fot. tv trwam

Homilia ks. abp. Józefa Michalika wygłoszona w Wysokiem Mazowieckiem

 

Abp Józef Michalik

Wysokie Mazowieckie, 29.06.2020

w par. św. Jana Chrzciciela

(Kapłani roku 1981

W cieniu sł. B. Kard. S. Wyszyńskiego)

 

To jest Ciało Moje – O Najśw. Eucharystii (Mt 16, 13-19)

 

Drodzy Bracia Kapłani

Drodzy Bracia i Siostry

 

Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła stwarza okazję do zatrzymania się przez chwilę nad pytaniem, kim byli i kim są dla nas ci ludzie, którzy stali się fundamentem Kościoła?

Paweł, to nawrócony Szaweł, prześladowca chrześcijan, ideolog partii nienawidzącej wierzących w Chrystusa, zabójca diakona Szczepana, który po nawróceniu oddaje życie za Chrystusa i Kościół.

Piotr, to prosty rybak, wrażliwy na piękno prawdy ewangelii, którą głosi Jezus. Ma swoje zalety, jest szczery, autentyczny, ale ma i słabości, nawet zaprze się Jezusa, ale nieustannie się nawraca, wyznaje grzechy i staje się coraz bliższy Jezusowi.

Dziś widzimy go w ewangelicznej scenie, kiedy – po kilkunastu już miesiącach wspólnego przebywania – trafnie odpowiada na pytanie Nauczyciela: za kogo ci najbliżsi uczniowie uważają Jezusa?

Tylko Piotr ma odwagę radykalnej odpowiedzi, która pochodzi z wiary, jest przekroczeniem rozrachunków ludzkich, jest wyznaniem wiary w bóstwo Jezusa: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego. Pan Jezus przyjmuje to wyznanie, stwierdzając, że Piotr przyjął objawienie Boga – Ojca i dzięki Niemu dotknął tajemnicy Trójcy Świętej. Wiara Piotra stanie się fundamentem Kościoła, tej nowej, żywej wspólnoty wierzących, którym na drodze do zbawienia będzie odpuszczał grzechy i otwierał drogę do nieba: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

Jakże wielka to władza, jakże wielka to godność. A wszystko dzięki bliskości z Chrystusem, jaką daje wiara. Wiara odważna, żywa, ofiarna w codziennej bliskości z Bogiem i ludźmi. I to mimo słabości i grzechów, z których wierzący człowiek ma odwagę nieustannie się podnosić.

Podziękujmy też Panu Bogu za wiarę świętego Piotra i Pawła i za ich życie z wiary, ofiarowane po nawróceniu ludziom i Chrystusowi aż do końca. Nawrócenie to wielka szansa dla każdego człowieka, dla całego narodu i każdego z nas.

Podziękujmy też Panu Bogu za następców Apostołów, których Chrystus wybrał, dawał i daje Kościołowi nieustannie, za biskupów i kapłanów, prosząc o łaskę wiary dla nich. Wiary, którą mają umacniać wiarę kolejnych ludzi, powierzonych ich pasterskiej opiece, wiary, którą niech uzdrawiają tak liczne choroby współczesnych sumień.

Wielka jest godność kapłana, niełatwe jego zadania i poważne zagrożenia czyhają na jego wiarę. Nie zawsze nawet sami kapłani zdają sobie z tego sprawę. Wiedział o tym Pan Jezus i dlatego modlił się za nimi w Wieczerniku, i modli się nieustannie do Ojca. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, za tymi proszę, których mi dałeś… Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego… Uświęć ich w prawdzie… za nich ja poświęcam w ofierze samego siebie. A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we mnie (J 17,6n.).

Jakże wiele w naszym życiu kapłańskim zawdzięczamy modlitwom i ofierze Chrystusa, modlitwom Matki Najświętszej, świętych, ale też modlitwom naszych matek i ojców, naszych ludzi, którzy chcą w nas widzieć zastępców Chrystusa, czystych, ofiarnych, pobożnych, wprost dążących do świętości. Mają do tego prawo. I jakże wielu kapłanom to się rzeczywiście udaje. Jesteśmy pierwszymi świadkami świętości naszych braci. Żyliśmy w cieniu ich pracy, czynów i słów.

Wszyscy pamiętamy św. Jana Pawła II, a także kardynała Stefana Wyszyńskiego, który urodził się i wychowywał tu, w naszych stronach w Zuzeli i Andrzejewie. Przez dwa lata przebywał w Łomży w gimnazjum prowadzonym wtedy przez OO. Kapucynów. W rozmowach lubił wracać do tych lat i ludzi, których tu spotkał, bo stąd wyniósł wielkie dziedzictwo swojej wiary, kultury osobistej i miłości Pana Boga oraz Ojczyzny, której pozostawał wierny przez całe swe życie. On żył całym sobą sprawami Kościoła i Ojczyzny, jak wiele naszych matek i ojców.

