Soczi – Kijów: Medialna wojna i wielka porażka Kremla

Zwycięstwo na froncie, propagandowa katastrofa – przykłady zdarzeń

Istnieją analizy, które mówią o historii wielkich zmagań między państwami, które swoje rozstrzygnięcie znalazły nie na linii frontu, lecz na płaszczyźnie wydarzeń medialnych. Tak w dużym stopniu było w czasie wojen jugosłowiańskich w latach dziewięćdziesiątych. Serbowie militarnie nie przegrali wojny ani z Chorwatami, ani z Bośniakami, ani z kosowskimi Albańczykami. Przegrali natomiast wszystko na poziomie wizerunkowym. Zbrodni dokonywały różne strony konfliktu, jednak to Serbowie uchodzili za największych oprawców, przyrównywanych do hitlerowskich zbrodniarzy. Mówi się, że Chorwaci już na początku konfliktu wynajęli (za spore pieniądze) odpowiednie zachodnie firmy, które postarały się o spreparowany przekaz propagandowy (później tym tropem poszli bośniaccy Muzułmanie i Albańczycy z Kosowa). Kompletna porażka Serbów na poziomie medialnym doprowadziła do sytuacji totalnej klęski politycznej. Serbia ostatecznie została potężnie okrojona terytorialnie, przegrała praktycznie wszystko, co się dało przegrać.

Znaczenie wojny propagandowej zrozumieli Amerykanie jeszcze w czasie zmagań w Wietnamie. Na froncie byli zwycięzcami. W mediach jednak pokazano ich jako zbrodniarzy wojennych znęcających się nad wietnamskimi cywilami. Wszystko relacjonowano jakby na żywo, przy zaangażowaniu dużych emocji widzów. Taki przekaz propagandowy wynikał w dużej mierze z faktu, że wielkie zachodnie ośrodki medialne znalazły się pod wpływem neomarksistowskiej rewolucji kulturowej, która przewaliła się przez świat zachodni od końca lat sześćdziesiątych.

Wycofanie się Amerykanów z Wietnamu zaowocowało rozlaniem się komunizmu na kolejne państwa w Azji, a co za tym idzie – wiązało się z rozprzestrzenieniem zbrodni na nieopisaną skalę (wystarczy przywołać przykład Kambodży). Zachodni odbiorca nie był jednak karmiony obrazami niewyobrażalnego komunistycznego bestialstwa, choćby z czasów rewolucji kulturalnej w Chinach. Był zaś bombardowany obrazami zbrodni dokonywanych przez żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej. Wielkie pacyfistyczne demonstracje zmusiły Waszyngton do wycofania się z Wietnamu. Amerykanie wzięli sobie tę porażkę do serca i każdą następną wojnę, którą prowadzili, przygotowywali nie tylko na poziomie militarnym i politycznym, ale również medialnym (propagandowym). Tak było w czasie obu wojen irackich, wojny afgańskiej itd.

Współczesna walka o pozytywny wizerunek państw

Oczywiście, można przygotowywać medialną obronę w wojnie propagandowej, można również budować wielką pozytywną ofensywę w tym zakresie. Kraje doskonale zdają sobie sprawę, że pozytywny wizerunek w świecie to niezwykle istotny element sukcesu na wielu innych płaszczyznach życia państwowego. Jedną z dziedzin, gdzie próbuje się w sposób szczególny zbudować taki wizerunek, są wielkie wydarzenia sportowe. To dlatego różne kraje z takim zacięciem walczą o prawo do organizacji znaczących wydarzeń, w tym igrzysk olimpijskich. Dla Rosji, która zorganizowała zimowe igrzyska pojawiła się duża szansa na zbudowanie wizerunku państwa nowoczesnego i przyjaznego ludziom. To dlatego Władimir Putin z taką pieczołowitością przez siedem lat doglądał przygotowań tych wielkich zawodów. To dlatego wydano 50 miliardów dolarów (były to najdroższe igrzyska w historii).

Putin dla ocieplenia swojego wizerunku wypuścił z więzienia Chodorkowskiego  oraz członków radykalnie feministycznego zespołu Pussy Riot. Jak podkreślają obserwatorzy, mimo różnych wpadek Rosjanie organizacyjnie zdali egzamin. Kiedy oglądaliśmy transmisję z uroczystości zamknięcia igrzysk, dech zapierało w piersiach. Organizatorzy zadbali o wszystko, również o to, by Thomas Bach, pochodzący z Niemiec szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, w swoim końcowym przemówieniu wielokrotnie pochwalił Rosję, a w szczególności Władimira Putina. Jednak obok przywódcy Rosji nie było widać obecności przedstawicieli innych państw, nie było ważnych gości z zagranicy. Nie to jednak było największym ciosem dla Kremla. Siedem lat przygotowań, wydanie grubych miliardów na wielkie inwestycje sportowe – a przekaz medialny, szczególnie na końcu igrzysk, był fatalny. Wszystko przez wydarzenia na Ukrainie.

Igrzyska to czas, gdy ludzie nagle zaczynają się interesować nawet najbardziej egzotycznymi dyscyplinami sportu. To czas, kiedy przeżywają wszystkie zwycięstwa i porażki swoich zawodników. Później zostają piękne wspomnienia i ciepłe skojarzenia z krajem, gdzie wydarzenia sportowe miały miejsce. Tymczasem w kulminacyjnym momencie zawodów cały świat bardziej obserwował (i to na żywo) strzały na ulicach Kijowa niż zmagania na torach saneczkowych czy stokach narciarskich. Opozycja ukraińska zadbała o niezwykle precyzyjny przekaz medialny. Nic bardziej nie porywa ludzi niż transmisja wielkich demonstracji, a tym bardziej walk ulicznych, w których giną ludzie. Żadne zwycięstwo i najbardziej niespotykana porażka sportowa nie przebije siłą emocjonalnego oddziaływania transmisji z realnej walki na śmierć i życie.

Można postawić pytanie: kto zdecydował o eskalacji konfliktu na Ukrainie pod koniec igrzysk? Są dwie możliwości. Albo Janukowycz, któremu wydawało się, że świat zainteresowany wydarzeniami w Soczi nie zauważy brutalnego rozprawienia się z opozycją na Majdanie. Jeśli tak myślał, to się bardzo przeliczył. Równie dobrze można sobie wyobrazić opozycję ukraińską, która zdiagnozowała, że jeśli nie wykorzysta czasowej bierności Putina, który czeka na koniec igrzysk, by ponownie zaangażować się w sprawy ukraińskie, to za kilkanaście dni przegra wszystko. Kreml ruszy do kontrataku. Zatem jeśli coś miało się rozstrzygnąć na korzyść opozycji, to musiało się to stać przed końcem igrzysk. Efekt to nie tylko ucieczka Janukowycza z Kijowa, to również jego kompletna klapa wizerunkowa.

Pokazanie na żywo strzelania do cywilnej ludności to obraz, który kompletnie skompromitował reżim w Kijowie. Dalej ucieczka prezydenta i medialne migawki z jego rezydencji, opływającej w niemal bizantyjskie bogactwo – to kolejny wymiar propagandowej klęski. Na tym tle porażkę poniosła również Moskwa. Wszyscy bowiem zauważyli, że popierała ona człowieka skorumpowanego i totalnie nieliczącego się z narodem.

Porażka Moskwy ma jeszcze jeden wymiar. Pięćdziesiąt miliardów na zbudowanie pozytywnego, nowoczesnego wizerunku Rosji w dużej mierze zostało wyrzucone w błoto. Strata to niebywała, bo pieniądze te można było przeznaczyć na przemysłowe inwestycje, które przyniosłyby o wiele większe korzyści. Oczywiście zbudowanie pozytywnego wizerunku to też olbrzymia korzyść, ale, jak wspomniałem, wydarzenia na kijowskim Majdanie ten wizerunek w ogromnej mierze przyćmiły, a nawet zrujnowały.

prof. dr hab. Mieczysław Ryba

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl