Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Prawica w służbie komuny?

Szanowni Państwo!
Coś cienko przędą ci wszyscy prezydenci. Właśnie premier Donald Tusk zaoferował swoją głowę, jeśli pan marszałek Komorowski nie sprawdzi się, jako prezydent. Njwyraźniej pan premier Tusk jest przekonany, że złożył nam interesującą ofertę, coś w rodzaju propozycji nie do odrzucenia. Tymczasem to bardzo kiepski interes. Bo pomyślmy sami – cóż by nam w razie czego przyszło z głowy pana premiera Donalda Tuska? Oleju, jak wiadomo, tam nie ma. Do pozłoty też się nie nadaje. Woda sodowa – no, owszem, tego mu nie brakuje, ale woda sodowa, zwłaszcza z głowy pana premiera Tuska, to żaden interes. Tym bardziej, że pan marszałek Komorowski nie sprawdzi się jako prezydent prawie na pewno. Po pierwsze dlatego, że przecież wcale nie wiadomo, czy nim zostanie. Po drugie dlatego, że jeśli by nawet został, to obiecał współpracę z rządem – oczywiście mając na myśli rząd pana premiera Tuska. No ale cóż takiego mądrego zrobił przez te trzy lata rząd pana premiera Tuska? Rząd pana premiera Tuska nie zrobił niczego mądrego, bo przecież powiększenie długu publicznego o ponad 200 miliardów złotych trudno uznać za coś mądrego zwłaszcza, że trudno zgadnąć, na co właściwie te pieniądze się rozeszły. Ani nie ma autostrad, ani nie poprawiły się koleje… Najwyraźniej, jeśli nie wszystko, to większość z tych 200 miliardów zeżarła biurokracja, która przecież byle czego nie zje. Zatem nawet gdyby pan marszałek Komorowski został prezydentem i „współpracował z rządem”, to nic z tego wyniknąć nie może, jako że z próżnego i Salomon nie naleje. Ex nihilo nihil fit – jak mawiali starożytni Rzymianie, co się wykłada, że z niczego nic powstać nie może. Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – ta deklaracja pana marszałka Komorowskiego o współpracy z rządem to tylko taki skrót myślowy, bo tak naprawdę chodzi o bezwzględne posłuszeństwo wobec razwiedki. Nie na darmo pan generał Marek Dukaczewski odgrażał się, że po zwycięstwie marszałka Komorowskiego z radości otworzy sobie szampana. Słusznie – bo cóż to razwiedce szkodzi w osobie takiego prezydenta uzyskać jeszcze jedno narzędzie ręcznego sterowania krajem – ku zgubie państwa i udręczeniu narodu? Nie, stanowczo pan marszałek Komorowski nie sprawdzi się na stanowisku prezydenta, o ile, ma się rozumieć, je zdobędzie. W takiej sytuacji mielibyśmy nie tylko prezydenta do chrzanu, ale jeszcze w dodatku głowę pana premiera Tuska! Ooo, to doprawdy l`embarras de richesse, czyli – jak mówią Francuzi – kłopot z nadmiaru. Potrzebna nam do szczęścia głowa pana premiera Tuska tak samo, jak psu piąta noga.
Z kolei pan prezes Jaroslaw Kaczyński rozmawiał właśnie z panem wicepremierem Pawlakiem, panem Grzegorzem Napieralskim i panią minister Ewą Kopacz na temat służby zdrowia. Z tego towarzystwa na razie tylko pani Ewa Kopacz nie kandydowała na prezydenta, ale to nieważne, bo znacznie ciekawsza jest konkluzja z tej rozmowy. Okazało się, że służba zdrowia jest w fatalnym stanie! No – czy ktoś mógłby wyobrazić sobie coś podobnego? Nigdy by nam to nie przyszło do głowy! Gdyby pan prezes Kaczyński nie porozmawiał z tymi wszystkimi prezydentami, no i oczywiście – z panią minister Kopacz, to byśmy myśleli, że ze służbą zdrowia wszystko jest w jak najlepszym porządku, to znaczy – że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej!
No, ale na szczęście pan prezes Kaczyński w samą porę skonsultował się z panem wicepremierem Pawlakiem, z panem Grzegorzem Napieralskim i z panią Ewą Kopacz, dzięki czemu i my możemy wreszcie poznać prawdę. No dobrze, już wiemy, że służba zdrowia jest w fatalnym stanie. Bez pana prezesa Kaczyńskiego nigdy byśmy się w tym nie zorientowali, to jasne – ale co w tej sytuacji przystoi nam czynić? Wiadomo – wybrać prezydenta, który sytuację w służbie zdrowia naprawi. Ale co konkretnie mają do powiedzenia faworyci tych wyborów, to znaczy – pan marszałek Komorowski i pan prezes Kaczyński? Tego nie wiemy poza jednym – służby zdrowia w żadnym wypadku nie wolno prywatyzować. Od prywatyzacji odżegnuje się zarówno pan marszałek Komorowski, co właśnie potwierdził niezawisły sąd, jak i pan prezes Kaczyński. No dobrze, ale przecież obecnie służba zdrowia jest państwowa, a nie prywatna, a mimo to jest w fatalnym stanie! Prywatny jest wyłącznie sektor weterynaryjny, ale – ciekawa rzecz – nikt na jakość usług weterynaryjnych jakoś nie narzeka. Ale skoro fakty przeczą jedynie słusznej linii, to tym gorzej dla faktów, więc nie ma rady – musimy przyjąć, że najgorszą rzeczą, jaka mogłaby spotkać naszą służbę zdrowia, to jest prywatyzacja.
No dobrze – ale skoro prywatyzacja jest tak niebezpieczna i szkodliwa, to przecież chyba nie tylko w służbie zdrowia? Służba zdrowia nie jest wszak samotną wyspą, więc skoro nawet niezawisły sąd potwierdził awersję pana marszałka Komorowskiego do prywatyzacji, to może jest ona szkodliwa również w innych dziedzinach, na przykład – w gospodarce? To możliwe, bo przecież nie bez powodu ludzie powtarzają, że za komuny było lepiej, a pan Grzegorz Napieralski uznany został jednogłośnie za zwycięzcę pierwszej tury wyborów, chociaż arytmetycznie znalazł się dopiero na trzecim miejscu. Ale skoro tak, to nie powinniśmy cofać się przed odważnymi wnioskami; wiele nie gadać, tylko przywrócić komunę – jak w Związku Radzieckim, a jeszcze lepiej – jak w Kambodży, gdzie wszelka własność prywatna została zlikwidowana. Kto wie – może taki własnie wniosek nasunie się w rezultacie debaty, do mktórej ma dojść już w najbliższą niedzielę? Wcale bym się nie zdziwił, podobnie jak dla nikogo nie powinna być zaskoczeniem rosnąca popularność pana Grzegorza Napieralskiego. Wiadomo przecież, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – a przecież nikt chyba nie ma wątpliwości, że prawdziwą miłością razwiedki jest lewica, której drogę własnie pracowicie torują obydwaj kandydaci, twierdzący jakoby reprezentowali polską prawicę.
Mówił Stanislaw Michalkiewicz

drukuj