Bracia Kaczyńscy tworzyli „Solidarność”

Działalność Lecha i Jarosława Kaczyńskich w Sierpniu ’80 budzi żywe
zainteresowanie nie tylko historyków i działaczy "Solidarności", którzy dobrze
pamiętają, kto po jakiej stronie stał w czasie wielkiego strajku w Stoczni
Gdańskiej. Coraz częściej wydarzenia sprzed 30 lat są wykorzystywane przez jedną
opcję polityczną – polityków dawnej Unii Wolności i obecnej Platformy
Obywatelskiej – do dyskredytowania swoich przeciwników przez odmawianie im
jakichkolwiek zasług w ruchu solidarnościowym. Jak było naprawdę? Świadkiem i
czynnym uczestnikiem sierpniowego zrywu był Jan Olszewski, w 1980 r.
niekwestionowany autorytet w kręgach opozycji niepodległościowej, znany obrońca
w procesach politycznych w PRL. W relacji opracowanej przez Elżbietę Urbanowicz
z Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" premier Olszewski ujawnia nieznane kulisy
tworzenia ogólnopolskiej struktury związku, opowiada o udziale braci Kaczyńskich
w wypracowaniu jednolitej formuły ruchu związkowego – wbrew tzw. ekspertom,
którzy zachowywali się w tej sprawie zachowawczo i ugodowo wobec władz. Warto
zapoznać się z tymi faktami, o których wielu chciałoby teraz zapomnieć, bo jako
niewygodne burzą wtłaczaną przez media wersję historii.

W czasie strajków sierpniowych na Wybrzeżu w 1980 roku, gdzieś około 20
sierpnia, dotarła do mnie wiadomość, że jest w Warszawie wysłannik Komitetu
Strajkowego Stoczni Gdańskiej, który szuka kontaktu z prawnikami związanymi ze
środowiskami opozycji. Okazało się, że był to pan Wiśniewski – członek Komitetu
Strajkowego, który przekazał informację, iż w toku rozpoczynających się wtedy
pertraktacji z przedstawicielami władz PRL Komitet Strajkowy nie ma zapewnionego
wystarczającego wsparcia ze strony prawników. 

Droga na Wybrzeże

Było to dla mnie zaskoczeniem, bo wiedziałem, że w tym czasie na Wybrzeżu
przebywał adwokat Jacek Taylor i blisko związany z Wolnymi Związkami Zawodowymi
Wybrzeża Lech Kaczyński. Niemniej na spotkaniu u adwokata Władysława
Siły-Nowickiego postanowiliśmy, że pojedziemy na Wybrzeże: adwokat Siła-Nowicki
do Stoczni Szczecińskiej, a ja do Gdańska. 
W trakcie dyskusji nad naszymi przyszłymi zadaniami doszliśmy do wniosku, że
celowe będzie przygotowanie choćby ramowego projektu statutu przyszłych Wolnych
Związków Zawodowych, o których legalizację walczyli wówczas strajkujący
robotnicy Wybrzeża. Główny ciężar prac nad statutem wziął na siebie Wiesław
Chrzanowski, bowiem zarówno ja, jak i Siła-Nowicki jako obrońcy w sprawach
karnych, nie mieliśmy większego doświadczenia w dziedzinie prawa
administracyjnego i przepisów związkowych. Projekt powstał dosłownie w ciągu
kilkunastu godzin i obydwaj wyruszyliśmy z nim na Wybrzeże. 
Podróż Władka Siły-Nowickiego do Szczecina zakończyła się na Dworcu Centralnym w
Warszawie. Został zatrzymany przez SB zaraz po odejściu od kasy z wykupionym
biletem i spędził następną dobę w Pałacu Mostowskich. Mnie się udało dzięki
temu, że wyjechałem z Warszawy w zupełnie innym kierunku. Wysiadłem na jednej z
kolejnych stacji i stamtąd taksówką, zacierając za sobą ślady i zmieniając parę
razy kierunek jazdy, dotarłem szczęśliwie do Gdańska. 
Spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim
Tuż za bramą Stoczni Gdańskiej z ogromnym zaskoczeniem stwierdziłem, że pierwszą
znaną osobą, którą tam spotkałem, był Jarosław Kaczyński, wtedy młody pracownik
naukowy Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, którego znałem z działalności
w Biurze Interwencji Komitetu Obrony Robotników prowadzonym przez Zofię i
Zbigniewa Romaszewskich. 
Moje zaskoczenie wynikało stąd, że Jarosław był ostatnią osobą, z którą żegnałem
się, wyjeżdżając z Warszawy. Podobnie jak wielu ludzi z opozycji nie mieszkał
wtedy u siebie, aby uniknąć stosowanych wówczas powszechnie represji
zatrzymywania przez Milicję Obywatelską na 48 godzin. Po upływie tego terminu
zaraz po opuszczeniu aresztu w jednej z komend milicji ponownie zatrzymywano na
kolejne 48 godzin i przewożono do innej komendy. Sam Zbigniew Romaszewski
spędził w ten sposób w sierpniu 1980 roku w kolejnych aresztach około 2 tygodni.
Dlatego Jarek, aby uniknąć zatrzymania, przebywał w mieszkaniach
zaprzyjaźnionych osób, między innymi w moim. Stąd moje zaskoczenie jego nagłym
objawieniem się w Stoczni Gdańskiej. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że
ma brata bliźniaka, o którym wiedzieliśmy, że jest działaczem opozycji w
Trójmieście. W ten sposób poznałem przyszłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Dzięki niemu mogłem niemal natychmiast dotrzeć do Lecha Wałęsy i przedstawić mu
okoliczności i cel mego przyjazdu.

Wzorcowy statut

W tym czasie działała już w stoczni grupa doradców z Warszawy na czele z
Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem. W tej ekipie był też prof.
Andrzej Stelmachowski. Wspólnie z nim zajęliśmy się dostosowywaniem naszego
projektu do konkretnych potrzeb Komitetu Strajkowego stoczni. Ostatecznie
zaprojektowaliśmy statut dla Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Wybrzeża,
którego oryginalną cechą było połączenie różnych branż w jednej organizacji
związkowej opartej na zasadzie terytorialności. W ciągu następnych dni ta
formuła istnienia przyszłego wolnego związku była przedmiotem gwałtownych sporów
i dyskusji z delegacją rządową. Ostatecznie, jak wiadomo, w umowie gdańskiej z
31 sierpnia 1980 roku ten główny postulat strajkujących robotników został
zaakceptowany w podwójnej formule i przy zmianie określenia "wolny związek" na
"niezależny i samorządny związek zawodowy".
Władze PRL w obliczu rozlewającej się po kraju fali strajkowej ostatecznie
wyraziły zgodę na rejestrowanie takich związków w trybie sądowym w formie albo
związku branżowego mogącego działać w skali całego kraju, albo regionalnego
skupiającego pracowników różnych zawodów, ale tylko na określonym, ograniczonym
obszarze. 
Po podpisaniu Porozumień Gdańskich dosłownie w ciągu kilkunastu dni na terenie
całego kraju we wszystkich województwach spontanicznie powstawały regionalne
komitety założycielskie nowych związków ignorujące zupełnie dotychczasową
strukturę branżową. Najczęściej powstawały one w oparciu o nasz wzorcowy statut
przyjęty w Gdańsku dla Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników
Wybrzeża. Między innymi taki statut przyjął Niezależny Samorządny Związek
Zawodowy Mazowsza, przy którego tworzeniu szczególnie aktywnie uczestniczył
Jarosław Kaczyński. 
Wszystkie regionalne komitety założycielskie nowych związków szukały kontaktów
ze związkowcami Wybrzeża. Gdańscy związkowcy z Wałęsą na czele uznawani byli za
oczywistych patronów całego rodzącego się wtedy ruchu związkowego. Według zasad
przewidzianych w umowach gdańskich każda z tych regionalnych organizacji powinna
osobno starać się o rejestrację sądową. Nie było wiadomo, jakie będą stawiane
przez sądy warunki dopuszczenia ich działalności. 

Jaki związek

Uważałem od początku – opinię tę podzielali wszyscy autorzy naszego statutu – że
nowy ruch związkowy może uzyskać i utrzymać rzeczywistą niezależność tylko pod
warunkiem wspólnego, jednolitego i solidarnego działania. Dążenia w tym kierunku
w sposób naturalny pojawiały się we wszystkich regionach kraju. Gdański komitet
założycielski NSZZ z Wałęsą na czele pod wpływem płynących z całego kraju żądań
postanowił zorganizować 17 września we Wrzeszczu ogólnokrajową naradę otwartą
dla wszystkich związkowych komitetów założycielskich z całego kraju dla
zastanowienia się nad formą koordynacji tworzących się nowych związków.
Już w trakcie przygotowywania narady usiłowałem przedstawić gdańskim działaczom
postulat powołania jednolitego w skali całego kraju związku zawodowego, który
rejestrowałby się w oparciu o jeden wspólny statut w jednym postępowaniu przed
Sądem Wojewódzkim w Warszawie. Propozycje przyjmowane były w Gdańsku
sceptycznie, bo zasada, którą proponowałem, była w oczywisty sposób sprzeczna z
wyraźnym zapisem umowy gdańskiej. Uważałem jednak, że w obliczu żywiołowego i
powszechnego ruchu, który w ciągu kilkunastu dni skupił prawie 10 mln członków,
formalne zapisy nie mogą być respektowane wobec powszechnej woli powołania
jednej wspólnej organizacji przez wszystkie środowiska pracownicze w Polsce. 

Odważna decyzja 

Jadąc 17 września do Gdańska z delegacją NSZZ Mazowsza, byłem przekonany, że
przedstawienie tego postulatu na naradzie spotka się z jednolitym i zdecydowanym
poparciem. Problem polegał na tym, że jego zgłoszenie musiałby wziąć na siebie
ktoś z przedstawicieli komitetów założycielskich biorących udział w naradzie.
Zgodnie bowiem z zasadą przyjętą przez organizatorów tylko upoważnieni
przedstawiciele komitetów regionalnych mieli prawo do zabrania głosu. Nie byłem
członkiem Komitetu Założycielskiego NSZZ Mazowsza, tylko doradcą, i – co gorsza
– jako adwokat nie miałem nawet praw do członkostwa w związku. W tej sytuacji po
przyjeździe do Gdańska szukałem wśród tamtejszych działaczy związkowych kogoś,
kto weźmie na siebie zgłoszenie wniosku w tej sprawie. 
Okazało się, że w Gdańskim Komitecie Założycielskim panuje powszechne
przekonanie o konieczności ścisłego przestrzegania dopiero co podpisanych umów.
Propozycja złamania zapisu dotyczącego struktury przyszłych związków w ogóle nie
wchodziła w grę. 
W pewnym momencie zwierzyłem się z tego kłopotu spotkanym w Gdańsku braciom
Kaczyńskim. Muszę przyznać, że natychmiast zrozumieli wagę tej sprawy, ale i oni
nie potrafili przekonać do niej organizatorów narady. Wtedy Leszek Kaczyński
zaproponował ryzykowne rozwiązanie. Naradzie przewodniczył współpracujący z
Wolnymi Związkami Wybrzeża popularny w Gdańsku literat Lech Bądkowski. Leszek
Kaczyński, który był z nim zaprzyjaźniony, zaproponował, że poprosi go o
dopuszczenie mnie do głosu, mimo iż nie byłem uprawniony do takiego wystąpienia.
Dawało to szansę publicznego przedstawienia wszystkim uczestnikom narady
postulatu powołania jednolitego związku. Postanowiliśmy zaryzykować. 

Wspólny sukces

Kiedy Bądkowski wywołał mnie do głosu, zauważyłem zaskoczenie wśród siedzących w
pobliżu prezydium doradców. Ktoś pospiesznie podał karteczkę Wałęsie. Licząc się
z tym, że mogą mi przerwać wystąpienie, od razu w pierwszym zdaniu postawiłem
problem jednolitej organizacji i jednej wspólnej rejestracji związku. 
Wybuch entuzjazmu na sali był dowodem, że projekt trafił bezbłędnie w powszechne
oczekiwania zebranych. Lech Wałęsa, który już podniósł się, aby interweniować u
Bądkowskiego w sprawie mojego wystąpienia, momentalnie zmienił zamiar i
przyłączył się do oklasków z sali. Od tej chwili było oczywiste, że od zasady
jednego związku i jednej wspólnej jego rejestracji nie ma odwrotu. W chwilę
potem poparł ten postulat występujący w imieniu Wrocławia Karol Modzelewski. 
Jeszcze przed zakończeniem narady w czasie krótkiej przerwy podszedł do mnie i
Wiesława Chrzanowskiego Wałęsa i powiedział: "Wrobiliście nas, panowie, w tę
sprawę, to teraz przynajmniej przygotujcie taki statut, żeby nie było trudności
z rejestracją". Tej samej nocy rzeczywiście udało się opracować wspólny statut
już dla ogólnokrajowego związku, którego nazwa wynikła w sposób oczywisty ze
spontanicznej reakcji sali skandującej: "Solidarność, solidarność!". Tego samego
wieczora mogliśmy sobie z Lechem i Jarosławem pogratulować wspólnego sukcesu.
Od następnego dnia w atmosferze rosnącego napięcia rozpoczęły się nieoficjalne
rozmowy w sprawie czasu i sposobu zarejestrowania "Solidarności" zgodnie z
ustaloną procedurą sądową. Zostały zakończone 10 listopada 1980 roku naszym
zwycięstwem. Ale to już jest zupełnie inna historia. 

Jan Olszewski

Jan Olszewski – premier rządu w latach 1991-1992, były doradca prezydenta Lecha
Kaczyńskiego ds. politycznych, znany obrońca w procesach opozycji w PRL.
oprac. Elżbieta Urbanowicz

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl