Paździerzowy faszyzm Michnika

„Czy zagraża nam faszyzm?” – pyta nie bez pewnej dozy cynicznej histerii Adam Michnik, indukując ulubiony evergreen środowisk, które – ulepiwszy z postmodernistycznej pulpy złotego cielca – nieustannie okadzają go ciężkim dymem spopielonego „upiora polskiego nacjonalizmu”.

Rzecz jasna, we współczesnej Europie nie sposób dokonać prostej rekognicji klasycznego zjawiska faszyzmu, który notabene środowiska konserwatywne zawsze traktowały jako kancerogenną narośl, infekującą przerzutami układ odpornościowy tradycyjnej wspólnoty, rodzinnej i narodowej.

A skoro nie da się rozpoznać i ożywić zmory na okoliczność obstalowania jej w roli śmiertelnego wroga bożka pop demokracji, trzeba ją zdefiniować na nowo. I Michnik definiuje. Sięgając po zgraną do imentu, żałośnie przewidywalną, by nie rzec – paździerzową kliszę, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” udowadnia, że nie traktuje swoich czytelników poważnie. To nie jest subtelna konstrukcja myślowa.

„W ostatnich dziesięcioleciach widzimy fenomen nowy – to osobliwa synteza nacjonalizmu, ksenofobii z populizmem antyrynkowym” – diagnozuje autor. I dalej: „oni umieją kłamać i hipnotyzować” – pisze, wskazując palcem na Radio Maryja. „Dla o. Rydzyka demonem jest duch europejskiego liberalizmu” – finalizuje swój nietrzymający się kupy wywód naczelny „Wyborczej”.

Nie wiem, co Adam Michnik rozumie pod pojęciem „ducha europejskiego liberalizmu”, co więcej – nie mam nawet pewności, czy taki artefakt w ogóle istnieje. Mamidło, którym hipnotyzuje swoich akolitów Michnik, próba wystylizowania zmurszałych ze starości transplantów neomarksistowskiej frankfurckiej szkoły historycznej na intelektualne nowalijki serwowane na Czerskiej zwyczajnie obraża ludzki rozum. Dlaczego?

Wezwanie do apoteozy „ducha europejskiego liberalizmu” i egzorcyzmowania upiora nacjonalizmu to tylko nowe szatki starego paradygmatu „denacjonalizacji” pamięci europejskich narodów, w którego życie na nowo tchnęła m.in. niemiecka profesor Aleida Assmann z Uniwersytetu w Konstancji. Przebrany za pacyfistę demon „europejskiego liberalizmu” musi być karmiony – w jej teorii – ofiarą separacji z delikatnej tkanki pamięci wspólnotowej obszarów dlań konstytutywnych – stąd ciągłe podgryzanie panteonu narodowego. Właśnie w tego rodzaju zbiorowej amnezji Assmann, a za nią Michnik upatrują warunku niezbędnego do budowy homogenicznej, spacyfikowanej, paneuropejskiej magmy, po resekcji kulturowego DNA, niezdolnej wprawdzie do wchodzenia w konflikty (poza szturmem na bankomaty), ale i do obrony.

Najbardziej zadziwiający w tym wszystkim jest jednak fakt, że najżarliwszymi orędownikami „denacjonalizacji” wydarzeń z przeszłości są – jak zauważyła prof. Ewa Thompson – najbardziej nacjonalistyczne narody Europy, osadzone na stabilnej platformie swojej siły politycznej, których obecność na kontynencie europejskim jest widzialna i niepodważalna: Niemcy (udana ekspansja na gruncie anglosaskim teorii szkoły frankfurckiej) i Rosja.

Trzy lata temu Unia Europejska sfinansowała projekt interpretacji konfliktów w Europie Środkowo-Wschodniej autorstwa Aleksandra Etkinda „Wojna pamięci: dynamizm kulturowy w Polsce i na Ukrainie”. Grant w wysokości 1 mln euro posłużył rosyjskiemu emigrantowi do sformułowania na gruncie naukowym postulatu zatopienia w lodowatym oceanie zbiorowej niepamięci „nacjonalistycznych” wspomnień (Katyń) i zaakceptowania takiego modułu myślenia o przeszłości, w którym wierność wspólnocie (rodzinnej, narodowej) jest wyzerowana.

Konkluzje Etkinda, z którymi ściśle koresponduje wezwanie Michnika do egzorcyzmowania „upiora nacjonalizmu”, to nic innego jak sugerowanie mniejszym narodom, by w imię „ducha europejskiego liberalizmu” popełniły tożsamościowe samobójstwo.

Przed takim scenariuszem uchowaj nas, Boże.

Katarzyna Orłowska-Popławska,

zastępca redaktora naczelnego „Naszego Dziennika”

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl