Szef specpułku z zarzutami

Po wypadku wojskowej CASY, w którym zginęło dwadzieścia osób, zarzuty
niedopełnienia obowiązków i braku nadzoru służbowego sformułowano wobec
siedemnastu wojskowych. Między innymi wobec płk. Mirosława Jemielniaka. Po
katastrofie pod Smoleńskiem minister Bogdan Klich awansował go na dowódcę 36.
Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Bezpieczeństwo załóg i
najważniejszych osób w państwie szef MON powierzył osobie, pod adresem której na
piśmie przedłożono zarzut odpowiedzialności kompetencyjnej za katastrofę w
Mirosławcu 23 stycznia 2008 roku. Co ciekawe, listę odpowiedzialnych dostarczył
Klichowi ówczesny dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik.

"Panie Ministrze, za niedopełnienie obowiązków i brak nadzoru służbowego w
jednostkach Sił Powietrznych w zakresie bezpośrednio związanym z katastrofą
odpowiadają w szczególności…" – pisał 3 kwietnia 2008 r. ówczesny dowódca Sił
Powietrznych gen. Andrzej Błasik w meldunku do ministra obrony narodowej. I
wśród siedemnastu osób wymienił m.in. płk. Mirosława Jemielniaka, ówczesnego
szefa szkolenia 3. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Jemielniak został
wskazany jako odpowiedzialny za błędy popełnione w nadzorze nad funkcjonowaniem
systemu szkolenia w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie. W tym
także za brak właściwego nadzoru nad zawartością merytoryczną i programową
treści szkolenia. Ponad dwa lata po meldunku dowódcy Sił Powietrznych, który
zginął na Siewiernym, płk Jemielniak, po katastrofie smoleńskiej i rezygnacji
płk. Ryszarda Raczyńskiego, dostał nominację na szefa specpułku,
odpowiedzialnego za przewóz najważniejszych osób w państwie. I tak osoba z
zarzutami niedopełnienia obowiązków służbowych, w wyniku których zginęło
dwudziestu oficerów Sił Powietrznych, została delegowana do uszczelniania
procedur bezpieczeństwa i dokonania sanacji w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa
Transportowego. Ale to nie koniec historii z awansami po Mirosławcu.
W meldunku złożonym Bogdanowi Klichowi zarzut niedopełnienia obowiązków gen.
Andrzej Błasik postawił też obecnemu szefowi Szkolenia Sił Powietrznych RP gen.
Leszkowi Cwojdzińskiemu, ówczesnemu zastępcy szefa Zarządu Szkolenia Sztabu
Generalnego Wojska Polskiego. Chodziło o fakt niezainicjowania pełnego i
skoordynowanego procesu wdrażania samolotów CASA C-295M do Sił Zbrojnych, w tym
brak opracowanego programu tego wdrażania oraz brak opracowanego programu
szkolenia personelu latającego na samolocie CASA C-295M. Program ten – jak
zaznaczył gen. Błasik w piśmie do szefa resortu – opracowano dopiero w
listopadzie 2007 roku i wdrożono do działalności służbowej w lutym 2008 roku, a
więc już po katastrofie CASY.
Jakie wnioski z raportu gen. Błasika wyciągnął Bogdan Klich? Ówczesny
podpułkownik Mirosław Jemielniak, mianowany pułkownikiem 26 lutego 2008 r.,
został w lutym 2008 r., a więc niecały miesiąc po katastrofie CASY, dowódcą 8.
Bazy Lotnictwa Transportowego w Krakowie, a po katastrofie rządowego Tu-154M pod
Smoleńskiem – dowódcą 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Co prawda
z Decyzji nr 87 ministra obrony narodowej z 17 stycznia 2008 roku wynika, że
Jemielniak został wyznaczony na dowódcę bazy w Krakowie tydzień przed katastrofą
wojskowej maszyny w Mirosławcu, to jednak, mimo zarzutów, jakie wobec niego
sformułowano na piśmie, Klich awansu nie cofnął.
Generał Leszek Cwojdziński po wypadku w Mirosławcu pozostał w Zarządzie
Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jego pozycji nie zachwiała nawet
katastrofa smoleńska. Mało tego, dostał awans. Mówi o tym Decyzja nr 621
ministra obrony narodowej z 9 czerwca 2010 roku, w której Bogdan Klich wyznacza
go na stanowisko szefa Szkolenia Sił Powietrznych, które Cwojdziński objął z
dniem 1 lipca 2010 roku. Podczas uroczystości, która odbyła się z tej okazji w
Dowództwie Sił Powietrznych, nowy dowódca SP gen. broni pilot Lech Majewski,
przedstawiając przebieg kariery wojskowej nowego szefa szkolenia, podkreślił, że
objęcie przez niego nowego stanowiska "to kolejna ważna data, która zapisze się
na kartach historii Sił Powietrznych". Zapewne wielu oficerów Sił Powietrznych,
którzy po katastrofie smoleńskiej odeszli do rezerwy, polemizowałoby w tym
względzie z generałem Majewskim. Pracę zarówno jego samego, jak i generała
Cwojdzińskiego oceniają bardzo krytycznie. W sierpniu ubiegłego roku Bronisław
Komorowski awansował Cwojdzińskiego do stopnia generała dywizji. W październiku
ubiegłego roku Cwojdziński brał udział w posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony
Narodowej, posłowie zapoznawali się z informacją szefa Komisji Badania Wypadków
Lotniczych Lotnictwa Państwowego Jerzego Millera na temat postępowania
prowadzonego w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Szef szkolenia Sił
Powietrznych był rozluźniony, uśmiechnięty, żartował z szefem komisji
Stanisławem Wziątkiem (SLD). Ze stoickim spokojem słuchał, jak posłowie
Platformy Obywatelskiej rozjeżdżają załogę PLF101 i gen. Andrzeja Błasika.
"Wiemy, że zostały złamane pewne procedury. Taka jest przynajmniej moja ocena,
gdyż były doniesienia, że w kabinie pilotów odnotowano niepożądaną obecność
innych osób" – perorowała Renata Butryn (PO). Cwojdziński milczał. Choć powinien
raczej opowiedzieć wtedy posłom, jak sam łamał procedury. Jeśli ta patologiczna
sytuacja nie ulegnie zmianie, po kolejnej katastrofie generał Leszek Cwojdziński
może liczyć na następną gwiazdkę na pagonach. W końcu winą zawsze można obarczyć
załogę. Tak stało się w przypadku katastrof w Mirosławcu i Smoleńsku: wina po
stronie pilotów, awanse dla ich dowódców. Ministerstwo Obrony Narodowej
dopytywane przez "Nasz Dziennik" o motyw awansu dla Cwojdzińskiego i Jemielniaka
odpowiedziało: "Wyznaczenie na stanowiska służbowe gen. dyw. Leszka
Cwojdzińskiego i płk. Mirosława Jemielniaka powodowane było potrzebami Sił
Zbrojnych w tym zakresie". Widać jest zapotrzebowanie na kolejną katastrofę.

 

Piotr Czartoryski-Sziler

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl