Rozważania wielkopostne: SZYMONIE, NIE MASZ KULTURY, BO NIE MASZ WIARY
Wiele rzeczy zaskakuje mnie
w tym wydarzeniu.
Szymon, faryzeusz,
człowiek wykształcony,
miał taki kaprys,
aby zaprosić Nauczyciela
na wieczorny raut.
Przyjdzie?
Ale dla ciebie, Szymonie,
to może być niekorzystne.
Stało się.
Przyszli wszyscy.
Cała elita miasta.
Światła, kanapowe rozmowy.
I byłoby wszystko pięknie,
gdyby nie ta pani,
znana w całym mieście,
która przywarła do nóg Mistrza,
łzami je obmywała,
wycierała włosami.
Nobliwi panowie,
widząc te ckliwości,
zgorszyli się. Myśleli bowiem:
Gdyby On był Mesjaszem,
to by wiedział, kim jest ta pani.
Jezus poznał ich myśli
i poprosił gospodarza – Szymona:
Szymonie,
mam ci coś do powiedzenia.
Jesteś inteligent, znasz maniery.
Zaprosiłeś Mnie, a przy wejściu
nie dałeś mi pocałunku pokoju.
Nie dałeś mi wody,
abym obmył nogi
po podróży.
Nie dałeś mi nic,
abym mógł odświeżyć twarz,
a tymczasem patrz.
Ta kobieta, odkąd weszła,
łzami obmywa moje nogi
i ociera je włosami.
Drogocenny olejek wylała
na moje stopy.
Panowie,
gorszycie się tym, prawda?
Szymonie powiedz Mi
wobec wszystkich:
Kto z Was Mnie więcej kocha
– Ty czy ona?
Nie spuszczaj głowy, powiedz!
Ona.
A wiesz, dlaczego?
Bo jej wszystko przebaczyłem.
Komu się więcej przebacza,
ten więcej kocha.
Wszystko w porządku,
tylko po co ten drogi olejek
wylała na nogi.
Lepiej było sprzedać,
a pieniądze dać biednym.
Judaszu, jaki ty jesteś wredny.
Przecież nie o biednych ci chodzi,
tylko o pieniądze,
bo ty jesteś złodziejem.
I jak to się skończyło?
Judasz się zgorszył,
goście się obrazili,
nie dojedli, nie dopili,
odeszli.
Została tylko Magdalena.
Płakała.
Aleś im, Jezu,
wszystko pokrzyżował.
ks. bp Józef Zawitkowski