Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski



Pobierz Pobierz

Przywódcy Komisji Europejskiej

Nazywana jest „strażniczką traktatów”, „unijnym superrządem”. Mowa o Komisji Europejskiej złożonej z 28 komisarzy.  Każdy kraj ma własnego komisarza, ale w świetle nowych przepisów, ich liczba może zostać zredukowana. Co pięć lat Parlament Europejski zatwierdza przewodniczącego Komisji, którym obecnie jest Jean-Claude Juncker i pozostałych komisarzy en bloc, czyli cały skład. Komisja Europejska zarządza ogromnym unijnym budżetem. Rocznie to sto kilkadziesiąt miliardów euro. Ma ona wpływ na przyznawanie dotacji, ale może także je cofnąć. To oznacza, że ma bardzo dużą władzę, choć wspomniany budżet nie jest przez nią generowany. Przypomnieć należy, że wszystko to są pieniądze składkowe poszczególnych państw członkowskich, także Polski, która systematycznie przekazuje ogromne sumy do budżetu Unii. Wielokrotnie, także w tej kadencji, podejmowane były próby stworzenia odrębnego unijnego podatku, którym zawiadywałaby Komisja, ale nie uzyskano akceptacji. Podatek ten jeszcze bardziej uniezależniłby Komisję, która i tak po wyborze de facto pozostaje poza demokratyczną kontrolą. W wyobrażeniach wielu jawi się jako bezstronny, obiektywny, sprawiedliwy „wujek” posiadający na wszystko panaceum. W rzeczywistości to instytucja obsadzana rasowymi politykami, którzy intratne posady zawdzięczają dawnym i obecnym koneksjom. Koneksjom politycznym i biznesowym. Jeśli dodamy do tego rozdzielanie wielkich pieniędzy, to nie trzeba dużo wyobraźni, aby dostrzec zagrożenia mieszczące się w pojęciu układy i korupcja.

Wiele wody musiało upłynąć w kanałach Strasburga i Brukseli zanim instytucja ta stała się w miarę przejrzysta. Jeszcze w latach osiemdziesiątych, jak wspominał weteran Parlamentu duński europoseł Jens-Peter Bonde, nawet numer telefonu do Komisji Europejskiej był utajniony, a do niedawna całe rozliczenie miliardowych kwot Komisja zamieszczała w jednej tabelce w Excelu. Jakieś dziesięć lat temu dziennikarzy niemieckich, którzy przedostali się do budynku Komisji Europejskiej z zamiarem zebrania i nagrania materiału, strażnicy powalili na posadzkę i wyprowadzili. Dopiero 14 lat temu Komisja po raz pierwszy zatrudniła zawodową główną księgową Martę Andreasen, która po zapoznaniu się ze sposobem prowadzenia rachunków odmówiła podpisania bilansu. Została za to dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Takich przypadków w Unii Europejskiej z definicji się nie nagłaśnia. Po co podważać zaufanie do organizacji, której wszyscy jesteśmy członkami? Odium może spaść na każdego. Podobnie jak mawiał prezes Ryszard Ochódzki w znanej komedii „Miś”: „To jest miś społeczny, (powstał) w oparciu o sześć instytucji i nikt nie ma prawa się przyczepić” – ani dociekać, ile on kosztował, a jak wiemy miś wygenerował koszty i miał sobie zgnić.

Jak wiemy, nasza organizacja składa się nie z sześciu, a 28 podmiotów, to któż miałby się do niej przyczepić? Czasami jednak to się dzieje, gdy Komisja Europejska nadepnie na odcisk.
I tak wybrany 12 lat temu na szefa Komisji José Manuel Barroso, były aktywista maoistyczny i były premier Portugalii, musiał nie tylko tłumaczyć się, dlaczego ma komisarzy, których brytyjski europoseł Nigel Farage nazwał „communist aparatchiks”, czyli „aparatczykami komunistycznymi”, ale także, dlaczego w tym gronie znalazły się osoby skazane prawomocnym wyrokiem, jak chociażby Jacques Barrot. Sam Barroso tłumaczyć się musiał przed naszą Izbą z zarzutów korupcji. Jak ustalono, spędzał on wakacje na prywatnym jachcie greckiego miliardera Spirosa Latsisa, których to wakacji koszt oszacowano na 20 tysięcy euro. Zdaniem inicjatorów wniosku o wotum nieufności dla Barroso był brak wpisania tej korzyści do oświadczenia majątkowego, a także sugestie, że w podziękowaniu szef Komisji Europejskiej mógł szczególnie traktować firmy bogatego przyjaciela.

Następca Barroso, wybrany przed dwoma laty Jean-Claude Juncker, na samym początku urzędowania zderzył się z poważnymi zarzutami o to, że gdy był premierem Luksemburga, umożliwiał wielkim firmom unikanie płacenia podatków wbrew unijnemu prawu, tzw. afera LuxLeaks. To osłabiło jego pozycję, dlatego teraz na pierwszy odcinek frontu chętnie wysyła swojego zastępcę Fransa Timmermansa, który publicznie stwierdził, że największym jego osiągnięciem jako polityka było przegłosowanie w Parlamencie Holandii małżeństw tej samej płci.  Żeby było jasne, Timmermans określa się jako polityk katolicki, na jednym oddechu dodając: „Nadal jestem chrześcijaninem i katolikiem. Czuję się bardzo dobrze, nie zgadzając się z Papieżem prawie we wszystkim”. Pierwszy Wiceprzewodniczący Komisji Timmermans w swoich refleksjach dostrzegł także nasz kraj, Polskę, twierdząc, że była ona: „odwiecznie prześladowana/uciskana przez Kościół Katolicki”. Ot, taki współczesny chrześcijański demokrata. Jak widać, niedawnym i obecnym przywódcom Komisji Europejskiej daleko do formatu Ojców Założycieli europejskiej wspólnoty, takich jak Konrad Adenauer, Alcide de Gasperi i Robert Schuman. Dwaj ostatni są kandydatami Kościoła Katolickiego na błogosławionych, ich procesy beatyfikacyjne trwają. Żyli i działali w Europie kilkadziesiąt lat temu. Ale cóż, jakie czasy, tacy przywódcy.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj