Audycja dla Małżonków i Rodziców: Świętujmy w rodzinie 3 maja!
Pobierz
Świętujmy w rodzinie 3 maja!
Dzisiejsza audycja to nie jakiś występ radiowy zaproszonych gości, czyli w tym przypadku nas, ale – dzięki znakomitej formule audycji, gdy radiosłuchacze mogą telefonować do studia, a przez to współtworzyć treści – dzisiejsze spotkanie ma być w naszym zamierzeniu naradą rodziców i dziadków w sprawie świętowania 3-go Maja. A dokładniej, pierwsza część wieczoru to garść informacji z naszej strony, a druga to propozycja narady.
A zatem primo: Ponieważ młodzi ludzie lubią nas zaskakiwać, znalezionymi (najczęściej w Internecie) ciekawostkami lub wręcz złapać nas na niewiedzy o czymś, więc jako historycy podsuniemy Państwu informacje historyczne o tym, co warto wiedzieć na temat sytuacji Polski pod koniec XVIII wieku, a szczególnie Sejmu Wielkiego i Konstytucji. Będą w tym także odpowiedzi na trudne pytania o historię, bo z Konstytucją 3-go Maja wiąże się sporo kwestii dyskusyjnych, a źle by było, gdyby ktoś z tak zwanych „starszych” nadszarpnął sobie autorytet, zaskoczony jakimś pytaniem, na które nie znał by odpowiedzi.
Secundo: Chcemy razem ze Słuchaczami zastanowić się nad tym, w jaki sposób skutecznie świętować. A skutecznie to znaczy tak, aby wszyscy nasi domownicy, cała rodzina i bliscy, z którymi spędzamy czas w tych dniach, mieli miłe poczucie nadzwyczajności. To od nas zależy, czy uda się upodobnić te dni do okresu bożonarodzeniowego, sylwestrowego, wielkanocnego, imieninowego czy jubileuszowego. Tu trzeba podkreślić, że polskość została ocalona w okresie zaborów przez rodziny, a nie przez instytucje państwowe, bo te przejęli nasi zaborcy i używali ich przeciw Polakom. Więc doceniajmy to co przechowuje się w domach, a nie zdawajmy się tylko na to co organizują instytucje państwowe czy samorządowe. Oczywiście, że dobrze, gdy organizują obchody, ale to tradycja domowa była zawsze największą ostoją Polaków. Pamiętajmy też, że – widzimy to czy nie – o polską tożsamość toczy się stale rywalizacja. Musimy więc dbać o przechowanie jej w młodych pokoleniach. Jeżeli nam się to uda, nie zrażając do tradycji, ale ciesząc się nią razem z młodym pokoleniem to wygramy zarówno nasze czasy jak i przyszłość. O metody, jak to zrobić chcemy zapytać Słuchaczy.
To będzie taka nasza narada na tydzień przed tegorocznymi obchodami, a jako ciekawostkę można dodać, że w 1791 roku dzień 3 maja przypadł także we wtorek.
MIEJSCE KONSTYTUCJI 3-GO MAJA W NASZYCH DZIEJACH
XVI wiek zwany jest w naszej historii wiekiem złotym, XVII to wiek żelazny, bo toczyliśmy wiele wojen (zwykle zwycięskich bitew i coraz częściej przegranych wojen), zaś wiek XVIII to czas upadku, gdy staliśmy się przedmiotem w polityce wielkich, sąsiednich mocarstw. Koniec wieku XVIII to rozbiory i likwidacja wielkiego państwa oraz początek długiej 123-letniej nocy zaborów. Skoro więc wiek XVII z odsieczą wiedeńską to sukcesy militarne, a wiek XVIII to upadek, więc pojawia się ważne pytanie, czy da się ustalić moment przełomowy, po którym już zjeżdżamy po równi pochyłej i to w objęcia Rosji. Z ustalaniem takich cezur należy być ostrożnym, ale zaryzykujemy stwierdzenie, że to okres wojny północnej w latach 1700-1721, gdy Szwedzi z Rosjanami biją się o panowanie w Europie Środkowo-Północnej, a dokładniej rok 1709, gdy car Piotr pobija króla Karola XII pod Połtawą i przywraca na tron polski Augusta II Sasa, którego Szwedzi zastąpili na krótko Stanisławem Leszczyńskim. Po klęsce połtawskiej uciekają z Polski antyrosyjscy nasi politycy, a powraca August II Mocny, który jednakże mocny jest już tylko fizycznie, a politycznie zawdzięcza wszystko Rosji. Zaczyna się proces uzależniania Rzeczpospolitej Obojga Narodów od Petersburga, a wykonawstwem uzależnienia kierują ambasadorowie rosyjscy, korzystający z szerokiej gamy metod od szpiegostwa, korupcji i zastraszania Polaków, Rusinów i Litwinów, przez narzucanie królom polskim rozwiązań systemowych i realizowanie rosyjskich projektów za pomocą narzędzi, jakimi są uzależnieni od Rosji polscy rządzący, a nawet przez armię rosyjską, która stacjonuje na naszych ziemiach w zależności od potrzeb w ilości 30 do 50 tys. Moskali.
Na jeszcze szerszym tle historycznym to właśnie w XVIII wieku następował przełom w procesie tzw. „zbierania ziem ruskich” przez Imperium Rosyjskie, zbudowane przez Wielkie Księstwo Moskiewskie, które nazwało się Trzecim Rzymem i twierdziło, że ma prawo do panowania – choćby pośrednio – nad całym światem. Proszę wybaczyć jeszcze szerszy zasięg tej wypowiedzi, ale to konieczne, by zrozumieć, o co tak naprawdę toczyła się gra. A ta gra toczy się wyraźnie i dziś silniej, choć wydawało się ćwierć wieku temu, że słabiej! To gra o Europę Środkową, która w XIV wieku jako Litwa (a dziś to terytoria także Białorusi i Ukrainy), której poprzez unię w Krewie w 1385 roku a potem kolejne unie przyszła z pomocą Korona Królestwa Polskiego i jako przedmurze rzymskokatolickiej Europy broniliśmy do niej dostępu siłom, które na naszą cywilizację miały zakusy. Rosja tak wówczas jak i dziś twierdziła, że ma prawa do ziem białoruskich i ukrainnych, ale najczęściej to sami prawosławni wodzowie i ich wojska walczyli przeciw Rosji, by ich ziemie, cieszące się dużymi wolnościami w Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie zostały zawojowane przez Rosję. Właśnie w XVIII wieku Rosja zaczęła rozciągać swoje wpływy na te ziemie.
Oczywiście do dzielenia się wpływami w Polsce w XVIII wieku aspirowali też Habsburgowie, a przede wszystkim agresywne Prusy, z którymi krzyżowały się szczególnie polskie interesy na Pomorzu Gdańskim, które dawało Polsce dostęp do Bałtyku, a Prusom dawało szansę połączenia Brandenburgii z tak zwanymi Prusami Wschodnimi (ten sam problem podniesie Hitler w przededniu II wojny światowej).
Rosja w XVIII wieku wchłaniała nas w całości, a Prusy były intrygantem rozbiorów, by wyrwać dla siebie jak najwięcej przy podziale. Prusy posunęły się nawet do zakreślonej szeroko intrygi, polegającej na zawarciu przymierza z Rzeczpospolitą Obojga Narodów sojuszu, w którym Prusy gwarantowały nam pomoc w zachowaniu suwerenności. W rzeczywistości była to zachęta do polityki antyrosyjskiej, by równocześnie sugerować Rosji rozbiór Polski, która się zbuntuje.
„POLSKA NIERZĄDEM STOI”
– To była pewna doktryna polityczna, wyznawana przez Polaków upadłych na duchu, której sens sprowadzał się do wiary w to, że dopóki będziemy wyrzekać się prawa o samostanowieniu, dopóki będziemy tylko bezwolną przestrzenią, a nie podmiotem politycznym to nie zdenerwujemy silnych sąsiadów, a oni pozwolą nam egzystować. I choć brzmi to przerażająco to trzeba przyznać, że faktycznie, próby podniesienia się Polaków, Litwinów i Rusinów z upadku stały się bezpośrednią przyczyną do karania nas rozbiorami. Ale nie można wyciągać z tego wniosku, że trwanie w nierządzie było czymkolwiek dobrym! Uległość wobec Rosji skutkowała coraz bardziej bezczelnymi żądaniami wobec nas. Na przykład w 1768 roku ambasador Mikołaj Repnin chciał przeforsować prawo równouprawnienia na polskiej scenie politycznej polityków innej wiary. Wiem nawet, że jeszcze dziś wielu historyków uważa to działanie rosyjskiego ambasadora za słuszne, tłumacząc, że to piękna tolerancja. Nic bardziej błędnego! To była zmiana ustrojowa, mając na celu objęcie tronu polskiego przez władców rosyjskich, może wkrótce przez Katarzynę II. Opamiętajcie się historycy, którzy jeszcze nazywacie tolerancją to co zaprzeczało tak powszechnie rozumianej racji stanu na całym świecie. Czy wyobrażacie sobie wtedy, że carem Rosji mógłby zostać nie-prawosławny? Toż przecież Zofia Anhalt-Zerbst, by zostać żoną następcy tronu w Rosji, a w efekcie Katarzyną II musiała przejść na prawosławie. I zrobiła to bez żenady. Czy władcą Turcji mógłby zostać wtedy lub później nie-muzułmanin? Czyż można lekceważyć fakt, że władcy angielscy nie tylko musieli być anglikanami, ale byli w ogóle głową kościoła anglikańskiego. Dlaczego wobec tych przykładów nie używa się postulatów tolerancji, ale rozumie się, że to była racja stanu! A więc uszanujmy także polską rację stanu, którą chciał pogwałcić w 1768 roku bezczelny rosyjski ambasador i dlatego wybuchła Konfederacja Barska.
RÓŻNE POGLĄDY NA UPADEK I ROZBIORY
Stwierdzić należy przede wszystkim, że co do oceny Rzeczpospolitej Obojga Narodów panuje rozbieżność zdań. Półtora wieku temu tak zwana historyczna szkoła krakowska z Michałem Bobrzyńskim na czele postawiła tezę, że winy za upadek powinniśmy szukać w nas samych, że gdyby nasi królowie trzymali Polaków w posłuszeństwie, tłumiąc swobody obywatelskie to ich państwo byłoby silne i samo by podbijało a nie ulegało rozbiorom. Pogląd historycznej szkoły krakowskiej zbiegł się z oczekiwaniami zaborców, by Polacy czuli się winni i mieli niską samoocenę, a zatem łatwiej uznawali nad sobą panowanie zaborców. Dziś takie myślenie nazywa się „pedagogiką wstydu” i słusznie bronimy się przed nią. Już zresztą półtora wieku temu historyczna szkoła warszawska z Tadeuszem Korzonem i Władysławem Smoleńskim przeciwstawiła się krakowianom, twierdząc, że przyczyną upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów była umyślna i – podkreślali – zgodna działalność naszych sąsiadów na naszą szkodę. Bez ogródek wyznam, że choć jestem krakowianinem to uważam, że więcej racji mieli historycy warszawscy. Mam też prawo przypuszczać z licznych jego wypowiedzi, że wybitny historyk krakowski, a nam osobiście bliski Andrzej Nowak też sprzeciwia się poglądom historyków krakowskich sprzed półtora wieku.
Co ciekawe, spór o naturę Polaków trwa nadal i dziś rozciąga się na przykłady z XX wieku, a teraz z kolei znani warszawscy historycy i publicyści hołdują krytycyzmowi dawnych historyków krakowskich. Można więc podsumować, że zamieniliśmy się miejscami.
Wracając zaś do Konstytucji trzeba powiedzieć, że za najcenniejsze w niej uważam nie to, co zmieniała, ale to, w czym powracała do źródeł naszego ustroju. To może nieco dziwnie brzmi, bo za jej najbardziej rewolucyjną zmianę uznać można pozbawienie szlachectwa ludzi, którzy utracili majątki ziemskie, a automatyczne nobilitacje dla ludzi niższych stanów, którzy dorobili się ziemskich majątków, osiągnęli odpowiednie stopnie oficerskie lub odpowiednie rangi w samorządach miejskich. Proszę jednak zauważyć, że takimi postanowieniami powracano do sensu szlachectwa, które miało dawać przywództwo w narodzie ludziom przedsiębiorczym, sprawnym i zasłużonym na polu ekonomii, wojskowości lub polityki. To przecież pierwotnie nagradzano takich ludzi, a teraz odebrano szlachectwo tylko nieudacznikom, którzy dziedziczyli przywileje po znamienitych przodkach, ale sami nie reprezentowali sobą wysokich wartości, a nawet bieda pchała ich do korupcji. Konstytucja 3-go Maja czyniła z nas monarchię dziedziczną, bo taki był duch czasów, ale nie powiększała wyraźnie kompetencji monarszych, co też należy uznać za dobre rozwiązanie, bo twierdzenie, że siła państwa zależy od kompetencji tyrana jest nieprawdziwe, a już od początku robi z obywateli niewolników, służących do spełniania ambicji królów lub dyktatorów, o czym tragicznie uczy nas historia. Czy bowiem wolelibyście państwo być choćby zwycięskimi żołdakami carów lub cesarzy, ale pozostając ich niewolnikami – jak to najmądrzej ocenił nasz wieszcz Zygmunt Krasiński – „czerpiącymi satysfakcję z tego, że w końcu wszyscy staną się takimi samymi niewolnikami jak wy”. Konstytucja 3-go Maja była dziełem wolnych ludzi, którzy nie chcieli mieć nad sobą tyrańskiej władzy. Konstytucja 3-go Maja była dziełem szlachty, która umiała ograniczyć swoje kompetencje wobec mieszczan i chłopów, dając im większe uprawnienia, a narzucając sobie większe zobowiązania wobec państwa. Wreszcie Konstytucja 3-go Maja podkreślała wyraźnie, że panującą w Polsce jest święta wiara katolicka, która zobowiązuje do tolerancji dla innych wyznań, ale i one muszą uznawać, że nie wolno im się panoszyć w Polsce.
JAK UCHWALONO KONSTYTUCJĘ?
Skład Sejmu Wielkiego, a jego nazwa pierwotnie odnosiła do podwójnej liczby obradujących, bo do wybranych na lata 1788-90 dołączono także nowych posłów, wybranych w 1790 roku, by nie przerywać rozpoczętych prac. Stąd wielka liczba obradujących i nazwa wielkiego sejmu. Otóż jego skład odzwierciedlał zadawnione wady, których w Polsce – jak i w innych państwach – nie brakowało. Przypomnijmy, że gdy w naszej Rzeczpospolitej obradowano nad polepszeniem ustroju to równocześnie w niedalekiej Francji trwała rewolucja, zjadająca własne dzieci, gwałcąca prawa ludzkie pod hasłami równości, wolności i braterstwa. Rosja, Prusy, Austria czy Turcja nie były państwami szczęśliwymi, ale nie poprawiały swych ustrojów, bo ich władcy byli narcystycznie pewni swych zalet.
U nas, niestety, nie brakowało w elitach władzy tzw. jurgieltników, którzy pobierali pensje od rosyjskich ambasadorów i służyli im jako szpiedzy i agenci. Przez dziesięciolecia elita polityczna była dobierana negatywnie poprzez awansowanie służalców, represjonowanie wolnościowców (jak Tadeusza Rejtana, którego akt protestu przeciw pierwszemu rozbiorowi nie obudził sumień poselskich i w przytłaczającej większości pozostali posłuszni poprawności politycznej tamtych czasów. Mieliśmy słabego i chwiejnego króla, a hetman Branicki zasłużył się Moskalom zabijając konfederatów barskich. W takich warunkach, gdy stronnictwo hetmańskie czekało na dyrektywy z Petersburga, a stronnictwo dworskie patrzyło komu zaoferować swoje usługi, grupa patriotów sięgnęła rzeczywiście po metody, które uznano za zamach stanu. Dokładnie wyglądało to tak. Tzw. stronnictwo patriotów porozumiało się ze stronnictwem królewskim. Po przerwie wielkanocnej, gdy posłowie przebywali jeszcze w domach rodzinnych, spodziewano się wznowienia obrad 5 maja we czwartek, a tymczasem marszałkowie Sejmu powiadomili imiennie sprzyjających reformie posłów, by wrócili 2 maja. W gronie zaufanych spotkali się wieczorem i podpisali tzw. assekurację, czyli zobowiązanie, że będą postępować zgodnie z planem. Nazajutrz zamek królewski obstawił książę Józef Poniatowski ze swymi zaufanymi oficerami, a szczególnie zabezpieczyli okolice tronu królewskiego. W obradach uczestniczyło 182 posłów i senatorów z ogólnej liczby 500. Gdy w ogólnym zamieszaniu poseł Zabiełło zgłosił wniosek, by głosować, a król podniósł rękę na znak, że chce zabrać głos, zaczęto krzyczeć, że panuje ogólny konsensus, a król jest gotów zaprzysiąc przyjętą Konstytucję. Tak się stało i pomaszerowano do Katedry św. Jana, by dziękować Panu Bogu za dokonane dzieło. Tu jako ciekawostkę można dodać, że niesiony na rękach – co widać na obrazie Jana Matejki – nie był król, ale marszałek Sejmu Stanisław Małachowski. O ile więc można powiedzieć, że przy uchwalaniu nie dopełniono wszystkich procedur to przeciw Konstytucji nie zaprotestował żaden z sejmików ziemskich. Konstytucja została więc zaakceptowana przez ogół szlachty obradującej w całym państwie.
Tu znów jako ciekawostkę dodać można, że wszystkie nasze ustawy sejmowe nazywano konstytucjami, ale faktycznie, jako ustawa zasadnicza, z którą zgodne być muszą wszystkie inne ustawy, była to pierwsza konstytucja w Europie.
Była dziełem czysto polskim. Była świadectwem, że Polaków stać na stworzenie znakomitego dzieła prawniczego, bo pod względem godzenia dawnych urządzeń ustrojowych z potrzebami swych czasów Konstytucja 3-go Maja była arcydziełem kompromisu. Jej twórcy uwzględniali nawet dalekowzrocznie, że co 25 lat powinna być aktualizowana.
DALSZE LOSY KONSTYTUCJI
Grupa jej przeciwników udała się do Katarzyny II ze skargą na własny naród i z prośbą o pomoc w jej obaleniu. To oni zawiązali tuż nad rosyjską granicą konfederację w Targowicy i z pomocą armii rosyjskiej przejęli władzę w Polsce, głosząc, że wojsko rosyjskie wkracza na ziemie Rzeczpospolitej w obronie prawosławnych, którzy są tu prześladowani. Kartą obrony różnowierców w Polsce obce dwory posługiwały się chętnie i często. Niestety, także król Stanisław August Poniatowski przystąpił do Targowicy. Szlachtę, która broniła Konstytucji 3-go Maja mordowano i niszczono jej majątki. Ten motyw znajdujemy także w „Panu Tadeuszu”. Targowica, przejmowała władzę to znaczy co podlejsze typy miały szansę wypływać w administracji państwowej i robić karierę. Na rok 1793 zwołano do Grodna sejm, na którym uznano, że Konstytucji 3-go Maja wcale nie było. To był już ostatni nasz sejm – hańba z udziałem upadłych moralnie posłów i senatorów.
Pod rozbiorami wmawiano Polakom, że byli i są nieudacznikami, którymi rządzić muszą obcy, a pamięć Konstytucji 3-go Maja była zakazana, by nie można było czerpać z niej dumy narodowej. Znany jest przypadek zesłania na Sybir warszawskiego nauczyciela, który kwiatami uczcił jej pamięć. Powstanie Listopadowe czciło Konstytucję, a w 1831 roku obchodzono jej jubileusz uroczyście. To wówczas powstała słynna piosenka „Witaj majowa jutrzenko”. Jednym z pierwszych odruchów władz polskich po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku było ustanowienie święta Konstytucji 3-go Maja. Jak wiec widać, obchody jej rocznicy były niejako papierkiem lakmusowym naszej swobody. Nie dziwota więc, że okupanci podczas II wojny światowej nie zezwalali na świętowanie rocznic, a w 1946 roku bezpieka krwawo stłumiła uroczystości na krakowskim Rynku. W roku 1951 włądze PRL w ogóle zniosły święto i ten fakt dobitnie świadczy o ich stosunku do naszej przeszłości. Gdy zatem znów zajaśniała jutrzenka wolności w 1989 roku, Sejm przywrócił święto. W 2004 roku Sejm RP przegłosował ustanowienie Święta Polskiej Flagi, co miało i takie uzasadnienie, że w PRL świętowano dzień 1 Maja jako święto robotnicze i komunistyczne. Milicja sprawdzała więc fasady domów i karała mandatami tych, którzy nie zdjęli flagi 2-go maja, aby zniesionego Święta 3-go Maja flagi już nie doczekały. Dla katolików ważnym faktem jest, że 3-maja mamy razem ze Świętem Konstytucji także dzień Matki Bożej Królowej Polski, co podkreśla naszą tożsamość religijno-patriotyczną.
RODZINA OSTOJĄ PATRIOTYZMU
Świętowanie musi mieć swój rytuał. To nie zwykłe spędzanie wolnego czasu. Święta państwowe mają to do siebie (a 3-go Maja to było nasze pierwsze święto państwowe), że obowiązek ich organizacji spoczywa na organach państwowych i czasem trudno uwolnić od przejmującej nudy. Pamiętać też musimy, że państwo bywa przejęte przez jego wrogów i wówczas całość przekazu tradycji spoczywa na rodzinach, by młodzież nie utraciła tożsamości. Dziś jesteśmy świadkami zwalczania tego, co narodowe. Lansuje się takie zachowania na ten dzień, by Polacy nie wiedzieli, jaką jest pamiątką. Także wiele osób, uciekając od świętowania, po prostu traktuje te dni jako długi weekend i okazję do wyjazdu. Animatorzy patriotyzmu próbują organizować atrakcyjne imprezy dla podtrzymywania tradycji. To dobry kierunek myślenia. Ostatnio modne są różnego rodzaju biegi tematyczne, w których całe rodziny mogą brać udział, bo nie każdy lubi uroczyste pochody. Wybór należy do każdej rodziny z osobna, a my zachęcamy zarówno do cieszenia się wspólnymi imprezami (szczególnie ze Mszami św.) jak i dodatkowo zachęcamy do świętowania prywatnie w rodzinach. Niech to będą np.:
– wycieczki z dziećmi w miejsca pamięci narodowej szczególnie związane z tą rocznicą (może jakieś wystawy okolicznościowe czy tablice pamiątkowe)
– gry planszowe (można je przygotować nawet samemu) różnego rodzaju quizy i zgaduj-zgadule np. zgadywanie postaci z obrazu Jana Matejki, znajdywanie na planie swojego miasta ulic związanych z postaciami Konstytucji
– dekorowanie domu/mieszkania/klatki schodowej chorągiewkami, kwiatami, wstążkami i zielenią
– ważne, aby ten dzień miło się kojarzył np. tradycyjną wizytą w cukierni czy piknikiem
– na dobranoc zamiast zwykłych bajek przeczytanie kawałka opowiadania o tamtym wydarzeniu
– rozmowę z dziećmi o Konstytucji, przeczytanie ustępu z tego dzieła
– śpiewanie piosenek trzeciomajowych lub posłuchanie nagrań
I wiele, wiele innych pomysłów, o które prosimy Radiosłuchaczy.
Najważniejsze zaś jest to, aby Święto Konstytucji 3-go Maja kojarzyło się wszystkim z przyjemnościami. Bierzmy wzór z mądrych tradycji kościelnych, gdy smutek zawsze uzupełniały posty, a święta obfitowały w smakołyki. I tak jak sprzątanie domu na święta logicznie kojarzy się z porządkami w sumieniu przed spowiedzią tak też świętowanie w posprzątanym domu to efekt naszego wewnętrznego uporządkowania. Niech zatem i dzień 3 V będzie przygotowany, poprzedzony sprzątaniem i udekorowaniem domu, a jedzenie w tym dniu niech będzie świąteczne, a co to znaczy, o tym wie już każda rodzina u siebie z osobna.
Anna i Piotr Boroń