Solą w oku władzy jest ten krzyż
Z dr. Mirosławem Borutą, socjologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego w
Krakowie, rozmawia Marcin Austyn
Jesteśmy świadkami budowania przez ośrodek prezydencki sporu wokół krzyża
postawionego przez harcerzy po katastrofie smoleńskiej. Jaki jest cel tej
strategii?
– Jeżeli założyć, że nasze informacje o ważnych, podstawowych problemach
społecznych czerpiemy z mediów masowych, to z pewnością jest to temat zastępczy,
"przykrywający" nieudaczne rządy Platformy Obywatelskiej wewnątrz kraju
(podwyżki podatków, opłat, cen, autostradowy uwiąd) i na zewnątrz (służalczą
politykę zagraniczną czy blamaż związany z powstającą dyplomacją unijną). Dam
przykład z krakowskiego podwórka: służby wojewody Stanisława Kracika z Platformy
Obywatelskiej nie potrafią – a może nie chce im się – zliczyć do
dziewięćdziesięciu sześciu, by odczytać porządnie i z szacunkiem listę ofiar
narodowej katastrofy pod Smoleńskiem. To przecież więcej niż niedopatrzenie, to
kompromitacja. A obecność krzyża w przestrzeni publicznej? Krzyż był, jest i
będzie, to jasne. Tu chodzi jednak o ten konkretny krzyż przed Pałacem
Prezydenckim, krzyż – wyrzut sumienia.
Anna Komorowska bez wahania objęła patronat nad inicjatywą przeniesienia
krzyża spod Pałacu Prezydenckiego w pielgrzymce do Smoleńska. Taki pomysł ma
spacyfikować rodziny ofiar katastrofy zaniepokojone brakiem informacji z
przebiegu śledztwa…
– Same rodziny smoleńskie, te, które chętnie by wzięły udział w pielgrzymce,
pytają, czy 27 rodzin może zdecydować za pozostałe 69 rodzin, już to jest
wątpliwe. A co dopiero, gdy uświadomimy sobie, jak wielkim symbolem i znakiem
jest ten konkretny krzyż. To znak dla setek tysięcy innych polskich rodzin,
które także przychodzą w to miejsce pomodlić się, wspomnieć, oddać hołd ofiarom.
Łączą się z tym miejscem duchowo, przeżywając kolejne miesięcznice tragedii w
swoich miastach i miejscowościach. Dla wielu osób także – choć swoiście – zginął
tam ktoś bardzo bliski. Byłoby im trudniej polecieć do Smoleńska.
Nie ma więc najmniejszego powodu, by przenosić ten krzyż gdziekolwiek (do
kościoła, na Powązki, do Smoleńska). "Wywożenie" go coraz dalej zakrawa na
niedopuszczalne kpiny. To chyba już tylko Grzegorz Schetyna może powiedzieć, że
to ważna i racjonalna inicjatywa. Ten symboliczny drewniany krzyż należy
uszanować do czasu postawienia na tym miejscu pomnika ofiarom, w pomniku zaś, w
jego artystycznej wizji, znajdzie się miejsce dla krzyża. Pod znakiem krzyża
przecież spoczywają dziś prawie wszystkie ofiary tragedii.
Polacy pytają o wyjaśnienie przyczyn i przebiegu katastrofy z 10 kwietnia,
jednak docierają do nich tylko strzępy informacji. Tymczasem TVP wyemitowała
kabarety pokazujące skecze na ten temat. O czym to świadczy?
– Społeczeństwo to śledztwo traktuje bardzo poważnie, domaga się prawdy.
Opracowania, artykuły są bardzo uważnie czytane i analizowane. Choćby to, które
pojawiło się podczas Zgromadzenia Obywatelskiego zwołanego na 10 września w
Warszawie. Jest to bowiem śledztwo o ogromnym znaczeniu dla Narodu i państwa
polskiego. To, że jest ono lekceważone w "popularnych" mediach (tzw. mediach o
niczym) czy wykpiwane przez kabareciarzy, odzwierciedla tylko niechęć pewnych
środowisk do tej prawdy. Dlatego postawa mediów takich jak "Nasz Dziennik" jest
tutaj godna najwyższego uznania.
Dziękuję za rozmowę.