Prawda o ratowaniu Stoczni Gdańskiej

Ktokolwiek chciał zwrotu pieniędzy, otrzymał

Kłamstwa na temat pieniędzy zebranych przez Społeczny Komitet Ratowania Stoczni
Gdańskiej i Przemysłu Okrętowego zataczają szerokie kręgi. Mnożone oszczerstwa
są powodem do tworzenia coraz to nowszych mitów na temat Radia Maryja. Wprawdzie
to na subkoncie tej rozgłośni gromadzone były środki przeznaczone na wykupienie
zakładu będącego symbolem "Solidarności", kiedy jednak Stocznię sprzedano
panu Szlancie, osoby odpowiedzialne w Radiu Maryja uczciwie spełniły każdą
dyspozycję właścicieli zebranych funduszy. A właścicielami i dysponentami nawet
przez moment nie przestały być osoby dokonujące wpłat na subkonto utworzone
celem ratowania kolebki "Solidarności".
Tymczasem media, między innymi "Gazeta Wyborcza", oskarżają ojca
Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja, o przywłaszczenie cudzych funduszy.
Prawda jest zupełnie inna i broni się sama. Żadna z osób uczestniczących w
zbiórce pieniężnej na ratowanie stoczni nie postawiła Komitetowi czy Radiu
Maryja zarzutu. Czynią to inni, którzy ani złotówki na ten cel nie wyłożyli,
ale prześcigają się w wymyślaniu absurdalnych zarzutów.
"
Gazeta Wyborcza" zapytuje, czy komuś zostały zwrócone pieniądze przekazane
na ratowanie Stoczni Gdańskiej? Ano zostały. I to wielu osobom. Jeśli ktoś
chciał zwrotu, to go otrzymał.

Kto ratował Stocznię Gdańską?
Jednak najpierw odpowiedzmy na inne pytanie. Kim były osoby wpłacające pieniądze
na subkonto Radia Maryja w celu ratowania Stoczni Gdańskiej? Jasne jest,
że wpłacającymi byli słuchacze tej rozgłośni. By wpłacić jakąkolwiek sumę
na subkonto Radia Maryja, trzeba było spełnić minimum dwa warunki. Dowiedzieć
się o istnieniu takiego konta – a to mogło zaistnieć po usłyszeniu komunikatu
bezpośrednio z radiowych fal lub od znajomych. Drugim warunkiem było zaufanie
tym, którzy zbierają fundusze.
Nie ma wątpliwości, że osoby, które powierzyły swe fundusze Społecznemu Komitetowi
Ratowania Stoczni Gdańskiej i Przemysłu Okrętowego, były słuchaczami Radia
Maryja, najczęściej także jego ofiarodawcami, co wynika z wielu listów nadesłanych
do Radia Maryja już po sprzedaży Stoczni Gdańskiej. Korespondencja zawierała
często polecenie przeksięgowania wpłaconej kwoty na konto Radia Maryja. Ciekawa
jestem, ilu z dziennikarzy "Gazety Wyborczej" czy ich rozmówców – "bohaterów" owych
sensacyjnych doniesień – tych, którzy teraz rozsiewają mity na temat zbieranych
przed laty funduszy, może się poszczycić faktem wpłaty na owo subkonto choć
złotówki. Zapewne żadna.
Poza tym warto wiedzieć, że za powstaniem Społecznego Komitetu Ratowania Stoczni
Gdańskiej i Przemysłu Okrętowego stali właśnie słuchacze Radia Maryja. Powstanie
Komitetu było inicjatywą oddolną. Pomysł ten zrodził się przecież w czasie
radiowej audycji, dzięki głosom jego słuchaczy. Przypominają to często członkowie
Komitetu: Feliks Pieczka, Zbigniew Sulatycki i inni.

Zgodnie z wolą właściciela
Członkowie Komitetu zwracają uwagę, że pieniądze zbierano z myślą o wykupieniu
Stoczni, która była kolebką "Solidarności". Akcja rozpoczęła się
na początku 1997 roku. Dwa lata później okazało się, że wykupienie Stoczni
nie jest już możliwe. Zatem decyzja Komitetu i użyczającego subkonto dyrektora
Radia Maryja była słuszna – o przeznaczeniu wpłaconych pieniędzy muszą zdecydować
ich właściciele, czyli osoby wpłacające fundusze. Dobrze pamiętam powtarzany
z dużą częstotliwością komunikat dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka,
mówiący o tym, co uczynić, aby uzyskać zwrot wpłaconych pieniędzy.
Przypomina o tym Lidia Regent, wolontariuszka pełniąca w owym czasie posługę
w biurze Radia Maryja w Toruniu. – Aby otrzymać zwrot pieniędzy, wystarczyło
przysłać do Radia Maryja dowód nadania – mówi pani Regent. – Pieniądze były
zwracane do końca, czyli do ostatniego listu domagającego się zwrotu ofiarowanej
kwoty. Ojciec Jan Król dbał o to, by wszyscy właściciele pieniędzy mogli je
rozdysponować zgodnie ze swoją wolą – przypomina.

Drobiazgowa dokumentacja
I choć warunek, jaki należało spełnić – przesłanie dowodu wpłaty, był jasno
określony, także osoby, które zagubiły pokwitowania, odzyskały swoje pieniądze.
Świadczy o tym bardzo rzetelna dokumentacja, jaka znajduje się w Radiu Maryja.
Przeglądam segregatory opatrzone dopiskiem "Stocznia Gdańska" oraz "Stocznia
Gdańska – zwroty". Znajduję w nich dowody wpłaty, listy wpłacających oraz
odcinki pocztowe dokumentujące zwroty. W zdecydowanej większości owych listów
czytam prośby o przeksięgowanie poczynionej na ratowanie Stoczni Gdańskiej
wpłaty na konto Radia Maryja. "Pragnę przekazać moje pieniądze oddane
na Stocznię Gdańską na Radio Maryja" – napisała pani Katarzyna z Rzeszowa.
Bardzo często przy nazwisku widnieje kod ofiarodawcy Radia Maryja. To kolejny
dowód na to, kim byli ratujący Stocznię Gdańską. "Szanowny Ojcze, informuję,
że 50 zł, które było wpłacone na Stocznię Gdańską, przeznaczam na Radio Maryja.
Mój kod…" – napisała pani Aleksandra z Grodziska Wielkopolskiego. Z
kolei pan Jerzy z Poznania, dla którego Stocznia Gdańska wiele znaczyła, przelał
17 marca 1997 r. na subkonto Radia Maryja 50 zł. Nakłonił także córkę do wpłaty.
Pani Małgorzata wpłaciła 20 złotych. "Proszę w żadnych okolicznościach
tych skromnych kwot nie odsyłać na nasze adresy" – zaznaczył pan Jerzy
w liście skierowanym do Radia Maryja 8 stycznia 1999 r. "Szanowny Ojcze
Dyrektorze, uprzejmie informuję, że moim datkiem na Stocznię Gdańską oraz świadectwem
udziałowym proszę rozporządzać według uznania i potrzeb. Wiem, że mój skromny
datek będzie dobrze zagospodarowany dla dobra Ojczyzny i Kościoła" – to
z kolei cytat z faksu datowanego na 21.01.1999 r. od pana Tadeusza z Poznania. "Ponieważ
los Stoczni Gdańskiej definitywnie został przesądzony, dlatego też razem z
żoną zdecydowaliśmy, aby tę skromną sumę 20 zł przekazać na potrzeby bieżące
Radia Maryja w Toruniu" – napisali państwo Stanisława i Tadeusz z Warszawy.

Zwroty nawet bez dowodu wpłaty
Cytaty z listów osób, które przekazały swe skromne środki na ratowanie Stoczni
Gdańskiej, można mnożyć. Ktoś prosił, by część pieniędzy zwrócić, część przeksięgować
na potrzeby Radia Maryja. "Proszę o zwrot połowy kwoty z przekazu pieniężnego
dostarczonego razem z pismem" – napisała pani Elżbieta z Katowic. Podobnie
pani Janina z Krakowa. Część osób życzyła sobie zwrotu pieniędzy i je otrzymała.
Świadczą o tym przekazy pocztowe załączone do listów. 1 marca 1999 r. pan
Andrzej z Kutna napisał: "Jestem niezamożnym studentem. Proszę o zwrot
pieniędzy na mój adres". Tak też pracownicy Radia uczynili. – Kto tylko
chciał zwrotu, uzyskał go – mówi pani Lidia Regent.
Nawet brak dowodu wpłaty nie stanowił przeszkody w odebraniu pieniędzy. "Dowodu
wpłaty nie mogę znaleźć w domu, bo go tak dobrze zachowałam, że nie wiem, gdzie" –
napisała pani Henryka ze Słomczyna. Z kolei pan Czesław z Białegostoku napisał
w liście do Radia Maryja wprost: "Dowodu wpłaty nie mogę przesłać, bo
go zgubiłem". Na tych i innych podobnych listach znajduję adnotację pracownika
Radia: "Potwierdzam wpłatę na wyciągu bankowym" i widzę załączone
przekazy, z których jasno wynika, że zarówno pani Henryka, pan Czesław, jak
i wiele innych osób otrzymało pieniądze z powrotem.
Jeszcze inną grupę osób stanowią ci, którzy w listach pisali, że chcą swoimi
pieniędzmi wesprzeć przeróżne dzieła. Państwo Józefa i Adam z Otwocka prosili,
by wpłacona przez nich suma trafiła do bezdomnych. Jednak kwota ta została
im zwrócona, by sami mogli przekazać te pieniądze według swego uznania, aby
uniknąć potencjalnych nieporozumień. W listach wymieniane są przeróżne cele,
na które Polacy chcieli przekazać fundusze – klasztor karmelitanek, bezdomni,
świątynia licheńska. W każdej sytuacji pracownicy Radia Maryja dbali, by pieniądze
wpłynęły do właścicieli. Ci potem mogli sami je rozdysponować, zgodnie ze swoją
wolą. Pani Helena ze Żnina poprosiła o zwrot jej pieniędzy pomniejszonych o
opłatę pocztową, którą Radio Maryja musiało ponieść przy przesyłce – otrzymała
całość wpłaconej przez siebie kwoty bez odliczeń.
Każdy list do Radia Maryja w związku z przeprowadzaną akcją ratowania Stoczni
Gdańskiej to oddzielna historia. Każdy też został indywidualnie i uczciwie
potraktowany. Zwroty pieniędzy z subkonta Radia Maryja rozpoczęły się na początku
1999 r. i trwały jeszcze w sierpniu tegoż roku.

Tylko na wykup Stoczni
Przeciwnicy Radia Maryja podnoszą jeszcze jeden zarzut – całkowicie absurdalny
– wobec Społecznego Komitetu Ratowania Stoczni Gdańskiej i Przemysłu Okrętowego.
Pytają, dlaczego pieniądze nie trafiły do stoczniowców. I tu odpowiedź jest
prosta.
– Postanowiliśmy jednogłośnie, że będziemy zbierać środki tylko i wyłącznie
na wykup Stoczni Gdańskiej, a nie na żadną doraźną pomoc dla ludzi – mówi Zbigniew
Sulatycki, członek Komitetu. Przy tak jasno postawionym celu, skoro okazał
się on niemożliwy do osiągnięcia, wszystkie pieniądze zostały przekazane zgodnie
z wolą ich właścicieli. Tego jednak nie chcą przyjąć do wiadomości przeciwnicy
katolickiej rozgłośni z Torunia.

Katarzyna Cegielska

Stocznia Gdańska – pretekst do ataków

Presja na społeczeństwie

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl