Filmowe brednie o wojnie


Wszystkie polskie miasta upstrzone są billboardami amerykańskiego filmu „Bękarty wojny” („Inglourious Bastards”). Film dopiero wchodzi na ekrany, ale z pierwszych recenzji, pisanych po pokazowych seansach w Polsce, wynika, że ze wszystkich bredni, jakie nakręcono w USA na temat wojny, ta jest najokazalsza.

Rzecz dzieje się w okupowanej Francji. Zgodnie ze schematem obowiązującym we wszystkich amerykańskich filmach „akcji”, zamulających skutecznie zarówno polską telewizję publiczną, jak i stacje komercyjne, reżyser pokazuje najpierw widzowi nosicieli zła, żeby później uzasadnić wszelkie możliwe środki przeciwko nim stosowane. Tym razem źli to esesmani – pokazani schematycznie, komiksowo – którzy zabijają żydowską rodzinę, ukrywającą się na jednej z farm. Żeby było jeszcze bardziej kiczowato, rodzina nazywa się… Dreyfus. Jest to oczywiste nawiązanie do głośnej niegdyś we Francji sprawy kapitana Dreyfusa, żydowskiego oficera armii francuskiej, skazanego za szpiegostwo na rzecz Niemiec, ostatecznie ułaskawionego przez prezydenta Francji. Głośno było na ten temat w prasie europejskiej przełomu XIX-XX wieku, w końcu tych wszystkich, którzy mieli jeszcze wątpliwości co do niewinności Dreyfusa, nazwano antysemitami, potem sprawa przycichła. Aż dziw bierze, że oficer SS, który dowodzi egzekucją, nie nazywa się tak jak oskarżyciel Dreyfusa, ale widocznie kicz też ma swoje granice.
Z całej rodziny Dreyfusów ratuje się tylko młoda dziewczyna. Ucieka do Paryża i tam kupuje sobie… kino, z którego będzie prowadzić działalność konspiracyjną przeciwko Niemcom. To jednak nic w porównaniu z kiczem, który dopiero nas czeka. Po drugiej stronie kanału La Manche porucznik Aldo Raine organizuje grupę amerykańskich żołnierzy żydowskiego pochodzenia. Ich zadaniem ma być terroryzowanie Niemców, żeby sobie nie myśleli, że mogą wszystko. Dzielni Żydzi dokonują spektakularnych aktów zemsty, a oddział staje się z czasem powszechnie znany wśród Niemców, budząc coraz większą grozę. Żeby dać wyobrażenie o poziomie bredni, warto przytoczyć taką oto scenę: jeden z bohaterskich żydowskich komandosów wycina na czole esesmana swastykę – po to, by mógł go po wojnie rozpoznać bez zaglądania pod pachę… „Klawo, jak cholera” – powiedziałby w tej sytuacji bohater popularnej komedii z lat 70.
Widz może poczuć się zawiedziony, że dzielni żydowscy komandosi nie zabili Hitlera, ale, kochani, nie wszystko na raz. Będą na pewno następne arcydzieła z tej samej stajni.

Uczeń Aliny Całej

Najciekawsze rzeczy dzieją się jednak nie w filmie, lecz obok filmu. Oto Eli Roth (lat 37), odtwórca jednej z głównych ról (sierżant Donowitz), amerykański scenarzysta pochodzenia żydowskiego, reżyser, aktor i producent filmowy, udzielił wywiadu z okazji polskiej premiery „Bękartów wojny”. Opowiedział o swoim dziadku z Białegostoku. Czego się dowiedział od dziadka? Że to Polacy winni są holokaustu, bo sytuacja w getcie białostockim była koszmarna! Nie wiem, czy wnuk dobrze słuchał dziadka i czy dziadek był na pewno trzeźwy, kiedy o tym opowiadał. Jedno jest pewne: getto białostockie zakładali Niemcy, a Polacy cierpieli zarówno od Sowietów (którym, niestety, pomagali liczni Żydzi), jak i od Niemców. Przypomnijmy przy tej okazji, że w białostockim więzieniu torturowano m.in. matkę Danki Siedzikówny „Inki”, po czym wywieziono ją do lasu i zamordowano.
Eli Roth poucza Polaków: „Macie problem z antysemityzmem. Polacy zawiedli moją rodzinę, która zginęła w holokauście”. Potem, zgodnie z aktualnymi „trendami” propagandowymi, dodaje, że winni zagłady Żydów byli nie tylko Polacy, ale także Litwini, Rumuni, Chorwaci. Uff, co za ulga. Nie jesteśmy jedynymi „zbrodniarzami”, choć prawdę mówiąc, zestawienie nas z Litwinami, którzy wysługując się Niemcom, zamordowali w Ponarach pod Wilnem blisko 100 tysięcy Żydów i Polaków, nie przynosi żadnej ulgi w lekturze wywiadu, wprost przeciwnie. Także w Rumunii i w Chorwacji były formacje współpracujące z Wehrmachtem i tysiące ochotników w SS, w Polsce takich ochotników nie było.
Czy jednak Eli Roth nie dostrzega w czasie wojny nikogo, kto by Żydom pomagał? Owszem, dostrzega. To król Danii i w ogóle Duńczycy… Niestety, dziennikarzowi z „Dziennika” zabrakło wiedzy (a może chciał być grzeczny i „trendy”), by zapytać, czy Żydom pomagali także ci Duńczycy, którzy należeli do Waffen-SS? Jak podaje brytyjski historyk Chris Bishop było ich 10 tysięcy! Jak na maleńką Danię to szokująca liczba! Do tego Bishop pisze, że Duńczycy sformowali jedyny w Europie legion ochotniczy Waffen-SS, Freikorps Danmark, który zyskał pełne poparcie rządu duńskiego! W innych krajach działo się to z inicjatywy kolaborantów Hitlera. Czy ci, którzy przyjęli zbiorowo wszystkich [!] Duńczyków do żydowskiego panteonu Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata nagradzają rzeczywiście ludzi, którzy ratowali Żydów od zagłady, czy może tylko prowadzą politykę z historią jako narzędziem tej polityki?
Żeby zrozumieć skandaliczne wywody Rotha, nie trzeba nic wiedzieć o jego dziadku, miłośniku króla Danii. Wystarczy znać Alinę Całą z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, dziadek służy Rothowi tylko jako kwiatek do kożucha. Roth powtarza bowiem słowo w słowo to, co pani Cała powiedziała niedawno w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” i co wywołało gwałtowny protest córki generała „Nila” Marii Fieldorf-Czarskiej (na jej list otwarty Cała do dziś nie odpowiedziała). Cała, obywatelka Rzeczypospolitej Polskiej, pracująca w instytucie utrzymywanym z dotacji państwa polskiego, powiedziała, że „Polacy są w pewnym sensie odpowiedzialni za śmierć wszystkich Żydów”! Za bohaterów pomagających Żydom uznała… Duńczyków. Kazała nam się wstydzić w tym wywiadzie, że wszyscy Duńczycy zostali przyjęci do panteonu żydowskiego, a Polaków jest tam tylko 6 tysięcy… Także dziennikarz „Rzeczypospolitej” nie zapytał odkrywczyni tajemnic historii o te 10 tysięcy duńskich esesmanów. Bardzo byłbym ciekaw odpowiedzi.
Wracając do filmu „Bękarty wojny”, warto zauważyć, że takie głupawe produkcje najbardziej obrażają pamięć żydowskich ofiar niemieckiego „ostatecznego rozwiązania”, przenoszą ich tragedię w sferę filmowych wygłupów służących zarabianiu pieniędzy, a nie uczczeniu ofiar wojny. Zwrócono na to uwagę nawet w Izraelu, gdzie film nie wywołał entuzjazmu. Jednak dzielny uczeń pani Całej ma i na to sposób: „A jak jeszcze raz przeczytam tekst jakiegoś debila z Izraela, że „Bękarty wojny” podważają wagę holokaustu, to dostanę piany. Takich idiotów powinno się wyrzucać z pracy”… Prawda, jakie to proste?
W czasie wojny AK prowadziła akcję przeciwko niemieckim filmom propagandowym ogłupiającym Polaków. Popularne było hasło: „Tylko świnie siedzą w kinie”. Tylko frajerzy pójdą do kina na bękarty z Hollywood…


Piotr Szubarczyk
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl