Obronić życie ludzkie

Trwa debata sejmowa na temat zmian w Konstytucji RP i spór o wprowadzenie zapisu zapewniającego zasadniczą obronę prawa do życia każdego człowieka „od momentu poczęcia do naturalnej śmierci”. Grupy parlamentarne poczuwające się do jedności z Polską popierają ten zapis (jak dowiadujemy się z „Naszego Dziennika” z 6 listopada 2006, z „Oświadczenia obrońców życia człowieka”). Natomiast, jak było do przewidzenia, grupy niepoczuwające się do jedności z Polską, to jest SLD i PO, nadal są przeciwne tego rodzaju bezwarunkowej obronie życia ludzkiego.

Postęp czy cofanie się
Wypowiedź p. Anny Zielińskiej-Głębockiej, przytoczoną w „Oświadczeniu obrońców życia człowieka”, wyrażającą stanowisko PO jako „napełniające bólem i niepokojem”, osobiście odbieram jako budzące wstręt i obrzydzenie, choć nie jest czymś zaskakującym na tle całej linii ideowej (czytaj: bezideowej) tego ugrupowania. Dla większej jasności przytoczmy tę wypowiedź: „Jeśli jednak Wysoka Izba zdecyduje się na procesowanie zmian w Konstytucji, to Platforma Obywatelska będzie domagać się, aby w odpowiednim paragrafie Konstytucji znalazły się zapisy definiujące warunki dopuszczalności przerywania ciąży określone w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 r.”.
Stanowisko PO nie dziwi w świetle ideologii tej grupy politycznej. Jest jednak nielogiczne i – delikatnie mówiąc – niepoważne. Bo skoro ogólny zapis obecny dotąd w Konstytucji, obiecujący ochronę życia ludzkiego, nie zapobiegł temu, by poprzez różne manewry i triki legalistyczne wprowadzić do ustawodawstwa zasadę, że niekiedy wolno jednak zabić niewinnego człowieka, i to takiego, który przez swoją bezradność szczególnie domaga się obrony, to należało na przyszłość zapobiec tego rodzaju chwytom „prawnym”, przemycającym do życia społecznego praktyki sprzeczne z podstawowymi zasadami Konstytucji, czyli z podstawowymi zasadami ludzkiego współżycia w ogóle. Po to właśnie chce się wprowadzić projekt nowelizacji art. 38 Konstytucji, aby takie „wyjątki” od prawa nie były możliwe. W propozycji PO kryją się nie tylko cynizm i bezczelność usiłujące pogwałcić sam sens Konstytucji, przez zakażenie jej wirusem wewnętrznej sprzeczności w samym sercu ustawy zasadniczej, ale także zawiera się pogarda dla rozumu i traktowanie całego społeczeństwa jako niezdolnego do krytycznego myślenia czy nawet do kierowania się sumieniem, które pomaga odróżnić dobro od zła. Tego rodzaju „filozofia” PO jest jednak krótkowzroczna. Bo jeśli już w samej Konstytucji wprowadzi się zasadę, że niekiedy – dla jakiegoś prywatnego dobra, a może dla publicznego pożytku, co byłoby szlachetniejsze – wolno zabijać niektórych niewygodnych ludzi, to kto może przeszkodzić temu, że któregoś dnia jakieś radykalne ugrupowanie polityczne nie wpadłoby na pomysł, aby od razu strzelać do takiego posła, który ośmiela się z trybuny sejmowej głosić brednie moralne lub zdania logicznie sprzeczne. W jakiej sytuacji znalazłaby się wtedy cała Platforma?

Obrona, ale nie do końca?
Padały przecież z tej trybuny propozycje, aby tak radykalnie – do „naturalnej śmierci” – nie bronić prawa do życia, bo przecież niekiedy państwo musi ukarać pewnych przestępców śmiercią. Oznaczałoby to, że państwo, skazując kogoś na karę śmierci, narusza tym samym zasadę powszechnej obrony prawa do życia lub to prawo znosi albo przekreśla, co jest nonsensem. Prawo karne bowiem, przewidujące w sposób uzasadniony karę śmierci za szczególnie ohydne przestępstwa, nie działa przeciw zasadzie powszechnej obrony prawa do życia, lecz zgodnie z jej duchem jako specyficzny sposób wykonania i zastosowania tej zasady w praktyce. Albowiem tego rodzaju ustawy, mające na celu obronę praw osoby ludzkiej w sposób powszechny i bezwarunkowy, są bezpośrednią konkretyzacją podstawowej zasady prawa naturalnego, czyli prawa Bożego, które głosi: „dobro należy czynić, a zła należy unikać”. Otóż jest rzeczą oczywistą, że unikanie zła jest integralnym, a nawet – wewnętrznie – formalnym sposobem czynienia dobra, i dobro nie zostanie ocalone i spełnione, jeśli człowiek nie postawi skutecznej tamy złu, które usiłuje zawładnąć życiem człowieka czy to w wymiarze jednostkowym, czy społecznym, a zwłaszcza w sferze publicznej.
Oczywiście skazanie kogoś na śmierć jest ostatecznym sposobem ratowania i obrony dobra publicznego; społeczeństwo ma wcześniej tysiąc sposobów prowadzących do promocji dobra i jego obrony we wszystkich strukturach społecznych, moralnych i kulturowych i ma obowiązek najpierw działać profilaktycznie, zanim nastąpi nieuchronna konieczność karania proporcjonalnego do wielkości zbrodni. W tej krytykowanej wypowiedzi zawiera się u podstaw (w założeniu) pewien absurd pozytywistyczny, głoszący, że państwo jest władne nadawać prawa osobowe lub je likwidować w sytuacji, kiedy sąd wydaje wyrok śmierci. Państwo ani nie nadaje, ani nie przekreśla praw osoby ludzkiej, ponieważ one są nadane przez Stwórcę w samym darze istnienia i państwo pełni jedynie służbę w obronie tych praw i jest zobowiązane do wszechstronnej ich promocji. Jest do tego zobowiązane, ponieważ samo państwo i jego struktury są oparte na rozumnej naturze ludzkiej i najwyższym przejawem rozumności jest uznanie źródła i ostatecznego celu tych praw oraz całego porządku moralnego, w którym zanurzone jest życie ludzkie. Dlatego gestem nobilitującym człowieka i całe społeczeństwo, a więc i państwo, jest podkreślenie w samej Konstytucji, że jej wszystkie ustawy opierają się na prawie Bożym. Stąd, jeśli władza państwowa (sądownicza) uważa za konieczne pozbawić życia, to jedynie wyciąga praktyczny wniosek z prawa wyższego, które nakazuje bronić dobra wspólnego, ponieważ zostało brutalnie zaatakowane przez przestępcę.

Bóg źródłem sprawiedliwości
Można oczywiście prowadzić debatę, czy taka forma samoobrony społeczeństwa miałaby miejsce w sytuacji, gdyby ludzkość nie była dotknięta grzechem. Można przypuścić, że ludzie wtedy byliby doskonale posłuszni Bogu i ich postępowanie nie wymagałoby karania. Ale rzeczywistość jest inna i społeczeństwa są zmuszone w pewien sposób stosować środki skutecznej obrony, nawet jeśli to będą środki drastyczne. To wszystko jest zrozumiałe w świetle przesłanki, że władza publiczna uczestniczy w autorytecie Boga jako podmiot wcielający bezpośrednio autorytet prawa Bożego (prawa naturalnego). Oczywiście to oznacza, że przede wszystkim władza państwowa jest w najwyższym stopniu odpowiedzialna za takie porządkowanie życia zbiorowego, aby ono było wyrazem afirmacji dla godności osoby ludzkiej i narzędziem organizacji dobra wspólnego. Jest to autentyczna odpowiedzialność przed Bogiem, z czego niewielu polityków sobie zdaje sprawę. W ostatnich czasach, owszem, obserwujemy tendencję przeciwną, mianowicie absolutyzację władzy państwowej i ubóstwienie państwa, co oznacza nowe pogaństwo. W tych warunkach społeczeństwa są zmuszane do oddawania czci bożkom różnego rodzaju, usadowionym w parlamentach, trybunałach czy innych salonach pogańskiego kultu.
W Europie od czasu tzw. rewolucji francuskiej ludzie dali sobie wmówić, że prawa pochodzą „od ludu” i jak dotąd nie wyleczyły się narody z tego obłędu, pomimo iż zapłaciły setkami milionów ofiar w straszliwym holokauście na cześć totalitarnej władzy wymyślonej przez szaleńców. Prawo we właściwym tego słowa znaczeniu pochodzi od Boga, bo tylko od Niego pochodzą prawda i mądrość podarowane człowiekowi, aby w oparciu o tę podstawę kształtował swoje życie zbiorowe. Stąd na miano prawa (już w kontekście władzy państwowej) zasługują tylko te ustawy, które dają się pojąć jako „rozumna zasada skierowana ku realizacji dobra wspólnego”. Jeśli władza państwowa promulguje takie ustawy i stosuje je w praktyce, może się nazywać władzą sprawiedliwą. Natomiast, jeśli władza państwowa tworzy ustawy sprzeczne z prawem Bożym, to taka władza jest niesprawiedliwa i całe państwo jest niesprawiedliwe i jest raczej – według określenia św. Augustyna – „magnum latrocinium”, czyli wielkim łotrostwem, lub jak ktoś delikatnie przetłumaczył – „bandą złoczyńców”.

Rodzina w kontekście integralnym
Jeśli już ludzie, którzy marzą o odbudowaniu prawdziwej Polski, zdecydowali się ulepszyć Konstytucję RP, to warto pomyśleć o tym, aby poprawić ten dokument także w innych punktach. Nie wchodząc w szeroki splot zagadnień, dotknę tylko tego, co pozostaje w ścisłym związku z obroną życia ludzkiego – „od poczęcia do naturalnej śmierci”: pozycji prawnej rodziny. Już kiedyś pisałem o tym szerzej, dziś tylko poruszę zwięźle pewną sprawę. Mianowicie, naturalnym środowiskiem życia ludzkiego jest rodzina (por. „Centesimus annus” 39), dlatego uważam, że dla skutecznej obrony życia jest konieczne zagwarantowanie rodzinie jej podstaw prawnych (suwerenność rodziny), społecznych, ekonomicznych, przez przyznanie rodzinie należnej jej podmiotowości jako fundamentalnej „wspólnoty życia i miłości”, na której opiera się cała budowa życia społecznego. W tym celu konieczne jest zabezpieczenie godności (świętości) i trwałości oraz nienaruszalności samej instytucji małżeństwa, przez wykluczenie rozwodu, poligamii i wszelkiej możliwości prawnego zrównania z małżeństwem tak zwanych alternatywnych związków jakiegokolwiek rodzaju. Należy także włączyć do Konstytucji na zasadzie jedności organicznej i logicznej Kartę Praw Rodziny ogłoszoną przez Stolicę Apostolską w 1983 roku. Oznacza to także wzięcie przez państwo odpowiedzialności za całą duchową i kulturową otoczkę „ekologii ludzkiej”, czyli objęcie ochroną – w sferze publicznej – całej sfery moralności małżeńskiej i rodzinnej, kształtowanej od 2 tysięcy lat przez Kościół katolicki. W ostatnich dziesiątkach lat różne rządy i organizacje lewicowe i bezbożne czyniły wszystko – i nadal czynią – by zniszczyć rodzinę jako widzialny ślad obecności Boga w świecie. Jan Paweł II nieustannie przeciw temu protestował i jeszcze przed końcem swojej działalności głosił, że rodzina jest wciąż jedynym bastionem ludzkości. Wydaje się, że Polska ma szczególny obowiązek przyjąć w całości głęboką naukę Jana Pawła II o rodzinie i skorygować w naszym ustawodawstwie karygodne błędy wniesione przez wrogie Polsce i Kościołowi Chrystusowemu reżimy.

Wróg nie śpi
Wrogowie Boga i rodziny jeszcze się nie poddali i ci, którzy obchodzą obecnie 90-lecie istnienia antyludzkiej organizacji Planned Parenthood, nie myślą wycofywać się ze swych założeń i celów. Niedawno jeden z publicystów przypomniał postać Margaret Sanger, założycielki tej organizacji. W swej książce noszącej tytuł „Moja walka o kontrolę urodzin” (My Fight for Birth Control – jak się to kojarzy z „Mein Kampf” Adolfa Hitlera…) Margaret Sanger napisała, że małżeństwo i dom były dla niej zbyt ciasnym światem. Nie miała żadnego respektu dla roli kobiety matki ani dla żadnych praw moralnych stojących u podstaw ludzkiej rodziny. Nawet będąc zamężną, popierała wolne kontakty „partnerskie”. Nie miała też żadnej czci dla religii, zwłaszcza dla Chrystusa. Pisała: „Nigdy nie lubiłam spoglądać na Jezusa na krzyżu”. Nie lubiła ludzi biednych; uważała, że dla dobra kultury należy uwolnić od nich społeczeństwo. Popierała praktyki eugeniczne dla likwidowania wszystkich upośledzonych czy niższych ras. Murzyni, Hiszpanie, katolicy i oczywiście ludzie biedni powinni być usuwani ze społeczeństwa, w którym powinna panować „czysta rasa”. W książce pt. „Kobiety i nowa rasa” (Women and the New Race) dowodziła, że „najbardziej miłosierną rzeczą (merciful thing), jaką rodzina liczna może uczynić dla jednego ze swoich dzieci, jest zabić je”. Twierdziła też, że „Murzyni, południowo-europejczycy i inni imigranci są ludźmi o obniżonym poziomie umysłowości w stosunku do białych Amerykanów” i uważała ich za zagrożenie dla społeczeństwa (J. Grant Swank, „Margaret Sanger…”, MichNews 18.09.2006).

Wojna przeciw dzieciom
Inny publicysta wyraża oburzenie z powodu wiadomości, że kierownictwo Konferencji Praw Cywilnych przyjęło Planned Parenthood na członka swej organizacji. Jest faktem, że „Planned Parenthood jest winne co roku śmierci 100 tysięcy dzieci, a przyjmuje się ich do organizacji popierającej prawa cywilne” (Matt C. Abbott, „Planned Parenthood, >>civil rights<>The Lancet<>anti-life<< nie ulega wątpliwości już od szeregu lat, tak że również Watykan oświadczył, iż nie będzie dłużej wspomagał tej organizacji" (za: www.familypolicy.net; MichNews 31.10.2006).
W ogóle agendy ONZ nie spełniają uczciwie swej roli w zakresie ochrony praw dzieci. Ostatni raport komisji badającej stan przemocy wobec dzieci pomija całkowicie uśmiercanie dzieci w łonach matek, zwłaszcza aborcję selektywną, dyskryminującą płeć żeńską. Dzieje się tak, pomimo że Konwencja ONZ na temat praw dziecka mówi wyraźnie o dzieciach nienarodzonych: „takie dziecko ze względu na swoją fizyczną i psychiczną słabość wymaga szczególnej ochrony i troski, łącznie z odpowiednią ochroną prawną, zarówno przed, jak i po urodzeniu” (Amantha Singson, MichNews 20.10.2006). Inne źródło krytykuje raport ONZ z tego powodu, że pomija istotne znaczenie więzi rodzinnej dla prawdziwego dobra dziecka (UN Report Harmful to Family and Children; wg: www.mediaradar.org/docs/UN-ViolenceReport-Resolution.pdf).
Jeśli chodzi o Planned Parenthood, warto zaznaczyć, że pewne posunięcia tej organizacji świadczą o zmniejszającej się jej popularności i że zaczyna ona przyjmować postawę defensywną, co powinno skłonić obywateli USA do całkowitego jej odrzucenia (Newswires 26.10.2006). Niektórzy Amerykanie czerpią szczyptę optymizmu z wiadomości, że jeden z sędziów Sądu Najwyższego stwierdził, że aborcja w Ameryce jest sprzeczna z konstytucją (Justice Scalia: Abortion Issue Not Constitutional; Ass.Press, 21.10.2006).
Niezależnie od tego okrutny proceder przeciw dzieciom trwa i ostatnio podniesiono problem powtórnego uśmiercania dzieci, które przeżyły zabieg aborcyjny. Pomimo podpisania przez prezydenta Busha dekretu o ochronie dzieci żywo urodzonych, dzieci takie są porzucane i zostawiane w ciemnej komórce, aby zmarły. Autorka referująca zeznania byłej pielęgniarki stwierdza: „To jest barbarzyństwo! Nie ma na to innego słowa. Robią aborcję. Dziecko przeżyło proceder. Lekarze i pielęgniarki nie czynią nic, by mu pomóc. Właśnie zostawiają je, by zmarło. Ale wtedy chodzi tylko o >>prawo<< do aborcji. Nie o dziecko". Cynicznie ukrywa się przed kobietami prawdę o aborcji, ukrywa się prawdę, że jest to dziecko i że dokonuje się morderstwa. To przemysł, market, na którym sprzedaje się aborcję, dla pieniędzy. Dr Kelly Hollowell w książce "Struggling for Life" zbiera wstrząsające świadectwa kobiet oszukanych, którym powiedziano, że "to nic, to mniej niż usunięcie zęba", a po fakcie odkryły tragedię, z którą nie potrafią żyć. Wiele zła wynika ze złego ustawodawstwa. Dr Neville Sender stwierdził: "My wiemy, że to jest zabijanie, ale państwo w pewnych okolicznościach na to zezwala". (Charon Hughes, "Throw-Away Babies"; MichNews 18.10.2006).

Antykoncepcja?
Brzęczą nam w uszach hasła propagatorów „kontroli urodzin” reklamujące cudowny wynalazek antykoncepcji. Mówią, że to jest tama przeciw rozpowszechnianiu się aborcji. Jest to jeszcze jedno potworne kłamstwo, uwodzące płytko myślących ludzi. Już Karol Wojtyła dawno o tym wiedział, a w encyklice „Evangelium vitae” jako Papież oficjalnie potwierdził, że antykoncepcja jako praktyka, a jeszcze bardziej jako mentalność (jako metoda myślenia), swoją podstępną logiką otwiera szeroko wrota dla aborcji (EV 13). Publicysta Matt C. Abbott referuje krótko pewną świeżą debatę na ten temat. William Saletan bronił twierdzenia, że antykoncepcja chroni przed aborcją. Twierdził obrazowo, że „odrzucenie antykoncepcji nie zabezpiecza przed aborcją, podobnie jak odrzucenie parasola nie zabezpiecza przed zmoknięciem”. Z tą osobliwą logiką nie ma potrzeby prowadzić dyskusji. Chyba że ktoś uważa, iż ciąża pojawia się niezależnie od człowieka, jak deszcz lub przeciąg na rynku…
Tezę Saletana odrzuca stanowczo o. Tom Euteneuer (prezes Human Life International), twierdząc: „jeśli antykoncepcja redukuje konieczność aborcji, to jeśli mielibyśmy społeczeństwo w 100 procentach antykoncepcyjne, to chyba w ogóle nie byłoby aborcji lub bardzo mało. Tymczasem my (Amerykanie) jesteśmy właśnie takim społeczeństwem; w takim razie skąd co roku bierze się milion trzysta tysięcy aborcji chirurgicznych? Odpowiedź jest prosta: antykoncepcja sprzyja aborcji, ponieważ zawodzi. Spójrzmy na fakty. 60 procent kobiet zgłaszających się na aborcję stwierdza, że przyszły, ponieważ zawiodła je antykoncepcja. To statystyka szokująca, zwłaszcza że pochodzi z kół proaborcyjnych, nie z kręgów >>pro-life<<". Dlaczego więc przemysł antykoncepcyjny nadal twierdzi, że antykoncepcja redukuje liczbę aborcji? Odpowiedź: "ponieważ kłamią, jak zwykle", stwierdza o. Euteneuer (Matt C. Abbott, The contraception controversy, MichNews 16.10.2006).
Podobna dyskusja miała miejsce we Włoszech po ogłoszeniu raportu ministra zdrowia podającego, że w ubiegłym roku zarejestrowano 130 tys. aborcji, a 20 tys. przypuszczalnie przeprowadzono potajemnie. Organizacje prorodzinne zarzucały przede wszystkim pominięcie liczby – niedających się skontrolować – aborcji chemicznych i farmakologicznych; ogólna cyfra musiałaby być przynajmniej podwojona. Agencja Zenit przeprowadziła wywiad z dr. Renzo Puccettim, wiceprezesem stowarzyszenia „Nauka i życie”. Dr Puccetti na podstawie fachowych badań przeprowadzonych przez instytuty naukowe stwierdził, że pomimo iż w wielu krajach Europy wprowadzono do użytku pigułkę R-486 jako środek rzekomo antykoncepcyjny, ogólna liczba aborcji z reguły wszędzie wzrosła, na przykład w Anglii i Walii o 15 proc., w Szkocji nawet o 30 proc. Wprawdzie w Danii i Norwegii nieznacznie spadła (odpowiednio 5 proc., 2 proc.), ale w Finlandii wzrosła o 8 proc., w Hiszpanii aż o 38 proc., a w Holandii o 24 proc. (więcej szczegółów: Zenit, „La cultura contraccettiva fa crescere il numero degli aborti”; 16.10.2006). Oczywiście statystyki notują fakty widzialne, dające się rejestrować. Natomiast nikt nie policzy, ile dzieci zostało uśmierconych przez różnego typu środki wczesnoporonne.

O pełną i skuteczną obronę
Jak w takim razie ocalić życie? Jedynie przez ocalenie rodziny w jej integralnej strukturze antropologicznej i osobowo-etycznej, jak tego przez tyle lat uczył Jan Paweł II. Nie aborcja, lecz miłość i odpowiedzialność. Nie „seks” traktowany użytkowo i rozrywkowo, lecz cześć dla świętości osoby, w której odbija się blask Trójcy Przenajświętszej. Nie technika „kontroli urodzeń”, lecz asceza samokontroli, pozwalająca przeżywać jedność małżeńską – jak tego uczy św. Paweł w Liście do Tesaloniczan – „w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie” (1 Tes 4, 4-5). Nie w postawie konsumpcyjnej, lecz w duchu służby Bogu, ponieważ On powołał mężczyznę i kobietę do udziału w Jego dziele stworzenia i w tajemnicy Ciała Chrystusowego, wskutek czego małżeństwo jest sakramentem Chrystusa i Kościoła.
Jeżeli małżonkowie i tym samym rodzice będą tak przeżywać swoje powołanie małżeńskie i rodzicielskie, nie będą się w ich domach lęgli tacy barbarzyńcy i bandyci jak ci, którzy w Gdańsku swoim brutalnym molestowaniem doprowadzili do śmierci 14-letnią koleżankę. Nie będzie takich okrutnych „ojców” jak ten, o którym przekazał wiadomość Onet.pl, że usiłował zamordować swoją córkę będącą w stanie błogosławionym. Nie Kościół go wychowywał, lecz kumple spod budki z piwem, telewizja ze swoimi ogłupiającymi filmami, internet i prasa przepełniona pornografią i wszechobecne reklamy oferujące wszystkie towary przyozdobione powabem nie do końca ubranego ciała kobiecego. To, że tak się odniósł do swej córki, pokazuje bez osłonek, w jaki sposób traktował swoją żonę, matkę owej córki. W jego stosunku do kobiety nie ma w najmniejszym stopniu afirmacji człowieczeństwa i świadomości, że życie jest darem Boga i że miłość można przeżywać tylko w klimacie świętości.
Trzeba więc usunąć z życia publicznego wszystko, co poniża człowieka, co profanuje małżeństwo, co dewaluuje wartość rodziny jako instytucji ustanowionej przez Boga. Trzeba uniezależnić się od praw, modeli, wzorców i idei narzucanych nam przez antychrześcijańską Unię Europejską. Dlatego należy w Konstytucji zadbać o zapisy gwarantujące nam, jako Narodowi, nietykalność i nienaruszalność naszej tożsamości duchowej i kulturowej, naszej suwerenności politycznej i ekonomicznej. Walka o ocalenie rodziny idzie w parze z walką o ocalenie suwerenności Narodu: jest to jedna, nierozerwalna sprawa. Nie po to Polacy walczyli o niepodległość, aby teraz pod pozorami „demokracji” dać się zepchnąć na poziom przedhistorycznego barbarzyństwa. Zacznijmy myśleć! A także poważnie modlić się za Polskę. Jeśli w podziemiach parlamentu jest kaplica, w której mieszka Pan Jezus, posłowie powinni uczynić wszystko, aby Odkupiciel nie czuł się w tym domu jak wówczas, gdy Go kopano i pluto Mu w twarz. A to się dzieje za każdym razem, kiedy jacyś posłowie urągają Jego władzy i prawu oraz znieważają świętość życia i godność osoby ludzkiej stworzonej na Jego obraz.

ks. prof. Jerzy Bajda
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl