Bitwa o biodiesel

Kolejna odsłona wojny handlowej między USA a Europą

Unia Europejska wiele razy ścierała się na forum Światowej Organizacji Handlu z USA o politykę rolną. Ostra niekiedy dyplomatyczna wojna dotyczyła zazwyczaj subsydiów rolnych, ochronnych taryf celnych na mięso, owoce lub zboża. Teraz jednak wydaje się, że dojdzie do otwarcia nowego frontu biopaliwowego, a konkretnie chodzi o eksport amerykańskiego biodiesla. Europejczycy twierdzą, że jest on subsydiowany przez amerykański rząd. Dlatego producenci biopaliw z Europy Zachodniej już żądają od Komisji Europejskiej powstrzymania tego importu, który zagraża ich interesom.



Z informacji uzyskanych przez Fundację Programów Pomocy dla Rolnictwa (FAPA) wynika, że całą burzę rozpętali najpierw Hiszpanie. Tamtejszy koncern APPA specjalizujący się w produkcji energii odnawialnej, w tym biopaliw, jako jeden z pierwszych zaalarmował Europę, że przywóz taniego biodiesla z fabryk zlokalizowanych w USA zagraża unijnym producentom. Zdaniem Hiszpanów, jeśli nic się w tej sprawie nie zrobi, to wkrótce wiele przedsiębiorstw europejskich, które produkują biokomponenty, może upaść, bo po prostu nie sprosta amerykańskiej konkurencji.


Tanio, bo z dopłatami


Do Hiszpanów szybko dołączyli Niemcy i tradycyjnie już antyamerykańscy Francuzi. Bombardują oni swoje rządy i Komisję Europejską, aby zareagowały i ukróciły nieuczciwe, jak twierdzą, amerykańskie praktyki. Zdaniem skarżących, rząd George”a Busha wspiera sporymi subsydiami eksport biodiesla do Europy. Te dopłaty mają wynosić nawet 20 eurocentów do każdego litra paliwa, czyli około 75 groszy.

Europejscy konkurenci rafinerii z USA wyliczyli, że cena importowanego z Ameryki oleju napędowego z biododatkami wynosi maksymalnie 650 euro za tonę. Tymczasem, jak twierdzą, cena samego tylko oleju sojowego, który w USA dodaje się do paliwa, to około 600 euro za tonę. Tymczasem koszty rafinacji oleju stanowią dodatkowe 150 euro. Analitycy z zachodniej Europy wyliczyli, że po dodaniu kosztów transportu cena 600-650 euro za tonę „biooleju” napędowego jest zbyt niska i do każdego litra amerykańscy producenci dostają dopłaty o równowartości 20 eurocentów.

Amerykanie odrzucają te oskarżenia, twierdząc, że wsparcie dla sektora biopaliw w ich kraju jest zgodne z prawem i nie łamie zasad równej konkurencji. Ich zdaniem, europejscy producenci próbują przy pomocy administracji rozprawić się z konkurencją. Nieoficjalnie przedstawiciele władz USA grożą, że w przypadku zastosowania jakichś restrykcji wobec ich eksporterów dojdzie do podobnych kroków ze strony amerykańskiego mocarstwa wobec unijnych producentów. Czyżby więc miało dojść do kolejnej odsłony wojny handlowej między USA a Unią Europejską.


Zamykamy zakłady


Unijni producenci energii odnawialnej przekonują, że zgubne skutki nieuczciwej konkurencji ze strony Ameryki już widać. W maju zamknięta została niemiecka fabryka biodiesla, której właścicielem jest koncern Campa-Biodiesel. Zakład oficjalnie wytłumaczył, że powodem likwidacji przetwórni jest właśnie import tańszego biodiesla zza oceanu. Takie samo niebezpieczeństwo stoi przed innymi przedsiębiorstwami, tym bardziej że – jak twierdzą unijni producenci biopaliw – Amerykanie oprócz dopłat do eksportu stosują inne nieetyczne praktyki handlowe. Niektóre firmy z USA mają bowiem importować bardzo tani olej palmowy z biedniejszych państw. Dodają go do oleju napędowego i takie paliwo z rządowymi subsydiami wywożą do Europy. Dzięki temu zarabiają firmy z USA, a tracą europejskie.

Choć z drugiej strony nie brakuje też opinii, że część koncernów z zachodniej Europy „pod parasolem” amerykańskiego zagrożenia przeprowadza restrukturyzację swoich działów biopaliw. Nie jest bowiem tajemnicą, że np. w Niemczech zainstalowane moce produkcyjne w wytwórniach biokomponentów są o wiele wyższe niż obecne zapotrzebowanie na dodatki do paliw, zwłaszcza do olejów napędowych. Dlatego część zakładów i tak by trzeba zamknąć albo szukać nowych rynków zbytu, np. w Polsce, gdzie wytwarzanie biokomponentów rozwija się bardzo powoli. Gdy jednak przy restrukturyzacji wykorzysta się argument o szkodliwym imporcie biopaliw z USA, wtedy łatwiej jest zamknąć fabrykę, nie narażając się na poważne protesty społeczne.


My też możemy stracić


Mimo wszystko nie można jednak lekceważyć zagrożenia USA. Amerykanie mają niemal nieograniczone możliwości produkowania estrów olejowych i bioetanolu i rzeczywiście mogą zalać inne rynki swoim paliwem. Wiadomo, że sprzedawanie do Europy biokomponentów nie będzie się im opłacać, w przeciwieństwie do gotowego paliwa. Tak czy inaczej każda tona oleju napędowego lub benzyny przywieziona zza oceanu oznacza, że o tyle spadnie sprzedaż paliw z krajowego źródła. A skoro mniej ropy będą przerabiać rafinerie, to kupią one także mniej biokomponentów. To z kolei może oznaczać, że niektóre zakłady produkujące estry olejowe splajtują, bo nie będą miały komu sprzedać swojego towaru. Wówczas spadnie także zapotrzebowanie na rolnicze surowce potrzebne do wytwarzania biododatków. A to już bezpośrednio interesuje rolników, bo wówczas uprawa rzepaku stałaby się mniej opłacalna, skoro spadłoby zapotrzebowanie na jego ziarno.

Krzysztof Losz

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl