Rzymski Marsz za Życiem

Dziś ulicami Rzymu przejdzie Marsz dla Życia. Jego organizatorem jest
fundacja Lepando, ale w organizację manifestacji przyłączyły się także inne
organizacje. Przybędą autokary wielu włoskim miast.

***
 

Współczesne Lepando


Nasz Dziennik, 2012-03-11

Z Virginią Codą Nunziante, członkiem zarządu Stowarzyszenia Famiglia
Domani i Fundacji Lepanto, kierownikiem Departamentu Spraw Międzynarodowych
Consiglio Nazionale delle Ricerche (włoskiego odpowiednika Polskiej Akademii
Nauk), rozmawia Agnieszka Żurek

Fundacja Lepanto jest głównym organizatorem Marszu dla Życia, który 13 maja
przejdzie ulicami Rzymu?

– Aby zorganizować Marsz dla Życia, połączyliśmy siły wielu stowarzyszeń. Pomysł
zorganizowania tego Marszu wyszedł od nas i my także jesteśmy głównymi jego
organizatorami tu, na miejscu, w Rzymie. Inne stowarzyszenia mają siedziby poza
Rzymem, ale bardzo nam pomagają w przygotowaniach do Marszu, organizując wyjazdy
autobusowe ze wszystkich większych miast włoskich.

Ile osób pracuje w Fundacji Lepanto?

– Formalnie piętnaście. Plus wolontariusze – każdy tyle czasu, ile może
poświęcić. Spotykamy się regularnie co tydzień. W każdy poniedziałek
organizujemy zebrania. Organizacja Marszu nie jest naszym jedynym działaniem.
Wydajemy prasę – miesięcznik "Radici Cristiane" ("Korzenie chrześcijańskie"),
kwartalniki "Lepanto" i "Famiglia Domani", tygodnik "Corrispondenza Romana",
magazyn "Correspondance Européenne" wydawany raz na trzy tygodnie w języku
francuskim we Francji, Belgii i Szwajcarii. Przygotowujemy ten magazyn tutaj, w
Rzymie – dziś właśnie wysłaliśmy najnowszy numer. Oprócz wydawania prasy co
miesiąc organizujemy w siedzibie fundacji konferencje poświęcone ważnym i
aktualnym zagadnieniom. Tematem najbliższej będzie waluta euro, ostatnia
poświęcona była natomiast zjawisku homoseksualizmu, wcześniejsza z kolei –
islamowi. Poruszamy zatem wszystkie tematy, które są aktualne i które dotyczą
obrony wartości. Nadrzędnym celem naszej fundacji jest obrona cywilizacji
chrześcijańskiej.

Stąd nazwa Państwa fundacji?

– Tak. Fundacja nazywa się Lepanto – upamiętniamy w ten sposób wielkie
zwycięstwo chrześcijaństwa nad islamem. Kiedy powstała fundacja, największym
zagrożeniem dla cywilizacji chrześcijańskiej nie był islam, ale komunizm. Walka
zawsze jednak toczy się o to samo. Zawsze następuje atak na cywilizację
chrześcijańską. Nazwa naszej fundacji jest związana także z wielką postacią
świętego Piusa V i świętego Jana Bosco. Każda podejmowana przez nas aktywność ma
zatem podstawowy cel, jakim jest obrona cywilizacji chrześcijańskiej. Każde ze
związanych z nami stowarzyszeń i każda z wydawanych przez nas gazet ma swoją
specyfikę – niektórzy więcej uwagi poświęcają obronie życia i rodziny, inni z
kolei dbają o obronę piękna.

W Rzymie odbył się organizowany przez Stowarzyszenie Famiglia Domani kongres
"Granice życia". Co Pani zdaniem okazało się szczególnie istotnym tematem jego
obrad?

– Wymieniłabym tutaj dwa ważne aspekty. Pierwszym z nich było zmierzenie się w
pogłębiony sposób przez ekspertów i naukowców z tematem śmierci mózgowej, a
zatem obrony życia przy jego końcu. Kwestia początków życia w środowiskach
katolickich w przeważającej mierze nie podlega już dyskusji. Istnieje powszechna
świadomość, że życie zaczyna się z chwilą poczęcia, a zarodek jest człowiekiem.
Brakuje natomiast wiedzy – także w środowiskach katolickich – o końcu życia.
Zdarza się także, iż ci, którzy posiadają wiadomości na ten temat, wolą
zachowywać je dla siebie, aby kontrowersje dotyczące końca życia ludzkiego nie
ujrzały światła dziennego. Rzymski kongres uważam za szczególnie interesujący,
ponieważ umożliwił on zrozumienie tego, czym w istocie jest śmierć mózgowa, i
tego, że stworzone przez naukowców z Harvardu pojęcie nie stanowi kryterium,
które może być używane przy orzekaniu zgonu. Ci, którzy używają tego kryterium,
w istocie popełniają morderstwo. Widzieliśmy na kongresie wstrząsające zdjęcia
serca, które musi zostać pobrane do przeszczepu wtedy, kiedy jeszcze bije.
Oznacza to pobranie serca od żyjącego jeszcze człowieka. Problem śmierci
mózgowej był zatem ogromnie ważnym zagadnieniem obrad. Wywarł głębokie wrażenie
na uczestniczących w kongresie przedstawicielach świata medycznego. Drugim
ważnym aspektem było, moim zdaniem, dostrzeżenie i opisanie zjawiska procesu
rewolucyjnego, jaki zachodzi obecnie w obszarze bioetyki. Zjawisko to opisali
profesorowie Roberto de Mattei i Matteo D´Amico. W świadomości społecznej
utrwaliło się już, że historia jest polem bitwy między siłami dobra i zła.
Dzisiaj fundamentalnym zagadnieniem jest zrozumienie, że ochrona życia ludzkiego
od poczęcia do naturalnej śmierci jest właśnie tym polem, na którym rozgrywa się
walka dobra ze złem. Zrozumienie tego oznacza także otworzenie oczu na to, w
jaki sposób siłom zła udało się już do tej pory zmienić naszą wrażliwość
sumienia. Nawet dobrzy ludzie uważają często, że chociaż aborcja zasadniczo jest
złem, to jednak w poszczególnych przypadkach można ją usprawiedliwić, a zatem
stanowi to wystarczający powód do jej legalizacji. Podobnie jest z eutanazją.
Wykłady profesora de Mattei i prof. D´Amico bardzo klarownie naświetliły, w jaki
sposób proces rewolucyjny wykorzystuje dzisiaj zdobycze biotechnologii,
wpływając na kierunek rozwoju medycyny i oczywiście na kierunek rozwoju
człowieka.

Organizacja kongresu "Granice życia" wpisuje się w zakres działań podejmowanych
przez Stowarzyszenie Famiglia Domani, powołane w celu obrony wartości
chrześcijańskich.

– Tak. Rzeczywistość, w jakiej żyjemy, obecnie jest bardzo złożona i
wielowymiarowa. Temat obrony życia i rodziny jest szczególnym przedmiotem
zainteresowania Stowarzyszenia Famiglia Domani, które należy do grupy
powiązanych z nami stowarzyszeń. Famiglia Domani koncentruje swoją uwagę w
sposób szczególny właśnie na zagadnieniach dotyczących obrony życia i rodziny.
Tematyką obrony życia zajmujemy się już od dawna. Pierwszy kongres poświęcony
temu zagadnieniu, podejmujący także problem śmierci mózgowej, zorganizowaliśmy
już w latach 90. Jesteśmy szczególnie uwrażliwieni na ten problem, ponieważ
naszym zdaniem jest to jeden z głównych przedmiotów zainteresowania współcześnie
rozgrywającego się procesu rewolucyjnego. Po zalegalizowaniu aborcji, to znaczy
pozwoleniu kobietom na podjęcie decyzji o zabiciu własnego dziecka, kolejnym
krokiem staje się obecnie decydowanie o tym, kiedy można zabić dorosłego
człowieka. Dyskutuje się także o tym, kogo można uważać za istotę ludzką, a kogo
już nie. Tak jak było to powiedziane w czasie kongresu – osoby z uszkodzonym
mózgiem zaczyna się traktować tak, jak gdyby przestały być ludźmi. Podchodzi się
do człowieka tak, jakby jego dusza przebywała w mózgu.

W organizacji kongresu "Granice życia" brało udział sporo młodych ludzi.

– Tak, rzeczywiście. Jedna z osób współpracujących z nami uczyła w szkole, a
następnie została nauczycielką akademicką. Prowadziła wśród swoich uczniów
apostolat, dzięki czemu zgromadziła wokół siebie środowisko młodych ludzi,
którzy następnie przyprowadzili innych młodych. Ta młodzież bardzo aktywnie
włącza się także w przygotowania do Marszu dla Życia. Kilka tygodni temu na
przykład, za zgodą jednego z rzymskich proboszczów, zorganizowała sprzedaż
kwiatów, aby w ten sposób zebrać fundusze na organizację Marszu. To
przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem, młodzi ludzie zebrali w ten sposób 1000
euro.

Młodzież ma zatem ochotę działać.

– Takie kongresy jak ten, który ostatnio odbył się w Rzymie, są dla nich
fundamentalną sprawą. Bardzo ich wzmacniają. Uczestnicy kongresu byli bardzo
zadowoleni. Szczególnie poruszającym wystąpieniem było dla nas wszystkich
świadectwo Gianny Emanueli Molli. Młodzi ludzie przeżyli to szczególnie głęboko.
Jednym z zagadnień, na które profesor de Mattei kładzie największy nacisk, jest
uświadomienie sobie, że jesteśmy jedynie narzędziami w rękach Boga. Bóg stworzył
nas po to, abyśmy byli świętymi. Wypełnimy nasze powołanie wtedy, kiedy staniemy
się świętymi. Świętość osiąga się poprzez wypełnianie codziennych obowiązków,
poprzez wierność w drobnych sprawach dnia codziennego. Naszym zadaniem jest
zatem dążenie do świętości. W tym sensie bardzo wymowne było świadectwo Gianny
Emanueli Molli. Mówiła właśnie o tym. Za aktem heroicznym, na który zdobyła się
w określonym momencie swojego życia jej matka, stała świętość jej codziennego
życia. Pan może w pewnym momencie powołać nas do tego, abyśmy spełnili jakiś
czyn heroiczny i stali się świętymi oficjalnie wyniesionymi na ołtarze. Tym
jednak, czego chce od nas na co dzień, jest świętość w sprawach codziennych.
Weźmy przykład świętej Teresy od Dzieciątka Jezus.

Spotkali się Państwo z jakąś szczególnie pozytywną reakcją na podejmowane przez
fundację działania?

– Tak, miało to miejsce na przykład teraz, tuż po zakończeniu kongresu "Granice
życia". Wielu uczestniczących w nim osób nie znaliśmy wcześniej, wiele z nich
mówiło o ogromnym wrażeniu, jakie wywarły na nich prelekcje i poruszające
świadectwo Gianny Emanueli Molli. Wśród nich były dwie tłumaczki. Obie wyszły ze
swoich kabin, płacząc jak bobry. Jedna z tłumaczek zajmowała się także medycyną.
Uczestniczyła też w operacjach pobierania narządów do przeszczepu. Przyznała, że
nigdy nie słyszała nic z tego, o czym była mowa na kongresie. "Otworzyliście
przede mną świat, o którym nie miałam wcześniej bladego pojęcia", powiedziała.
Dwie osoby, które uczestniczyły w kongresie z powodów zawodowych, zostały zatem
głęboko poruszone także w sferze bardziej fundamentalnej dotyczącej ich życia.

Podsumowując kongres, powiedziała Pani, że także dzisiaj nie brakuje osób, które
pragną iść w ślady świętych. Przywołała Pani przykład młodej Włoszki, Camilli
Pignati, która – podobnie jak św. Gianna Beretta Molla – oddała swoje życie, aby
mogło się narodzić jej dziecko.

– Tak, ta młoda matka była szczęśliwą mężatką. Pierwsza ciąża przebiegła bez
żadnych zakłóceń, kiedy jednak zaszła w kolejną, wykryto u niej nowotwór.
Lekarze powiedzieli, że aby móc skutecznie ją leczyć, trzeba dokonać aborcji,
przeprowadzić operację, a następnie rozpocząć intensywną chemioterapię. Camilla
nie zgodziła się na to, mówiąc, że donosi dziecko z pełną świadomością ryzyka,
jakie ponosi. Tak się też stało. Urodziła zdrowe dziecko i zaraz potem poddała
się leczeniu. Inaczej niż Gianna Beretta Molla, która zmarła zaraz po porodzie,
Camilla miała okazję trochę jeszcze nacieszyć się swoim dzieckiem. Umarła
półtora roku po jego narodzinach, miesiąc temu. W jej pogrzebie uczestniczyło
wielu członków grup modlitewnych oraz jej liczna rodzina. Rodzice Camilli żyli w
separacji – dopiero choroba i śmierć córki sprawiły, że na nowo się do siebie
zbliżyli. Pogrzeb Camilli był bardzo poruszającym wydarzeniem, także ze względu
na świadectwa członków jej rodziny. Matka młodej kobiety powiedziała, że Camilla
nie prosiła Boga o uzdrowienie, prosiła jedynie o siłę do zniesienia tego, co ją
spotkało, i o to, aby zawsze mieć siłę się modlić, żeby cierpienie nigdy nie
pozbawiło jej łaski modlitwy. W ostatnich dniach życia, kiedy Camilla przebywała
już w szpitalu i kiedy towarzyszyła jej matka, młoda kobieta zwracała się do
niej: "Nie siedź tu ze mną. Niczego nie potrzebuję. Wszystko mam. Jestem
spokojna. Idź do domu, do męża i do dzieci, oni potrzebują cię bardziej".
Jedynym przedmiotem troski Camilli byli zawsze inni ludzie, nie ona sama. Była
to piękna śmierć, śmierć święta. Istnieją zatem łaski, które Pan daje nam także
dziś w świecie, który wydaje się bardzo ponury i osnuty ciemnymi chmurami.

Dziękuję za rozmowę.
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl