Kulisy zbrodni kieleckiej (2)

Nie dowiemy się od prokuratora Falkiewicza prawdy
o tym, jak bardzo sfabrykowano pierwszy i zarazem najważniejszy proces po
zajściach 4 lipca 1946 roku. Nie
dowiemy się niczego, dosłownie niczego, o straszliwej atmosferze terroru, jaka
panowała wówczas wśród oskarżonych i świadków. Nie dowiemy się niczego o całkowitym
blokowaniu przez władze na procesie świadectw o krwiożerczym zachowaniu niektórych
żołnierzy i oficerów etc., etc. Nie dowiemy się również od prokuratora Falkiewicza
o różnych późniejszych sprawach mogących rzucić ewidentne podejrzenia co do
intencji władzy, np. o tajemniczych zabójstwach niewygodnych świadków (vide
choćby sprawa por. Grynbauma). Nie dowiemy się o jaskrawych przypadkach zaszczucia
niektórych niewygodnych świadków (np. prokuratora Wrzeszcza). Prokurator Falkiewicz
nawet nie zająknął się o nader podejrzanych okolicznościach pożaru kieleckiego
archiwum w 1988 roku. Prokurator Falkiewicz stara się po prostu na każdym kroku
unikać przytaczania faktów mogących podważyć lansowaną przez niego tezę o całkowitej "spontaniczności" kieleckich
zajść i całkowitej niewinności komunistycznych czynników w tej sprawie.

Dodajmy, że cały tekst "umorzenia" daleki jest od tak oczekiwanego
u prawników racjonalizmu, umiaru i wyważenia. Mało eleganckie, łagodnie mówiąc,
jest zachowanie prokuratora Falkiewicza wobec osób reprezentujących inne niż
on opinie na temat wydarzeń kieleckich 1946 roku. Na przykład całkowitą nieprawdą
jest podane przez prokuratora Falkiewicza na s. 473 twierdzenie, że wypowiadające
się w sprawach zbrodni kieleckiej takie osoby jak m.in. ks. Jan Śledzianowski
czy Krzysztof Kąkolewski "nie dysponują dla potwierdzenia swoich poglądów
argumentami o charakterze dowodowym. Poruszają się jedynie w sferze ocen i
spekulacji co do wniosków z zaistniałych faktów oraz zachowań poszczególnych
uczestników wydarzeń". W prezentowanym tu tekście niejednokrotnie powoływałem
się na konkretne fakty o charakterze dowodowym przytaczane w książkach obu
wspomnianych autorów, tak niesłusznie deprecjonowanych przez prokuratora Falkiewicza.
Co więcej, częstokroć powołują się oni w swych książkach na teksty przedstawicieli
aparatu sprawiedliwości, którzy zasługują moim zdaniem na dużo większe uznanie
pod względem wiarygodności niż pan prokurator Falkiewicz. Myślę tu choćby o
przytaczanych przez nich wypowiedziach sędziego Andrzeja Jankowskiego, byłego
dyrektora Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w
Kielcach, zajmującego się przez lata sprawą zbrodni kieleckiej prokuratora
Zbigniewa Mieleckiego. Obaj autorzy włożyli w swoje ponad 200-stronicowe książki
ogromnie wiele żmudnej pracy i talentu. Tym większym skandalem jest przytoczona
wyżej niezwykle arogancka i kłamliwa próba dyskredytowania ich publikacji.
Notabene tekst prokuratora Falkiewicza w swej ogromnej części dużo bardziej
pasowałby do publikacji wydawanych w dobie późnej jaruzelszczyzny. Prawdziwym
nieporozumieniem zaś jest oglądanie go w ramach tomu wydanego przez IPN, instytucję
wchodzącą na drogę coraz gruntowniejszego rozliczenia ze zbrodniami komunistycznymi.
Przyjrzyjmy się teraz dużo bardziej szczegółowo różnym deformacjom i przemilczeniom.

Uniewinnianie Stalina i NKWD
Szczególnie ponurą groteską jest sposób, w jaki prokurator Falkiewicz broni
stalinowskiego kierownictwa sowieckiego i NKWD przed oskarżeniami o zorganizowanie
kieleckiej zbrodni w 1946 roku. Pisze na s. 472 swego "umorzenia": "Również
wszelkie inne dowody zgromadzone w tej sprawie, w tym zeznania świadków,
dokumenty i relacje, nie zawierają w swej treści informacji, na podstawie
których uzasadnione byłoby twierdzenie, że wydarzenia kieleckie zaistniały
z inspiracji radzieckich tajnych służb. Z analizy ówczesnej sytuacji politycznej
wyłania się również brak oczywistego interesu ZSRS w zorganizowaniu przez
jego tajne służby tego rodzaju wydarzeń. Wpływy sowieckie w Polsce były bowiem
oparte na sile stacjonującej armii i kontrolowanego aparatu bezpieczeństwa".
Czytając tego typu enuncjację Falkiewicza, nie można pozbyć się wrażenia prawdziwego
szoku. Prokurator prowadzący śledztwo w sprawie zbrodni kieleckiej przez kilka
lat po 2000 roku (!) "naiwnie" nie dostrzega "oczywistego interesu" Rosji
w zorganizowaniu tej zbrodni. Nie widzi więc tego, co widzieli już w 1946 roku
niektórzy intelektualiści polscy w Stanach Zjednoczonych, biskup kielecki Czesław
Kaczmarek, Prymas Polski ks. kard. August Hlond, amerykański ambasador w Polsce
Arthur Bliss Lane.
I jakże wielu innych później, aż po prowadzących śledztwa w sprawie zbrodni
kieleckiej poprzedników Falkiewicza: sędziego Andrzeja Jankowskiego i prokuratora
Zbigniewa Mieleckiego.
Przytaczałem już wcześniej jakże wymowne opinie dowodzące, że głównym celem
tak efektywnie zaplanowanej przez ZSRS zbrodni kieleckiej było odwrócenie uwagi
Zachodu od dokonanego przez komunistów zaledwie kilka dni przedtem gigantycznego
fałszerstwa wyników referendum. Były jednak i inne nader ważne motywy, na które
pierwszy zwrócił uwagę wspomniany już były oficer Informacji Wojskowej Michał
Chęciński w swej opublikowanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce "Poland.
Communism – Nationalism – Antisemitism". Chęciński wskazywał tam, że bezsprzecznie
największą korzyść z zamieszania wywołanego zajściami antyżydowskimi w Polsce
i za granicą wyciągnęli sowieccy komuniści. Zbrodnia kielecka stała się dla
nich okazją do nagłośnienia wśród liberałów i lewicowców na Zachodzie gromkich
oskarżeń o antysemityzm, skierowanych przeciwko polskiemu podziemiu, kręgom
emigracyjnym i hierarchii katolickiej. Zdaniem Chęcińskiego, dowód na udział
polskich i rosyjskich oficerów bezpieczeństwa w zajściach antyżydowskich jest
zgodny z ich dobrze znanymi globalnymi celami i taktyką. Masowa emigracja Żydów
z Polski ułatwiła zadanie (dała broń do ręki) Związkowi Sowieckiemu przez przeładowanie
obozów dla uchodźców w zachodnich strefach Niemiec i Austrii oraz wystawienie
na próbę rządów brytyjskich w Palestynie, dokąd większa część tych Żydów chciała
się udać. Antyżydowskie wybuchy w Polsce służyły jako pretekst do wzmocnienia
kontroli nad polskim aparatem bezpieczeństwa poprzez wskazanie, że Polacy,
nawet komuniści, nie są w stanie sami utrzymać prawa i porządku (…). Co więcej,
mogli usprawiedliwiać wszystkie przyszłe represje polityczne jako konieczne
dla zahamowania antysemickich sentymentów ludności (…)" (cyt. za polskim
przekładem fragmentów książki M. Chęcińskiego w: "Antyżydowskie wydarzenia…",
t. II, s. 102-103). Chęciński powtórzył w przybliżeniu swe powyższe oceny również
w trakcie przesłuchania 22 listopada 1996 r. (por.: Wokół pogromu, s. 403).
Bardzo istotnym celem zajść antyżydowskich w Kielcach w 1946 roku było szukanie
przez NKWD swoistego anty-Katynia. Akurat na 3 dni przed krwawymi zajściami
w Kielcach – 1 lipca 1946 roku – rozpoczęło się postępowanie dowodowe Trybunału
Narodów w Norymberdze w sprawie Katynia. 4 lipca, tj. w dniu pogromu, zaczęły
się przemówienia stron w tej sprawie. Osoby dobrze poinformowane wiedziały
już wtedy, że nie ma szans dowiedzenia Niemcom hitlerowskim udziału w zbrodni
na polskich oficerach. Zostawał jedyny faktyczny winny – Związek Sowiecki (por.
uwagi K. Kąkolewskiego na ten temat w książce "Umarły cmentarz",
s. 185-189).
Wśród głównych celów, którym miała służyć zbrodnia kielecka zgodnie z sowieckim
interesem, były według Kąkolewskiego:
1. "Spowodowanie masowego exodusu Żydów. Rosjanom chodziło o pozbycie
się tzw. elementu kapitalistycznego: właścicieli sklepików, rzemieślników,
członków żydowskich spółdzielni pracy (…)
2. Zasianie przerażenia wśród Żydów komunistów na najwyższych i decydujących
stanowiskach państwowych w ówczesnej marionetkowej RP (…)
3. Zasianie wśród Żydów, którymi obsadzono liczne stanowiska w średnim aparacie
UB, wojska i partii, przekonania, że w każdej chwili są zagrożeni śmiercią
ze strony społeczeństwa polskiego, które chce ich wymordować (…)
4. Odwrócenie się od Polski sojuszników zachodnich: Francji, USA, Wielkiej
Brytanii. Zrównanie naszego kraju z Niemcami, które wtedy znajdowały się pod
okupacją na zachodzie w celu wykorzenienia hitleryzmu (…), aby okupacja Polski
przez siły radzieckie wydawała się części opinii publicznej na Zachodzie równie
konieczna jak okupacja Niemiec hitlerowskich (…)" (cyt. za: K. Kąkolewski,
op. cit., s. 192-193).
Warto również przypomnieć opinię znanego historyka żydowskiego Michała Borwicza,
wypowiedzianą w referacie wygłoszonym na polsko-żydowskim sympozjum w Oxfordzie
(17-21 grudnia 1984 roku). Ocenił wówczas, że w tzw. pogromie kieleckim "tajnym
sowieckim prowokatorom chodziło o pozbawienie sympatii w krajach zachodnich,
i to właśnie przed wyborami [1947 r. – K. Kąkolewski], które miały utwierdzić
i zatwierdzić sowiecki podbój. Prowokacja uda się i to chyba ponad spodziewania
prowokatorów" (cyt. za: K. Kąkolewski, op. cit., s. 191). Ciekawe, że
nawet znana tropicielka polskiego antysemityzmu prof. K. Kersten uznała podczas
przesłuchania 10 lutego 1995 roku, że za jedyną mieszczącą się w granicach
prawdopodobieństwa wersję można uznać potraktowanie pogromu jako wyniku działania
wojsk sowieckich (NKWD). Jak akcentowała: "Według mnie, przemawiają za
nią [tą wersją – JRN] rozgrywka wokół spraw Polski na arenie międzynarodowej
– dążenie do przedstawienia w negatywnym świetle polskich czynników niepodległościowych
przez wykazywanie polskiego antysemityzmu, i jątrzenie stosunków polsko-żydowskich
dla skompromitowania sił przeciwstawiających się władzy komunistycznej. Pewną
przesłankę stanowić też może osoba szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa
w Kielcach mjr. Władysława Sobczyńskiego, powiązanego z radzieckimi służbami
specjalnymi (…)" (cyt. za wyborem materiałów J. Żurka, w: Wokół pogromu,
s. 264). Profesor Kersten uznała wówczas również, że za tezę o organizowaniu
zajść może służyć także informacja otrzymana od Iwony Zareckiej, córki prezydenta
Kielc w 1946 roku. Został on wcześniej ostrzeżony, by na jakiś czas wyjechał
z Kielc tuż przed pogromem (por.: tamże, s. 265). Przypomnijmy, że prezydent
Kielc T. Z. Zarecki należał do przedstawicieli władzy wywodzących się z rodzin
żydowskich. I jak na tle tak różnych, solidnie uargumentowanych merytorycznie
twierdzeń wygląda groteskowe sformułowanie prokuratora Falkiewicza o "braku
oczywistego interesu ZSRR" w organizowaniu zbrodni kieleckiej?

Przemilczenie zajść antyżydowskich w innych krajach
Kategorycznie odrzucając wersję mówiącą o roli sowieckiej bezpieki w zorganizowaniu
zbrodni kieleckiej, prokurator Falkiewicz przemilcza fakt, że władze sowieckie
uciekały się do podobnych zbrodniczych metod również w odniesieniu do innych
krajów Europy Środkowej, głównie Węgier i Czechosłowacji. Jest to zaś tym
ważniejszy fakt, że zajścia antyżydowskie wszędzie tam rozgrywały się wyraźnie
według bardzo podobnego scenariusza jak w Kielcach. Bardzo podobne były w
nich zachowania wojska i milicji oraz wyraźna rola sprawców o komunistycznej
proweniencji, których nigdy nie ukarano. Bardzo podobne były też cele polityczne
zajść antyżydowskich w innych krajach. Jak zajścia w Kielcach miały odwrócić
uwagę Zachodu od monstrualnie sfałszowanego referendum, tak zajścia na Węgrzech
czy w Czechosłowacji (konkretnie na terenach Słowacji) miały odwracać uwagę
od przejawów skrajnego bezprawia i gwałtów dokonywanych przez wojska sowieckie
– rozprawy z prozachodnią opozycją. Do zajść antyżydowskich doszło m.in.
w Słowacji (Velke Topolcany, Chinorany, Krasno nad Nidą, Nedanovce) i na
Węgrzech (Ozd, Sajószentpeter, Kunmadaras, Miskolc). Pisałem już o tych sprawach
w "Naszym Dzienniku" z 4 lipca 2002 r., powołując się na udokumentowane
publikacje zagraniczne. Szkoda, że prokurator Falkiewicz nie zdołał poszerzyć
sobie wiedzy na ten temat. Bardzo pouczające dla niego mogłyby się okazać
np. uwagi bardzo znanej dziś węgierskiej historyk Marii Schmidt, która jednoznacznie
stwierdzała, że to ręka sowieckich tajnych służb kryła się za histerią wokół
mordów rytualnych, wzniecaną na Słowacji w kwietniu 1946 roku, na Węgrzech
w maju 1946 roku i w Polsce w lipcu 1946 roku. Zdaniem Marii Schmidt, "sowieckie
kierownictwo chciało uwolnić się od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych
i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy 'kapitalizmu’, pragnęło zaostrzyć
problemy mocarstw zachodnich, przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności
Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę. I wreszcie, przypisując pogromy
manipulacjom prawicowej 'reakcji’, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie
Europy obóz komunistów, członków partii i sympatyków żydowskiego pochodzenia" (cyt.
za: J. Pelle, A kunmadarasi pogrom. Shylock Hunniaban II, "Magyar Nemzet" z
15 marca 1991 roku).
Jak się okazuje, wybitni historycy, tacy jak Maria Schmidt, potrafili jakoś
dostrzec "oczywisty interes ZSRR w zorganizowaniu przez jego tajne służby
tego rodzaju wydarzeń". Tylko prokuratorowi Falkiewiczowi to wszystko
wydaje się rzeczą niewyobrażalną!
Szkoda, że prokurator Falkiewicz nie zastanowił się nad tym, dlaczego polskie
władze komunistyczne tak mocno starały się nagłośnić kompromitującą Polskę
zbrodnię kielecką na Zachodzie. A robiły to w ogromnie zintensyfikowanej na
zagranicę kampanii hańbiącej Naród Polski. Nader wymowne pod tym względem były
zalecenia kierownika Wydziału Zagranicznego KG PZPR Ostapa Dłuskiego, ustalającego
linię oficjalnej propagandy na temat zbrodni kieleckiej na zagranicę. W liście
do ambasadora RP w Paryżu Stanisława Skrzeszewskiego Dłuski zalecał: "Dobrze
postawiona kampania opłaci się nam bardzo, nie trzeba być skąpym (…). Chodzi
o to, by sprawie nadać szerokie tło polityczne – Monachium, Beck, Anders –
a między innymi odsłonić prawdziwe korzenie afery kieleckiej" (cyt. za:
K. Kąkolewski, s. 189).

prof. Jerzy Robert Nowak

Kulisy zbrodni kieleckiej (1)

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl