Rozważania wielkopostne: NIE BĘDĘ DŹWIGAŁ CUDZYCH KRZYŻÓW
Nie krzycz takich zdań,
bo się możesz pomylić.
Los Cię może ukarać
i będziesz dźwigał, będziesz.
Było popołudnie.
Jezus był bardzo słaby,
upadał coraz częściej.
Żołnierz obawiał się,
że o własnych siłach
nie dojdzie na miejsce
straceń, na Kalwarię.
Wracał z pola niejaki
Szymon z Cyreny, wracał
ze swoimi synami
Aleksandrem i Rufusem.
Chłopcy byli zmęczeni,
chcieli do domu.
Oprawcy zmusili Szymona,
aby pomógł dźwigać krzyż Skazańcowi.
Znasz Go?
Nie.
Nie słyszałeś
o Jezusie z Nazaretu?
Słyszałem, ale co mi tam.
Puśćcie mnie, wracam z pola,
chłopcy są głodni.
Nie broń się, Szymonie.
To tylko kilka kroków,
a dokąd będzie głoszona
Ewangelia, będą mówić
twoje imię: Szymon z Cyreny
pomagał dźwigać krzyż
Panu Jezusowi.
To bardzo dziwne.
Wszechmogący, a potrzebuje pomocy.
Bóg stworzył mnie beze mnie,
ale zbawić mnie beze mnie nie może.
Jeszcze jedno wiedz, Szymonie.
Chłopcy patrzą.
Nie wiem, kto z nich wyrośnie,
ale zawsze będą pamiętać,
że ojciec nasz dźwigał
krzyż Pana Jezusowy.
Zbliżają się dni,
kiedy krzyż Chrystusa
będzie wywyższony,
będzie adorowany.
Szanuję bardzo panów,
którzy w procesjach, w pielgrzymkach
dźwigają krzyż,
a my idziemy za Chrystusem.
Jest piękny zwyczaj,
że mieszkańcy wiosek, miast,
witając pielgrzymów, wychodzą
i całują krzyż pielgrzymkowy.
Serce ściska, ale lżej iść,
bo są też inni, którzy kochają
i idą za Chrystusem.
I jeszcze jedna wieść
dla współczesnych.
Ci dwaj synowie Szymona
zostali ponoć biskupami
i męczennikami.
Nie dziw się.
Jak się ma takiego ojca,
który pomagał dźwigać krzyż Jezusowi,
to synowie zajdą wysoko.
ks. bp Józef Zawitkowski