Pan Bóg pozwolił mi osobiście poznać tych ludzi niezwykłych i wielokrotnie z nimi przebywać, budować się ich świętością. Ale jest ich znacznie więcej.

Nasze łomżyńskie Seminarium Duchowne lata całe miało wybitnych, świętych wychowawców. W innych diecezjach byliby kandydatami do chwały ołtarzy. Pozwólcie, że wspomnę przynajmniej niektórych.

Ks. Józef Perkowski pochodził z Sokół, ten długoletni rektor Seminarium Duchownego promieniował wiarą, a po cichu niewidocznie także miłosierdziem wobec biednych i chorowitych kleryków. Niekiedy odkrywaliśmy jego nocne adoracje w seminaryjnej kaplicy.

Prefektem kleryków był ks. Stanisław Wierzbicki, człowiek pobożny i świątobliwy, który pełnił najniższe posługi wśród obłożnie chorych ludzi w domu starców, gdzie pełnił bezinteresownie posługę kapelana, ale także potrafił zanieść do szewca kleryckie buty, aby je naprawić.

A nasz Ojciec Duchowny, późniejszy biskup Mikołaj Sasinowski rodem z Puchał, to przecież człowiek heroicznej gorliwości i kryształowej prawości. Przez kilka lat miałem okazję, mieszkając pod wspólnym dachem i jadając przy wspólnym stole, obserwować jak spalał się ten nasz biskup w całkowitym oddaniu diecezji, którą pragnął widzieć najgorliwszą i najpiękniejszą we wszystkich, także duchowych wymiarach.

Opowieści o tych i innych, jakże mi bliskich kapłanach, mógłbym snuć długo, ale wspomnieć muszę z potrzeby serca kolegę, na którego duchowy rozwój patrzyłem od lat seminaryjnych. A wzrastał i w naturalnej, ludzkiej dobroci i w wymiarze wiary aż do śmierci. On także spalił się w kapłańskiej gorliwości, to świątobliwy biskup Edward Samsel. W moim przekonaniu, to także potencjalny kandydat na ołtarze.

Drodzy Bracia i Siostry

Dlaczego o tym mówię? Bowiem dzisiaj w Polsce są atakowane podstawy naszej chrześcijańskiej (historycznie twórczej) tożsamości. Obserwujemy, jak ideologie postkomunistyczne, libertyńskie, masońskie i antykatolickie próbują narzucić relatywizm moralny, atakując tradycyjny porządek etyczny. Toczy się dziś publiczna walka o seksualizację dziecka poczynając od przedszkola, o odebranie rodzicom prawa do wychowania własnych dzieci, o obalenie w społeczeństwach moralności chrześcijańskiej, opartej o dziesięć przykazań Bożych i Ewangelię, a to zniszczy nas ludzi, i na to Kościół przecież zgodzić się nie może. Kapłani Kościoła muszą bronić praw Boga do sumienia człowieka, muszą głosić prawdę o odpowiedzialności za dobre lub złe wybory, prowadzić do zbawienia, głosić miłosierdzie Boże, ale też i przestrzegać, że istnieje szatan szukający wśród nas kandydatów do piekła. Niestety wielu, zbyt wielu ich znajduje.

Grzech się rozprzestrzenia na świecie i w Polsce i w naszym myśleniu, a także w naszym chrześcijańskim życiu. Pierwszym zaniedbaniem jest to, że milczymy na zło, na kłamstwa, na nieczystość, na nadużywanie alkoholu i na społeczną nienawiść, którą promują niektórzy ludzie i grupy.

Kapłan, to najbliższy przyjaciel Chrystusa, nie może być obojętny wobec tak poważnych zagrożeń na drodze zbawienia ludzi. Warto o trzeba bronić kultury życia codziennego, która przez wieki wpisywana była w tradycję naszych wiosek, miast i naszych rodzin. Wyrazem konkretnym tego stylu życia była życzliwość wobec biednych, chorych i samotnych, a także niełatwa gotowość przebaczenia doznanych krzywd.

Struktury zła są aktywne od dawna. Mają bogate środki i sprawdzoną metodologię w atakach na ewangelię. Nie ukrywajmy naszego niepokoju i pomagajmy Duchowi Świętemu realizować dzieło zbawienia. Nie wolno przechodzić obojętnie wobec kryzysu rodziny i braku młodych w naszych kościołach.

Badania społeczne z grudnia zeszłego roku informowały, że jeszcze w 2008 roku 81% maturzystów określało się jako głęboko wierzący i wierzący, a w roku 2018 – już tylko 63% uczniów ostatnich klas ponad gimnazjalnych określało się jako wierzący. I jeśli na religię w 2010 roku chodziło 93% młodzieży to w 2018 chęć uczestniczenia w katechezie zadeklarowało już tylko 70% młodych Polaków (wg CBOS; KAI, 29 grudnia 2019).

Kard. Stefan Wyszyński tuż przed śmiercią dał wyraz swego niepokoju patrząc w przyszłość Polski i wskazywał, że prawdziwie groźny kryzys polega na „bezładzie moralnym społeczeństwa”. To jest najfatalniejsze dziedzictwo komunizmu i „prawdziwa niedola”. Wyzwolenie z niej nie będzie proste i nie dokona się na drodze takiej czy innej reformy gospodarczej. „Trzeba teraz dłuższego czasu naprawy, żeby się Naród z niej wydobył… z tej strasznej fali rozkładu moralnego, która nas ogarnęła wydobywać się będziemy z wielkim trudem” (Gniezno, 2 lutego 1981). Musimy sobie uświadomić zło i odciąć się od grzechów, które nikomu chwały nie przysparzają. Damy radę, bo nie jesteśmy w tej sprawie sami!.

„Jezus jest Panem rzeczy niemożliwych” mówił św. Karol de Foucauld, ale Bóg potrzebuje do tego ludzi, potrzebuje przede wszystkim oddanych nauczycieli wiary, biskupów i kapłanów, ale i każdego, którzy Mu uwierzyli.

Papież Franciszek w rozmowie z dziennikarzem powiedział niedawno mocne, mobilizujące słowa: „Świat jest zmęczony fałszywymi uwodzicielami. I pozwolę sobie powiedzieć: księżmi „modnymi” czy „modnymi” biskupami” (Rozmowy o Kościele z D. Woltonem, WAM 2018, s. 409).

Trzeba wszelkimi sposobami przywrócić moc kapłaństwa, chronić kapłaństwo i kapłanów przed grzechem, złem, ale i przed fałszywymi, krzywdzącymi oskarżeniami, których dzisiaj pełno. Ludzie świeccy, wierzący mogą w szczególny sposób pomagać kapłanom w odkrywaniu ich godności i motywowaniu do ofiarnego życia.

„Nie istnieje większe powołanie na świecie niż kapłaństwo, właściwie nie jest ono ziemskie, lecz niebieskie. Kapłan jest jakby czymś transcendentnym, co przekracza wszystko” (Karol de Foucauld). Sam Chrystus potwierdza ich misję i godność: Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem  (J 15, 15)…  cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,19).

Powiedzmy sobie szczerze, że człowiek prawdziwie wierzący, zarówno świecki, jak i duchowny, kapłan, zakonnik czy zakonnica poprzez swoje codzienne życie uświęca świat albo go degraduje, bo życie chrześcijańskie „albo jest epifanią (objawieniem obecności Boga pośród nas) objawieniem Jezusa, albo publicznie manifestowaną obłudą” (A. Pronzato).

Na zakończenie postawmy pytanie: czy są szanse na godne, zgodne z wolą Bożą wyjście ze współczesnych zagrożeń wiary?

Tysiącletnie, różnorodne doświadczenia Kościoła mówią nam, że są!. Sam Pan Jezus zapewniał nas ufajcie, jam zwyciężył świat, … jestem z wami do skończenia świata. Trzeba zatem ożywić wiarę, wrócić do bliskości z Chrystusem. To jedyna bezpieczna i pewna droga, otwarta dla każdego z nas.

Papież senior Benedykt XVI po kilku latach milczenia, zaniepokojony rozwojem sytuacji w Kościele katolickim opublikował w dniu 11 września 2019 roku swoją ciekawą refleksję, w której jako pierwotną przyczynę dzisiejszego kryzysu wiary definiuje jako zanik wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii i związany z tym zanik czci dla Ciała Chrystusa: jak mało my, współcześni chrześcijanie doceniamy wielkość daru, który polega na jego rzeczywistej obecności w Eucharystii… i konieczna jest odnowa wiary w realność Jezusa Chrystusa danego nam w Najświętszym Sakramencie. Bez żywej wiary w codziennym życiu, bez kontaktu z Chrystusem – nie można się zbawić.

Sens i siła naszego życia chrześcijańskiego tkwi w Jezusie a nie w naszych ludzkich układach. On sam zapewniał, że kto wszystko straci dla Niego, stokroć więcej otrzyma.

On pozostał z nami w Najświętszej Eucharystii i codziennie karmi nas, umacnia wiarę, powoli uczy nas i przygotowuje, abyśmy przez wzrost w wierze zbliżali się do Bożej Nieskończoności.

Prawdziwym dramatem dla wiary w Eucharystię jest rutyna, lekceważenie, jakby „otrzaskanie się” z boskim darem, jakim jest Najświętszy Sakrament, a widać to zarówno w obojętności tych, którzy zaniedbują Mszę świętą, spowiedź i komunię świętą, jak i w zewnętrznym zachowaniu niektórych uczestników nabożeństw. Każdy gest, zachowanie, skromny świąteczny ubiór człowieka może świadczyć o jego wierze. Wiarę odczytać można ze sposobu przyklęknięcia czy znaku krzyża, jaki czynimy przy modlitwie.

Modlitwy i życia z wiary trzeba się uczyć wciąż na nowo, niejako przyswajać sobie tę sztukę od samego Boskiego Mistrza, jak pierwsi uczniowie, którzy obserwując Go prosili naucz nas modlić się. A Jezus nie odmówił pomocy, zostawił zalecenie: wytrwajcie we mnie, a ja będę trwał w was (J 15,4).

Każda przyjaźń – i ta ludzka i ta osobista z Jezusem – krzepi się poprzez obecność, czas i zaangażowanie okazywane przyjacielowi. Ceńmy sobie obecność Pana Jezusa pośród nas. Odkryjmy na nowo i pokochajmy Go za Jego obecność w tabernakulach naszych kościołów. Na adoracji Najświętszego Sakramentu mamy sobie codziennie uświadamiać, że potrzebujemy pomocy Jezusa, że bez Niego nic uczynić nie możemy, ale i Pan Jezus nas potrzebuje, bo sam nas wybrał, abyśmy owoc przynosili.

Pamiętajmy też, że Msza święta to uobecniona ofiara Golgoty, gdzie sam Chrystus składa siebie i nas w ofierze Ojcu, gdzie głos kapłana i jego modlitwa staje się głosem Syna Bożego. Jak wielkiej pokory i wiary domaga się ta rzeczywistość.

Wchodzenie na wysoką górę domaga się wysiłku, ale poniesiony trud się opłaci. Nawiązanie osobistego kontaktu z Nieskończonym Bogiem także domaga się wysiłku, przede wszystkim cierpliwości i wytrwania, ale stanie się źródłem ożywiającym naszą wiarę. Zwłaszcza, że na tej wędrówce nie będziemy sami – będzie z nami Przyjaciel – Chrystus adorowany i uwielbiany w Najświętszym Sakramencie. To jest droga, którą przechodzili od wieków (i przechodzą ciągle) ludzie żywej wiary, ludzie święci.

Odkrywanie bliskości Pana Boga poprzez adorację Najświętszego Sakramentu to naprawdę wielka, realna przygoda życia… Odrodzi się wiara, ożywi się Kościół i wyda zdumiewające owoce świętych, jeśli zdołamy pogłębić cześć i kult Najświętszego Sakramentu, a konkretnie, jeśli każdego dnia znajdziemy czas dla Chrystusa obecnego w naszym parafialnym tabernakulum…. Ale czy zdołamy się przełamać, wytrwać, zrezygnować z logiki ludzkiej strategii i przejść na metodologię wiary, zaufać Temu, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie zwyciężył grzech i szatana, a z miłości do nas pozostał w Najświętszym Sakramencie, aby krzepić naszą wiarę i naszą miłość, aby karmić nas swoim Ciałem.

Do naszej modlitwy trzeba dołączyć czyny z wiary płynące. Przede wszystkim wspierać ludzi uczciwych, szlachetnych i godne, dobre inicjatywy społeczne. Pogłębiać wiarę poprzez nabywanie solidnej wiedzy przez czytanie pism i gazet prawdziwie katolickich, poprzez słuchanie i wspieranie radia diecezjalnego i Radia Maryja, które z poświęceniem pełni swą ważną funkcję, a przy tym znosi jakże często niesprawiedliwe ataki ludzi, dla których prawda i cnota, wierność Bożym przykazaniom, miłość Kościoła i Ojczyzny nie mają znaczenia. Ale i za nich trzeba się modlić, bo światło wiary jest łaską.

Zaufajmy Chrystusowi – On jest mocen pokonać wszelkie siły zła, On jest naszą nadzieją na zbawienie nasze i naszych bliskich.

Jesteśmy tu dziś po to, aby umocnić naszą wiarę i przeżyć radość z bliskości Chrystusa, który zapewnił nas, że gdzie dwóch albo trzech jest zgromadzonych w Imię Jego, tam On jest pośród nas. Amen.

drukuj