłu energii. Rząd
węgierski będzie chciał połączyć nasz system gazociągów z tymi z innych krajów –
wskazuje węgierski politolog. Jego zdaniem, drugą ważną sprawą, zwłaszcza dla
naszego regionu, jest strategia UE dla regionu Dunaju. – To drugie skrzydło
Partnerstwa Wschodniego – wskazuje prof. Kiss, odnosząc się do programu
wspieranego przez władze Polski, z którego korzystają zwłaszcza Ukraina i
Białoruś. – Myślę, że zadaniem Polski i Węgier jest harmonizowanie obu projektów
– zauważa politolog, przypominając, że to z rąk Węgier Polska przejmie
przewodnictwo w UE w połowie tego roku. Profesor Csaba Gy Kiss proponuje też
podjęcie jeszcze jednego projektu, ważnego dla całego naszego regionu. – Jest 5
krajów Unii Europejskiej, które doświadczyły dwu form totalitaryzmu – nazizmu i
komunizmu. Jestem przewodniczącym rady naukowej Fundacji Europejskiej Sieci
"Pamięć i Solidarność". Będę zabiegał, by fundacja wdrożyła także projekty
upamiętniające tę prawdę – deklaruje. Także poseł Konrad Szymański zauważa, że
elementem ciągłości między węgierską a polską prezydencją mogłaby być zwłaszcza
polityka energetyczna. – To obecnie najsilniej rozwijający się fragment polityki
unijnej. Polem do takich działań byłaby np. poprawa elastyczności technicznej i
formalno-prawnej europejskiego rynku gazu czy poparcie dla realizacji projektu
Nabucco [unijny projekt rurociągu transportującego gaz z rejonu Morza
Kaspijskiego – przyp. red.] – uważa poseł Szymański. Proponuję także inny śmiały
pomysł, również z dziedziny energetyki. – Bardzo ważna byłaby wspólna próba
podważenia polityki klimatycznej UE, która jest wyjątkowo niekorzystna i
kosztowna właśnie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej – wskazuje poseł,
przyznając, że nie będzie to łatwe. Wiktor Orban ma świadomość negatywnych
oddziaływań tej polityki na gospodarkę Węgier i ich sąsiadów, ale czy znajdzie
partnerów wśród państw regionu?

Mariusz Bober

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl