Oszczerstwa, oszczerstwa…

„Wprost” w walce z Kościołem (II)

Ojciec prowincjał redemptorystów Zdzisław Klafka w głośnym oświadczeniu z 21 lipca br. jednoznacznie napiętnował manipulację i prowokację „Wprost” wobec Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka, przypominając fakt, że „tygodnik ten niejednokrotnie już w pogardliwy i napastliwy sposób obrażał uczucia religijne Polaków”.



Jak już akcentowałem w poprzednim artykule („Nasz Dziennik” z 21-22 lipca 2007 r.), na łamach „Wprost” bardzo wiele razy atakowano Kościół katolicki pod przeróżnymi pretekstami, nierzadko atakując poszczególnych hierarchów Kościoła, w tym Prymasa Polski Józefa Glempa, a czasami nawet samego wielkiego Papieża Polaka. Rzecz znamienna – szczególnie wielką rolę w tych atakach odegrał obecny redaktor naczelny „Wprost” Stanisław Janecki, przedtem przez lata zastępca redaktora naczelnego „Wprost” – byłego sekretarza KC PZPR Marka Króla. To Janecki był autorem najbardziej prowokujących antykościelnych artykułów we „Wprost”, już w połowie lat 90. wieszcząc rzekomy głęboki rozłam w Kościele katolickim w Polsce.


Antypapieskie oszczerstwa


Pisałem już, że we wrześniu 1992 r. doszło we „Wprost” do niegodnego oszczerczego ataku na Papieża Jana Pawła II w pośmiertnym tekście masona prof. Tadeusza Kielanowskiego. W 1993 r. doszło we „Wprost” do kolejnej szokującej napaści na wielkiego Papieża Polaka. Tym razem „Wprost” posłużyło się tłumaczeniem tekstu brytyjskiego autora Petera Hebblethwaite?a: „Opoka” („Wprost” z 26 grudnia 1993 r.). Hebblethwaite w swoim tekście posunął się do najskrajniejszych nonsensów, twierdząc m.in., że Papież z Polski jakoby nazbyt przesiąknął komunistycznym totalitaryzmem w czasie dziesięcioleci PRL. Według Hebblethwaite?a, „ludzie często upodabniają się do tego, co zwalczają”. Ze względu na to, że Jan Paweł II całe życie walczył z totalitaryzmem komunistycznym, sam w głębi ducha stał się totalitarystą. Większą głupotę od tego rozumowania nagłośnionego na łamach „Wprost” trudno byłoby sobie wyobrazić!

Przypomnijmy dokładnie, co pisał Hebblethwaite w tekście zamieszczonym we „Wprost”: „Podejrzewam, że to nie polskość jest kluczem do zrozumienia papieża, ale raczej życie w systemie komunistycznym (…). Ludzie często stają się podobni do tego, co zwalczają. Jan Paweł II przywrócił scentralizowaną, monarchistyczną koncepcję papiestwa, a przecież Sobór Watykański II stworzył nadzieję na większą kolegialność. Papież zachowuje się tak, jakby był jedynym prawdziwym nauczycielem w Kościele i jak gdyby biskupi byli jedynie dyrektorami oddziałów w wielonarodowej firmie „Kościół Sp. z o.o.”. Czuje się zagrożony każdą odmienną opinią, nazywając ją „odstępstwem”.(…)Papieskie pragnienie jedności czyni z nauki Kościoła nakaz partyjny. Teologowie, a nawet biskupi, nazywani „odstępcami” są karceni za próby „ustanawiania równoległej wykładni doktryny wiary”. Oczywiście, chodzi tu o konkurencyjną wykładnię. Wszystko to wypacza wizerunek Kościoła i skłania ludzi do mówienia nie tylko o monarchicznym, ale i imperialnym papiestwie. Papież nie rozumie pojęcia lojalnej opozycji.(…)Podczas swoich licznych i kosztownych pielgrzymek papież uzurpuje sobie prawo do zastępowania lokalnych biskupów, pozostawiając im rolę wykonawców rozkazów. To wyjątkowo demoralizująca sytuacja. (…)

Machiavelli powiedział, że zdolności przywódcy można oceniać poprzez charakter ludzi, którymi się otacza. Wygląda na to, że Jan Paweł II postanowił się otoczyć miernotami.(…)Innym skutkiem życia w ustroju totalitarnym jest niezdolność papieża do uznania konieczności istnienia niezależnej prasy, prowadzącej często dochodzenie na własną rękę. Kiedy prasa pisze o nim krytycznie, kładzie to na karb manipulacji lub złej woli”.

Przytoczone tu fragmenty z drukowanego we „Wprost” tekstu P. Hebblethwaite?a najlepiej ilustrują, jak daleko posunęła się redakcja postkomunistycznego tygodnika w swych próbach oczernienia Papieża Polaka i zdeformowania całego obrazu jego pontyfikatu. Warto zwrócić uwagę, że w całym obszernym tekście P. Hebblethwaite?a, przedrukowanym we „Wprost”, nie znalazło się nawet jedno pozytywne zdanie o całej działalności Jana Pawła II! Najlepiej ilustruje to całą tendencyjność tego paszkwilanckiego tekstu.


O rzekomym rozłamie w Kościele


W 1995 r. doszło we „Wprost” do próby oczernienia sytuacji w Kościele katolickim w Polsce. Wystąpił z nią najbardziej fanatyczny przeciwnik Kościoła w tej redakcji, jej obecny naczelny Stanisław Janecki, przez lata zastępca redaktora naczelnego „Wprost” – byłego sekretarza KC PZPR Marka Króla. W tekście „Kościół niezgody” („Wprost” z 31 maja 1995 r.) Janecki nakreślił arcyponury obraz sytuacji Kościoła katolickiego w Polsce, rzekomo wstrząsanego straszliwymi podziałami. Janecki puścił w artykule wyssaną z palca dywersyjną pogłoskę, że: „Większość polskich biskupów domaga się ustąpienia prymasa Glempa i odnowy Kościoła (…)”. Prymas Glemp był głównym celem zajadłego ataku publicysty postkomunistycznego tygodnika. Janecki zarzucał Prymasowi Polski rzekomo stosowany przez niego niemal „dyktatorski”, nietolerancyjny styl uprawiania władzy, wygłaszanie apodyktycznych, a nierzadko obraźliwych sądów (np. o „ujadających kundelkach”). Według Janeckiego, „styl sprawowania urzędu” przez Prymasa Polski „miał duży wpływ na lawinowy spadek społecznego zaufania do Kościoła” w Polsce.

Skrajną tendencyjność ataku Janeckiego na Prymasa Glempa sygnalizowała już utrzymana w „odpowiednim” tonie tytułowa strona tego numeru „Wprost”. Przedstawiała ona kardynała Glempa ze wzrokiem uniesionym ku niebiosom. Z chmury wystawała nad kardynałem olbrzymia pięść (niby Pana Boga) z kciukiem skierowanym w dół z jednoznacznym znakiem dezaprobaty. Takie to bluźniercze powoływanie się na rzekomą dezaprobatę Pana Boga miało zilustrować wizję snutą przez Janeckiego, skądinąd „określającego się jako agnostyka” (wg korespondencji z Warszawy nadesłanej do polonijnego „Dziennika Związkowego” przez Roberta Strybela).

Poza uderzeniem w Prymasa J. Glempa Janecki z werwą napadł na rozlicznych innych biskupów nie dość jego zdaniem „postępowych”. Dostało się m.in. abp. Stanisławowi Nowakowi (za popieranie „integryzmu” „Niedzieli”), abp. Stanisławowi Szymeckiemu, bp. Andrzejowi Suskiemu (za „protegowanie Radia Maryja”), bp. Janowi Szladze, bp. Albinowi Małysiakowi, bp. Romanowi Andrzejewskiemu, abp. Jerzemu Strobie. Janecki ostro zaatakował biskupa elbląskiego Andrzeja Śliwińskiego za słowa: „Ci, którzy są spadkobiercami bolszewickiego totalitaryzmu, mają się dziś dobrze i atakują Kościół, który przecież w czasach totalitaryzmu bronił człowieka”. Tego typu poglądy księdza biskupa jak widać nieprzypadkowo rozjuszyły redaktora postkomunistycznego „Wprost”.

Atakując tak wielu hierarchów Kościoła, „agnostyk” Janecki wyraźnie wskazywał, kto jego zdaniem jest jedynym dostojnikiem Kościoła mogącym uratować go od prorokowanego we „Wprost” upadku. Był nim, według niego, już rzekomo wytypowany przez Jana Pawła II na następcę Prymasa Glempa biskup Józef Życiński. Jak pisał Janecki, „Biskup Życiński ma być wybranym przez Jana Pawła II przyszłym przywódcą polskiego Kościoła. Informację tę potwierdził w ubiegłym roku zmarły niedawno Peter Hebblethwaite (…)”. Tak więc powołanie się na skrajnego brytyjskiego przeciwnika i oczerniacza Jana Pawła II miało być rozstrzygającym dowodem w sprawie obsady kierowniczego stanowiska w Kościele w Polsce (!).

Warto tu zauważyć, że szalbiercze spekulacje Janeckiego zostały natychmiast stanowczo zdementowane przez oficjalnych przedstawicieli Kościoła. Polonijny korespondent Robert Strybel powołał się w swej korespondencji z Warszawy na wypowiedź biskupa Tadeusza Pieronka dla chicagowskiego „Dziennika Związkowego”: „Mogę tylko tyle powiedzieć, że linia tygodnika „Wprost” wyraźnie upodobniła się do „Nie”. Wygląda na to, że ktoś chce ośmieszyć i zohydzić Ojca Świętego z okazji jego przyjazdu do Polski w sobotę. Pismo to raz jeszcze ujawniło swoje komunistyczne korzenie, bo żyje jeszcze w tamtej epoce, kiedy partia musiała czekać na wytyczne z Moskwy. Teraz te kategorie stara się narzucać Kościołowi, który we wszystkim jest rzekomo zależny od Watykanu. „Wprost” zdradza też inną, dobrze znaną taktykę komunistów, czyli próbę dzielenia Kościoła. Pamiętamy, jak reżim starał się ludziom wmówić, że kardynał Wyszyński jest zły, dogmatyczny i konserwatywny, za to dobry, postępowy i otwarty jest kardynał Wojtyła. Tu widzimy dokładnie taką samą próbę przeciwstawiania jednych drugim”.

Robert Strybel zacytował również wypowiedź red. Tadeusza Żeleźnika ze „Słowa – dziennika katolickiego” dla „Dziennika Związkowego”. Zdaniem red. Żeleźnika, artykuł Janeckiego był próbą „sprowadzenia ważnego, wykształconego i cieszącego się dużym autorytetem ciała, jakim jest Episkopat, do poziomu powiatowego. Nie ma nawet z czym polemizować, bo artykuł nie składa się z konkretnych argumentów, lecz ze zlepku wyrwanych z kontekstu wypowiedzi i zdarzeń, z których wyciąga się pochopne wnioski”.

Znamienne, że Janecki próbował uwiarygodnić swe sensacyjne wymysły poprzez powołanie się na rzekome informacje, z którymi jakoby zwróciły się do niego „czynniki zbliżone do Episkopatu”. Janecki zasłonił się jednak tajemnicą dziennikarską, gdy Strybel zapytał go, czy był wśród nich jakikolwiek biskup. Strybel wyszydził w swej korespondencji twierdzenia Janeckiego, pisząc: „Powstaje pytanie: czy ludzie Episkopatu, niezależnie od ich orientacji, zwróciliby się z takim czymś do tygodnika „Wprost” – pisma, które uchodzi za programowo antyreligijne i jeszcze nic pozytywnego o Kościele nie napisało? Niejednokrotnie zraniło uczucia religijne ludzi wierzących obrazoburczymi rysunkami (Matka Boska w masce gazowej oraz trzymająca działacza ZChN Marka Jurka zamiast Dzieciątka) czy skandalizującymi tekstami”. Przypomnijmy, że S. Janecki bronił swych prowokacyjnych spekulacji o rzekomo rozdzierających Kościół głębokich podziałach również w tekście „Mit jedności” („Wprost” z 4 czerwca 1995 r.).

Wymarzona przez redaktora Janeckiego wizja rzekomej groźby całkowitego rozłamu w Kościele katolickim w Polsce powracała także w późniejszych latach w tekstach S. Janeckiego i jego kolegów redakcyjnych. Ta właśnie sprawa była głównym tematem publikowanego przez Janeckiego 31 sierpnia 1998 r. artykułu na łamach „Wprost”: „Czy Kościołowi katolickiemu w Polsce grozi rozłam?”. Wśród różnych stwierdzeń zawartych w artykule Janeckiego znalazła się m.in. teza, jakoby: „Spod kontroli Kościoła całkowicie wyłamał się „Nasz Dziennik””. „Agnostyk” Janecki obłudnie lamentował, że Radio Maryja jest jakoby zagrożeniem dla jedności Kościoła. Według Janeckiego, z tej strony grozi Kościołowi niebezpieczeństwo „schizmy”. Kilka miesięcy później (6 grudnia 1998 r.) z ostrzeżeniami przed rzekomą groźbą rozłamu w Kościele katolickim w Polsce wystąpił na łamach „Wprost” Bogusław Mazur w tekście „Lekcja religii”.


Janecki – stachanowiec walki z Kościołem


Można powiedzieć, że aktualny naczelny „Wprost” Stanisław Janecki był już w połowie lat 90. swego rodzaju stachanowcem w inspirowaniu różnych zjadliwych i dywersyjnych ataków przeciwko Kościołowi katolickiemu. „Wzorcowym” wręcz przykładem jego antykościelnego jątrzenia za pomocą manipulacji danymi z sondaży był artykuł Janeckiego „Świątynia samozagłady”. Janecki twierdził tam, że Kościół katolicki „w opinii ponad połowy Polaków na oczach wiernych popełnia samobójstwo. Rezygnuje z najmocniejszej swej roli – spoiwa więzi społecznych (…), walczy o wpływy, podobnie jak Sejm i Senat, prezydent, rząd czy partie polityczne. Polski Kościół przestaje być postrzegany jako instytucja religijna, a coraz częściej przypisuje mu się funkcje i intencje instytucji politycznej. Kościół ma zdecydowanie za dużo władzy – wynika z badań „Jednostka wobec władzy (…)”. Kościół znalazł się też na ostatnim miejscu wśród instytucji, które mówią w imieniu zwykłych ludzi.

(…) Kościół bezinteresowny zmienił się w instytucję dbającą wyłącznie o własne interesy(…)[podkr. – J.R.N.]. Prawie trzy czwarte społeczeństwa obawia się, że to Kościół wydał wojnę zasadom świeckiego państwa”. Janecki kończył swój artykuł atakiem na rzekome „deprecjonowanie wiary przez zafascynowanie kleru władzą”. Typowe dla tego i licznych innych artykułów Janeckiego było ciągłe gromadzenie negatywów Kościoła i ich wyolbrzymianie przy równoczesnym całkowitym przemilczaniu jakichkolwiek pozytywów Kościoła i duchownych. Dodajmy, że to również akurat S. Janecki był autorem licznych artykułów we „Wprost” szczególnie mocno przyczerniających obraz Polski i Polaków, akcentujących, że rzekomo nikt nas w świecie nie lubi (sprawy te szeroko przedstawię w osobnym artykule na temat walki „Wprost” z Narodem).

Znając aż nadto dobrze tę niegodną rolę Janeckiego jako stachanowca w walce z Kościołem i Narodem z niezwykłym zaskoczeniem wysłuchałem w radiowych „Sygnałach dnia” (24 lipca 2007 r. o godz. 7.13) wypowiedzi premiera Jarosława Kaczyńskiego o redaktorze Janeckim. Była ona niezwykle pochwalna. Premier stwierdzał m. in.: „Ja sobie go bardzo skądinąd cenię, bardzo często mądre rzeczy pisze we „Wprost”, wpada na znakomite pomysły, świetnie naprawdę operuje piórem i różnego rodzaju skrótami myślowymi (…), to jest bardzo przeze mnie szanowany dziennikarz, zaczynam go zaliczać do tej najwyższej półki, gdzie umieszczam bardzo nielicznych dziennikarzy”. Słuchałem tej wypowiedzi premiera J. Kaczyńskiego z ogromną przykrością, bo bardzo cenię go jako polityka. Trudno pogodzić się z faktem, że tak ceniony przeze mnie premier do tego stopnia nie jest poinformowany co do jątrzącej, godzącej w Kościół i Naród przeszłości publicystycznej Janeckiego. Pytanie: co robią doradcy premiera, dlaczego nikt z nich nie uchronił go przed taką fatalną wpadką, jaką było chwalenie starego, wyrafinowanego kłamcy antykościelnego i antynarodowego?


Profanacja, która ugodziła w Jasną Górę


1 sierpnia 1994 r. „Wprost” dopuściła się szczególnie nikczemnego wybryku antyreligijnego. Przepiękny jasnogórski obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus został ohydnie zniekształcony poprzez ukazanie na okładce tygodnika obu świętych postaci w ponurych maskach gazowych. Redakcja tłumaczyła tak szokujący dobór okładki chęcią sprowokowania tym żywszych refleksji nad tragedią tysięcy mieszkańców Śląska, padających ofiarą zanieczyszczeń środowiska. Z oburzeniem odrzucił wykrętne tłumaczenia redakcji „Wprost” przeor Jasnej Góry ojciec Szczepan Kośnik. W liście do naczelnego redaktora „Wprost” ojciec S. Kośnik stanowczo napiętnował obrażenie przez „Wprost” „uczuć religijnych Polaków i znieważenie narodowej Świętości, Jasnogórskiej Ikony Matki Bożej”. Ojciec Kośnik akcentował m. in.: „(…) oświadczam kategorycznie: NIE POZWOLIMY PONIEWIERAĆ ŚWIĘTEGO OBRAZU JASNOGÓRSKIEJ MATKI I KRÓLOWEJ!(…)Rzeczywiście zgrozą napawa perwersyjne manipulowanie przez redakcję „Wprost” świętymi znakami przez nałożenie Jezusowi Chrystusowi i Matce Bożej z Jasnogórskiej Ikony masek gazowych! Panie Redaktorze, słuszny protest przeciwko degradacji środowiska naturalnego, wyrażony w artykule Eryka Misiewicza „Śmierć w powietrzu”, pod żadnym pretekstem nie może być wspierany przez zamieszczenie zniekształconej Świętej Ikony Jasnogórskiej i świadome w ten sposób znieważanie uczuć religijnych ludzi wierzących w Polsce. Jest to wyrazem braku elementarnego wyczucia, co i komu przystoi oraz kolejnym potwierdzeniem świadomej akcji drwienia ze „świętości narodowych ołtarzy”. Jestem przekonany, że gdyby podobnie drogie znaki innych od chrześcijańskich wyznań zostały tak splugawione, podniósłby się wielki krzyk protestu” (cyt. za „Wprost” z 4 września 1994 r.).

W odrębnym wystąpieniu w Radiu Częstochowa (24 sierpnia 1994 r.) przeor S. Kośnik porównał redakcję „Wprost” do hitlerowców. Porównał okładkę poznańskiego tygodnika z tekstem publikowanym w 1937 r. w niemieckim nazistowskim tygodniku „Arbeitsmann”, kpiącym z czci Polaków do Czarnej Madonny. Wówczas incydent ten wywołał protest Papieża Piusa XI i rządu polskiego, co zaowocowało oficjalnymi przeprosinami ze strony ambasadora Rzeszy w Warszawie. „- Teraz ze środka Polski, z Poznania, idzie taki atak. Trzeba się zastanowić, kto za tym stoi? Komu zależy, żeby dotykać największej świętości Polaków, jaką jest ikona jasnogórska? – pyta przeor (…)” (cyt. za: J. Turnau: „Przeor obraża „Wprost””, „Gazeta Wyborcza” z 25 sierpnia 1994 r.).

W liście do pielgrzymów z dnia 24 sierpnia 1994 r. przeor napisał, że „redakcja „Wprost” powzięła decyzję dokonania publicznej profanacji wizerunku Jasnogórskiej Pani i znieważenia uczuć religijnych i przekonań katolików w Polsce” (por. tamże).

Dokonana przez „Wprost” obrzydliwa profanacja Obrazu Jasnogórskiego wywołała bardzo wiele protestów zarówno ze strony znanych postaci, jak i prostych wiernych. Ostro skrytykował redakcję „Wprost” m.in. ordynariusz kielecki bp Kazimierz Ryczan. W kazaniu wygłoszonym podczas Mszy św. w Pacanowie powiedział, nawiązując do profanacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej: „Ludzie z tygodnika „Wprost”, którzy regularnie szkalują wiarę, Kościół i krzyż, przekroczyli normy przyzwoitości”. Ksiądz biskup zwrócił uwagę na fakt, że dziennikarze tygodnika „Wprost” nie przeprosili katolików za obrazę ich uczuć religijnych, a wręcz przeciwnie – „zmienili taktykę i, jak szatan z Ewangelii, zaczynają głośno wołać i oskarżać, że dzieje im się krzywda”. „Obwiniają Episkopat – stwierdził ksiądz biskup – za ostre reakcje katolików na profanację Jasnogórskiego Wizerunku. Znamy te metody: złodziej ukradł i biegnie wołając „łapaj złodzieja”” (cyt. za „Niedzielą” z 25 września 1994 r.).

Wśród osób protestujących przeciwko profanacji szczególnie znamienny był głos znanego duchownego protestanckiego pastora ks. Bogdana Trandy. Pisał on: „Jako pastor ewangelicko-reformowany jak najdalszy jestem od pielęgnowania kultu obrazów. Ogarnął mnie jednak niesmak, kiedy spojrzałem na okładkę tygodnika „Wprost” z wizerunkiem Madonny Częstochowskiej i Dzieciątka w maskach gazowych. Katolicy, dla których ten obraz jest szczególnie drogi, mogli poczuć się obrażeni. Trudno się dziwić protestom. Redakcja tygodnika, niestety, nie po raz pierwszy okazała brak taktu i elementarnej kultury. Jeden z redaktorów „Wprost” w dzienniku radiowym (z 21 sierpnia o godz. 19.00) usiłował wyjaśnić, że niczego obraźliwego nie widzi. Mógł wszakże wyrazić przynajmniej żal z powodu urażenia uczuć religijnych wiernych katolików i przeprosić ich. Nie uczynił jednak tego” (cyt. za „Wprost” z 4 września 1994 r.).

Redaktorzy „Wprost” do końca nie zdobyli się na przeproszenie wiernych za ohydną profanację Świętej Ikony z Jasnej Góry. Co więcej, zamieszczając wybór listów w tej sprawie, opublikowali również teksty jawnie wyzywające wobec Kościoła w stylu głosu niejakiego Z. Wiszniewskiego z Warszawy: „Poradźcie prymasowi Glempowi, aby powściągnął fanatyzm jasnogórskich mnichów, bo swoim zachowaniem szkodzą Kościołowi rzymskokatolickiemu”.

W tej sytuacji nawet ówczesny sekretarz generalny Episkopatu biskup Tadeusz Pieronek, który miał bardzo dobre kontakty z „Wprost” i udzielał niejednokrotnie wywiadów tej redakcji, poczuł się zmuszony do wyrażenia krytycznej opinii o zachowaniu redaktorów „Wprost”. Stwierdził tym razem bez ogródek: „Tak to na ogół bywa, że ludzie, którzy nie mają kultury w swoim zachowaniu się, nie mają jej też w przepraszaniu” (cyt. za: J. Turnau, op. cit.).


Różne postacie antyreligijnych fobii


Trzeba przyznać, że redaktorzy „Wprost” wykazywali prawdziwe „bogactwo” inwencji w wymyślaniu kolejnych sposobów deformowania obrazu Kościoła i religii w swym tygodniku. Z jednej strony były to artykuły redaktorów „Wprost” podobnie jak Janeckiego frontalnie atakujące Kościół katolicki w Polsce. Typowy pod tym względem był zamieszczony artykuł Jerzego Wisłockiego: „Teologia faktów dokonanych” („Wprost” z 2 kwietnia 1995 r.). Autor pisał: „W polskim życiu publicznym umacnia się centralny organ, który pielęgnuje jedynie słuszną doktrynę, nie uznaje krytyki, wprowadza cenzurę, kształtuje świadomość dzieci i młodzieży, a w zakładach pracy tworzenie podstawowych ogniw organizacyjnych (…). Należy się spodziewać, że – tak jak w okresie międzywojennym – sprawy finansowania Kościoła będą nadal otaczane tajemnicą, a „niezależność” będzie traktowana jako podstawa do uchylania się Kościoła od kontroli wydatkowania dotacji państwowych”. Według „Wprost”, w Polsce rzekomo w praktyce wdrożono przymus nauczania religii aż do matury i przymus praktyk religijnych. Autor alarmował, że Kościół jakoby wprowadza w państwie cenzurę pod szyldem wartości chrześcijańskich. Puentą artykułu było pytanie: „Czy to nie przypomina zanadto taktyki „przewodniej siły” PRL?”. Takie to oskarżenia rzucano przeciwko Kościołowi w tygodniku redagowanym przez byłego sekretarza KC PZPR, licząc na totalną nieświadomość ogromnej części czytelników.

Inny zajadły „zagończyk” antyreligijny Wiesław Kot głosił, że „w Polsce jakoby zaznacza się konflikt między wartościami chrześcijańskimi a duchem nowoczesnego państwa” (W. Kot, „Konflikt sumienia”, „Wprost” z 4 czerwca 1995 r.). W innym artykule pt. „Niedotykalni” („Wprost” z 17 września 1995 r.) tenże W. Kot atakował Kościół za krytykowanie antykościelnego filmu pt. „Ksiądz”, widząc w tym przejaw swoistej cenzury. Z kolei Jagienka Perlikiewicz w tekście „Duch czasów. Episkopat contra Caritas” („Wprost” z 26 marca 1995 r.) rozwodziła się na temat ogromnej „pazerności” Kościoła kosztem Caritas.

We „Wprost” wciąż oskarżano Kościół o skrajne usztywnienie wobec wszystkich inaczej myślących, zarzucano mu rozwijanie kompleksu „oblężonej twierdzy”. Para szczególnie zajadłych antyklerykalnych autorów „Wprost” – Wiesław Kot i Natasza Socha – zaatakowała przebieg częstochowskich pielgrzymek w tekście pt. „Wędrująca twierdza” („Wprost” z 21 sierpnia 1994 r.). Zarzucili oni Kościołowi, iż rzekomo: „Od kilku lat polski katolicyzm przestał się życzliwie przyglądać światu – zdecydował, że musi się przed nim bronić. Podczas pielgrzymki stare oazowe tradycje pogodnej franciszkańskiej religijności ustępują rygorowi oblężonej twierdzy (…). W sytuacji „podwyższonej gotowości bojowej” obowiązkiem zdeklarowanego młodego katolika jest trwać przy kościele hierarchicznym i – nie dyskutować”.

Wspomniana para ze szczególną furią zaatakowała w 1994 r. na łamach „Wprost” propozycję Prymasa Polski Józefa Glempa zmierzającą do przywrócenia Akcji Katolickiej. Tytułowi artykułu „Policja parafialna” towarzyszył podtytuł sugerujący, że propozycja Prymasa „przywołała wizerunek inkwizycji”. Artykuł puentowano stwierdzeniami: „Prymas, który nigdy nie uchodził za idola katolickiej młodzieży, zapewne jednak rozumie, że tylko pokolenie Akcji Katolickiej jest jeszcze skłonne bez wahania poprzeć „policyjny” model ewangelizacji. Poza tym należy się spieszyć – to pokolenie przekroczyło już wiek emerytalny i wkrótce najprawdopodobniej bezpotomnie przejdzie do historii Kościoła”.

Trzeba przyznać, że redakcja „Wprost” starała się nader konsekwentnie zohydzić Prymasa Polski w oczach swych czytelników. W akcji tej posunięto się do wyjątkowo obrzydliwego fotomontażu („Wprost” z 27 listopada 1994 r.). Na okładce tego numeru pokazano, jak Prymas trzyma swe dłonie na stojących po jego dwóch bokach postaciach – Ryszarda Czarneckiego i… skrajnego antysemity Bolesława Tejkowskiego. Było coś niebywale haniebnego w takim przedstawieniu rzekomej bliskości Prymasa Polski z Tejkowskim. Na łamach „Wprost” niejednokrotnie atakowano lub wyszydzano różnych innych hierarchów Kościoła w Polsce. Ze szczególną fobią odnoszono się m.in. do biskupa Sławoja Leszka Głódzia (por. tekst pt. „Ja jako biskup”, „Wprost” z 30 lipca 1995 r.). Wielokrotnie atakowano projekty zawarcia konkordatu. Na przykład w tekście Zbigniewa Macha pt. „Na wieki wieków” („Wprost” z 13 marca 1994 r.) epatowano twierdzeniem: „Ratyfikacja konkordatu oznaczała będzie porażkę państwa, a na dłuższą metę – przegraną Kościoła”.

W atakach na Kościół katolicki nie cofano się przed najbardziej nawet absurdalnymi oskarżeniami. Na przykład nagłośniono wypowiedź byłego fanatycznego stalinowca i zajadłego wroga polskości Zygmunta Kałużyńskiego, który z emfazą stwierdził, że Kościół katolicki „jest nieprawdopodobnie szowinistyczny” („Wprost” z 11 września 1994 r.).

Aby skuteczniej zaatakować Kościół katolicki, kontynuowano zapoczątkowaną już w latach 1992-1993 praktykę szczególnego nagłaśniania różnego typu zagranicznych zbuntowanych teologów lub przeciwników Kościoła. I tak np. 13 marca 1994 r. opublikowano wywiad z najbardziej znanym zbuntowanym teologiem Hansem Kungiem pt. „Etos globalny”.

Andrzej Olszewski zareklamował we „Wprost” w tekście pt. „Pan arcydiabeł” Karlnheiza Deschnera, autora książki „Krzyż Pański z Kościołem”. Na pytanie, dlaczego dziesiątki lat poświęcił na krytykę Kościoła, Deschner odpowiedział: „Nie mogę ścierpieć krzywdy” („Wprost” z 29 stycznia 1995 r.).

Myślę, że wymienione tu przykłady dostatecznie ilustrują, jak systematyczna była działalność publicystyczna postkomunistycznego „Wprost” wymierzona w Kościół i religię. Chodziło o to, by czytelnik otrzymywał bez przerwy kolejne dawki trucizny antyreligijnej, sączonej z ogromną regularnością. Na tle opisywanych przykładów groteskowo wręcz zabrzmiało wyznanie marszałek Senatu Alicji Grześkowiak: „Cieszę się też, że czytając „Wprost, nie znajduję w nim napaści na wartości chrześcijańskie” („Wprost” z 18 stycznia 1998 r.). Czy wypowiadając tak nieodpowiedzialną opinię, A. Grześkowiak miała choć trochę pojęcia o czym mówi? Czy zadała sobie choćby minimum trudu, żeby zapoznać się z zawartością tygodnika, który w tak nieuzasadniony sposób pochwaliła?


Prof. Jerzy Robert Nowak
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl