OZI i ich zapomniane ofiary

Podpisana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawa o ujawnieniu zasobów IPN jest krytykowana szczególnie za zawarte w niej postanowienie o publikacji listy tzw. OZI, czyli osobowych źródeł informacji SB. Wielu komentatorów wskazuje ten zapis jako potencjalnie grożący wyrządzeniem krzywdy ludziom, którzy w jakimś momencie podjęli współpracę z SB, ale dość szybko ją porzucili.

Chciałbym zwrócić uwagę na pewną powszechnie nieuświadamianą, ale moralnie, a także politycznie, niezmiernie ważną konsekwencję publikacji takiej listy.
Komunistyczne służby specjalne pod koniec lat 80. posiadały około 130 tysięcy agentów. Ich zadaniem było rozpracowywanie, właściwie niewiele liczniejszych, działaczy środowisk antykomunistycznych. Nic więc dziwnego, że członkowie opozycji stale mieli żywą świadomość aktywności agentów. Nic również dziwnego, że z konieczności nieporadnie i po amatorsku starali się ich zidentyfikować. Z drugiej strony funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i Wojskowej Służby Wewnętrznej z zawodową umiejętnością starali się ich ukryć.
W tej walce najczęściej górą byli zawodowcy, a to za pomocą tzw. kombinacji operacyjnych organizowanych w celu oczerniania uczciwych ludzi przez podrzucanie posądzeń o ich agenturalności. Dla ukrycia armii prawdziwych agentów musieli rzucić hańbiące pomówienie na przynajmniej kilkanaście tysięcy szczerych patriotów. Pomówienia takie aż nazbyt często okazywały się skuteczne. Ofiarami tego procederu padła wielka liczba czasem najofiarniejszych działaczy. Gdy ich przyjaciele i współpracownicy zaczynali ich unikać, a czasem odwracali się od nich z pogardą, ludzie ci przeżywali prawdziwe piekło. W warunkach podziemia z takim podejrzeniem nie dało się dyskutować. Każdy argument pozytywny mógł być interpretowany jako dowód negatywny.
Taka sytuacja trwała często całe lata, a w pewnych przypadkach trwa do dzisiaj. Takie poniżenie jest jednym z najbardziej krzywdzących paradoksów patriotycznego zaangażowania w walce z komunizmem. Ludzie ci cierpieli w samotności, czasem w poczuciu beznadziejności swego losu opuszczali Polskę. Ponosili najpoważniejsze konsekwencje osobiste, rodzinne i zawodowe. Wielu odeszło z polityki z fałszywym piętnem łajdactwa. Tym ludziom należy się sprawiedliwość i prawo do odzyskania szacunku społecznego. Oni jako pierwsi powinni skorzystać na odtajnieniu archiwów tajnej policji. Ujawnienie prawdziwych OZI jest właśnie takim aktem późnej sprawiedliwości. Nie odda skrzywdzonym lat przeżytych w poniżeniu, ale będzie przynajmniej moralną rekompensatą.
Krzywda ludzi oczernionych przez SB dla ukrycia prawdziwych agentów trwa już 17 lat. Pierwszym obowiązkiem niepodległego państwa polskiego powinno być rozróżnienie tych, którzy o wolność walczyli, od tych, którzy korzystali z ochrony SB za cenę pohańbienia innych. III Rzeczpospolita tego obowiązku dotychczas nie wypełniła.
Jako radny Gdańska, miasta szczególnie nasyconego opozycją, ale również idącą jej tropem agenturą, często stykałem się z dramatem ludzi w ten sposób napiętnowanych. Z drugiej strony, jako były działacz podziemnej „Solidarności” być może sam byłem jednym z tych, którzy krzywdzili swoich kolegów, naiwnie, jak to dopiero dziś rozpoznajemy, wierząc w krążące powszechnie „tajne” informacje i plotki. Wierzyliśmy w nie, ponieważ staraliśmy się bronić przed niewidzialnym wrogiem, który miał nad nami wszelką przewagę.
Dlatego dzisiaj domagam się od władz mojego państwa prawdy. Widzę bezczelność byłych (?) agentów i trwającą krzywdę ludzi, na których rzucono pomówienie. Czas z tym skończyć. Ochrona agentów nie może przeważać nad dobrem ofiar. Publiczne przedstawienie listy OZI jest najlepszym narzędziem, by przywrócić tym ofiarom należną im cześć. Tej sprawy nie wolno odwlekać. Jest już najwyższy czas, by władze państwa umożliwiły nam rozpoznanie, kto był niegodny zaufania, a komu winniśmy zwrócić honor.

Wiesław Kamiński
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl